«Rozdział 13»
Razem z przyjaciółmi znalazłam odpowiednią książkę i się jej przyjrzałam. Była identyczna do tej, co w moim śnie i się trochę przeraziłam. Od kiedy to ja miałam sny prorocze? Najpierw sprawa z Isaakiem, a potem ta książka. W sumie, co to za różnica, to Beacon Hills. Tutaj niewytłumaczalne rzeczy to codzienność.
Odszukałam takiej samej strony z umierającym wilkołakiem i srebrną substancją, gdyż nie sposób było jej zapomnieć. Przewertowałam strony książki i znalazłam, to czego szukałam. Organizmy z podwójnym zestawem DNA nazywa się chimerami.
Wypożyczyliśmy książkę i rozeszliśmy się do klas na swoje lekcje. Do klasy matematycznej weszłam równo z dzwonkiem i usiadłam na samym końcu przy oknie. Wyłożyłam swoje przybory i wzięłam się za robienie notatek.
Na dziesięć minut przed dzwonkiem tuż pod nosem przeleciała mi karteczka, która wleciała przez okno i wylądowała na mojej ławce. Szybko za nie wyjrzałam, sprawdzając kto to mógł być, ale niestety nikogo nie zauważyłam.
- McCall! Co tak ciekawego widzisz za oknem, że nie możesz wysłuchać mnie chociaż do końca? - syknął nauczyciel, skupiając na mnie uwagę całej klasy.
- Przepraszam, już nie będę.
- No ja myślę. A więc, jak wcześniej wspominałem...
Nie zważając na słowa nauczyciela, postanowiłam otworzyć tajemniczą karteczkę, więc rozwinęłam papier i odczytałam jej treść:
Chciałem cię za wszystko przeprosić. Spotkajmy się dzisiaj o 20 u mnie. Postaram się tobie wszystko wyjaśnić. Mam nadzieję, że przyjdziesz, bo bardzo mi na tym zależy.
Theo
Po tym, co przeczytałam naprawdę mnie zatkało. Od razu mój mózg zaczął analizować wszystko za i przeciw. Przypomniałam sobie też cały poranek w domu Raekena, ale to, co wydarzyło się przed nim, nic. Totalnie czarna pustka. Chociaż nie wiedziałam, czy żelazne postacie to w końcu sen, czy też rzeczywistość.
Mózg ciągle powtarzał ,,Nie idź! Zrani cię jeszcze bardziej", ale serce podpowiadało ,,Idź, a rozwiejesz wszystkie swoje obawy''. Poza tym, złamałabym słowo dane mamie. Miałam do rozmyślań całe popołudnie, więc zanim podejmę jakąkolwiek decyzję, najpierw ochłonę.
*
Po zakończeniu wszystkich lekcji ruszyłam na parking, by odszukać Jeepa Stilesa. Dziś miał podrzucić mnie do domu, gdyż skończyliśmy lekcje o tej samej porze. Od kiedy Stiles prawie mnie pocałował, nie wspominaliśmy o tym nikomu, ani sami nie poruszaliśmy tematu. Już wolałam, aby zostało, tak jak jest, bo wiedziałam, że on czuł coś do Lydii, a nie do mnie. Nie chciałam go stracić, gdyż był moim przyjacielem, a ten pocałunek mógłby to zniszczyć. Z tego, co widziałam, Stilesowi także odpowiadało takie rozwiązanie, więc nie naciskałam.
Gdy wsiadłam do Jeepa, mocno trzasnęłam drzwiami i pojechaliśmy przed siebie. Radio rozbrzmiewało donośnie piosenkami z playlisty Stilesa, a ja co jakiś czas wyłapywałam pojedyncze słowa i podśpiewywałam je, patrząc na widoki za szybą.
- Skąd wiedziałaś o tej książce? - zagadnął temat do rozmowy chłopak.
- Po prostu dużo przebywam w bibliotece i akurat ta zachowała się w mojej pamięci - skłamałam, ale od razu fatalnie się poczułam, że robiłam to przyjacielowi.
Gdybym powiedziała mu jednak prawdę, mógłby wziąć mnie za totalną idiotkę. Pewnie brzmiałoby to tak: ,,Nie wiedziałam, ona mi się przyśniła. To dopiero zbieg okoliczności, nie?". W mojej głowie brzmiało to jak totalny absurd i debilizm w jednym.
- Masz dobrą pamięć. U mnie to różnie z nią bywa - zaśmiał się Stiles, a ja posłałam mu nieśmiały uśmiech i znów zapatrzyłam w okno.
Na miejscu byliśmy w przeciągu pięciu minut. Podziękowałam Stilesowi za podwózkę i otworzyłam drzwi. Już miałam wychodzić, ale brunet w ostatniej chwili złapał mnie za nadgarstek.
- Porozmawiaj ze Scottem. Niech ci wszystko wyjaśni, bo w końcu jesteś częścią naszego stada, więc powinnaś o wszystkim wiedzieć. To tyle, na razie! - pożegnał się Stiles i odjechał.
Gdy weszłam do domu, odwiesiłam kurtkę na wieszak, a do szafki włożyłam swoje trampki i pognałam do kuchni, aby zjeść obiad. Dzisiaj to Scott kończył wcześniej lekcje, więc była jego kolej robienia nam posiłku. W tym tygodniu mama miała pierwszą zmianę, więc powinna zaraz wrócić. Ale chwila? W domu było jakoś cicho, aż za bardzo.
- Scott! Jesteś w domu? Gdzie cię ponio...
Dalej nie dokończyłam mówić, gdyż tuż nad moją głową rozlało się wiadro wody, a sprawca śmiał się do rozpuku i wił po podłodze. Byłam mokra od samego czubka głowy po moje spodnie i skarpetki. W tamtej chwili byłam wściekła, ale szybko to uczucie zamieniło się w rozbawienie. Doskonale wiedziałam, za co oberwałam tą wodą.
- Mówiłem... że... się... zemszczę... - wydusił z siebie Scott, robiąc widoczne przerwy spowodowane przez napad śmiechu.
- Ale musiałeś używać wiadra? - odparłam zirytowana. - Ja oblałam cię tylko trochę z kubeczka. Poza tym, spójrz, jak ja przez ciebie, baranie, wyglądam!
- Tak, bo inaczej nie byłoby zabawy. Twoja mina była bezcenna.
- Ja idę się przebrać, a ty lepiej weź się za sprzątanie kuchni z wody. Mama zaraz wróci - ostrzegłam goi poszłam do swojego pokoju, wywracając oczami.
Z szafy wyciągnęłam krótkie spodenki i do tego biały crop top. Na nogi wsunęłam swoje puchate kapcie i poszłam do łazienki. Oprócz zmienienia ciuchów, musiałam także zmyć makijaż, gdyż poprzedni mi się rozmazał. Przeklęty brat!
Gdy byłam już gotowa, zeszłam na dół i usiadłam w jadalni. Scott w tym czasie przyniósł kurczaka i ryż wraz z surówką. Nałożyliśmy na trzy talerze porcję dla każdego i czekaliśmy na mamę, ale nie trwało to długo, gdyż mama weszła do domu niemal na czas. Ona to miała dar wchodzenia wszędzie w odpowiednim momencie, jakby miała wbudowany zegar, czy coś. Wszyscy zasiedliśmy przy stole i rozkoszowaliśmy się przygotowanym posiłkiem.
Po obiedzie udałam się do swojego pokoju i rozsiadłam się wygodnie w fotelu koło okna, rozmyślając nad dzisiejszym dniem. To dziwne, że Scott mi niczego nie mówił, a powinien, gdyż po pierwsze należałam do stada tak samo jak reszta, a po drugie to mój rodzony brat bliźniak! Będę musiała z nim porozmawiać i to poważnie, ale na głowie miałam teraz inne sprawy. Ta karteczka od Theo również nie dawała mi spokoju, bo szczerze mówiąc, to nie miałam pojęcia, czy powinnam tam pójść, czy też nie.
Nie wiedziałam, jakie zamiary wobec mnie miał Theo, ale po ponad godzinnym rozmyślaniu, nareszcie postanowiłam. Mam jedynie nadzieję, że nie będę tego żałować.
~ritegs~
EDYTOWANY
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top