3 - "Za taki tekst mógłbym ci wrócić terapię, a nawet zamknąć tutaj"

Hannibal zainteresował się sprawą Willa i Danielle. W końcu Rozpruwacz to niecodzienna sprawa.

- Zróbmy przerwę - odezwała się lekko już zmęczona i usiadła na podłodze po turecku.

- Dobry pomysł - usiadł obok niej nieco bliżej niż powinien, ale tym razem nie odsunęła się - Hannibal jeszcze wpadnie.

Na dźwięk jego imienia, lekko zestresowała się. Ostatnio na sesji nie potraktowała go zbyt miło.

- No spoko - powiedziała cicho i oparła głowę o ścianę.

Zaczęła jakby zasypiać. Straciła poczucie czasu. Nagle zobaczyła obraz, który utkwił jej w pamięci. Jej ojciec i matka...

Zerwała się, jakby ktoś wylał na nią kubeł wody i ujrzała przed sobą Hannibala, przez co odskoczyła od niego.

- Nie chciałem cię wystraszyć. Will poszedł po coś do jedzenia i poprosił, żebym z tobą został, bo spałaś i nie chciał cię budzić. Wszystko w porządku? - zapytał.

Powiedzieć mu, czy nie?

- Nie wiem. Czułam jakbym tylko na chwilę zamknęła oczy, ale chyba nieco dłużej tu siedzę

- Widziałaś coś? - zapytał.

Spojrzała na niego z obawą.

- J-ja... - zaszkliły jej się oczy - Moze coś widziałam, a może nie. Czy to ważne? Zajmijmy się sprawą. Gość z tego psychiatryka na pierwszy rzut oka wygląda...

- Opowiedz mi proszę, co widziałaś. - przerwał jej.

Przez chwilę siedzieli w ciszy.

- Więc... Jak już mówiłam, gość z tego psychiatryka na pierwszy rzut oka, wygląda na winnego. Wszystko się niby zgadza, ale... Czas. Jak miałby zabić kogokolwiek, skoro siedzi zamknięty, pod monitoringiem jakieś 24 godziny na dobę? Coś tu nie gra. Albo ktoś go wrabia, albo to on sobie wmawia, że jest rozpruwaczem.

- Nie odpowiedziałaś mi na pytanie, Danielle - powiedział.

- Wiem - powiedziała i usiadła przy kartkach.

Starała się ignorować Hannibala, ale za dobrze jej to nie wychodziło. Na szczęście uratował ją Will.

- Mam górę jedzenia. O i mam coś dla ciebie Danna! - wykrzyczał i podał jej trzy duże energetyki.

Danielle od razu zaświeciły się oczy. Pośpiesznie wzięła jednego i zaczęła pić.

- Jak ja cię znam - odezwał się ponowie i zaśmiał się.

- Trzeba będzie odwiedzić naszego rozpruwacza. Wątpię, że powie cokolwiek, ale warto spróbować, bo stoimy w miejscu - powiedziała - Chyba, że coś znaleźliście?

- Właściwie, to też chciałem go odwiedzić - odezwał się Will.

- No to ruszajcie się - odpowiedziała i szybko dopiła energetyka, biorąc drugiego.

W trójkę pojechali do szpitala dla kryminalistów.

- Tutaj zarządza Doktor Chilton. Znamy się trochę - odezwał się Hannibal, a Danielle zatrzymała się przed drzwiami.

- Powiedziałeś Chilton? Frederick Chilton? - upewniła się.

Hannibal pokiwał głową.

- No to będzie zabawnie - powiedziała pod nosem i ruszyli do jego gabinetu.

- Will Graham i Hannibal! Jak miło was widzieć - Danielle była za nimi schowana.

- Jest jeszcze nasza znajoma, Danielle - odezwał się Will, a zza jego pleców wyszła niska czerwonowłosa osoba.

- Kogo moje oczy widzą. Danielle Williams - Chilton zaczął do niej podchodzić z uśmiechem.

- Witaj Frederick. Chcielibyśmy porozmawiać z Gideonem - powiedziała.

- Jasne, zaprowadzi was tam jeden ze strażników. Powiedz mi, jak się czujesz? - zapytał.

- Nie przyszłam tu na terapię, Chilton - wysyczała

Hannibal zaczął ich intensywnie obserwować.

- Szkoda, bo może by ci się przydała. Pewnie dalej masz koszmary - uśmiechnął się złośliwie.

- Wolałabym się zabić, niż wrócić do tej terapii. Wybacz, ale musimy przesłuchać Gideona - powiedziała i zaczęła wychodzić.

- Za taki tekst mógłbym ci wrócić terapię, a nawet zamknąć tutaj, więc uważaj na słowa - wykrzyczał, żeby go usłyszała.

Kiedy szli razem z Hannibalem i Willem przez korytarze, dołączył do nich strażnik.

- Nie wiedziałem, że to on... No wiesz... - zaczął nieśmiało Will.

- Nie chcę o tym rozmawiać - powiedziała.

Hannibal miał już okazję do zaproszenia Chiltona na kolację. Uśmiechnął się pod nosem i zaczął obserwować Danielle.

Przyglądał im się, jak przesłuchiwali Gideona. Biedny jest podatny na manipulacje. Nie dowiedzieli się za wiele. Jedynie Danielle się na niego zdenerwowała. Wrócili do gabinetu Chiltona.

- Mówiłem wam, że to on jest rozpruwaczem. Jest zamknięty tutaj, więc nie zabije - uśmiechnął się pewny siebie.

- To wszystko nie ma sensu - odezwała się - Coś tu jest nie tak.

- Nie tak, to jest to, że cię dopuścili do spraw, po tym, co chciałaś zrobić, moja droga - odezwał się Chilton i podszedł do niej.

Zaczął chodzić wokół niej.

- Widzę, że jest jeszcze gorzej, niż było. Miałaś się odezwać, jeśli nie będziesz dawała sobie rady. Dlaczego tego nie zrobiłaś? - stanął za nią i zapytał.

- Bo nic się nie dzieje. Wszystko jest w porządku - powiedziała, patrząc w jeden punkt.

- Mnie nie okłamiesz. Dobrze wiem, że powód twoich koszmarów, został wypuszczony. Dobrze wiem, że boisz się własnego domu. Odezwij się. Pomogę ci.

- Dosyć! Jak będzie chciała, to się odezwie. Wybacz, musimy wrócić do sprawy. Odezwiemy się, jak będziemy czegoś potrzebować. Do widzenia - powiedział Will i wyprowadził Danne.

- Dzięki Will...

Hannibal został na chwilę z Chiltonem.

- Przyjdź do mnie na obiad. Chcę się dowiedzieć czegoś o niej - uśmiechnął się na myśl, że w końcu pozna, co jej w głowie siedzi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top