Rozdział 6: Obsesja


    Pod blokiem Alex jakieś dziewczyny paliły liquidy. Poczułam się niepewnie, gdy weszłam w chmurę słodkiego, arbuzowego dymu, a one spojrzały na mnie oceniająco. Na szczęście nie doszło do żadnej zaczepki z ich strony. Nie wiem, dlaczego, ale blokowiska zawsze wzbudzały we mnie pewnego rodzaju niepokój. Miałam wrażenie, że mieszkańcy takich osiedli są bardziej terytorialni, a już na pewno nastolatki. Przemknęłam obok dziewczyn najszybciej, jak potrafiłam i stuknęłam dziewiątkę na domofonie budynku – numer mieszkania Alex.

      Nie musiałam długo czekać na otwarcie drzwi. Usłyszałam wesołe „Heeej, Basiol" i weszłam do środka. Teraz jeszcze tylko trzeba było pokonać długie schody na czwarte piętro – blok Alex nie miał windy. Wchodząc na górę z zadyszką, myślałam sobie, że to pewnie po części sekret nienagannej kondycji mojej przyjaciółki. Przyspieszyłam jednak kroku, gdy mijałam drzwi mieszkania dziwnej pani Ewy, z obawą, że znowu mnie zaczepi. Na szczęście nic takiego się nie stało.

    Alex przywitała mnie w polarowej piżamie i grubych, ciepłych skarpetach. Miała włosy luźno związane w kitkę, zero makijażu i zaczerwieniony nos, a i tak wyglądała świetnie.

– To nie covid. Podobno już nie zarażam – powiedziała, przytulając mnie na wejściu. W jej głosie wciąż dało się wyczuć delikatną chrypkę.

– Jak coś, to się nie pogniewam – zażartowałam w odpowiedzi i zaczęłam ściągać czapkę, kurtkę i buty. – Cztery dni szkoły nawet po dwóch tygodniach wolnego są wystarczająco męczące.

– Cześć, Basieńko! – dobiegł mnie głos pani Klary, mamy Alex. Kobieta stanęła w progu pomiędzy kuchnią a korytarzem i uśmiechała się szeroko.

   Wyglądała jak starsza kopia mojej przyjaciółki: wysoka, szczupła, ciemnowłosa. Podobnie jak w przypadku Alex, zawsze czułam się komfortowo w jej towarzystwie. Trochę dziwiło mnie, dlaczego dziewczyna tak na nią narzeka. Trudno było mi wyobrazić sobie, że pani Klara może być wredna. Jednak zdaniem Alex jej sympatyczny uśmiech i życzliwe nastawienie stanowiły jedynie fasadę. Za zamkniętymi drzwiami kobieta miała stawać się, tu cytuję, „wrzodem na dupie", wiecznie narzekającym na prawie ex-męża i zaniedbującym potrzeby swojej córki.

    Wrzód czy nie, mama Alex ugotowała naprawdę pyszną zupę jarzynową, którą zjadłyśmy razem przy niewielkim, okrągłym stole w kuchni. Pomiędzy łyżkami aromatycznego posiłku pani Klara nienachalnie podpytywała mnie, jak tam w szkole, czy nauczyciele są spoko i jak mi idzie z matmy. Celowo lub nie, unikała jakichkolwiek drażliwych tematów, za co byłam bardzo wdzięczna. Kiedy pochłonęłam zawartość swojego talerza, zaproponowała dokładkę zupy, ale z grzeczności odmówiłam.

– Było naprawdę pyszne, ale więcej już nie zmieszczę – powiedziałam tylko w połowie zgodnie z prawdą.

    Przez ten cały czas Alex prawie się nie odzywała, jedynie od czasu do czasu wymownie przewracała oczami. Krótko po mnie skończyła swoją zupę, pozbierała talerze i włożyła je do zmywarki, po czym szybko zaprowadziła mnie do swojego pokoju.

   Sypialnia Alex była znacznie mniejsza od mojej, ale i tak wydawała mi się ładniejsza. Pod dużym oknem z zasłonkami w odcieniu pudrowego różu stało łóżko z Ikei o charakterystycznej, metalowej ramie – zdecydowanie zajmowało najwięcej miejsca. Było fantazyjnie przyozdobione kolorową, patchworkową narzutą i wieloma poduszkami w różnych kształtach, między innymi Pusheena i tęczy. Pozostałym umeblowaniem w pokoju były jedynie dwudrzwiowa szafa i biurko z laptopem.

– Sorry za ten wywiad – powiedziała Alex, kiedy tylko zamknęła za sobą drzwi do pokoju. – Wróciła dzisiaj wcześniej z pracy i zgrywa dobrą matkę – dodała nieco głośniej, jakby mimo wszystko miała nadzieję, że jej głos poniesie się po całym mieszkaniu.

– Nie no, co ty – odpowiedziałam uspokajająco. – To nic takiego, w sensie... zwykłe pytania każdego rodzica. Przynajmniej nie wypytywała mnie o ostatnią aferę.

– Taa – mruknęła Alex i usiadła na łóżku. – Nie wypytywała, bo nic jej nie mówiłam. Pomyślałam sobie, że tak byś wolała.

   Przez chwilę nie wiedziałam, co mam na to powiedzieć.

– W sumie spoko, doceniam to – zaczęłam niepewnie. – Ale... jak to ona nic nie wie? Przecież Wieczko informowała chyba wszystkich rodziców, było to specjalne zebranie... – zaczęłam zastanawiać się na głos.

    Bo rzeczywiście po niechlubnym incydencie z moim udziałem w roli głównej grono pedagogiczne zorganizowało specjalne spotkanie psychologiczno-edukacyjne dla rodziców uczniów klasy pierwszej „A". Moja mama oczywiście wzięła w nim udział i chyba przez trzy dni ględziła na ten temat.

– Wiesz, Klarcia nie ma czasu na takie rzeczy – rzuciła krótko Alex i splotła ręce na piersiach.

   Ten gest ostatecznie zniechęcił mnie do drążenia tematu. Do tego, że Alex w chwilach złości mówiła o swojej mamie po imieniu, zdążyłam już przywyknąć. Taką miały relację i w pewnym sensie było to nawet cool, choć ja sama nie potrafiłam wyobrazić sobie, że o mojej mamie mówię „Natalka".

– Co tam dzisiaj w szkole? Opowiadaj – rzuciła Alex po chwili niezręcznej ciszy. Pewnie chciała rozładować atmosferę. Szkoda, że nie wiedziała, że osiągnie cel wręcz przeciwny.

– Noo... – bąknęłam, czując, jak robi mi się gorąco. – Przyniosłam ci zeszyty do przepisania – postanowiłam najpierw zwrócić się do niej z czymś neutralnym.

   Usiadłam na krześle przy biurku i zaczęłam po kolei wyciągać na blat polski, matematykę, angielski, historię i fizykę. Alex oczywiście nie wyglądała na zadowoloną. Kto by był, widząc taką chmarę syzyfowej roboty?

– Okay, dzięki. Ale tak poza tym? Co tam u Patki i Dominika? Beżowe nadal są grzeczne, tak jak obiecały? – dopytywała moja przyjaciółka.

– Pati i Dominik spoko. Kazali cię pozdrowić – powiedziałam wymijająco, błądząc wzrokiem po kolorowej narzucie na łóżku Alex. Ewidentnie trudno było mi nawiązać z nią kontakt wzrokowy, choć czułam jej spojrzenie na swojej twarzy.

– A Beżowe? – tym razem ton mojej przyjaciółki zabarwiła nutka niepokoju.

– Co? Nieee... one teraz są naprawdę spoko – odpowiedziałam uspokajająco.

   Bo rzeczywiście były. Przez większość czasu traktowały mnie jak powietrze, co stanowiło satysfakcjonujący stan rzeczy. Zwyczajne „cześć" w szatni w zupełności mi wystarczało. Same też chyba nie chciały już rzucać się w oczy tak jak kiedyś. Gdy trzeba było się porozumiewać na bardziej zaawansowanym poziomie, na przykład podczas gry w kosza na WF-ie, nie pluły jadem, mimo że jestem beznadziejna w gry zespołowe i moja drużyna zawsze przegrywa. Podsumowując, czasem było może z nimi trochę niezręcznie, ale aktualnie nie dopatrywałam się u nich złych intencji.

– To dlaczego zachowujesz się tak dziwnie? – zapytała Alex podejrzliwie.

   Nabrałam powietrza głęboko do płuc, a następnie powoli je wypuściłam. Spojrzałam na nią z nieszczęsną miną, która sprawiła, że teraz również jej wyraz twarzy stał się jakby... płaczliwy?

   Nie byłam w stanie tego dłużej znieść. Już i tak dręczyły mnie straszne wyrzuty sumienia. Nie mogłam cofnąć czasu, ale wiedziałam na pewno, że nie chcę dłużej ciągnąć tej okropnej maskarady, mimo że miałam w sobie pełne przekonanie o tym, że się pokłócimy.

Amdszmiepszprsił – szepnęłam bardzo cicho i niewyraźnie.

– Co? – zdziwiła się Alex.

   Raz jeszcze westchnęłam i powtórzyłam, już dokładnie artykułując słowa:

– Amadeusz mnie przeprosił.

   Co ciekawe, Alex wcale nie wyglądała na zaskoczoną. Prychnęła i przewróciła oczami, jakby tego właśnie się po nim spodziewała.

– Frajer – skomentowała oschle. – Robi to pod publiczkę.

   Nie wiem, dlaczego, ale zagotowało się we mnie. Poczułam, jak serce zaczyna walić mi w klatce piersiowej, a moje policzki stały się jeszcze cieplejsze niż przed momentem.

– Raczej nie pod publiczkę, bo żadnej nie było. Przeprosił mnie po szkole, na osobności – zaczęłam jej tłumaczyć.

   Prawda była taka, że aktualnie sama nie wiedziałam, co mam myśleć o Amadeuszu. Jego dzisiejsze zachowanie w szkole zupełnie namieszało mi w głowie. Ale nie zmieniało to faktu, że przez cały tydzień był dla mnie naprawdę miły. Uważałam, że nie zasługuje na taki krytycyzm ze strony Alex. Po prostu miała przedawnione informacje na jego temat.

– Dzisiaj? – pytanie mojej przyjaciółki zawisło w powietrzu.

   Niestety, prędzej czy później musiało do niej dotrzeć, że w tym tygodniu nie o wszystkim pisałam jej na Messengerze.

– Nie, nie dzisiaj – odparłam jednak stanowczym tonem, prostując się na krześle. – Przeprosił mnie w poniedziałek.

– Jak to? Nie rozumiem. Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? – wyglądała dokładnie tak, jak ją sobie wyobrażałam, wizualizując wcześniej to swoje nieszczęsne wyznanie. Miała wymalowane na twarzy coś pomiędzy zaskoczeniem, a rozczarowaniem, smutkiem i złością. Kompozycja wprost idealna.

   Nie byłam z siebie dumna, ale z drugiej strony zdążyło narosnąć we mnie nowe przekonanie: że Alex przesadza, a ponadto zaczyna wchodzić mi na głowę.

– Chciałam powiedzieć ci osobiście, jak się spotkamy, bo wiedziałam, że tak zareagujesz – oznajmiłam, nadal walcząc o asertywną postawę.

– Że niby jak zareaguję? – burknęła Alex, trochę tracąc pewność siebie. – Nie tylko ja go nie lubię – dodała krótko po tym, jakby chciała się usprawiedliwić.

– No właśnie nie do końca tak jest. Pati i Dominik są innego zdania. Fajnie nam się spędzało z nim czas w tym tygodniu – stwierdziłam dobitnie.

   Alex przez moment otworzyła usta, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale ostatecznie zamknęła je. Widziałam to, że poczuła się przeze mnie jeszcze głębiej zraniona. Miałam przed nią sekret z nowymi przyjaciółmi ze szkoły.

– Nie musisz być taka zazdrosna... – odezwałam się po chwili, starając się, by mój głos brzmiał ciepło.

   Niestety, nawet najsłodszy ton zamienia się w gorzkiego gluta, jeśli niesie słowa sprawiające realną przykrość. Ja swoich od razu pożałowałam.

– Zazdrosna? – parsknęła Alex i spojrzała na mnie wściekle. – Basia, ja nie jestem zazdrosna, mi po prostu ciebie żal, że jesteś taka naiwna! Chyba tylko ty, dostając najpiękniejszy list miłosny, jaki ktokolwiek kiedykolwiek napisał, możesz sobie pomyśleć, że to jakiś okrutny żart. A jednocześnie, gdy Amadeusz funduje ci ochłapowe przeprosiny, to łykasz to z automatu, bo ma ładną buźkę! Naprawdę nie wiem, skąd u ciebie taka obsesja na jego punkcie!

   Dotkliwie poczułam, jak moja przyjaciółka trafia w bardzo miękkie, delikatne zakamarki mojego ego. Na moment zapomniałam o oddychaniu. Ochlapanie wodą z kałuży we wtorek wydawało się atrakcyjniejszą alternatywą dla tego, co właśnie usłyszałam.

– Jeśli ktokolwiek ma tu obsesję na punkcie Amadeusza, to chyba ty! – nie pozostałam jej dłużna, podnosząc głos. Teraz miałam już serdecznie gdzieś, czy pani Klara usłyszy naszą kłótnię. – Od samego początku jesteś dla niego strasznie chamska, zanim zdążył dać ci jakiekolwiek powody! Zachowujesz się tak, jakbyś miała jakąś chorą satysfakcję, że go odtrącasz. Nie rozumiem tego... – urwałam, tracąc wątek.

   No właśnie. Nie rozumiałam. Za to Alex wydawała się jeszcze bardziej zdenerwowana.

– Bo jest skończonym, narcystycznym, socjopatycznym dupkiem, który się tobą bawi, bo na mnie leci! – odwrzasnęła, stając na równe nogi. – Czy ty tego nie rozumiesz?! On cię wykorzystuje!

   To było za mocne. Oczy zaszły mi łzami, bo poczułam się już do reszty przez nią upokorzona.

– Teraz to ja nie wiem, o czym mówisz – powiedziałam, spoglądając na nią zimno. – Skąd takie wnioski? Rozmawialiście o tym? – zapytałam przez niemal zaciśnięte wargi.

– Poniekąd – odparła Alex, znowu krzyżując ręce na piersi. Nie podobała mi się ta postawa.

– Może coś więcej? – rzuciłam z pretensją.

   Alex westchnęła zrezygnowana i ponownie usiadła na łóżku, ciężko na nie opadając. Bez większego wstępu zaczęła opowiadać. Teraz to ona unikała mojego spojrzenia, wbijając wzrok w poduszkę Pusheena.

– Już w pierwszym tygodniu szkoły zaczął do mnie wypisywać. Początkowo gadałam z nim, bo chciałam być miła. Ale on strasznie nalegał: najpierw na mój numer telefonu, a następnie na spotkanie. Spławiałam go, tłumacząc, że przecież widzimy się w szkole. Któregoś dnia po prostu poszedł za mną po lekcjach, nie chciał się odczepić. Wiesz, nie mówił nigdy wprost, że mu się podobam, ale takie rzeczy da się wyczuć od chłopaka. Powiedziałam mu dobitnie, że nie jestem zainteresowana. Moje przeczucie nie zawiodło, bo zapytał, czy to może zmienić się w przyszłości, potwierdzając tym samym, że ma crusha. Odpowiedziałam, że nie ma na to żadnych szans. I wtedy totalnie odjechał mu peron. Zaczął ze mnie drwić i w dziwny, zawoalowany sposób grozić mi, że pożałuję...

– W dziwny, zawoalowany sposób to ty o tym opowiadasz – przerwałam jej. Nie podobała mi się ta historia, z wielu powodów, ale przede wszystkim dlatego, że Alex z jakiejś przyczyny stosowała dużo ogólników. Nie zagłębiała się w szczegóły, a to nie było w jej stylu. Coś ukrywała.

   Zignorowała mnie, kontynuując:

– Posłuchaj mnie! Niedługo po tym zaczęły dziać się te dziwne akcje, Basia. Na przykład ta z telewizorem i z tą porno przeróbką AI. Jestem pewna, że to był on! To jest jakiś pojeb... Teraz pewnie znowu coś knuje.

– Skoro jesteś taka święcie o tym przekonana, to dlaczego po prostu nie powiedziałaś o tym Wieczko? – zapytałam, mając już dość słuchania jej konspiracyjnych teorii.

   Alex drgnęła, spoglądając na mnie niepewnie. Chyba zaskoczyłam ją tym pytaniem. Przez chwilę ważyła słowa.

– Bo nie mam bezpośrednich dowodów. Nie można tak po prostu kogoś sobie pomawiać... – odpowiedziała bezsilnie.

– No co ty nie powiesz? – odpowiedziałam ironicznie. – Może powinno cię zatem zainteresować, że Amadeusz stanął w mojej obronie.

   Spojrzała na mnie pytająco.

– W poniedziałek opowiedział mi, że zagroził Kaczmarskiemu, by się do mnie nie zbliżał. Podobno nawet dał mu po twarzy – przekazałam tę informację takim tonem, jakby stanowiła co najmniej przełom w sprawie.

– I ty naprawdę w to wierzysz? – jęknęła Alex, przykładając dłonie do skroni, jakby rozbolała ją głowa.

– Tak – oznajmiłam bardzo stanowczo, choć w duchu wcale nie byłam aż taka pewna.

– Skoro wierzysz jemu, to najwyraźniej nie wierzysz mi... – skomentowała Alex zimno.

– Najwidoczniej nie – mój głos również stracił kilka stopni temperatury.

– T-to... – i tak już zachrypnięty głos Alex zadrżał, wywołując nieprzyjemny ścisk w moim splocie słonecznym. – To może idź już sobie.

– Ale potrzebuję matmę i angielski na jutro – odparłam nieco zagubiona. Chodziło mi o to, że Alex miała spisać te zeszyty, zanim wyjdę.

– Trudno, poradzę sobie. Resztę też możesz zabrać – oznajmiła, nawet na mnie nie patrząc.

   Zamarłam na moment, ale złość zadecydowała. Nieco zamroczona schowałam zeszyt od matematyki i angielskiego do plecaka, resztę zostawiłam na biurku. Wstałam i wyszłam na korytarz, ale Alex nie podążyła za mną. Kiedy obejrzałam się za siebie, zobaczyłam, że nadal siedzi na łóżku i bawi się swoim telefonem.

   W obawie, że zaraz zobaczy mnie pani Klara i zacznie zadawać kłopotliwe pytania, pośpiesznie ubrałam buty i kurtkę, zarzuciłam plecak na ramię i wyszłam z mieszkania mojej najlepszej przyjaciółki.

***

   Droga do domu upłynęła mi w ponurej aurze. Było już ciemno, a przez to jeszcze zimniej. Padał drobny, ale gęsty deszcz, który jedynie potęgował dotkliwy ziąb. Zanim zdążyłam założyć rękawiczki, które miałam upchane w kieszeni kurtki, dłonie już zgrabiały mi od chłodu. Maszerowałam na przystanek ze spuszczoną głową, próbując jakoś ogarnąć umysłem, co właściwie zaszło.

   Byłam zarówno wściekła, jak i smutna. Nie chciałam, żeby moja relacja z Alex uległa zmianie, ale urażona duma nie dopuszczała w ogóle takiej możliwości, bym odezwała się do niej jako pierwsza.

   Jak dla mnie, ona była po prostu zazdrosna. Pogubiła się w tym. Sama odrzuciła Amadeusza, no okay. Ale nie może przecież zabraniać mi się z nim przyjaźnić! Za kogo ona się uważa, żeby w taki sposób ingerować w moje życie?

   Już w autobusie moje przekonanie o tym, że Amadeusz naprawdę mnie lubi, nieco zmalało. Zaczęłam łączyć to, jak dziś nagle się do mnie zdystansował, z tym, co mówiła Alex, że jej groził. Poczułam się fatalnie. Kogo ja oszukuję? Chyba samą siebie. Poczułam się jak skończona idiotka z tym, że przez moment uwierzyłam w fakt, że to Amadeusz mógł napisać do mnie anonimowe wyznanie miłości.

   Może to właśnie ja jestem zazdrosna? Nie było miło słuchać o tym, jak Amadeusz zabiegał o względy Alex. Z drugiej strony, przecież i tak się tego domyślałam... Chyba przez moment uwierzyłam, że ja też mogę być przez niego lubiana i to przez to później poczułam się tak fatalnie.

   Kiedy wysiadłam na przystanku i szłam już w stronę domu, doszłam do wniosku, że prawdopodobnie to Alex ma rację. Ktoś taki jak Amadeusz na pewno nie byłby zainteresowany relacją ze mną, jakąkolwiek, a co dopiero romantyczną. Jeśli on napisał ten anonim (a zdecydowanie nie zrobił tego sam, bo jego charakter pisma kolosalnie odbiegał od starannie kaligrafowanych liter), to bankowo po to, by się ze mnie ponabijać z kolegami. Tylko że Alex mogłaby wykazać się większą empatią i przekazywać mi takie trudne informacje po pierwsze na bieżąco, a po drugie w łagodniejszy sposób!

– Jak było u Alex? – gdy weszłam do domu, dobiegł mnie głos mamy, która chyba akurat była w łazience.

   Zawsze irytowało mnie, gdy wołała do mnie z łazienki. To było zawsze takie niezręczne. Miałam nadzieję, że chociaż w tym momencie nie siedzi na toalecie, tylko na przykład kremuje twarz czy coś w tym stylu.

– Spoko! Ale jestem zmęczona, idę do siebie – odpowiedziałam, sama będąc pod wrażeniem, jak autentycznie zabrzmiał mój głos. Tego jeszcze mi brakowało, by mama dowiedziała się, jakie katusze dzisiaj przeżyłam.

– Nie jesteś głodna? – ponownie dobiegł mnie jej głos. – Zostawiłam ci makaron z brokułami, mogę ci odgrzać.

– Nieee, dzięki! Jadłam u Alex – odpowiedziałam i popędziłam schodami na górę.

   Od razu rzuciłam się plecami na łóżko i westchnęłam żałośnie, zakrywając oczy dłońmi. Czułam się jak skończona idiotka. Teraz już naprawdę nie rozumiałam, dlaczego tak broniłam tego Amadeusza. Totalnie namieszał mi w głowie, na tyle, że przestałam wierzyć najlepszej przyjaciółce! Krótko po tym stwierdziłam, że napiszę do niej przeprosiny na Messengerze.

   Najpierw jednak musiałam coś zjeść, bo strasznie burczało mi w brzuchu. Nie chciałam schodzić do kuchni, bo nie miałam ochoty rozmawiać z mamą. Przypomniało mi się jednak, że w plecaku mam awaryjne, miękkie ciasteczko owsiane. Rozochocona tą myślą poderwałam się z łóżka i podeszłam do biurka, rozpinając mniejszą przegródkę mojego Jansporta.

   Dłoń sięgająca po ciasteczko trafiła na coś jeszcze. Palce od razu rozpoznały kształt i gramaturę papieru, jakby zdążyły już nauczyć się jej na pamięć. Zamiast przekąski wyciągnęłam z plecaka niebieską kopertę z napisem „Basia" i momentalnie opuścił mnie apetyt.

   Usłyszałam kroki mamy na schodach, więc szybko wcisnęłam liścik w tylną kieszeń spodni. Kiedy zapukała do mojego pokoju, siedziałam już jak gdyby nigdy nic przy biurku i pochylałam się nad losowym zeszytem.

– Na pewno nie jesteś głodna? Wszystko w porządku? – zapytała mama z troską.

– Ranyyy, tak. Wszystko o-kej, chcę iść pod prysznic i spać. Jestem zmęczona! – odparłam z najwierniejszym odwzorowaniem poirytowanej Basi, na jakie tylko było mnie stać.

– No dobrze... w takim razie nie przeszkadzam – westchnęła mama, która chyba poczuła się urażona. Odwróciła się i wyszła z mojego pokoju.

   Nie miałam jednak zamiaru poświęcać jej nawet promila mojej uwagi! Z duszą na ramieniu pognałam do łazienki i od razu przekręciłam zamek w drzwiach. Wyjęłam kopertę z kieszeni spodni i usiadłam na zamkniętym sedesie, oddychając płytko. Przez moment jeszcze nie rozdzierałam papieru, trochę napawając się tym surrealistycznym widokiem. W tej kopercie mogło być wszystko: kolejne wyznanie miłości lub pogróżki, podpis lub wskazówka, kim jest autor albo kolejna porcja tajemnic, o których będę myśleć przez kolejne tygodnie.

   Z myślą, że dłużej już nie wytrzymam tego napięcia, rozerwałam zaklejoną kopertę i wyjęłam z niej niemal identyczną jak wcześniej, złożoną na pół kartkę w kratkę. Ponownie mój wzrok powędrował po niebieskich, starannie napisanych słowach.

Basiu,

dotarły mnie słuchy, że nie wierzysz w moje istnienie. Zapewniam Cię jednak, że jestem w pełni realną osobą i nie robię sobie żartów. Nie musisz się mnie obawiać. Jedynym celem mojego poprzedniego listu było podzielenie się z Tobą moimi prawdziwymi uczuciami. Teraz już wiesz, że dla mnie jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie.

PS Masz zajebiste nogi.

Anonim

***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top