«Rozdział 26»
Oboje leżeliśmy wtuleni w siebie na trawie. W takiej sytuacji nawet zimne podłoże mi nie przeszkadzało, gdyż liczyło się tylko to, że miałam Theo dla siebie. Wsłuchiwanie się w rytm jego serca to chyba mój nowy ulubiony dźwięk, który był w stanie ukoić wszystkie moje nerwy. Oddychał spokojnie, wprawiając mnie w stan odprężenia. Po moim ciele przechodziły przyjemne dreszcze, gdy zataczał kółka palcem na moim nagim ramieniu. Mogłabym zostać tak przy nim na zawsze...
- Musimy się już zbierać - wytrącił mnie z transu Theo i smutno na mnie spojrzał. - Pamiętasz? Za dwa dni w Beacon Hills nareszcie nastąpi porządek. Nowy początek lepszego jutra. Trzeba się odpowiednio przygotować.
- Wcale nie musimy - mruknęłam, mocniej wtulając się w tors chłopaka. Ten pocałował mnie delikatnie w czoło i zaczął rozglądać się najwyraźniej za swoją garderobą. Spojrzał na mnie przepraszająco i odsunął się, a mi natychmiast zrobiło się zimno i smutno. Bez jego dotyku, bijącego ciepła i zapachu czułam się nienasycona. To było jak uzależnienie. On uzależnił mnie od siebie, a teraz nie potrafiłam się temu oprzeć. Mimo tego, że dosłownie parę sekund temu trzymał mnie w swoich ramionach, ja już tęskniłam za jego dotykiem.
To już obsesja.
Chłopak ubrał na siebie bokserki i rzucił w moją stronę sukienkę. Niechętnie ubrałam ją na siebie jak i resztę moich ubrań. Po chwili oboje stanęliśmy w ciszy na krawędzi tarasu, by znów spojrzeć na miasto. Na horyzoncie słońce leniwie wznosiło się ku górze, a niebo przybrało pomarańczowych i czerwonych odcieni. Całość zapierała dech w piersiach. Coś czuję, że to miejsce będzie częściej odwiedzane.
Theo odwiózł mnie do domu około ósmej, a pierwsze co zrobiłam, to wzięłam naprawdę długi prysznic. Starałam przypomnieć sobie wszystko, co zaszło tej nocy. Nie dość, że Theo wyznał mi sympatię, to na dodatek się kochaliśmy! Nie wiedziałam, czy to nie za szybko jak na naszą znajomość, ale to był czysty impuls. Chciałam tego tak samo mocno, jak on.
W swojej głowie ciągle odtwarzałam wszystkie sceny i mimowolnie dotknęłam swoich nabrzmiałych pod wpływem pocałunków ust. Jeszcze nikt wcześniej nie potrafił tak na mnie zadziałać, gdyż pobudził we mnie wszystkie uczucia do życia. Dla mnie ta noc była niesamowita i z pewnością godna zapamiętania.
Tylko co teraz będzie z nami? Jak mam mu po tym spojrzeć w oczy? Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć, gdyż rozumiałam, że dla niego był to czysty, niezobowiązujący do niczego seks, ale dla mnie znaczyło to coś więcej. Oczywiście nie oczekuję od niego od razu, aby został moim chłopakiem, ale miło by było, gdyby coś jednak z tego wyszło.
W sumie, co ja mogę o tym wiedzieć? Przecież poprzednim razem po stosunku z moim byłym chłopakiem, wyjechał bez słowa, zostawiając mnie samą. Rozumiałam, że strata Allison dotknęła wszystkich, ale żeby od razu tak się załamać i wyjechać, nie zawiadamiając chociażby swojej dziewczyny? Isaac zranił mnie jak nikt inny. Niby wyjaśnił, że nie było to z mojego powodu, ale w głębi duszy czułam, że prawda była nieco inna.
Po udanym prysznicu ubrałam swoje piżamy, składające się z za dużej koszulki Scotta i czystych majtek, a potem położyłam się do łóżka, aby odespać minioną noc. Przez moje myśli przemykała tylko jedna osoba, która sprawiała, że miałam ochotę ciągle się uśmiechać.
Kochany Theo. Dla ciebie mogłabym zrobić dosłownie wszystko. Przenieść góry, przepłynąć rzeki, a nawet zwiedzić cały świat. Gdziekolwiek byle z tobą.
*
*Perspektywa Theo*
Gdy odwiozłem Maggie do domu, pojechałem do siebie, aby przemyśleć sobie kilka spraw. Po pierwsze, kurwa, ona się ze mną przespała! Już od dłuższego czasu fantazjowałem o naszym wspólnym pierwszym razem, ale to nic w porównaniu z tym, co przeżyliśmy tej nocy. Na samą myśl o niej w moich bokserkach robiło się za ciasno. Uwielbiałem słuchać, jak słodko jęczała z rozkoszy przez to, co jej robiłem. To dobry znak, gdyż to znaczyło, że jej się podobało. Widziałem po niej, że trochę się denerwowała, więc wolałem się upewnić, że chciała to ze mną zrobić. Gdy przytaknęła, na moją twarz wszedł uśmiech i od razu przeszedłem do rzeczy. Tak bardzo chciałem sprawić jej przyjemność i żeby doszła dla mnie.
Wtedy liczyła się tylko chwila. Ja miałem ją, ona miała mnie. Od kiedy to jestem taki romantyczny? Ale po co miałbym owijać w bawełnę, skoro ta dziewczyna zawróciła mi w głowie? Wpadłem po uszy, bo wiem, że się w niej zakochałem. Szkoda tylko, że po tym, gdy dowie się, co takiego planowałem zrobić, znienawidzi mnie doszczętnie.
No właśnie, teraz kolej na drugą sprawę.
Musiałem to zrobić i zrealizować swoje marzenia, gdyż od zawsze chciałem mieć własne stado. Kiedyś zrobiłbym dosłownie wszystko i nie zawahałbym się przed niczym, aby osiągnąć ten cel. Teraz powstrzymuje mnie pewna, brązowo-włosa istotka. To niszczyło mnie od środka.
Kurwa, ja muszę zabić jej brata alfę, żeby przejąć jego stado! Maggie sama by mnie za to zabiła, która aktualnie jest niczego nieświadoma, ale gdy już osiągnę zamierzony cel, będzie tylko moja. Zrobię wszystko, aby znów być przy niej, widzieć gdy się uśmiecha, móc bezkarnie ją wąchać, całować i pieścić.
Cóż za paradoks, ja będę ją kochał, ona mnie znienawidzi. Jak ja to powiedziałem? Przeciwieństwa, przecież się przyciągają. Mam tylko nadzieję, że mi się uda, dlatego na początek potrzebuję więcej siły, aby w odpowiednim stanie móc pokonać alfę. Do tego przyda mi się uprowadzony wcześniej Deucalion i chimery.
Maggie, jeśli coś podejrzewasz, wiedz, że robię to dla naszego dobra. Doskonale wiesz, że dla ciebie zrobiłbym dosłownie wszystko. Mógłbym zabrać cię na drugi koniec świata i nigdy nie wypuścić ze swoich objęć. Gdziekolwiek byle z tobą.
~ritegs~
EDYTOWANY
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top