Rozdział 2: Koniec z byciem ofiarą!
Możecie mi wierzyć albo nie, ale pierwszy raz należę do szkolnej paczki. Ja i Alex bardzo szybko skumałyśmy się z Dominikiem i Pauliną. Na większości lekcji siedzimy obok siebie i spędzamy ze sobą właściwie każdą przerwę. Co więcej, spotykamy się ze sobą nawet po szkole! Nie wiem, kiedy stałam się takim zwierzęciem towarzyskim, ale naprawdę jestem przeszczęśliwa, że trafiłam na właściwe osoby. Czuję się, jakbym odblokowała nowe typy osobowości w grze zwanej życiem.
Dominik jest taki pewny siebie, z dumą mówi o swojej orientacji seksualnej. Inspiruje mnie do tego, by bardziej akceptować samą siebie. Jednocześnie ma super poczucie humoru i stale poleca mi świetne filmy do oglądania. Na Amores Perros płakałam jak bóbr! Z kolei Pat jest trochę bardziej nieśmiała, ale za to bardzo uczuciowa i świetnie słucha. Ma bardziej dziewczyńskie zainteresowania niż Alex i lubi plotki, czego czasem brakowało mi u mojej BFF (choć wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy). Możemy więc dowoli rozprawiać na temat Amadiego, influ i o innych głupotkach.
Co jest w ogóle najmilsze w tym wszystkim – oni naprawdę mnie lubią! Są ciekawi tego, co mam do powiedzenia. Komplementują mój gust muzyczny i to, jak się ubieram. Podobają im się moje szerokie spodnie i oversize'owe t-shirty, nie krytykują często potarganych włosów i nieudolnego makijażu. To naprawdę dodaje wiatru w skrzydła! Bo... zdecydowanie nie każdy w nowej klasie za mną przepada. Sandra, Maja i Julia (które dla nas chyba już na zawsze zostaną Beżowym Trio) wyraźnie dają mi odczuć swoją wrogość. Widzę ich nieprzychylne spojrzenia, że witają się ze mną z krzywymi uśmieszkami i czasem powtarzają to, co mówię, ale w prześmiewczy sposób. Gdyby nie nowe relacje z Dominikiem i Pati, pewnie byłoby mi bardzo ciężko.
Alex ma jednak na ten temat własną teorię. Pewnie niektórych z Was to zdziwi (mnie nie zdziwiło wcale), ale Amadeusz dosłownie na drugi dzień po rozpoczęciu roku szkolnego zaczął do niej zarywać. On poniekąd... jest w naszej paczce. Tak, wiem! Niepojęte! Bardzo często dosiada się do nas i dołącza do rozmów. Problem w tym, że Alex otwarcie okazuje mu brak sympatii. Cały czas go spławia. Koleś ewidentnie działa jej na nerwy, ale póki co jest niezłomny. Raz nawet nawet kupił jej Kinder Country, gdy dowiedział się, że ona je uwielbia. Myślałam, że może to ją trochę obłaskawi, ale po prostu zjadła batonik i pozostała niewzruszona.
Szczerze, nie wiem, o co jej chodzi. W końcu mamy podobne zainteresowania (przynajmniej częściowo). On też lubi filmy i chciałby zostać aktorem, jeśli nie wyjdzie mu z pływaniem. No dobra, może trochę dużo mówi o sobie, ale widzę, jak na nią patrzy i słucham, jakie komplementy jej prawi! Ile ja bym dała, żeby ktoś tak patrzył na mnie, żeby mówił mi, że pięknie dzisiaj wyglądam... Oczywiście bardzo szybko pogodziłam się z tym, że Amadi nic we mnie nie widzi. Wystarcza mi to, że on po prostu wie, że ja istnieję. Mówi mi cześć, pyta, co słychać. Potrafię cieszyć się z takich rzeczy, bo i tak dostąpiłam gigantycznego wzrostu statusu społecznego. Nawet dla mnie byłoby to zbyt abstrakcyjne: nawiązać relację romantyczną z kimś takim jak Amadeusz.
Wracając – to, że Amadi interesuje się Alex, bardzo nie podoba się Beżowemu Trio. W klasie krążą plotki, że to Sandra chciałaby być obiektem jego zainteresowań. Wyobrażam sobie, że musi być bardzo sfrustrowana. No bo on ma ją totalnie gdzieś, a przecież nie jest tak nieatrakcyjna jak ja. Może nawet mogłaby konkurować z Alex, ale po prostu nie ma jej klasy. Jak widać, charakter też czasem może mieć jakieś znaczenie, a przynajmniej wtedy, gdy odhaczy się kryterium piękności. Amadeusz spławia wszystkie próby zagadania, jakie podejmuje Sandra. On nawet nie musi nic mówić, to da się poznać po tym charakterystycznym, wymuszonym uśmiechu. Normalnie jakby podchodzili do niego z ankietą na ulicy. To tak bardzo kontrastuje z wyrazem twarzy i mową ciała, jakie zawsze prezentuje w naszym towarzystwie, a zwłaszcza w towarzystwie Alex.
Dlatego też Sandra początkowo próbowała dogryzać mojej najlepszej przyjaciółce, ale szybko boleśnie przekonała się, że w ogóle nie ma do niej startu. Jeszcze we wrześniu była taka jedna sytuacja na WF-ie, po zajęciach na basenie. Przebierałyśmy mokre stroje kąpielowe, co już samo w sobie jest bardzo stresującą czynnością do wykonania w damskiej szatni licealistek. Przecież nie będziemy paradować przed sobą nago. Tak na marginesie, cieszę się, że inne dziewczyny też się wstydzą. Bo ja z moją figurą... ach, szkoda gadać. Mamy tylko jedną zamykaną kabinę i to na dodatek z kiblem! Dlatego wszystkie przebieramy się pod prysznicami, które mają osobne drzwiczki, ale one nie zamykają się na klucz.
Tamtego dnia Alex akurat przebierała się pod takim prysznicem. Sandra postanowiła wykorzystać tę sytuację i, mimo że głośno zakomunikowałam: „Tam jest zajęte!", otworzyła drzwiczki kabiny na oścież z teatralnym „Ups!". W ogóle nie wiem, jak chciała to wytłumaczyć, bo przecież sama była po prysznicu i przebrana. Alex wyglądała na zaskoczoną, a przede wszystkim miała na sobie tylko bieliznę. Nie minęła jednak nawet sekunda, gdy chwyciła słuchawkę prysznicową i odkręciła na maksa zimną wodę, celując prosto w Sandrę. Obserwując to wszystko, dawno nie czułam takiej satysfakcji.
Dziewczyna wrzasnęła jak poparzona i zaczęła przeklinać:
– Co ty, kurwa, robisz!? Idiotka! – była przemoczona od stóp do głów. Miała mokre nie tylko ciuchy, ale również dopiero co wysuszone włosy, a po jej policzkach spływał świeży tusz do rzęs.
– Naucz się pukać! – odpowiedziała Alex zarówno ze złością, jak i ze śmiechem.
Bardzo starałam się powstrzymać śmiech, ale niestety nie udało mi się to. Ku mojemu zdziwieniu Sandra chyba się tym przejęła. Zerknęła na mnie nerwowo i wycedziła do Alex:
– Pożałujesz tego – następnie ruszyła dynamicznie w stronę swoich przydupasek, ślizgając się po drodze na mokrej posadzce.
– Nie – Alex, nadal w samym staniku i majtkach, ruszyła za nią, wyprzedziła ją i zagrodziła jej drogę. Oczywiście miała przy tym figurę, jakby przed ktoś wyrzeźbił jej ciało w marmurze i rękę uciąć, że nie tylko mi przyszło do głowy takie skojarzenie. – To ty pożałujesz, jeśli się ode mnie nie odczepisz – powiedziała dosadnie. – Doskonale wiem, o co ci chodzi. Weź go sobie, jeśli oczywiście on cię zechce. Mnie Amadeusz NIE I-N-T-E-R-E-S-U-J-E. Zrozumiałaś?
W tamtym momencie Sandra wyglądała, jakby ktoś oblał ją wodą po raz kolejny. Normalnie taki konflikt pomiędzy dziewczynami pewnie ciągnąłby się przez całe liceum, angażując połowę szkoły. Jednak nie w przypadku Alex. Ona od razu wyjaśniała rzeczy od razu i zawsze nazywała je po imieniu – kolejna z cech, której od zawsze jej zazdrościłam.
Do Sandry może i dotarło, bo w końcu delikatnie skinęła głową i nic nie odpyskowała. Ale ja już dobrze znam takie charaktery. Wiedziałam, że powstałe w niej tamtego dnia emocje będą musiały znaleźć gdzieś swoje ujście. No a na kim można wyładować się lepiej niż na kimś, kto nie potrafi oddać?
Oczywiście, że zaczęła wyżywać się na mnie. Alex starała się mnie bronić, ale na pewno nie robiła tego na miarę swoich możliwości. Raczej ograniczała się do interwencji kryzysowych, gdy naprawdę byłam już bliska płaczu. Nie mam za to do niej żalu. Często i gęsto tłumaczyła mi, że w końcu muszę nauczyć się robić to też sama. W sumie to jej się nie dziwię, niby dlaczego miałaby wiecznie robić za mojego bodyguarda?
Na dany moment jednak... jakoś puszczałam płazem większość zagrywek Beżowego Trio. Zwykle kwitowałam je sformułowaniami w stylu: „to nic takiego", „nie chcę na nie marnować swojej energii", „szkoda zachodu". Starałam się wierzyć we własne słowa. Niestety, moja bierność nie okazała się najlepszą strategią.
W ciągu tych kilku wrześniowych tygodni zdążyły już: włożyć wędzoną makrelę do mojego plecaka, schować mi buty po basenie na parapecie za oknem, kilka razy niby niechcący potrącić mnie barkiem na korytarzu i, prawdopodobnie to one, wystawiły na OLX ogłoszenie z moim numerem telefonu, że oddam za darmo 65-calowy telewizor.
Jakie były moje reakcje? Cóż, szczytem były chyba ironiczne prychnięcia i przewracanie oczami. Na ogół udawałam, że nie robi to na mnie żadnego wrażenia, mając nadzieję, że dzięki temu może im się znudzi. Czasem mówiłam, że „to jest żałosne". Ale one oczywiście wszystkiego się wypierały, choć śmiały się przy tym w niebogłosy. Przez ten cały czas wyobrażałam sobie, że ładuje się we mnie pasek złości. Miałam nadzieję, że w końcu będzie wystarczający, bym zdobyła się na jakąkolwiek odpowiedź.
No a poza tym to lubię moją wychowawczynię i chyba każdego z nauczycieli. Na początku roku lekcje zawsze wydają mi się takie ciekawe i inspirujące, bo ze wszystkim nadążam. Mam jeszcze chęć ładnie prowadzić zeszyty, łatwiej skupić mi się na tematach, nie przesypiam budzików. Zwykle, gdy już raz „wypadnę" z tego rytmu, to już do niego nie wracam i zaczyna robić się koślawo. Kojarzycie ten meme z koniem, który ma, tak ładnie pocieniowany, proporcjonalny zadek i nabazgroloną głowę? Chyba idealnie opisuje to, co staram się przekazać.
***
W pierwszą sobotę października poszłam do Alex. Mieliśmy spotkać się u niej z Dominikiem i Patką – w teorii, żeby przygotować prezentację na temat „Mitologii" Jana Parandowskiego, a w praktyce w większości po to, żeby jeść razem chipsy i gadać o nowym sezonie Stranger Things.
Alex mieszka z mamą w bloku w centrum Dębca. Jej rodzice są już rok w separacji i raczej na zapowiada się na to, by mieli się ze sobą zejść. Trochę zazdroszczę Alex tego, że jej mama tak rzadko bywa w domu. Dzięki temu moja przyjaciółka ma naprawdę dużo luzu. Z drugiej strony jednak bardzo często narzeka na obecny stan rzeczy. Mówi, że brakuje jej takich normalnych, tradycyjnych więzi rodzinnych, więc chyba nie do końca powinnam fantazjować o czymś podobnym.
U mnie to rzeczywiście wygląda dość klasycznie, mimo że mój tata nie żyje. Każdego dnia z mamą i bratem wspólnie jemy obiady i raczej jesteśmy na bieżąco z tym, co u każdego z naszej trójki. Mama dużo mnie wypytuje, co w szkole, z kim się teraz kumpluję, dokąd idę, kiedy wracam. Względem mnie jest znacznie bardziej kontrolująca niż wobec Michała. Wiem, że jest starszy i w przeciwieństwie do mnie nie próbował targnąć się na swoje życie, no ale to już przecież stare dzieje. Ja poszłam do przodu, to i ona powinna.
Mimo wszystko lubię te nasze wspólne obiady. Mama dobrze gotuje, a jak nie ma czasu po pracy, to chociaż zamawia jakieś pyszności. We wszystkim jednak musi być jakaś łyżka dziegciu – może gdyby tak nie było, miałabym figurę Alex. Mama czasem próbuje być ze mną zbyt blisko, a teraz serio nie jest na to najlepszy moment. Że tak powiem, miała na to piętnaście lat mojego dotychczasowego życia. Był czas, żeby się nasycić swoją Basią. Powinna zrozumieć, że aktualnie najbardziej zależy mi na tym, by spędzać wolny czas z przyjaciółmi, skoro mam ich aż trójkę!
Dzisiaj było to samo. Chciała, żebyśmy wieczorem upiekły ciasteczka i pooglądały jakiś film. Powiedziałam jej, że przecież jest sobota, po obiedzie idę do Alex i pewnie zostanę do późna. Nie wyglądała na pocieszoną. Dopiero, gdy dodałam, że przygotowujemy tę prezentację na polski, to odpuściła. Nie lubię wyrzutów sumienia, które powstają we mnie przy takich sytuacjach. Za długo się utrzymują – czułam je nadal, gdy byłam już w bloku przyjaciółki.
– Dzień dobry – z zamyślenia wyrwał mnie kobiecy głos.
Mój nieobecny wzrok napotkał starszą kobietę, która otworzyła drzwi na klatkę schodową. Mieszkanie Alex było piętro wyżej.
– Ty jesteś Basia, prawda? Oleńka dużo mi o tobie opowiadała. Robicie dzisiaj tę prezentację o mitologii? – zapytała. Miała długie, kręcone i farbowane na rudo włosy, a po jej ciele spływała cętkowana sukienka sięgająca kostek. Moją uwagę zwróciło to, że ta pani trochę dziwacznie opierała się o ościeżnicę.
– Yyy, tak... – odpowiedziałam nieco zażenowana, zatrzymując się w połowie schodów. Nie wiedziałam, czy mam jakoś kontynuować rozmowę, czy po prostu pójść dalej. Stałam więc jak kołek, spoglądając nieśmiało na sąsiadkę Alex. Starałam się przykleić grzeczny uśmiech do twarzy.
– Bardzo cieszę się, że ma kogoś takiego przy sobie – dodała po naprawdę niezręcznej chwili ciszy. – Mam do ciebie prośbę, Basiu. Przekaż Oli, by zajrzała do mnie wieczorem.
– Okay, dobrze – odpowiedziałam z lekkim zdziwieniem. – To... do widzenia! – dodałam i popędziłam schodami do góry.
– Do widzenia! – zawołała za mną.
To wszystko wydawało mi się jakieś dziwne. Dlaczego Alex ma jakąś tajemniczą sąsiadkę, która mówi do niej „Oleńka" – nikt tak się do niej nie zwraca, nawet w nowej klasie przedstawiła się jako Alex. Niby czemu ma ją odwiedzić wieczorem? Nigdy nic mi o niej nie opowiadała. A jej o mnie, jak widać, mówiła sporo.
Patrycja i Dominik jeszcze nie przyszli, dlatego pytanie o sąsiadkę z dołu było pierwszym, jakie zadałam Alex. Nie zdążyłam nawet zdjąć butów.
– Ach, to pani Ewa – odparła Alex wyluzowanym tonem. – Wprowadziła się tutaj niedawno. Miała wypadek na rowerze, podczas którego złamała nogę. Nie widziałaś, że miała gips?
Pokręciłam przecząco głową, myśląc sobie, że to trochę wyjaśnia, dlaczego kobieta przybrała tak dziwną pozycję podczas naszej rozmowy.
– Pomagam jej z zakupami i tak dalej – kontynuowała Alex – bo ona nie ma nikogo bliskiego. Poza tym lubię z nią rozmawiać. Mogę wyżalić się jej z różnych rzeczy.
Pewnie, gdybym spoglądała wtedy na sznurówki swoich Conversów, nie zarejestrowałabym niczego dziwnego. Zdążyłam jednak zerknąć w stronę mojej przyjaciółki i zauważyłam, że ta nerwowo skubie skórkę przy kciuku. Zawsze robiła tak, gdy czymś się stresowała.
– Przecież mnie też możesz się ze wszystkiego wyżalić – powiedziałam, bardzo starając się nie zabrzmieć tak, jakby to był wyrzut. Ale trochę był, no bo kurde: czy ja już jej nie wystarczam?
– Wiem, Basiol, wiem – powiedziała Alex, spoglądając na mnie z pobłażaniem. – Ale to chyba nic złego, że mam pięćdziesiąt lat starszą koleżankę?
– ILE?! – wykrzyknęłam. – Nieee, to w ogóle nie jest dziwne.
– Ej, nie bądź wredna – w głosie Alex zabrzmiała przykrość, która natychmiast pozbawiła mnie ironicznego uśmieszku na twarzy. – Mam małą rodzinę, nie mam już nawet babci.
– Nie no, dobra... – wybąkałam przepraszająco. Zrobiło mi się głupio. – Przepraszam, po prostu mnie to zaskoczyło. Na co dzień nie myślę o tym, że można mieć głębszą relację z kimś, kto ma tyle lat. Że da się z kimś takim normalnie porozmawiać. W ogóle to super o tobie świadczy, że jej pomagasz – zostawiłam komplement na deser, żeby trochę udobruchać.
– Ech, dzięki – odpowiedziała przyjaciółka, nieco pogodniejąc. – Ale ona mi też – dodała i znowu zrobiło się dziwnie tajemniczo.
Niestety, nie miałam okazji kontynuować tego tematu, bo rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Pati i Dominik dotarli na miejsce. Pozostałam więc z nieprzyjemnym wrażeniem, że zbyt opryskliwie potraktowałam dziś swoją mamę. No bo skoro Alex tak pomaga sąsiadce, a mi nawet nie chciało się upiec ciasteczek... To co to o mnie świadczy?
Na przygotowanie prezentacji zeszło nam gdzieś z półtorej godziny. Rozsiedliśmy się w pustym salonie. Mieszkanie Alex było ładnie urządzone. Razem z mamą miały dużo zielonych roślin, które wspólnie pielęgnowały. Szczególnie efektownie prezentowały się te pnące, które miały różne, fantazyjne stelaże.
Ja, Patka i Dominik zajęliśmy dużą sofę w kształcie litery „L", a Alex rozsiadła się w fotelu. Nasze szare komórki wspomagał zestaw chrupek i czekoladek zajmujących niewielki, jednak cały stolik kawowy.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie odpaliła swojej playlisty ze Spotify na telewizorze. Ostatnio miałam znowu fazę na zespół The Smiths, dlatego w tle łagodnie wybrzmiewał melancholijny wokal Morrissey'a:
„So please, please, please,
let me, let me, let me
let me get what I want
this time.
Haven't had a dream in a long time.
See, the life I've had
can make a good man bad.
So for once in my life,
let me get what I want,
Lord knows, it would be the first time.
Lord knows, it would be the first time."
W sumie nie planowałam, żeby to poleciało. Ale ogarnęły mnie taka błogość i wdzięczność. Pamiętam, jak słuchałam tej piosenki w zupełnie innych okolicznościach, w samotności i rozpaczy. Teraz spędzałam czas praktycznie tak, jak wcześniej marzyłam. Miałam ochotę podziękować sobie z przeszłości, że dałam radę. No i nikt nie zrzędził, że puszczam smęty – kolejny powód do wdzięczności.
Mój dream team zgodził się też na to, bym zajęła się redakcją tekstu i oprawą graficzną slajdów. W rezultacie zagwarantowałam sobie brak konieczności mówienia czegokolwiek przed klasą. Nam przypadły bóstwa doli i spraw ludzkich. Nie wiem, dlaczego, ale opisując Mojry, od razu miałam przed oczami Sandrę, Majkę i Julię. Chyba w jakimś stopniu ściągnęłam je myślami, biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się później.
Zacznijmy od tego, że w pewnym momencie telefon Alex zaczął ciągle wibrować. Na jego ekranie pojawiały się liczne powiadomienia o przychodzących wiadomościach. Niby je wyświetlała, ale nie wyglądało na to, by na nie odpisywała.
– To Amadeusz – skomentowała w końcu, widząc nasze pytające spojrzenia. – Ciągle truje mi dupę. Bardzo chciał tu dzisiaj przyjść, jak dowiedział się, że się spotykamy.
– Przecież może – wyrwało mi się spontanicznie. Jeszcze nigdy nie spotkaliśmy się z Amadim po szkole. Byłam ciekawa, jaki jest bez tej całej otoczki wzdychających do niego dziewczyn. Przez ostatnie tygodnie sama uodporniłam się nieco na jego urok i zaczęłam bardziej widzieć w nim człowieka, zwłaszcza gdy dostawał kosz za koszem. W sensie okay, nadal był nieziemskim ciachem. Ale, jak już wcześniej wspominałam, wygląd odhaczony, a co dalej z osobowością? Tak przynajmniej to sobie tłumaczyłam, by nie przyznać sama przed sobą, że trochę mam obsesję na jego punkcie.
– Ale ja nie chcę – prychnięcie Alex wyrwało mnie z tej krótkiej zadumy. Przyjaciółka przewróciła oczami. – Po pierwsze, to przeszkadzałby nam w prezentacji.
– A po drugie? – zapytała Patrycja, spoglądając uważnie na moją przyjaciółkę, taktownie nie wspominając o tym, że skończyliśmy piętnaście minut temu. Myślę, że jej tok myślenia mógł być z jakiegoś powodu zbliżony do mojego.
– A po drugie, to ja go nie lubię – Alex wyrzuciła z siebie te słowa, jakby pozbywała się czegoś naprawdę nieprzyjemnego. – Uważam, że jest próżny i fałszywy. Nie ufam mu.
– Próżny... no może trochę – skomentował Dominik z przekąsem i lekkim rozbawieniem. Wydaje mi się, że on doskonale rozszyfrował intencje moje i Pati, co było nieco zawstydzające. – Ale fałszywy? Czy ja wiem. Co masz na myśli? – zapytał. Jak widać, rozszyfrowanie intencji Alex nie było już takie proste.
– Nieważne. Po prostu mam swoje powody – starała się uciąć temat, choć teraz już całkiem rozbudziła naszą ciekawość.
– Co to znowu za tajemnice? – zapytałam zdziwiona. To pytanie nie było może zbyt grzeczne, ale sorry, pojawiło się dziś zbyt wiele niedomówień. A kiedy pojawiają się niedomówienia, to ja zwyczajnie zaczynam się bać. – Chodzi o kogoś z nas? O nie... chodzi o mnie, prawda? – teraz byłam praktycznie pewna, że chodzi o mnie.
Alex spojrzała na mnie takim dziwnym wzrokiem. Nie wiedziałam, czy w tym momencie była bardziej zła na Amadeusza, czy na mnie. Milczała jednak przez chwilę. Wydawało mi się, że chyba waży słowa, ale chyba nie do końca tak było, wnioskując po tym, co powiedziała naprawdę chłodnym tonem:
– Basia, nie zawsze chodzi o ciebie. Musisz w końcu wyjść z tej roli ofiary.
Poczułam się, jakby Alex strzeliła mi liścia. Kurde, to było za grube! Przecież nic takiego nie zrobiłam! Dlaczego akurat teraz musiała powiedzieć mi coś takiego? Nie miała wcześniej miliona lepszych okoliczności? Wybrała akurat spotkanie z Dominikiem i Pati. Co za wstyd...
– Ejejej, spokojnie! – wtrąciła się Patrycja, która aż wstała z fotela, próbując rozegnać burzowe chmury, jakie wyraźnie zgromadziły się w salonie. Spoglądała nerwowo to na mnie, to na Alex, ale na jej twarzy błąkał się uspokajający uśmiech.
– Nie no, nie kłóćcie się – wsparł ją Dominik, który wyglądał na trochę zdziwionego, a trochę rozbawionego. – Myślę, że Alex, w trochę nieudany sposób, chciała ci przekazać, że wiesz... świat nie chce cię zabić? – po tych słowach sięgnął po ostatni kawałek czekolady, jaki pozostał w sreberku na stole i jak gdyby nigdy nic wpakował go sobie do buzi.
Zwiesiłam głowę. Jakoś trudno było mi teraz nawiązać z nimi kontakt wzrokowy. Podobnie jak trudno było mi wytłumaczyć, co ja właściwie czuję. Naprawdę nie lubiłam rozmawiać o takich sprawach. Odbyłam w swoim życiu stanowczo za dużo rozmów na ten temat. Wszyscy wokół starali się robić mi psychoanalizę. Okay, wiem, że sama prowokowałam swoim zachowaniem takie sytuacje. Ale chyba wolałam, jak inni trochę ignorowali te moje dziwactwa i pozwalali mi po prostu być taką, jaka jestem.
Wybąkałam więc cicho:
– Nie no, dobra, sorry – i automatycznie sięgnęłam po smartfon, by zająć czymś niespokojne ręce. Akurat miałam jakieś powiadomienie na klasowym Discordzie, więc to była doskonała wymówka, żeby sprawdzić, kto coś napisał. Oj, jak bardzo pożałowałam tego, że akurat wtedy musiałam zobaczyć zawartość tej wiadomości.
Najpierw po prostu parsknęłam śmiechem z powodu absurdu obrazu, na jaki trafiły moje oczy. Po chwili jednak poczułam, jak wypełniają się one łzami i wybuchłam głośnym, bardzo głośnym szlochem. Pewnie na moment dla mojej paczki stałam się jakąś wariatką, ale oni nie wiedzieli.
Od razu zaczęli pytać, co się stało, ale nie odpowiadałam, płacząc dalej. Alex dość szybko podeszła do mnie i bezceremonialnie wyrwała mi telefon z ręki. Nie protestowałam jakoś szczególnie, tylko dalej zawodziłam.
– Co za wredne kurwiska – nie wiem, czy kiedykolwiek usłyszałam z jej ust takie słowo. Alex raczej nie rzucała przekleństw na wiatr. Była wściekła.
– Co? Co się stało? Beżowe? – dopytywali Dominik i Pati.
Nie widziałam ich, nic wtedy nie widziałam, ale mogę wyobrazić sobie, że wyglądali na kompletnie zdezorientowanych.
– Mogę? – niepewnie zapytała mnie przyjaciółka.
Podniosłam na nią zapuchnięte oczy. Chciała im to pokazać. Nieznacznie skinęłam głową. I tak przecież mieli dostęp do tego samego forum.
Alex podała smartfon i krótko po tym usłyszałam już tylko mieszaninę zaszokowanych komentarzy.
Ktoś o nicku ZaczarowanyTapczan69 dodał jakiś pokraczny, porno GIF z moją twarzą doklejoną przy użyciu AI. Pozwólcie, że oszczędzę Wam szczegółów. Powiem tylko tyle – to był bardzo charakterystyczny obrazek, który często jest w memach. Całość zdobił podpis w stylu: „Dziewczyny, co Wam stoi na przeszkodzie, by wyglądać w ten sposób?".
– Nie no, naprawdę, teraz to już przegięły – powiedziała w końcu Alex, której ewidentnie trudno było opanować emocje. Krążyła po salonie i oddychała płytko. – Tak nie może być, zgłaszamy to do Wieczko, do dyrekcji. Niech je, kurwa, wypierdolą z tej szkoły.
– Właśnie! Tak nie może być, to już jest serio chore – poparł ją Dominik. – Serio, myślałem, że w liceum będzie wyższy poziom.
– Zgadzam się. Nie przejmuj się, Basiu. Już napisałam do Marysi – Patrycja miała na myśli przewodniczącą naszej klasy i zarazem adminkę serwera. – Na pewno zaraz to usunie.
– Tak, nie przejmuj się, Baś – powtórzyła Alex i przytuliła mnie mocno. – Jutro nakopię Sanderce do dupy. A przede wszystkim zgłosimy to wszystko komu trzeba.
Ich szybkie wypowiedzi naładowane emocjami nieco zlewały się ze sobą. W tym czasie zastanawiałam się tylko nad jednym. Czy właśnie nadszedł dzień mojego wykolejenia? Z całą pewnością czułam, że tracę kontrolę. To było bardzo, bardzo miłe, że tak się angażowali i chcieli mi pomóc. Nie zniosłabym jednak myśli, że w ratowaniu mnie nie było mojego udziału.
– Nie – powiedziałam cicho, ale stanowczo. – Nie możemy tego zgłosić. Nie wiem, co mojej mamie strzeli do głowy. Znowu będzie kazała mi zmienić szkołę albo jeszcze bardziej będzie nade mną skakać... Nie chcę znowu przez to przechodzić.
Dopiero po wypowiedzeniu tych słów zdałam sobie sprawę, że Patrycja i Dominik nie wiedzą, o co chodzi. Byliśmy blisko, ale nie miałam okazji zwierzać im się ze swojej mrocznej przeszłości. Na szczęście okazali się na tyle taktowni, by nie dopytywać o szczegóły. Chciałabym im kiedyś powiedzieć, ale na pewno nie teraz. Tego by było po prostu zbyt wiele.
W końcu Dominik rzucił stanowczo:
– Ale przecież nie możemy tak tego zostawić!
– Wiem. – powiedziałam już nieco głośniej. – Alex miała rację. Muszę w końcu się postawić. Nie mogę dłużej im na to pozwalać. Wystarczy. Jutro sama się z nimi skonfrontuję – mówiąc to, poczułam coś na kształt sprawczości, choć drżały mi dłonie.
– Jesteś pewna? – zapytała Pati z troską w głosie. Nawet nie wiem, kiedy usiadła tak blisko. Mogłam zobaczyć bardzo jasne piegi na jej nosie.
Alex siedziała po drugiej stronie, a Dominik naprzeciwko, nachylając się ku mnie.
– Jak jeszcze nigdy wcześniej – odpowiedziałam, ocierając łzy z policzków. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc autentyczne emocje wymalowane na ich twarzach.
– No dobra, możesz sobie konfrontować się sama – po chwili ciszy odezwała się Alex, zaznaczając w powietrzu palcami cudzysłów. – Ale my będziemy twoim wsparciem.
– Właśnie! – dodała Patrycja. – Nie myśl sobie, że będziemy tylko stać obok i się przyglądać.
– Oczywiście, że tak – zgodził się Dominik. – Czuję się wewnętrznie zobligowany do tępienia takiego kurestwa.
Zaśmiałam się cicho, podobnie zresztą jak i oni.
– Dziękuję. Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy – powiedziałam i pomyślałam sobie, że nawet największa podłość traci swoją niszczycielską moc, gdy ma się poczucie, że przecież jest ktoś obok.
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top