dlaczego warto przekuwać wspomnienia • [bench trio]

Tommy chuśtał się na piętach, mając pod palcami nóg pustkę. Stopy tańczyły na krawędzi pokrytego wypalanymi tabliczkami dachu. Tubbo miał splecione dłonie za plecami, z dołu, przed werandą, patrząc na najlepszego przyjaciela igrającego z wiatrem chulającym na wysokościach jak dziecko na krawędzi krawężnika, mając przed sobą kratkę kanałową do przeskoczenia. Obydwoje, patrząc na siebie z uśmiechami, jakby dzielili się sekretem, nawet nie przypomnieli sobie sytuacji sprzed wielu lat, kiedy to blondyn, jeszcze nastolatek, groził upadkiem z wieży. Nic nie sprzyjało takim wspomnieniom - teraz Tommy z zuchwałością niestępioną przez życie wyzywał wiatr na pojedynek, a w oczach jak lodowiec skakały iskty życia. I złośliwości. Kiedyś to Tubbo za każym razem widząc przyjaciela w takiej sytuacji dostawał ataku paniki. Ale to nie te czasy. Przeżyli najgorsze, a nastoletnie, okrutne życie przekuli w przeszłość.

Ręce Tubbo w końcu nie były zajęte poprawianiem włosów z oczu, bo miast tego niezbyt skromnie przycięte owijały się loczkami wokół rógów. Ranboo, kiedy byli sami, często dotykał ich z czystym zachwytem. Ponieważ te zawinęły się na imitację baranich, a druga para - druga, drobniutka jak pączek na łodyżce śmiało wysunięty z ziemi donicy - rosły z idealnym wkomponowaniem przed pierwszymi. Kolejny wybryk, że przeszłość jest nie ważna. Tutaj jednak zapoczątkował to Glatt, który w dwudzieste urodziny Tubbo przeprosił za wszystko i opowiedział, jak ich rogi świetnie łapią wiatr.

Blondyn przeczesał palcami włosy, w których trwale od siedemnastego roku życia tkwiło mocne pasmo bieli. Tą samą ręką pomachał do Ranboo, który wyszedł z domu, by stanąć obok męża. Endermanowy mężczyzna odmachał, ale też sugerując gestem drugiemu by zszedł. Wymienili się wyrafinowanymi środkowymi palcami, do czego dołączył się Tubs, ale w końcu Innit z przekleństwem tak wulgarnym iż zagluszył wiatr, skierował się ku klapie w dachu. Szedł wymachując rękona w świętym oburzeniu, że wywołał dziki śmiech u Ranboo.

- Suka z ciebie, wiesz Tubs? Czemu nie pozwolisz mi pożyć choć minuty bez twego chłoptasia? - Tommy szedł ku nim z drzwi niczym tajfun, a ton sugerował, że wywód zaczął już na dachówkach.

Tubbo odwrócił się szybko na sznaragdowej trawie ku wielkiej drewniano-kamienno-szklanej willi, po czym uderzył z rogów w klatkę piersiową Tommy'ego. Ten jęknął, chwytając się za mostek. Od razu pszczeli mężczyzna pożałował gestu, widząc łzy w niebieskich oczach.

- Przepraszam! - krzyknął, zaczynając sprawdzać, czy nie połamał żeber przyjaciela.

- Tubbo, on udaje tylko - wytknął Ranboo, podchodząc do nich.

Od razu odskoczył od blondyna, który dalej się zginał, ale faktycznie się szczerzył.

- Skurwiel - rzucił urażony, zakładając ramiona na piersi.

- Ey, ey suko przepraszam - zaczął mówić łamiącym się głosem Tommy, ale też nieudolnie tłumił śmiech.

Ranboo złapał się za nasadę nosa, kręcąc głową.

- Dwanaście lat i bez zmian. Może idźcie do Pszczelarni?

Dwanaście lat.

Zmian wiele.

Bez zmian.

Ale Ranboo to kochał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top