6.
Po pięknych przemówieniach wszyscy pojechali do klubu odpocząć po pracy. Piosenka z teledyskiem miała się ukazać dokładnie dwudziestego ósmego września, jeżeli wszystko pójdzie dobrze. Harry, Louis, Cyprian i Carl siedzieli razem w loży. Akurat blondwłosa kelnerka, oczywiście dość skąpo ubrana, przyniosła im tacę z drinkami. Brunet podniósł dwa, z czego jednego wręczył niebieskookiemu
-Dzięki słońce – Louis uśmiechnął się i zabrał szklankę od młodszego, w międzyczasie składając krótki pocałunek na jego policzku
-Rozmawiałem z hotelem, w piątek możesz przenieść rzeczy do pokoju Harrego – powiedział Carl do szatyna
-To wspaniale, dziękuję ci – Louis uśmiechnął się promiennie i zarzucił wolną rękę na ramiona Harry'ego.
Brunet wtulił się w bok swojego chłopaka i powoli sączył swojego drinka
-Idę na parkiet, idziecie czy zostajecie? –zapytał Cyprian wstając
-Ja idę do tamtej pięknej kelnerki – zaśmiał się Carl wstając
-Powodzenia w podrywie –szatyn powtórzył czyn poprzedniego.
Teraz zostali tylko we dwójkę z dala od tłumu tańczących i lekko pijanych ludzi. Niebieskooki odsunął się od Harry'ego odstawić szklankę na stolik, przez co brunet musiał się od niego odsunąć, co natomiast skutkowało pomrukiem niezadowolenia
-A co to się dziecko obraziło – Louis zachichotał odstawiając również napój młodszego
-Nie zaczynaj – rzucił szybko Harry
-Ale niby czego? – szatyn udał, że nie rozumie o co drugiemu chodzi
-Dobrze wiesz – skomentował brunet, na co starszy przysiadł się bliżej, tak że teraz ich fronty ciał stykały się
-Kochanie, naprawdę nie wiem co masz na myśli – wyszeptał mu do ucha kładąc dłoń na jego udo
-Jesteśmy w miejscu publicznym – zwrócił uwagę cały czerwony na twarzy Harry
-Poprawka, jesteśmy z daleka od wszelkich żywych duszy – Louis ponownie wyszeptał przy samym uchu, następnie lekko je przygryzając
-Lou, może po prostu weźmy taksówkę do hotelu? – brunet chciał to twardo stwierdzić, ale mimo wszystko wyszło mu bardziej pytanie
-Przepraszam, nie chcę abyśmy codziennie kończyli w łóżku razem. Nie zrozum mnie źle, ale nie chcę aby nasza relacja polegała w większości na seksie – Louis lekko się odsunął od młodszego chłopaka nie przerywając kontaktu wzrokowego
-I nie będzie, dla nas obu jest to coś więcej – zielonooki ujął dłoń niższego mocno ją ściskając
-Chodźmy zatańczyć – zaproponował szatyn podnosząc się
-Z przyjemnością
Ruszyli na parkiet cały czas trzymając się za ręce. Przystanęli mniej więcej na środku sali. Harry obrócił się tyłem delikatnie ocierając swoje ciało o te niższe. Niebieskooki kurczowo owinął ręce w talii chłopaka oraz przylgnął do jego pleców. Brunet powoli zaczął się kołysać na boki zmuszając do tego samego czynu Louisa. Starszy uśmiechnął się złośliwie, aby następnie zaatakować szyję Harry'ego gromadą pocałunków. Między tą dwójką rozpoczął się kilku piosenkowy pokaz taneczny. Trzymali się siebie kurczowo, jakby w każdej chwili mogli być znowu rozdzieleni na kolejne lata. Ręce Louisa błądziły po ciele młodszego co jakiś czas zalotnie zahaczając pasek czy linię spodni, na co młodszy pomrukiwał. W swoim towarzystwie czuli się najlepiej. Kiedy ludzie zaczynali się rozchodzić, i ta para odnalazła sposób dostania się do hotelu.
-Mogę dzisiaj też spać u ciebie? – zapytał cicho Harry
-Oczywiście, że tak słońce – Louis zaśmiał się wciągając młodszego do środka.
Szatyn zdjął ciuchy, aby pozostać w samych bokserkach. Zielonooki powtórzył czyn niższego. Louis zajął prawą stronę łóżka. Harry zgasił światło i położył się po chwili obok ukochanego. Zielonooki wtulił się w jego tors. Szatyn objął go ramieniem wciskając jeszcze bardziej w swoją nagą klatkę piersiową
-Kocham cię, wiesz? – wyszeptał Louis przed snem to tej burzy loków.
Ale Harry już dawno zasnął. Szatyn po nie dostaniu odpowiedzi spojrzał się w dół widząc zamknięte oczy bruneta i jego dłoń kurczowo zaciśniętą w pięść, którą szybko ujął splatając ich palce razem. Zanim sam zasnął, Louis złożył szybki pocałunek na czubku głowy zielonookiego.
Tym razem to szatyn obudził się pierwszy. Było kilka minut po ósmej co zadziwiło go. Chłopak podszedł do szaf, z której zabrał świeżą bieliznę oraz ciuchy na dzisiaj. W końcu zakończyli prace nad wspólną piosenką, co sprawiło, że Louis ma wolne na najbliższy, długi czas. Piosenkarz wszedł do łazienki. Postawił tym razem na krótki prysznic i doprowadzenie się do porządku przy zlewie. Szatyn przebrał się w czyste ciuchy na koniec przeczesując włosy palcami. Wyszedł z łazienki i spojrzał na śpiącego nadal Harry'ego. Wziął klucz do pokoju bruneta i udał się tam. Dokładnie zapamiętał numer. W środku był lekki nieporządek, w końcu kiedy Harry ostatnio tam był? Zabrał kilka rzeczy dla swojego chłopaka. Louis wrócił do siebie i odłożył przedmioty na komodę. Podszedł do okna. Stojąc przodem do szyby włączył telefon i wybrał szukany numer
-Cześć William, nie lubię tego załatwiać przez telefon, ale przez najbliższy czas nie będzie mnie w Anglii
-Jasne Louis, o co chodzi?
-Mógłbyś przygotować kosztorys mojego domu? Prawdopodobieństwo kupna, potencjalna cena i koszty wystawy i wszelkie inne tego typu rzeczy
-Oczywiście, postaram ci się wysłać plik na maila do piątku
-Dzięki wielkie – zaśmiał się Louis
-Spoko – Wiliam rozłączył się, a szatyn pozostał w swojej pozycji.
Niebieskooki stał tak chwilę, do czasu aż poczuł dłonie oplatające się wokół jego talii. Harry ułożył głowę na jego ramieniu delikatnie przymykając oczy
-Dzień dobry Lou – wyszeptał brunet wprost do jego ucha
-Dobry kochanie – Louis obrócił się przodem do swojej miłości i złożył delikatny pocałunek na jego ustach
-Wcześnie dziś wstałeś – skomentował zielonooki
-Przyniosłem ci ciuchy z twojego pokoju, przebierz się i pójdziemy na śniadanie
-Dziękuję - Harry zabrał swoje rzeczy i zniknął za drzwiami łazienki.
Louis wziął swój telefon i usiadł w fotelu. Odnalazł zdjęcie z Harrym w swojej galerii i udostępnił na Instagramie z dopiskiem Work in progress oraz emoji oczu. Wywołało to wielkie oburzenie wśród fanów. Najbardziej liczną częścią były komentarze wszelkich Larries, które już miały miliony teorii w swoich głowach. Szkoda, że jeszcze przez kilka dni nie będą mogli powiedzieć jak dużo ich teorii nie odstaje od rzeczywistości. Oprócz tego, że telefon Louisa praktycznie wybuchł od ilości powiadomień, to w takim samym stanie było urządzenie jego miłości. Szatyn zaczął się śmiać pod nosem jak wielki szum zrobiło jedno zdjęcie
-Uduszę cię za to – zaśmiał się Harry stając za fotelem
-Myślałem, że to ja jestem od tego –niebieskooki podniósł głowę do góry natrafiając na zielone tęczówki wiszące kilka centymetrów nad jego twarzą
-Ale ty jesteś głupi – brunet schylił się jeszcze bardziej całując czerwone usta Louisa
-Ale twój – szepnął prosto w jego wargi
-Powinniśmy iść na śniadanie – Harry podniósł się i chciał ruszyć do wyjścia, ale zatrzymała go dłoń starszego zaciskająca się na jego nadgarstku
-Mamy jeszcze chwilę – odparł cicho przyciągając wyższego chłopaka do siebie na kolana
-Sam mówiłeś, że musimy się śpieszyć – wymruczał między pocałunkami
-To było dawno, już przepadło, oferta czasowa – Harry zaśmiał się dźwięcznie na te słowa, dzięki czemu kąciki ust starszego również uniosły się ku górze
-Dlaczego się uśmiechasz? – zapytał brunet łącząc ich czoła
-Dzięki tobie – Louis skradł szybki pocałunek i podniósł się z miejsca.
Młodszy piosenkarz kurczowo oplótł nogi na biodrach szatyna, przylgnął do jego torsu, a ręce miał zarzucone na jego szyję. Niebieskooki ruszył do przody podtrzymując młodszego za pośladki. Niestety musiał go puścić przy drzwiach. Louis otworzył drzwi przepuszczając wyższego przodem. Następnie stojąc na korytarzu przekręcił klucz w zamku i schował go do kieszeni. Starszy ruszył przodem, Harry szedł z opuszczoną głową w lekkiej odległości za nim. Louisowi od początku to nie pasowało, ale poruszył ten temat dopiero jak stali razem w windzie
-Coś cię męczy mój drogi – odezwał się bez patrzenia na niego
-Myślisz, że na spokojnie możemy chodzić koło siebie, za rękę? Dalej to do mnie nie dociera
-Hej, posłuchaj mnie – szatyn obrócił się w stronę młodszego i ujął jego twarz w dłonie nakierowując na siebie – już nikt nam nie powie co możemy, a czego nie, jesteśmy dorośli, kocham cię, jestem dumny z posiadania takiego chłopaka i zamierzam pokazać to światu
-Kocham cię – wyszeptał Harry i wtulił się w chłopaka przed sobą.
Szatyn delikatnie gładził jego plecy. Dopiero oderwali się od siebie na sygnał windy oznajmiający na zjechanie do poziomu minus jeden, gdzie mieściła się jadalnia. Połowa tego piętra była w tej części skalnej, a druga, w której mieściła się jadalnia, była już poza skałą z otwartym wyjściem na dwór, czy też parking. Louis postanowił zrobić pierwszy krok, złapał dłoń zielonookiego i niepewnie spojrzał na jego twarz. Ten się tylko uśmiechnął i mocniej ścisnął ich splecione ręce. Zajęli miejsce przy oknie, a zaraz podeszła do nich mile uśmiechnięta kelnerka z menu w ręce. Chwilę się zastanowili, ale ostatecznie wzięli to co dnia poprzedniego. W pewnym momencie do Louisa zadzwonił telefon
-Halo?
~Jest może Harry obok, już nie będziemy do niego dzwonić osobno
-Tak, jest, właśnie jesteśmy na śniadaniu
~Cudownie, póki jesteście w Paryżu będziecie mieć jeden wywiad na temat waszej piosenki, dokładnie dwudziestego ósmego o godzinie piętnastej trzydzieści, macie już zapisane w kalendarzach, przypomnimy wam też dzień wcześniej
-Szybko działacie, zaraz mu przekażę
~Dzięki
Menager Louisa rozłączył się
-Co się stało? – zapytał Harry
-Dowiedziałem się – szatyn chwycił leżącą na stole dłoń młodszego i ścisnął ja – że nasz wspólny wywiad do naszej wspólnej piosenki będzie podczas naszego wspólnego wypadu do Paryża
-Nie skupiłem się co powiedziałeś, bo za bardzo podobało mi się słowo nasze, wypowiadane z twoich ust
-Jesteś taki słodki
-To pewnie przez czekoladę z tego naleśnika
Louis zachichotał, na co młodszego przeszedł miły dreszcz. Szatyn już dawno tyle się nie uśmiechał, co przez ostatnie dni spędzone z Harrym. Podczas każdej rozmowy i dotknięcia czuł się jak ten dzieciak, który zakochał się po uszy w swoim przyjacielu z zespołu.
-Dwudziestego ósmego mamy wywiad o naszej nowej piosence – powtórzył po chwili szatyn
-W Paryżu?
-Lepiej trafić nie mogło
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top