~ Rozdział 1 ~

Muzyka dudniła w uszach, a kolorowe światła przesuwały się po twarzach zebranych w domu osób. Pierwszy raz w głowie Alissy pojawiła się myśl, że faktycznie cieszy się z posiadania tak wielkiego domu z ogromnym tarasem, na którym odbywała się znaczna część jej osiemnastych urodzin. Musiała szczerze przyznać, że bawiła się świetnie. Nie dość, że w gronie swoich najlepszych znajomych, to jeszcze cudownego chłopaka. Impreza rodem z serialu Euforia. Nie taka, jaką sobie wymarzyła a dużo lepsza.

- Alisa? - znajomy tembr głosy wyrwał ją z rozmyśleń. Dziewczyna obróciła się, widząc Charliego stojącego z kieliszkiem szampana w dłoni — Wszystko dobrze? - zapytał, podchodząc do niej i zakładając za jej lewe ucho niesforny kosmyk polokowanych blond włosów.

- Tak, po prostu... Wciąż czekam na prezent od Ciebie — uśmiechnęła się. - Wiesz, że jestem niecierpliwa i... - zaczęła, jednak na jej pomalowanych błyszczykiem ustach pojawił się palec wskazujący starszego chłopaka.

- Ciii, musisz nauczyć się cierpliwości. Przyda Ci się — uśmiechnął się pod nosem i oboje bardzo dobrze wiedzieli co to będzie oznaczać.

- Jasne — wywróciła oczami — Ty i te twoje niespodzianki. - uśmiechnęła się i zerknęła na kolejną dziewczynę, która zaczęła szykować się do wyjścia. Było już sporo po 3.00 nad ranem i goście powoli się z nią żegnali.

Szczerze... Trochę już na to czekała. Aż zostanie sama, sama z Charlie'm.

***

Po wyjściu ostatnich znajomych dziewczyna odetchnęła głęboko.

- Czeka nas sporo sprzątania — wymruczała, zamykając drzwi na dwa zamki.

Ot, takie przyzwyczajenie z dzieciństwa.

- Nie będziemy się tym teraz zajmować — zadecydował chłopak opierający się o przeciwległą ścianę — Czas na uczczenie twoich osiemnastych urodzin.

- Przecież właśnie... - zaczęła, po czym zmrużyła zabawnie oczy — Planujesz coś... - powiedziała podejrzliwie.

- Czas na twój prezent. Nie mów, że nie czekałaś — odkleił się od ściany z rozbawieniem.

- Oczywsicie, że czekałam tatusiu -odpowiedziała zabawnie niskim głosem, podchodząc do niego.

- Chodź — złapał ją za rękę, gasząc światło w salonie pełnym balonów i świecidełek na podłodze. Skierowali się w stronę schodów.

Dziewczyna uśmiechała się cały czas. Nie wybiła dużo... Poza tym Charlie pilnował, aby od północy nie dotykała alkoholu, była więc już w zupełności trzeźwa tak jak jej chłopak. Przeszli przez korytarz na piętrze i stanęli przed drzwiami pokoju dziewczyny. Tam Charlie zastąpił jej drogę.

- Zamknij oczy — polecił.

- Przygotowałeś już coś? - zamknęła powieki, cały czas się uśmiechając. Ufała, że jej partner nic jej nie zrobi.

- Nawet nie zauważyłaś kiedy — uśmiechnął się — Nie podglądaj — powiedział i nacisnął klamkę.

Pokój dziewczyny był naprawdę sporych rozmiarów, a na jego środku znajdowało się dwuosobowe łóżko, które teraz naprawdę było przydane. Chodź osobiście, wolał to swoje małe. Wtedy śpiąc razem chcąc nie chcąc byli bliżej siebie. A to było przyjemne.

- Ostrożnie — pociągnął ja delikatnie za nadgarstek.

- Mam się położyć? - zapytała, klękając na miękkiej pościeli. Zastanawiała się, cóż takiego wymyślił jej ukochany.

- Nie, możesz tak zostać. - powiedział, po czym poprawił wgniecenie na pościeli. Na niej znajdowało się już kwadratowe pudełko obwiązane czerwoną kokardą — Okey, możesz otworzyć.

Alisa otworzyła oczy. Znalazła spojrzeniem Charliego stojącego obok i uśmiechnęła się do niego ciepło — To dla mnie? - wskazała na pudełeczko.

- Leży przed Tobą, na twoim łóżku, w twoim pokoju — podkreślił rozbawiony — Tak, myślę, że to dla Ciebie, otwórz powoli.

- Wolę się upewnić — fuknęła również rozbawiona, po czym rozwiązała kokardkę. Niepewnie uniosła pokrywkę, chcąc zerknąć do środka.

- Jak myślisz, co tam może być? - zapytał jeszcze chłopak, nim ta ujrzała wnętrze prezentu.

- Napewno coś fajnego skoro nalegałeś na danie mi go w samotności — chwyciła za zakrywający prezent kawałek bibuły — Mogę? -posłała mu proszące spojrzenie.

- Dobrze — zgodził się, na co dziewczyna odsłoniła materiał. Spodziewała się naszyjnika, zegarka lub smartwatcha.

Czegokolwiek, ale nie... Obroży.

Jej oczy rozbłysnęły gdy delikatnie wyjęła ją z opakowania.

- Czy to... - zaczęła.

- Tak, to obroża, zobacz, co na niej jest napisane — powiedział, na co dziewczyna odwróciła trzymany w rękach przedmiot, widząc wygrawerowany napis.

"Własność Pana Charliego Hardena"

Jasnowłosa spojrzała na swojego chłopaka załzawionymi oczami — To najlepszy prezent! — krzyknęła i rzuciła mu się na szyję, przytulając do ciepłego ramienia. Od paru miesięcy marzyła o własnej obroży z zawieszką.

- Ufff, bałem się, że Ci się nie spodoba — przyznał chłopak — Że spodziewasz się laptopa albo nowego iPhone'a i...

Nie zdążył dokończyć wypowiedzi, gdyż usta Alisy spotkały się z tymi jego. Zaczęła całować go z wielką pasją, aż oboje nie stracili tchu.

- Jest najlepszy! Kocham cię Charlie — wyznała z uczuciem już tysięczny raz tego wieczoru.

- To nie jest koniec prezentu — zaznaczył z rozbawieniem chłopak. - Najlepsza część przed nami.

- Wiesz, że to już jest aż nadto — odpowiedziała, przekładając w palcach obrożę.

- Chyba czas Ci ją założyć, nie? No i... Skoro jesteś już pełnoletnia, zabawimy się tak, jak zawsze marzyłaś.

- O-Oh - zarumieniła się intensywnie. Do tej pory Charlie nie chciał robić z nią nic seksualnego. Mówił, że są za młodzi i dopóki obydwoje nie skończą osiemnastu lat, mogą jedynie bawić się w wiązanie i klapsy. Bez wchodzenia w bardziej erotyczne strefy tej zabawy.

- Spokojnie, nie będzie to związane z seksem. Wiem, że na to nie jesteś gotowa. Wbrew temu co myślą wszyscy BDSM to nie jest seks, nie musi być do niego grą wstępną, a tym bardziej nie musi mieć z nim nic wspólnego. Tylko zabawa — uśmiechnął się — Jeśli oczywiście mi ufasz...

- Ale chcesz zacząć dotykać... No wiesz? -ruchem ręki wskazała na swoje krocze.

W jej głosie wybrzmiała dziwna nadzieja. Od roku czuła się napalona, o czym starszy dobrze wiedział. Miał jednak swoje zasady.

- Jeśli tylko zechcesz — przejechał dłonią po jej ramieniu.

- Tak! Proszę — wymruczała, wyginając się pod delikatnym dotykiem i przybliżając do niego.

- W takim razie zacznijmy od założenia Ci obroży i pozbycia się tego — wskazał na srebrną, cekinową sukienkę dziewczyny — Nie przyda nam się już dzisiaj.

- D-dobrze, Sir — uśmiechnęła się, po czym wstała i zsunęła z siebie sukienkę, zostając w pasującej do siebie bieliźnie. Miała nadzieję, że wieczór tak właśnie się skończy. Opadła na kolana przed chłopakiem.

Ten uśmiechnął się i dłonią zjechał od głowy dziewczyny aż po wciąż umalowany policzek błyszczący od rozświetlacza w jasnym, ledowym świetle pokoju. Następnie zsunął nią aż na podbródek i uniósł go lekko, zmuszając, by wzrok ukochanej uniósł się na jego oblicze.

- Przed kim klęczysz...? - zapytał, wchodząc w coraz mocniejszy Dom Space.

- Przed moim Panem — odpowiedziała, tracąc dech w płucach. Uważała, że jej chłopak jest tak... Przystojny i męski gdy odgrywa rolę Mastera. Poczuła budującą się wilgoć w kroczu.

- Głośniej!— nieco mocniej ścisnął jej szczękę. Wiedział jednak, że jest bardzo delikatna. Krucha jak płatek śniegu i musi być bardzo ostrożny.

- Przed moim Panem! - powiedziała głośniej.

Dotyk odbił się echem w jej macicy. Zarumieniła się, czując, jak jej bielizna zaczyna robić się mokra.

- Taaak, bardzo ładnie. Chcesz, żebym założył Ci obrożę? - zapytał

- Tak! Proszę, Panie — przytuliła twarz do dłoni chłopaka.

- Daj mi — wyciągnął dłoń po skórzaną damską obrożę.

Dziewczyna podała mu swój nowy największy skarb i uniosła nieco głowę, by ułatwić mu zapięcie jej.

- Chodź — Charlie obszedł ją i unosząc jej włosy, położył je na lewym ramieniu. Zwinnie przyłożył obrożę do jej szczupłej szyi. - Poproś... - rozkazał.

- Proszę, Sir... - powiedziała nieśmiało, wyginając się lekko.

Miała naprawdę wrażliwą skórę na szyi.

Ten zapiął ją luźno na tyle, by nie ściskała łabędziej szyi i na tyle mocno by nie przesuwała się zbytnio. Kiedyś gdy opiekowali się szczeniakiem dziadka, jego mama zawsze tłumaczyła, że pod obrożę powinny zmieścić się dwa palce, a Charlie dobrze wiedział, że ta wiedza niekoniecznie dotyczyła psów.

Uśmiechnął się na samą myśl.

- Pięknie — powiedział, przeczesując palcami jej włosy. Od zawsze lubił nosić sygnety, i choć nie były one najwyższej jakości, wyglądały naprawdę ciekawie. Ich zimno spowodowało teraz gęsią skórkę na ramionach i głowie osiemnastolatki.

- Pięknie wyglądasz — powiedział, znów ją obchodząc, po czym usiadł na łóżku — Chodź do mnie.

Dziewczyna niepewnie zbliżyła się do niego na kolanach. Uczucie lekkiego ścisku na szyi uspokajało ją w dziwny sposób. Oparła policzek o jego czarne spodnie, cały czas pozostając w klęku siedzącym.

- Moja dziewczynka — uśmiechnął się, znów zaczesując jej włosy — Przygotowałem dla Ciebie parę rzeczy, ale najpierw muszę wiedzieć, na co masz ochotę — powiedział, patrząc na jej piersi, idealnie wyeksponowane w czerwonym, koronkowym biustonoszu.

- Na co mam ochotę... - zastanowiła się na głos, znów pokrywając rumieńcem. - Ugh. Przecież wiesz... - spuściła wzrok, zawstydzona.

- Nie mam pojęcia — pokręcił głową — Musisz mi powiedzieć.

- Wstydzę się Sir — przyznała.

Mówienie o takich sprawach było dla niej jeszcze nowe i nieco stresujące.

- Widzę, pamiętaj, że nasze fantazje nie powinny być powodem do wstydu. - wziął jej delikatne dłonie we własne i splótł ich palce — Nigdy Cię nie ocenię ani nie wyśmieję, cokolwiek powiesz.

- Chciałbym, żebyś mnie dotknął... Tam -powiedziała, czując, jak jej dłonie się pocą.

- To już wiem, pytam o inne rzeczy — uśmiechnął się, oblizując spierzchnięte usta.

- Um... - przekrzywiła głowę — Jest wiele rzeczy, których bym chciała.

- Więc słucham — Charlie wyprostował się — Mów — rozkazał władczo, zakładając ręce na piersi.

Wiedział, że jego dominująca postawa uspokoi dziewczynę. Mimo wszystko możliwość wyboru czasem nie uspokajała, a wręcz przeciwnie, sprawiała problem niektórym ludziom. Uległa była właśnie tym typem osoby i gdy odebrało jej się wybór, czuła się spokojniej.

- Chciałabym, żebyś mnie związał Sir... i dał klapsy — powiedziała, spuszczając wzrok i czerwieniąc się ze wstydu.

- Bardzo ładnie — pochwalił ją i pogłaskał po głowie, a potem uśmiechnął jednym kącikiem ust — No tak, zazwyczaj na osiemnastych urodzinach robi się pasowanie. Ten zwyczaj jest już taki rzadki, a szkoda...

- Przed chwilą przecież dostałam pasów -zaśmiała się lekko — Chociaż tylko ten od ciebie był coś warty. Przez parę minut mnie po nim bolało — pogładziła swój pośladek.

- Może dlatego, że każdy uważa, uderzenie pasem za łatwe. Zamachują się z jakichś pół obrotów. Narzędzie traci cały impet i dodatkowo nie ma możliwości trafić tam, gdzie powinno. Efekt jest taki, że jest niemal nieodczuwalne. Zwłaszcza przez ubranie — uśmiechnął się — Nauczyłbym ich, jak to się robi. Może im się przyda.

- Napewno by im się przydało — przytaknęła lekko rozbawiona — Choć ostatni urodziny ma Colin, więc jeśli ich nauczysz to jego dupa może tego pożałować.

- Po tym jak czasami się zachowuje, wcale mu nie zaszkodzi — zaśmiał się chłopak — Mówisz więc, że tylko ode mnie pas poczułaś, he?

- Tak, Sir — przyznała, nie do końca wiedząc, czy to dobry pomysł — I od Suzan. Ona też uderzyła całkiem mocna.

Charlie skinął głową.

- No to teraz odczujesz to lepiej. I pasek wcale nie jest mi do tego potrzebny — mruknął, po czym wstał i sięgnął do plecaka leżącego przy łóżku. Wyciągnął z niego zwiniętą, dość długą linę. Jego matka nie powinna zauważyć jej braku w kolekcji. Raczej...

Uległa oblizała wargi, patrząc na ruchy swojego chłopaka z niecierpliwością. Chciała już poczuć na sobie jego dłonie.

- Zwiążemy Ci tylko nadgarstki. Nic więcej nie jest potrzebne — uśmiechnął się — Tak sądzę...

- Dobrze Sir. Choć na więcej też bym nie narzekała — przyznała, wyciągając przed siebie dłonie.

- Domyślam się — uśmiechnął się chłopak, po czym zwinnie złapał dwa końce liny — Złącz ze sobą dłonie — polecił.

Ta wykonała polecenie, przyglądając się uważnie ruchom chłopaka. Już raz używali tego wiązania — Um... To chyba powinno iść dołem, Sir — powiedziała w pewnym momencie.

- Hmmm, chyba tak, coś zepsułem — chłopak zastanowił się na chwilę, wychodząc z roli — Coś się zepsuło ewidentnie — próbował usilnie naprawić więzy.

Alisa zachichotała, patrząc na to — Zacznij od nowa. Tak będzie szybciej niż jak będziesz się męczyć

- Nie, nie. Jestem Masterem, naprawię to, zobaczysz — zapewnił, przygryzając w skupieniu wargę.

- Kochanie... Szybciej będzie, jak zaczniesz od nowa. Nie musisz się wstydzić popełniania błędów. Jestem pewna, że twoja mama też nie była świetna na początku.

- Ona napewno była najlepsza — Charlie się zarumienił — Oglądałem już tyle tutoriali...

- To nic — odpowiedziała dziewczyna kojącym głosem — Naprawdę. Przecież potrzeba wprawy. Nie przejmuj się tym — uniosła się na kolanach, by dać mu buziaka w nos.

- No dobra... To jeszcze raz — westchnął i rozwiązał ją, następnie ze skupieniem zaczął zawiązywać jej nadgarstki od nowa.

W końcu udało mu się wykonać cały węzeł, co uległa nagrodziła krótkim "jej!"

- Tamtej sytuacji nie było, dobra? - powiedział lekko zawstydzony — Wracamy do roli — cmoknął ją delikatnie w usta.

- Dobrze Panie — zachichotała, opuszczając głowę.

- To jest jedno z moich ulubionych wiązań, wiesz? - uśmiechnął się chłopak — Za pomocą kilku ruchów mogę zmienić więzy i sprawić, że sznur będzie z przodu albo z tyłu.

- Mi tez się podoba — przyznała z uśmiechem.

Ten odwzajemnił go lekko — Jak się czujesz? Nie uciska Cię za mocno? - zapytał troskliwie.

- Jest dobrze Sir. Dziękuję, że pytasz — poruszyła nadgarstkami, testując więzy.

- Dobrze, jaki jest twój kolor? - zapytał, głaszcząc ją po jej jasnych włosach.

- Zielony, Sir — posłała mu uroczy uśmiech.

- Dobrze — ten nieco uniósł ją — Wstań — rozkazał i wygodniej ułożył się na pościeli przykrytej jedynie szarą kapą — Połóż się na moich kolanach.

- Oh... - dziewczyna zagryzła wargi, kładąc się na jego udach. To zawsze była bardzo intymna pozycja.

Ten poprawił lekko jej biodra, układając w ten sposób, że klatka piersiowa i ręce blondynki spoczywały na łóżku, a stopy ledwie muskały podłogę po drugiej stronie.

- Zawsze mnie to zastanawia, wiesz... - Charlie zaczął gładzić dłonią jej jędrne pośladki ubrane jedynie w skąpe, koronkowe figi.

- Co takiego Sir? - zapytała uległa, poruszając niepewnie biodrami, w rytm gładzenia. Zastanawiała się też czy Charlie odczuwa to jak bardzo wilgotną ma bieliznę...

- Dlaczego mówi się "połóż na moich kolanach" skoro w rzeczywistości leży się na udach. - zamyślił się chłopak, opuszkami palców zjeżdżając teraz na jej uda.

- T-to... Ciekawe pytanie — przyznała, czując, jak jej oddech przyśpiesza. Miała wrażliwe uda i pośladki. - Tak się chyba po prostu przyjęło.

- Pewnie tak... Wciąż mnie to jednak fascynuje — odparł, po czym uśmiechnął się, znów wracając dłońmi na jej pośladki. - Nie ma ani śladu — powiedział, przyglądając im się — Słabe to pasowanie.

- Trzeba poprawić Panie... - oblizała wargi, wypinając się w stronę dotyku. Bywała małą prowokatorką.

- Tak... Zdecydowanie trzeba poprawić — uśmiechnął się — Gotowa?

-Tak Panie, gotowa — przytaknęła, starając się oddychać równo.

- Pamiętaj, żeby nie spinać mięśni. To tylko pozornie pomaga. W rzeczywistości boli jeszcze bardziej — wymruczał ciszej.

- Wiem, Panie. To ja ci to przecież powiedziałam — zachichotała, zerkając na niego przez ramię.

Wtedy na jej prawy pośladek spadło niespodziewane uderzenie. Podskoczyła zaskoczona — Coś jesteś zbyt pewna siebie mała — wymruczał.

- Przepraszam Panie — wypuściła z płuc powietrze. Uderzenie nie było bolesne, jednanie niespodziewane.

Ten nie powiedział już nic więcej, jedynie zaczynając uderzać. Raz w jeden raz w drugi pośladek odziany jedynie bielizną, która była jednak marnym zabezpieczeniem przed jego dłonią. Chodź i tak był niezwykle delikatny. Alisa była taka krucha... Musiał uważać. W dodatku najlepsza zabawa zawsze była gdy uderzenia przechodziły z tych delikatnych aż po mocniejsze i te nie do wytrzymania. Wtedy zabawa zawsze była najlepsza.



___________________________

❤️

Mamy dzień zakochanych, więc mamy też nowe opowiadanko o które poniekąd wielu z was prosiło. Mam nadzieję, że się spodoba. Nie będzie długie, bo kilka rozdziałów, które postaramy się wrzucać systematycznie ^^

Zapraszam też do opowiadania walentynkowego, które wstawialiśmy dokładnie rok temu o tytule "Roses are red just as your Bottom"

Wesołych Walentynek szczeniaki❤️‍🔥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top