18. Czternaste urodziny
Siedzieliśmy w czwórkę przy stole i jedliśmy obiad, który zrobiła mama mojej przyjaciółki.
Kobieta spojrzała na mnie i usiadła obok.
- Ostatnio nie opowiedziałaś mi za dużo o sobie..
- Mamo - westchnęła Sophia.
- Chcę tylko lepiej poznać twoją koleżankę, kochanie - powiedziała łagodnie.
Emily Kelly, lat trzynaście, dobre wyniki w nauce..
Moje życie nie było ciekawe do opowiadania.
- Widziałam w internecie, że osiągasz świetne wyniki w nauce i bierzesz udział w wielu konkursach - odezwała się po chwili kobieta.
Sophia odłożyła widelec.
- Naprawdę musiałaś ją wystalkować, mamo? - spytała z niedowierzaniem moja przyjaciółka.
Teraz już nie miałam wątpliwości, że stalkowanie było u nich rodzinne.
Pani Robinson wstała.
- Cóż, Emily Kelly, może poznamy się lepiej następnym razem - powiedziała, posłała mi uprzejmy uśmiech i wyszła.
Spojrzałam na Sophie.
- Naprawdę przepraszam cię za nią - odezwała się moja przyjaciółka.
- Widzę, że stalkowanie jest u was rodzinne - mruknęłam.
Dziewczyna prychnęła, a Gabriel zaczął się głośno śmiać. Eric siedział cicho. Jednak gdy na niego spojrzałam, to dostrzegłam, że jego kąciki ust się lekko uniosły.
- Co ty tak patrzysz na Erica, Kelly? - spytał brat Sophii.
Moja przyjaciółka skarciła go wzrokiem.
- A nie może spojrzeć na chwilę? - zwrócił się do niego blondyn - Nicole też na ciebie patrzy i jakoś nie zwracasz jej uwagi.
Eric Lewis mnie.. bronił?
Gabriel zamilkł. Blondyn spojrzał na niego i uśmiechnął się szeroko.
- Szach mat - powiedział.
Czy on właśnie...
- Emily zawsze tak gada - skomentowała Sophia.
- Ukradł ode mnie tekst - mruknęłam.
Nastała cisza. Gdy każdy dokończył swój posiłek, to moja przyjaciółka postanowiła przerwać ciszę.
- Ale te wakacje szybko mijają - westchnęła.
Spojrzałam na nią.
- Który dzisiaj? - spytałam.
- Piąty sierpnia - odpowiedziała, a ja spojrzałam w dal - a co?
Za dwa dni miały być moje urodziny. Kompletnie o nich zapomniałam.
- Emily? - odezwała się cicho Sophia, a ja pokręciłam głową.
- To nic ważnego - wyjaśniłam - nic się nie stało.
Moja przyjaciółka założyła ręce na piersi.
- Gadaj o co chodzi.
Wzruszyłam ramionami.
- Po prostu za dwa dni mam urodziny - powiedziałam, a Sophia otworzyła szerszej oczy - nic takiego.
Podczas gdy ja siedziałam spokojnie, to moja przyjaciółka zerwała się z miejsca i zaczęła chodzić po całej kuchni.
- Tylko urodziny?! - krzyknęła z niedowierzaniem - to są u r o d z i n y, Emily Kelly!
Dziewczyna chodziła nerwowo po całym pomieszczeniu, aż w końcu się zatrzymała.
- Trzeba kupić prezenty, smakołyki, napoje, serwetki, kubki.. - wyliczała.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
- Nie organizuję urodzin - powiedziałam - a tym bardziej nie.. takich.
Teraz to ona spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- "Takie" urodziny są klasykiem, Emily. Każdy takie organizuje.
- Ja takich nigdy nie organizowałam - oznajmiłam.
- Ale.. czemu? - spytała czule.
Bo nie miałam nigdy przyjaciół, pieniędzy, miejsca w domu, porządku w domu, a matka nigdy by się nie zgodziła.
- Po prostu.
***
Siódmy sierpnia, czyli moje czternaste urodziny.
Założyłam te same ubrania, które miałam na imprezie Sophii. Następnie podeszłam do szafki nocnej, aby wziąć telefon. Sprawdziłam powiadomienia.
Sophia Robinson : WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO EMILY!!
Sophia Robinson : tak przy okazji przyjdź dzisiaj do mnie :)
Ja : dzięki <3
Ja : jasne :)
Już chciałam odłożyć telefon i zejść na dół, gdy dostałam kolejną wiadomość. Byłam pewna, że była ona od mojej przyjaciółki. Jednak nawet perfekcyjna uczennica czasem się myli.
Eric Lewis : wszystkiego najgorszego, Emily Kelly
Eric Lewis : mam nadzieję, że różowy miś straszy cię w nocy
Prychnęłam.
Ja : dzięki
Ja : żebyś wiedział
Chwilę później dostałam kolejną wiadomość.
Gabriel : wszystkiego najlepszego, Kelly
Ja : dzięki
Zapomniałam, że brat Sophii miał mój numer.
Odłożyłam telefon i zeszłam na dół, gdzie czekali na mnie dziadkowie. Babcia trzymała w rękach ciasto truskawkowe, a dziadek żelki Haribo.
- Sto lat, kochanie - powiedziała kobieta.
- Wszystkiego najlepszego, Emily - dodał mężczyzna - mam wrażenie, jakbyś urodziła się wczoraj - mruknął, a ja zaśmiałam się krótko.
- Zdmuchnij świeczki i pomyśl życzenia - odezwała się babcia.
Zamknęłam oczy.
Chciałabym, aby moi rodzice mnie pokochali. I chciałabym mieć takich przyjaciół na zawsze. A także chciałabym, aby ktoś oprócz dziadków mnie kochał.
Otworzyłam oczy. Wzięłam głęboki wdech i zdmuchnęłam świeczki.
Dziadek zaczął klaskać, a babcia położyła ciasto na stole i przyłączyła się do niego.
Mężczyzna zrobił krok w moim kierunku.
- Mamy tu dla ciebie żelki Haribo - powiedział i podał mi słodycze - mamy nadzieję, że nie wyrosłaś z tej tradycji.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Oczywiście, że nie - odezwałam się i przytuliłam dwie najważniejsze osoby w moim życiu.
Co zrobię, gdy pewnego dnia odejdą?
***
Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Czekałam, aż przyjdzie moja przyjaciółka. Mijało dziesięć sekund. Później dwadzieścia. Aż w końcu minęła minuta i nikt nie otworzył.
Nacisnęłam klamkę i ku mojemu zdziwieniu drzwi były otwarte.
Weszłam do środka, zdjęłam buty i rozejrzałam się. Nie dostrzegłam nikogo.
- Halo? Jest tu kto? - moje pytanie rozległo się w całym domu.
Cisza.
Poszłam do salonu, w którym nikogo nie zastałam. Westchnęłam.
W kuchni również nie było nikogo.
- Sophia! - krzyknęłam - przyszłam!
Odpowiedziała mi jedynie cisza.
Weszłam po schodach, aby udać się do pokoju mojej przyjaciółki. Nacisnęłam klamkę.
- Nie no to są jakieś jaja - prychnęłam, gdy kolejny raz nie zastałam nikogo.
Gdy już miałam się odwrócić, to usłyszałam śmiechy. Zmarszczyłam brwi.
I w tym momencie Eric, Sophia, Gabriel i Nicole wyskoczyli z ukryć, przez co moje serce zaczęło szybciej bić.
- Niespodzianka! - krzyknęli wszyscy. Wszyscy oprócz Erica, który mruknął coś pod nosem.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- Wystraszyliście mnie - powiedziałam, a dziewczyny zaśmiały się krótko - nawet bardzo.
Sophia i Nicole podeszły do mnie, aby mnie objąć.
- Wszystkiego najlepszego, Emi - odezwała się Nicole.
- Wzzystkiego najlepszego - dodała Sophia.
Stałyśmy tak chwilę objęte, gdy dziewczyny zaczęły się powoli odsuwać.
Najpierw Nicole podała mi prezent.
- Byłby lepszy, gdyby Sophia nie napisałaby do mnie dzień wcześniej, że masz urodziny - skarciła ją wzrokiem - mogłaś mi powiedzieć wcześniej.
- Ja wiedziałam dwa dni wcześniej - powiedziała na swoją obronę Sophia.
Zaśmiałam się.
- Otwórz - poleciły moje przyjaciółki.
Rozwinęłam białą wstążkę. Pudełko było średniego rozmiaru. Nie miałam pojęcia, co się tam znajdowało.
Otworzyłam opakowanie. Znajdowała się tam czekolada Milka i piękna bransoletka z liczbą nieskończoności. Znałam znaczenie tej liczby. Uśmiechnęłam się szeroko.
Założyłam biżuterię.
- Jest śliczna - powiedziałam i objęłam dziewczynę - dzięki.
- Nie ma za co - odpowiedziała.
Zaczęłam odsuwać się powoli, aby przyjąć prezent od Sophii.
W porównaniu do poprzedniego prezentu, ten był duży. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać.
- A i to jest też ode mnie - powiedział Gabriel - zapomniałem kupić prezentu, przepraszam.
- Nic się nie stało - odpowiedziałam.
Rozwiązałam wstążkę i zerwałam papier. Moim oczom ukazała się sztaluga.
Spojrzałam na rodzeństwo.
- Zwariowaliście - skomentowałam i ich objęłam - bardzo, bardzo, bardzo wam dziękuję.
Sophia zaśmiała się.
- Drobiazg - powiedziała i przestaliśmy się obejmować.
Podszedł do mnie Eric, który również trzymał prezent w rękach.
- Jestem ciekawy, co jej kupił - odezwał się Gabriel - nie chciał mi powiedzieć.
Blondyn spojrzał na niego.
- Bo nie umiesz trzymać języka za zębami - mruknął i przeniósł wzrok na mnie - wszystkiego najgorszego, Emily Kelly.
- Dziękuję - powiedziałam i zaczęłam odpakowywać prezent.
Moim oczom ukazała się czarna bluza. Przyjrzałam się jej dokładnie. Gdzieś ją już widziałam...
Wtedy przypomniałam sobie. Była to taka sama bluza, którą dał mi Eric na nocowaniu. Jednak ta nie należała do chłopaka, ponieważ miała mój rozmiar.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na blondyna.
- Skąd znałeś mój rozmiar? - zapytałam zdziwiona.
Eric wzruszył ramionami.
- Nie znam - oznajmił - kupiłem jakąś małą.
Każdy zaczął się śmiać, a ja prychnęłam.
W każdym prezencie znajdowały się również kartki urodzinowe, ale zdecydowałam, że otworzę je, gdy będę w domu.
Sophia spojrzała na mnie.
- Nie przytulicie się?
Przewróciłam oczami.
Moja przyjaciółka podeszła do mnie i zrobiła udawaną smutną minę.
- Proooszę - błagała.
Podeszłam do chłopaka.
- Niech ci będzie - mruknęłam.
Stanęłam blisko Erica, a on od razu mnie objął. Każdy zaczął coś gadać z przejęciem, a my po prostu staliśmy objęci. Było to dla mnie.. dziwne.
Powoli odsunęłam się od niego.
- No więc.. - zaczęła Sophia - pora na zabawę!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top