3.
Louis przywitał się z recepcjonistką. Podał jej torbę po zamówieniu masaży dla nich. Harry ciągle był zdziwiony tym, co się właśnie dzieje. Szatyn ruszył za kobietą, ale kiedy nie słyszał za sobą kroków młodszego spojrzał na niego, który stał jak posąg
-Jeszcze jakiejś zachęty potrzebujesz, aby iść? Przecież cię nie zabiję – zażartował, na co Harry przełknął ślinę niezauważalnie.
Louis podszedł do niego i złapał za jego rękę mocną ją ściskając. Z powrotem wrócił do podążania za recepcjonistką, przy okazji ciągnąc za sobą młodszego piosenkarza.
Kiedy weszli do pomieszczenia z dwoma stołami szatyn puścił jego dłoń. Harry zrobił się smutny z tego powodu. Przyznał to szczerze przed sobą, że mógłby trzymać rękę Louisa do końca swojego życia. Recepcjonistka przedstawiła im dwie masażystki i opuściła pomieszczenie
-Zdejmijcie szlafroki i połóżcie się na stołach do masażu – rzekła promiennie blondynka bacznie ilustrując Louisa.
Szatyn wykonał polecenie i odwiesił szlafrok, a następnie położył się na stole obok odważniejszej masażystki. Brunet poszedł w jego ślady, tylko jemu przypadła ruda, równie śliczna dziewczyna, w zbliżonym wieku do swojej współpracowniczki. Przynajmniej Harry mógł to stwierdzić patrząc na wygląd, ale każdy wie jakie teraz możliwości ma makijaż, oczywiście bez obrazy, gdyż sama codziennie się maluję.
Kobiety przygotowały przeróżne maści o kwiatowych zapachach. Zaczęły delikatnie masować chłopaków. Jedynym źródłem dźwięku była spokojna muzyka z radia. Rudowłosa podchodziła do tego czysto zawodowo. Blondynka natomiast próbowała tchnąć w ten masaż dużo erotycznej energii, coraz to bardziej, niby przypadkiem, pokładając się na ciele Louisa. Przyciskała swoje piersi, które przez duży dekolt, były praktycznie całe na widoku. Zielonooki widział to kontem oka, a zazdrość zjadała go od środka. Nie ukrywał przed sobą, że to on chciałby być na miejscu tej masażystki. Dziewczyna myślała jakby tu jeszcze bardziej się przybliżyć do piosenkarza. Niby to przypadkiem jej ręka delikatnie zahaczyła o gumkę od bokserek starszego. Louis w tedy nie wytrzymał i podniósł się szybko na proste nogi. Blondynka zaskoczona patrzyła na niego. Największym zaskoczeniem była ''trzeźwa'' postawa chłopaka. Zazwyczaj kiedy robiła coś takiego, jej klienci byli już tak podnieceni, że kończyło się to na czymś więcej. Tymczasem szatyn pozostawał zniesmaczony i pod żadnym względem nie podniecony
-Podziękujemy już tego masażu – rzekł ostro i spojrzał się na Harry'ego, który był bardziej niż zszokowany.
Brunet podniósł się, zabrał od Louisa swój szlafrok i dokładnie go zawiązał. Louis poczekał, aż młodszy ogarnie się. Kiedy zielonooki był gotowy do wyjścia, szatyn złapał go za rękę i pośpiesznie opuścił pomieszczenie. Serce Harry'ego łomotało jak szalone.
W końcu Louis nie poddał się zaczepką tej młodej dziewczyny, a później, ponownie, sam złapał Harry'ego za rękę i wyszedł od tak z pomieszczenia
Szatyn zabrał od kobiety z recepcji torbę i podziękował za „masaż''. Poprosił o dwa kluczyki do szafek, najlepiej jakby były obok siebie. Kobieta wydała mu opaski z wczepionym swego rodzaju chipem przypisanym każdy do innej szafki. Chłopcy ruszyli do strefy żółtej i z łatwością odszukali skrytki. Louis podał brunetowi jego rzeczy, a sam zniknął w jednej z przebieralni. Harry również się przebrał. Po chwili stali na mokrych od wody płytkach patrząc na zebranych ludzi. Mimo, że w hotelu jakaś ogromna ilość pokoi zajęta nie była, to trzeba patrzeć na jeszcze inne czynniki. Basen hotelowy był otwarty również dla ludzi z zewnątrz, co oznaczało, że mieszkańcy Paryża mogli przyjść w to wolne, niedzielne popołudnie, a może bardziej wieczór, i siedzieć tu, aż do godziny dwudziestej pierwszej, która miała nastąpić dopiero za godzinę. Praktycznie w każdym basenie byli ludzie. Dzieci bawiły się w tych płytkich basenach, a starsi pływali w części sportowej bądź relaksowali się w tych głębszych zbiornikach, gdzie dzieci nie miały wstępu, więc nie mogły ich ochlapać. W głębi duszy oboje nie mogli się doczekać wybicia dwudziestej pierwszej. Jako mieszkańcy hotelu, na basenie mogli przebywać do północy
-Wydaje mi się, że jacuziee są wolne – Louis powiedział na ucho do bruneta, aby ten przez wrzawę różnych głosów jak i języków na pewno go usłyszał
-Prowadź – zaśmiał się Harry i to właśnie on tym razem złączył ich ręce.
Szatyn uśmiechnął się na uczucie ciepłego dotyku. Louis prowadził ich przed siebie zgrabnie wymijając ludzi. Zielonooki zatrzymał się w drzwiach do pomieszczenia od jacuzzie. Harry stanął za nim, niekontrolowanie przylegając mocno do pleców starszego. Louisa przeszły dreszcze spowodowane dotykiem. Na ich ciałach zdążyła się zebrać para wodna, przez którą ich skóra kleiła się do siebie
-Do którego idziemy? – zapytał szatyn patrząc na wyższego chłopaka przez ramię
-Ty decyduj, ja się dostosuję – oznajmił Harry widząc, że wszystkie trzy zbiorniki w tym pomieszczeniu są wolne.
Louis złapał rękę bruneta i zaprowadził ich do najbardziej oddalonego jacuzzie, którego praktycznie nie widać z wejścia. Szatyn wszedł do wody jako pierwszy i usiadł na prawo. Zamknął oczy rozkoszując się gorącą wodą okalającą jego ciało. Harry dołączył do niego po chwili. Usiadł naprzeciwko chłopaka powtarzając jego czyn. Trwali tak dłuższą chwilę, może było to nawet ponad dziesięć minut. Nie rozmawiali, starczała im sama obecność drugiego. No i w sumie to, że wielkość tego konkretnego zbiornika nie pozwalała im na za dużą przestrzeń osobistą i jedynie cudem nie stykali się nogami pod wodą
-Hazz – wyszeptał Louis wpatrując się w chłopaka
-Hym? – Harry otworzył oczy i z ciekawością próbował odszyfrować nastrój przyjaciela, o ile tak mógł go nazwać
-Wybacz, za to podczas masażu
-O czym konkretnie mówisz? – brunet poczuł się zbity z tropu
-Że zrobiłem taką scenę i przerwałem masaż
-Lou...
-Daj mi dokończyć - przerwał mu – po prostu, kiedy ta blondyna próbowała się do mnie dobrać zrobiło mi się aż niedobrze z tego wszystkiego
-Przecież ty nie masz za co przepraszać, widziałem co się dzieje
-Tak?
-Tak, ale co miałem zrobić, nie byłem w stanie zobaczyć twojej reakcji, czy mam ci jakoś pomóc czy zostawić jak jest
-Wo, zaskoczyłeś mnie – szatyn wydał z siebie dźwięczny chichot
-Tyle lat, a nadal potrafię – Harry rozmarzył się
-Wynagrodzę ci ten masaż – nagle wypalił niebieskooki
-Co? Jak?
-Jak już będzie nam się nudzić tutaj możemy iść do twojego pokoju i zrobię ci masaż, może nie będzie jakiś bardzo doświadczony i nie będę mieć tych całych śmiesznych olejków, ale...
-Będzie idealny, już to wiem – Harry zaśmiał się i spojrzał na szatyna, który równie mocno się uśmiechał.
Czas im tak szybko zleciał na rozmowie, że na basenie zostali już praktycznie tylko we dwójkę. Nie licząc jakiejś grupy młodzieży, która miała pokoje bodajże na drugim piętrze, a Louis kojarzył ich ze śniadania. Jakaś para staruszków leżała sobie w wodzie basenu dla dzieci, trzymała się za ręce i wspominała miesiąc miodowy, który miał miejsce jakieś czterdzieści lat temu. Harry przechodząc obok nich uśmiechnął się ciepło. Szatyn zauważywszy to złapał chłopaka za rękę i ruszył tak szczęśliwie wymachując splątanymi dłońmi. Doszli do zjeżdżalni krytej mającej wyjście na dole obok sauny, do której chcieli się później wybrać, już na sam koniec. Harry stanął sparaliżowany strachem przed wejściem do ciemnej rury, której kolor zmieniał się co jakiś czas tworząc tęczową zjeżdżalnie biegnącą wzdłuż dużego pomieszczenia. Louis podszedł do niego od tyłu, położył głowę na jego ramieniu, a ręce umiejscowił na biodrach młodszego
-Boisz się? – zapytał opiekuńczo.
Harry jedynie pokiwał głową nie mogąc nic z siebie wyrzucić. Nie wiedział już czy było to spowodowane strachem czy bliskością szatyna
-Zjadę z tobą, dobrze? – Harry ponownie kiwną głową – Usiądź
Brunet złapał się metalowej poręczy i usiadł na brzegu czerwonej rury. Louis zajął miejsce zaraz za nim, mocno przylgnął do jego ciała uprzednio ciasno go obejmując na brzuchu
-Trzy...Dwa...Jeden – odliczył starszy, na co zielonooki puścił metalową poręcz i ruszyli do ciemności.
Całość trwała kilkanaście sekund. Początkowy strach przerodził się w ekscytację, a później zawód, kiedy już wychodzili. Harry podniósł się jako pierwszy, później pomógł podnieść się Louisowi. Roześmiani pokierowali się do sauny. Całe pomieszczenie było dla nich, więc w spokoju mogli się położyć na drewnianych ławkach
-I co, nie było tak źle na tej zjeżdżalni – zażartował Louis i spojrzał się na chłopaka
-Weź, gdyby nie ty, to pewnie nie zdecydował bym się zjechać – brunet obrócił się w stronę niebieskookiego
-Czyli przy mnie jesteś bardziej odważny? – Louis jawnie chciał w to dalej brnąć, ale brunet zakończył temat chichotem.
Leżeli tam dłuższy czas, aż zaczęło im powoli brakować tchu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top