ROZDZIAŁ 10
-Blythe, Blythe halo, słyszysz mnie halo, Blythe powiedz coś.
- Gdzie ja jestem?
- W szpitalu, omal nie umarłaś.
-Mamo, ale ja chce gdzieś w dół, tam tam do ciemności.
-Córeczko, Blythe, halo panie doktorze panie doktorze, ratunku!
Dobra szybko zabieramy ją na blok, szybko, pani Victorio proszę usiąść i tu poczekać. Po 6 godzinach lekarz wyszedł i...
-Pani Victorio niestety doszło do poważnych powikłań podczas operacji, i niestety, huuuuu, pani córka nie żyje. Tak nam przykro.
-Co!!? Nieeee!?
Mama zaczęła wyć przez cały czas wmawiając sobie
-To niemożliwe najpierw męża straciłam to teraz na dodatek córkę! Nieee!!
Moja mama pod wieczór zadzwoniła do Nicka
-Halo Blythe?
-Nie to ja mama Blythe
-Coś się stało, czemu pani płacze
-Posłuchaj Nick Blythe nie żyje
-Cooo jak to co się stało?? Nie nie możliwe jak to się stało?
-Proszę Nick przyjedź jak najszybciej morzesz
-Dobrze już pędze.
Mama przez cały czas płakała i zadawała sobie pytanie czemu dlaczego obwiniała o to siebie. Po chwili przyjechał Nick i zobaczył mnie leżącą na łóżku całą martwą.
-Boże, Blythe to wszystko jest moja wina, przepraszam cię.
-Co o czym ty mówisz?
- Bo widzi pani ja się ostatnio pokłuciłem z Blythe noi wybiegła i nie wiem co było dalej.
-Co ona mi tego wogule nie mówiła! O co poszło?
-O to, że żaliła się na panią, że pani ją bierze do psychologa i o to przegięcie z dietą, a ja tak po części pani popierałem zdanie.
-Nick, nie obwiniaj się to nie twoja wina.
- Jest wszystko to moja wina
Nick wybiegł ze szpitala, a mama została i znowu położyła głowę na moim martwym ciele i zaczęła płakać.
Mam nadzieję, że nie jesteście zasmuceni odejściem Blythe, ale tak miało być. Już niebawem kolejny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top