96
Im mniej czasu zostało do wejścia na żywo z nagraniem na oficjalnym kanale Jamesa na youtube, tym - paradoksalnie - Harry mniej się denerwował. Zrobili z chłopakami szybką próbę przed publicznością. Była mniej liczna, niż gdy nagrywali materiał do BBC, ale i tak zaskoczyli zgromadzonych na widowni swoją obecnością w takim, a nie innym składzie. Zachowywali się na scenie w czwórkę jak za starych, dobrych czasów, czując, że podjęli dobrą decyzję w temacie tego występu. Nawet, jeśli Tomlinson się wścieknie, gdy się dowie. A dowie się szybko, jak przypuszczał Styles.
Gdy z głośników producent zapowiedział, że zostały trzy minuty Harry zerwał się z miejsca i potruchtał na backstage, wzrokiem już z daleka lokalizując rude, długie włosy. Annie otworzyła ramiona szeroko, uśmiechając się do niego zachęcająco. Wpadł w jej uścisk i jego usta wylądowały na jej własnych, w akompaniamencie chichotu Gemmy, chłopaków i samej rudowłosej.
— Półtorej minuty. — Komunikat wypłynął z głośników.
— Idź — pogoniła go, próbując odepchnąć go od siebie.
— Kocham cię — wyszeptał jej jeszcze w wargi, całując ją ponownie i oderwał się od niej, żeby pobiec z powrotem w kierunku sceny. James krzyczał jego nazwisko donośnym głosem, kręcąc głową na fotelu, rozbawiony. Po chwili Harry znalazł się obok niego i, pokazując zęby w szerokim uśmiechu, uspokajał oddech po krótkim biegu. Zerknął w kamerę i pokazał Annie, żeby włożyła do ucha słuchawkę. Wcześniej Corden podpiął ją do małego urządzenia, które ruda trzymała w dłoni i doczepił do krawędzi jej sukienki na dekolcie malutki mikrofon.
— Poproszę jeszcze jedną niewiastę o próbę dźwięku — wymruczał Corden, gdy została im niecała minuta, specjalnie dobierając słowa tak, żeby publiczność w studio nie dostrzegła jej obecności, ponieważ głos Jamesa był już nagłośniony. Był dobry w te klocki - wiedział ile i kiedy ma powiedzieć.
Ruda mruknęła do mikrofonu kilka nazw cyferek i uśmiechnęła się do telewizora, który transmitował obraz na żywo, gdy Jamie i Harry unieśli kciuki w górę na znak, że wszystko gra i, że ją słyszą. Kamerzysta za główną kamerą zaczął odliczać od dziesięciu w dół i Annie zdała sobie sprawę, że wstrzymała oddech. Zbladła na tyle, że podszedł do niej Zayn, który stanął obok niej przed telewizorem i objął ją ramieniem dość mocno. Posłał jej zmartwione spojrzenie, które zbyła lekkim uśmiechem i ponownie wlepiła wzrok w ekran.
Sygnał wejścia na żywo rozległ się w głośnikach, i James zaczął mówić, uśmiechając się do kamery.
— Witam wszystkich późnym wieczorem w tym niespodziankowo-urodzinowo-niespodziankowym wydaniu specjalnym "The Late Late Birthday"! — wyszczerzył się do kamery, a Styles, siedzący obok zaczął się śmiać, zdradzając swoją obecność mimo, że kamera jeszcze go nie obejmowała. James odwrócił głowę w jego stronę, zdegustowany i spytał go bezpośrednio: — Harry, mógłbyś nie psuć mi ramówki?
— Przepraszam, James — wydął wargi, powstrzymując śmiech, a potem chichocząc prosto do kamery. — Nie przeszkadzaj sobie — dodał niewinnie.
— No. Dziękuję — wymruczał oburzony na żarty Corden, a kamera znów przeniosła się tylko na niego. — Tak więc, dzisiaj...
— Bardzo ładna nazwa — dodał Harry, szydząc nieco. — To specjalnie dla mnie?
— Możesz nie spoilerować? — Corden potrząsnął głową, wyraźnie zdegustowany zachowaniem śmiejącego się Harry'ego.
Annie stojąca przed telewizorem uśmiechała się do siebie, czując, jak schodzi z niej stres. Kamera złapała, jak Harry zagryzł wargę, rozbawiony, a tymczasem prowadzący kontynuował.
— Dzisiejsze wydanie jest niespodzianką i dla widzów, i dla samego Harry'ego. To prawda, Harry?
— W istocie, James.
— Potwierdzasz tę wersję? — Corden próbował utrzymać poważny ton głosu, ale zachichotał.
— Potwierdzam — zachichotał.
— Wszystko przez to, że relacja online jest niespodzianką i dla twoich fanów, i dla moich widzów, bo celowo nie robiliśmy żadnego materiału promocyjnego przed emisją, ale też, dodatkowo, nie widziałeś scenariusza tego spotkania, prawda, Harry?
Styles, mimo rozbawionej miny spojrzał na Cordena niepewnie i podejrzliwie, nerwowo oblizując wargi, co spowodowało śmiech publiczności.
— Miało nie być scenariusza — zauważył bystro, co wywołało jeszcze większy śmiech publiki.
— Cóż, to teraz już wiesz, że jest — wyszczerzył się James i kontynuował w najlepsze, jak gdyby nigdy nic. — Zaprosiłem cię tutaj Harry, bo, jak wiesz, pierwszego lutego obchodziłeś swoje dwudzieste piąte urodziny.
— Zgadza się — potwierdził, uśmiechając się szeroko i skłaniając głowę w kierunku publiki, która zaczęła bić brawo. — Dziękuję, dziękuję. Ćwierćwiecze to ciężka sprawa.
— A teraz już nieco poważniej — zaczął James, zwracając się do Harry'ego. — Rozmawialiśmy wtedy, mając przyjemność spędzić ten dzień razem - lokaty skinął głową, uśmiechając się lekko i potwierdzając. — Nie jestem pewien, czy na pomysł nagrania takiego materiału specjalnego wpadłeś ty sam, czy ja. Możliwe, że była to twoja mama — przyznał też Jamie, machając do kamery. — Anne, miliony buziaków! Kochamy cię! — wyszczerzył się szeroko i ponownie wrócił do tematu. — W każdym razie oboje doszliśmy do wniosku w tamtej rozmowie, że to spóźnione wydanie urodzinowe będzie bardzo dobrą okazją do wyjaśnienia kilku...
— Plotek — dokończył Harry. — Zgadza się, James.
Wśród publiczności rozległ się podniecony szept.
— Ostatnio zrobiło się wokół ciebie nieco głośno — zauważył powoli Corden, patrząc, jak Harry poprawia się na kanapie. Styles, pokiwał głową, prychając pod nosem, zauważalnie rozbawiony.
Annie, stojąca przed telewizorem w towarzystwie Zayna zagryzła mocno dolną wargę od wewnątrz na tyle mocno, że poczuła metaliczny posmak krwi w ustach.
— To też się zgadza.
— Czyli zaczynamy od tej części tego spotkania, w którym rozmawiamy spokojnie, jak ludzie — wymruczał James, nieco rozluźniając atmosferę. — Dobrze, reszta mniej normalnych rzeczy zostaje na potem — postanowił, ignorując pytanie Harry'ego o to, co ma na myśli mówiąc "reszta rzeczy" i jego bezsilny śmiech. — Dobrze, Harry. Zacznijmy od tego, że zniknąłeś tuż po tym, jak skończyłeś trasę koncertową.
Harry pokiwał głową.
— Dlaczego?
— Wiesz, James, do końca trasy żyłem tak intensywnie, że odpoczynek po tak szybkim tempie koncertowania, przemieszczania się między kontynentami, po szybkim tempie prób, występów, wywiadów jest jak naturalna kolej rzeczy. Wróciłem do rodziny, odpoczywałem, skupiłem się na tym, na co nie miałem czasu, odkąd tak naprawdę ruszyła moja cała solowa kariera...
— To była duża rzecz — przyznał James.
— Dokładnie. Nie chciałem też popełniać tego błędu, który notorycznie popełnialiśmy za czasów działalności zespołu. Nie dawaliśmy sobie odpocząć — przyznał. — Dlatego dałem sobie czas i zniknąłem. To było rozsądne, ale jednocześnie wywołało... — zrobił pauzę, jakby szukając dobrych słów. — Wywołało straszną pogoń za dociekaniem tego, co się dzieje w moim życiu prywatnym, gdy nie ma mnie ani na scenie, ani w telewizji, ani w radio —dokończył powoli.
— Spodziewałeś się tego, że twoja kariera solowa nabierze takich rozmiarów?
Harry zachichotał i pokręcił głową, zaciskając wargi.
— Naprawdę "nie"? — zaśmiał się zaszokowany James. — Awww, Styles...
— Uspokój się — napomniał go Harry, uśmiechając się szeroko. — Naprawdę, nie spodziewałem się tego wszystkiego. Nadal... nadal nie mam słów na to, jak bardzo dziękuję wszystkim ludziom, którzy się do tego przyczynili. Kocham każdego z was, niezależnie od tego, w którym miejscu na ziemi aktualnie jesteście, kim jesteście i naprawdę nadal nie dowierzam temu, ile dla mnie robicie. Ten ogrom wsparcia, to wszystko znaczy dla mnie naprawdę tak wiele... — urwał, śmiejąc się sam z siebie, bo zaszkliły mu się oczy.
Publika zaczęła bić głośne brawo, a Styles zagryzał wargę, próbując się uspokoić. Annie, stojąca przed ekranem na backstage'u między Gemmą, która wtulała się w jej bok, a Zaynem również miała szklanki w oczach.
— Kocham cię, Harry — wymruczał James, starając się pomóc brunetowi odzyskać fason.
— Ja ciebie też kocham, James — wyszczerzył się, śmiejąc się.
— Więc, wracając raz jeszcze... zdecydowałeś o przerwie. I, w sumie, to ta przerwa trwa nadal?
— Tak, powiedzmy, że nadal jestem w trakcie urlopu i wykorzystuję czas na uporządkowanie kilku rzeczy i na, nie ukrywam, tworzenie nowego materiału — odpowiedział konkretnie.
— Ale jednak siedzisz tu ze mną i rozmawiasz — stwierdził James, miękko, nakierowując Harry'ego na konkretny tor rozmowy. — I, mogę się domyślić, że ma to coś wspólnego z tym — uśmiechnął się James i przeniósł wzrok na ekran za nimi, na którym zaczęły pokazywać się zdjęcia i jego, i Annie, które paparazzi zdążyły uwiecznić od czasu ich spaceru w Miami.
Harry wpatrywał się w ekran ze zmarszczonymi brwiami, wyraźnie zaskoczony, obserwując pokaźną kolekcję ujęć, jakie zebrał James. Tak, jak się domyślał - były wśród nich świeżutkie zdjęcia z teatru, nocne ujęcie ich pocałunku na Tower Bridge, a nawet zdjęcia, jak wchodzą razem do szpitala w Manchesterze.
— Przygotowałeś się — zaśmiał się, stwierdzając i wodził wzrokiem po ilości fotografii, jakie można było znaleźć w internecie pod jego nazwiskiem. — Tak, James, właściwie, to jest to główny powód tego, dla którego dzisiaj rozmawiamy. Wydaje mi się, że plotek wokół tych zdjęć powstaje coraz więcej i więcej i, że czas najwyższy zabrać głos w tym temacie, bo rozmiar i prędkość domysłów i pomówień jaka do mnie dochodzi jest coraz większa — zapowiedział i oparł się wygodniej o oparcie kanapy, nadal zerkając na ekran ze zdjęciami. — Boże, nie wiedziałem, że byłem tutaj taki rozczochrany — dodał jeszcze, mrużąc oczy i patrząc na fotkę z kina z Manchesteru, na której było widać też Anne. Uśmiechnął się szerzej, gdy w słuchawce w swoim uchu usłyszał chichot Annie.
— No to proszę bardzo, Harry — uśmiechnął się szeroko James i zrobił dramatyczną pauzę. — Komentuj — zarządził i wpatrywał się w chłopaka wyczekująco.
Styles przejechał językiem po górnych zębach, a Annie wiedziała, że właśnie siarczyście przeklął Jamesa w myślach za to, że nie ułatwia mu sytuacji, utrzymując atmosferę rozbawienia pomiędzy nimi.
— James — zaczął powoli.
— Harry — Corden nie pozostał mu dłużny.
— James — ponowił Styles, uśmiechając się — jak wiesz, wokół mnie zawsze było wiele plotek odnośnie kobiet, moich relacji z kobietami i... z tego co pamiętam kilka z nich miało miejsce nawet w tym studio — James zachichotał, potwierdzając. — Ale nigdy do żadnego pomówienia nie odniosłem się oficjalnie, bo nie było takiej potrzeby. I cóż, to jest ten moment, w którym muszę powiedzieć to wprost. Nigdy nie było takiej potrzeby, bo, albo te relacje z płcią piękną - specjalnie dodał to określenie, nie chcąc całkowicie pominąć tematu swojego małżeństwa dla osób wtajemniczonych - były zwykłą plotką bez pokrycia w rzeczywistości, albo były znajomościami, które były mało znaczące... W każdym razie, wiesz dobrze, że cenię swoje życie prywatne i, niezależnie od tego co się w nim wydarzyło, to nie ono miało wyznaczać ścieżkę mojej solowej kariery, dlatego starałem się je chronić. Z tym, że tym razem jest inaczej. Tym razem zrobiło się na tyle poważnie, że nie mogę zostawić tego bez komentarza.
— W jakim sensie inaczej? — dopytał James, wywołując uśmiech na twarzy Harry'ego.
— Tym razem widzę, że muszę odnieść się do tego oficjalnie — wziął głęboki oddech i wyrzucił z siebie jedno zdanie, wywołując głośne poruszenie wśród publiczności: — Tak więc, James, oficjalnie patrzysz na zdjęcia, na których zostałem złapany ze swoją dziewczyną — zagryzł dolną wargę i spojrzał w kamerę tak, żeby Annie miała wrażenie, że patrzy prosto na nią. Kilka osób na widowni zapiszczało z szoku.
Rudowłosa stojąca przed ekranem zachichotała i, ku uciesze ekipy jej towarzyszącej, wymruczała cicho do mikrofonu:
— Nigdy oficjalnie nie zapytałeś...
James słysząc jej cichy głos w słuchawce zarechotał nagle a potem zamknął sobie usta dłonią, patrząc jak Styles próbuje powstrzymać cwaniacką minę i uspokajająco przeciąga językiem po zębach.
— Chciałbym, żeby wszyscy usłyszeli to, co my w słuchawkach w tej chwili — zaśmiał się Corden, niezobowiązująco.
— Nie tym razem, James — Annie odpowiedziała mu szybko, nieco przerażona tym zdaniem.
— Może kiedyś — odpowiedział mu na wizji brunet, uśmiechając się lekko.
— Czyli, Harry — zaczął James, przywołując atmosferę w studio do takiej, w której mogliby rozmawiać dalej — to oficjalne?
— Oficjalne — przyznał. — Moja siostra, Gemma, wpadła po moich urodzinach na pomysł założenia Annie konta na instagramie, żeby na własną rękę wyjaśnić sytuację, licząc, że utnie plotki i...
— "Annie" — wyłapał James bystro, na co Harry raz jeszcze skinął głową, potwierdzając.
- ... i w sumie warto nadmienić, że wszystkie zdjęcia na nim są autentyczne, a ja sam miałem osobisty wkład w jego zawartość. Mówię to po to, bo, James, odkąd okazało się, że jednak nie umarłem po zakończeniu trasy koncertowej i, odkąd złapano Annie i mnie w Miami, mamy, dobitnie mówiąc, życie pełne doniesień rodem z najlepszych scenariuszy science-fiction — wyznał, przeczesując dłonią loki. — Więc, oficjalnie: nie, Annie nie jest podstawiona, nie jest brodą, nie jest zabawką, nie jest romansem, nie jest matką dzieci całego One Direction...
— Kto w ogóle na to wpadł? — zaśmiał się Corden.
- ... ani nie jest surogatką... Próbuję sobie teraz przypomnieć wszystkie te absurdalne wersje wyjaśniające jej obecność przy mnie, jakie do mnie dotarły, ale większości zapomniałem — Harry zaśmiał się z dystansem. — A to maleństwo na zdjęciach z Miami w ramionach Annie, to moja chrześnica — dodał jeszcze krótko.
James wpatrywał się w niego, wyraźnie zadowolony i dumny jednocześnie.
— Poznałem tę rudowłosą niewiastę osobiście — zaczął powoli Corden — i muszę przyznać, że jeśli ty jesteś słodki blisko skraju skali słodkości, Harry, to ona wykracza poza skalę — skomentował cicho, uśmiechając się. — Annie jest z branży muzycznej? — spytał niezobowiązująco, dając brunetowi duże pole manewru na odpowiedź.
— I tak, i nie. Zawodowo nie zajmuje się muzyką, ale ma wykształcenie muzyczne — przyznał Styles, uśmiechając się lekko.
— Mieszkacie razem? — spytał James bezpośrednio.
Styles zachichotał i zagryzł wargę, czekając na przyzwolenie Annie w słuchawkach.
— Mów, Styles, mów — powiedziała cicho, prychając śmiechem i widziała, jak na ekranie zaświeciły mu się oczy, gdy usłyszał jej odpowiedź.
— Teoretycznie jeszcze nie, praktycznie już trochę czasu tak — położył nacisk na najważniejsze słowo, a potem dodał jeszcze lekko: — Jesteśmy w fazie planowania.
James skinął głową i zachichotał, spoglądając na swoją ściągę, ze scenariuszem, którą dzierżył w dłoniach.
— Jest coś, czym cię niemiłosiernie mocno denerwuje? — spytał i uśmiechnął się szeroko, a publiczność w studio zareagowała głośnym i groźnym "uuuu".
Harry spojrzał na niego z niedowierzaniem i pokiwał głową, a potem przetarł twarz dłonią, chichocząc. Usłyszał w słuchawce śmiech Annie, która nie zamierzała mu pomagać, ciekawa odpowiedzi. Harry zamyślił się przez chwilę.
— Na pewno tym, że jest pyskata i uparta jak osioł — zaczął, marszcząc brwi i wyłamując palce u dłoni. — Serio, jest tak irytująca, jak się buntuje wtedy, kiedy nie powinna — pokręcił głową. — Drażni mnie, że zaczyna dzień od kawy, a nie od śniadania. I tym, że często zapomina o jedzeniu w ogóle. I tym, że nawet, jeśli ma ze sobą swój żel pod prysznic to i tak umyje się moim. Tego nigdy nie zrozumiem, chociaż się staram — zaśmiał się szczerze, a razem z nim publiczność w studio. — No i naprawdę nie rozumiem dlaczego ta dziewczyna składa wszystkie swoje ubrania w kostkę. Zawsze. Rozumiesz to, James? Zawsze. To jest dziwne, nie?
Annie przed ekranem telewizora chichotała z Gemmą jak opętana.
— Wspomniałeś, o tym, że Annie ma powiązania z muzyką — zaczął powoli James, kierując się ku kolejnemu pytaniu. — Jest coś, w czym jest od ciebie zdecydowanie lepsza?
Publiczność w studio ponownie zrobiła głośne "uuu", a Styles oburzył się i podniósł się z miejsca,
— Ile masz jeszcze tych pytań?
— Siadaj, Harry.
— Co to w ogóle za pytania są, kto to układał, na Boga?
— Odpowiedz — polecił mu twardo Corden, otwarcie się z niego śmiejąc.
W słuchawkach w uszach słyszeli wyraźnie śmiechy ekipy na backstage'u.
— Wesoły materiał będzie dzisiaj, coś czuję — zachichotał nieco sarkastycznie brunet, a potem wziął głęboki oddech i wyrzucił z siebie odpowiedź: — Ana zdecydowanie zmiata mnie przy fortepianie — przyznał. — Jestem przy niej tak cienki, że to jest dramat.
James roześmiał się głośno na widok zbolałej miny Harry'ego.
— Tylko przy fortepianie?
Lokaty wywrócił oczami.
— No i na ukulele. I na pewno na skrzypcach — dodał. — Pewnie i tak nie wiem do końca na ilu instrumentach gra, tak właściwie, ale tak, podsumowując, zmiata mnie — przyznał. — To podobno miało być wydanie urodzinowe, a nie wydanie programu z serii "dzisiaj jest dobry wieczór na wyśmiewanie się z Harry'ego Stylesa" — wyrzucił Jamesowi. — Gdzie są moje radosne i pełne miłości życzenia?
— A, powiedz mi, Harry... — kontynuował podstępnie James, ignorując uwagi zielonookiego. — Jeśli idzie o śpiewanie...
— Nie pytaj mnie o to, James — ostrzegł go Harry, robiąc przerażone oczy.
— Które z was...
— James, nie rób tego, błagam...
— Które z was robi to lepiej? — zapytał i próbował powstrzymać wybuch śmiechu, widząc mieszkankę paniki, przerażenia i śmiechu na twarzy Harry'ego.
— Jeśli zaraz nie przestaniesz, to będę musiał dzisiaj spać u ciebie i u twojej żony — stwierdził Harry, buntując się. — Obyś miał tak wygodną kanapę w salonie, jak za dawnych czasów.
— Właściwie, to wymieniliśmy meble w domu — James z całych sił starał się trzymać śmiech w ryzach. — Odpowiedz na pytanie — polecił mu Corden, starając się zachować powagę. — Na backstage'u chyba właśnie ktoś umiera ze śmiechu — dodał jeszcze, słysząc wysokie dźwięki śmiejącego się Nialla w swoim uchu, pochodzące z mikrofonu Annie.
— Wydaje ci się — zironizował Harry. — James...
— Harry, odpowiedz na pytanie — polecił mu raz jeszcze Corden. — Pocieszę cię tym, że łącznie z tym zostały nam już tylko dwa, więc to jest przedostatnie. Które z was lepiej śpiewa?
— Chwała Bogu — wymruczał Harry i zrobił dramatyczną pauzę. — Ja — odpowiedział w końcu, nieśmiało i parsknął śmiechem, chowając twarz w dłoniach.
James roześmiał się głośno, nie mogąc się powstrzymać.
— Ej, no co, to ja jestem w tym związku zawodowcem, a Annie może ma te pół oktawy więcej w górach, ale... — Próbował się bronić, słysząc w słuchawce jak chłopaki wyją ze śmiechu na zapleczu.
— Półtorej oktawy — poprawiła go konkretnie Annie, sarkastycznie i z lekkim fochem rzucając do mikrofonu dwa słowa, na co James zawył ze śmiechu przed kamerą jeszcze głośniej.
— Nigdy więcej nie zapraszaj mnie do tego studia, Corden — rzucił w końcu buntowniczo Harry, chowając twarz w dłoniach i nie wierząc, że to wszystko idzie na żywo w świat. — Nigdy więcej.
— Dobra, ostatnie pytanie, Harry - postanowił James, uspokajając śmiech. — Gdybyś mógł coś w niej zmienić, to co by to było?
Harry podniósł na niego wzrok gwałtownie i zagryzł dolną wargę mocno, wiedząc, dlaczego James spytał go właśnie o to. W tej samym momencie w jego głowie rozbrzmiał głosik jego mamy.
Niech wiedzą, Harry...
— Nic — wymamrotał nieśmiało, nie wierząc, że odkrywa aż tyle emocji. — Absolutnie nic, Jamie — dodał, starając się ignorować rozczuloną reakcję publiczności i zacisnął wargi w wąską linię, błagając Jamesa wzrokiem, żeby zmienił temat, bo zaczął się zawstydzać i uciekać wzrokiem po ścianach.
Annie wpatrywała się w ekran telewizora na zapleczu, ściskana przez siostrę Stylesa i poczuła jak ciepło rozlewa się po jej klatce piersiowej.
— Kocham cię, Styles — mruknęła cicho do mikrofonu i obserwowała, jak na ekranie Harry uśmiechnął się szerzej, wymownie i dyskretnie próbował wyartykułować "ja ciebie też". Cóż, dyskrecja niestety nie była jego mocną stroną, dlatego zaczerwienił się znacznie, gdy zdał sobie sprawę, jak bardzo transparentny w tym był. Schował ponownie twarz w dłoniach, śmiejąc się sam z siebie.
James spojrzał na niego wymownie i przerwał jego męki, szczerząc się szeroko.
— Harry Styles, drodzy państwo! — Wywołał gromkie brawa kameralnej publiczności. — Jesteś gotowy na drugą część programu, Harry?
— Właściwie, jeśli mam być szczery, James, to nie — przyznał, śmiejąc się. Lubił wiedzieć, czego ma się spodziewać na wizji, a tym razem Corden postanowił zaskoczyć go całkowicie. Nie tego się spodziewał.
— Nie chcesz życzeń urodzinowych pełnych miłości i radości? — spytał do James, poruszając wymownie brwiami i zacytował jego słowa. — W końcu to jest "Late Late Birthday", a nie "Late Late Styles".
— Powinno być "Late Late Birthday of the Styles" — doprecyzował lokaty, przeczesując dłonią włosy. — Aczkolwiek, po pierwszej części tego nagrania mam wrażenie że to będzie "Late Late Ściana Wstydu", jak już skończymy nagrywać i przyjdzie mi wrócić do domu — zaśmiał się nieco żałośnie sam z siebie, a James mu zawtórował. — To co dla mnie masz? — zapytał konkretnie, poprawiając rękawy marynarki.
— Harry, wiesz, że cię lubię — zaczął James, uśmiechając się szeroko.
— O Boże, już się boję... — wymruczał cicho Styles.
— A ponieważ nie tylko ja cię lubię poprosiłem kilka osób, które też cię lubią, aby przygotowały dla ciebie krótkie życzenia — mówił konspiracyjnie Corden. — Warunek był taki, że mają zaśpiewać fragment twojego solowego albumu — wyszczerzył się z siebie James, zadowolony. — Chcesz zobaczyć efekty?
— Nie mogę cię doczekać — wyznał lokaty i uśmiechnął się szeroko, gdy James gestem pokazał mu, żeby spojrzał na duży wyświetlacz za nimi.
Na ekranie pojawiła się twarz Nialla, który z pieczołowitością poprawiał swoje włosy na głowie, układając grzywkę i westchnął zrezygnowany, gdy efekt końcowy go nie zadowolił.
— I tak układają się lepiej, niż te Stylesa — wymruczał do kamery, a potem zdał sobie sprawę, że nagrywanie jest włączone i roześmiał się głośno sam do siebie. — O nieee, Hazz, niech James to wytnie, błagam — zaśmiał się sam z siebie i mocniej chwycił gitarę, którą trzymał w ramionach, a potem odchrząknął znacząco. — Harry, moja miłości, chciałbym życzyć ci wszystkiego najlepszego i wszystkiego tego, czego życzyłem ci osobiście już kilka dni temu, ale jeszcze raz.
Styles roześmiał się głośno i szczerze, zagryzając pięść zębami.
Niall na nagraniu uśmiechnął się szeroko i zaczął szarpać struny gitary, żeby zaśpiewać fragment "Two ghosts", a potem przerwał, gdy ktoś nad nim zaczął coś mówić głośno. Osoba, która przerwała Niallowi śpiewanie mruknęła głośno, że to ona miała zaśpiewać właśnie tę piosenkę, a potem schyliła się, żeby spojrzeć w kamerę. Na ekranie pojawiła się uśmiechnięta twarz Liama, który uśmiechnął się szeroko i zepchnął Nialla z krzesła z hukiem, żeby zająć jego miejsce.
— Harry, przyjacielu... — zaczął mówić Liam na nagraniu.
— Payne, moja dupa — krzyknął z podłogi Niall, a brunet machnął tylko ręką na blondyna.
— Nie wierzę, po prostu nie wierzę — mamrotał do siebie Harry. Od uśmiechu bolały go policzki i miał zaszklone oczy. Liam na nagraniu składał Harry'emu życzenia, wspominając ich wspólne chwile na scenie i powodując, że Styles popłakał się na kanapie przed kamerą, cały czas uśmiechając się szeroko.
— Chcesz chusteczki? — spytał go James.
— Spadaj, Corden — wymruczał do niego, nadal wpatrując się w ekran, a publiczność za jego plecami zachichotała.
— Generalnie, Harry, chciałbym życzyć ci, żebyś nadal był tym samym, uśmiechniętym facetem o najpiękniejszym sercu, jakie w życiu widziałem, żebyś nadal srał na widok fajerwerków, żebyś nadal kochał to, co robisz i... — Liam na nagraniu podciągnął nosem, a Niall siedzący za nim na podłodze zachichotał. — Wiedziałem, że tak będzie! — krzyknął Liam, odsuwając się od kamery i przecierając dłonią oczy. — Kocham cię, Harry — wyszczerzył się jeszcze i pomachał do obiektywu.
— Jeszcze musisz zaśpiewać — upomniał go Niall z podłogi.
— A, zapomniałem — Liam na nagraniu zmarszczył brwi — bo ukradłeś mi piosenkę, Horan.
— Nieprawda!
— Daj mi tę gitarę — Payne zagarnął dla siebie instrument przyjaciela i zaczął szarpać struny. - Tę piosenkę lubię najbardziej — zaśmiał się do kamery i zaczął wyśpiewywać tekst "Sweet creature".
Harry, siedząc na kanapie, schował twarz w dłoniach, śmiejąc się sam z siebie. Nie obchodziło go to, że publiczność - nie tylko ta w studio, ale też ta na połowie kuli ziemskiej - widzi go w rozsypce, a dodatkowo widzi też chłopaków na nagraniu, i to razem. Wpatrywał się w obraz wyświetlany na ekranie jak zaczarowany, niedowierzając.
Celowo zrobili to w ten sposób, głupki.
Liam skończył śpiewać, a potem podniósł jeszcze wzrok na osobę, która stała w przeciwległym kącie pokoju.
— To co, twoja kolej? — Podał gitarę komuś, kto właśnie do nich podszedł, a potem Liam ustąpił miejsca na krześle mężczyźnie z ciemnymi włosami, który po chwili spojrzał w obiektyw wielkimi, ciemnymi oczami, które okalały długie, gęste, czarne rzęsy.
Publiczność w studio zapiszczała głośno z wrażenia, a Harry ponownie schował twarz w dłoniach.
— Cześć, Hazz — uśmiechnął się Zayn, zachrypniętym głosem zaczynając monolog. — Nienawidzę mówić do kamery, więc powiem tylko, że kocham cię nadal tak samo mocno, jak w dniu, w którym zarzygałeś mi śpiwór na naszych pierwszych wakacjach, braciszku. Dużo zdrowia, stara dupo — wyznał i pomachał do kamery, a potem zaczął wygrywać melodię "Meet me in the hallway".
Na sam koniec nagrania do obiektywu wyszczerzyła się cała trójka na raz, a potem obraz stał się czarny.
Harry próbował się otrząsnąć z natłoku emocji, jakie właśnie wywołał w nim James.
— Podobało ci się? — spytał James nieśmiało, ocierając własny policzek z łez.
— Nie pytaj, James, błagam, bo rozryczę się tutaj jak dziecko — skarcił przyjaciela i roześmiał się głośno.
— Jak bardzo będziesz przerażony, jeśli powiem ci, że to jeszcze nie koniec? — spytał hipotetycznie James, wpatrując się w zielone oczy Harry'ego z podekscytowaniem i z czułością.
— Bardzo — zajęczał i zaśmiał się.
— To super, to jedziemy dalej — zarządził i obrócił się w stronę ekranu.
Po kolei wyświetlały się nagrania z kilkoma słowami od Eda Sheerana - który do wyśpiewania jego piosenki wykorzystał całą arenę na jednym ze swoich koncertów w trakcie trasy koncertowej, w trakcie której aktualnie był, od Nicka Grimshawa i od jego mamy, Anne, która zanuciła jego ukochaną kołysankę, którą pamiętał do dzisiaj - chwyciła tym za serce wszystkich, łącznie z kompletem towarzystwa na backstage'u.
Harry czuł się emocjonalnie jakby został przeczołgany po dnie oceanu, ale ociekał szczęściem i milionem emocji, które ciężko było mu ubrać w słowa.
— Harry — zaczął James, uśmiechając się lekko, a w duszy tańcząc z podekscytowania.
— Jamie — wymruczał w odpowiedzi brunet, modląc się, żeby Corden nie miał więcej asów w rękawie.
— Nie brakowało ci żadnej osoby wśród tych filmów? — spytał powoli James, starając się go nakierować na osobę siostry, a nie na Louisa. — Mam na myśli pewną blondynkę... — dodał szybko, widząc, jak Harry pomyślał zupełnie nie o tym, o kim powinien.
— Gemma? — spytał podejrzliwie, spokojnym, niskim głosem, a potem zdał sobie sprawę, że faktycznie żadne z filmów nie objęło jego siostry. — No właśnie. A Gemma? — zapytał, uśmiechając się szeroko.
— Jak bardzo kochasz swoją siostrę, Harry?
Styles roześmiał się głośno.
— Nie odpowiem na to pytanie publicznie, bo będzie mnie tym szantażowała do końca życia — zachichotał. — Nie mów, że wzięła udział w tej zabawie i, że będzie śpiewać, bo jeśli tak, to publiczności trzeba rozdać stopery do uszu — zaśmiał się sarkastycznie, pokazując rządek białych zębów.
— Może po prostu obejrzymy, co? — zaproponował ugodowo James, na co Harry skinął głową.
Kamera nakierowana była na twarz niepomalowanej, rozczochranej Gemmy, która miała na sobie starą kurtkę brata i ciepłą bluzę.
Harry zmarszczył brwi, rozpoznając wnętrze pomieszczenia, w którym toczyło się nagranie i zmrużył oczy podejrzliwie.
Gemma na nagraniu uśmiechnęła się szeroko, wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić.
— Cześć, brat. Na zegarku mamy godzinę... — Spojrzała na wyświetlacz telefonu. — ... prawie czwartą nad ranem. Siedzę w naszym starym, pustym garażu, jak pewnie słyszysz, bo to echo jest denerwujące, ale wiem, że kochasz je nad życie, dlatego raz jeszcze powiem, że jest denerwujące, żeby cię zirytować. Chciałam ci powiedzieć, że niezależnie od tego, jak potoczy się twoje życie zawsze będziesz moim małym, najukochańszym, denerwującym braciszkiem — uśmiechnęła się szeroko. — Za pierwszym razem mówiłam to z większym uczuciem, ale staram się nagrać to już piąty raz, więc nie miej pretensji, że nie wyszło tak super, jak w "Mój brat niedźwiedź". Kocham cię i nie chce mi się wierzyć w to, że tak szybko się starzejemy — zaśmiała się do obiektywu i przeczesała dłonią włosy. — Mam dla ciebie prezent, Harold — wymruczała podekscytowana i spojrzała w bok, unosząc kciuk w górę. Skinęła głową, a potem z powrotem spojrzała w obiektyw kamery. — Jak widzisz, siedzę w twoim garażu, w którym jest zamknięty twój stary sprzęt, twój reflektor, twoja stara gitara elektryczna i... — Gemma urwała cwaniacko, podekscytowana i zrobiła dramatyczną pauzę.
Harry, siedząc na kanapie rozchylił wargi i zrobił ogromne oczy, zaczynając powoli łączyć fakty. Przypomniał sobie, jak w dniu, w którym Annie obudziła go fortepianem i, w którym odwiedzili jego tatę i jego dziewczyna, i jego siostra wyglądały, jakby obie zarwały poprzednią noc i zastygł w oczekiwaniu na dalszy rozwój wydarzeń na nagraniu, wstrzymując oddech.
— ... i, jak wiesz, lepiej, żebym niczego samodzielnie nie śpiewała, bo szkoda mi ludzi, którzy będą musieli tego słuchać, więc przyniosłam sobie tu jeszcze parę twoich "rzeczy"...
— Gemms, jest zajebiście późno, kończ ten dramatyczny wstęp, do diabła, bo zaraz mi odmarzną palce — do kamery dobiegł wyraźny szept Annie, który echem odbił się od ścian garażu.
Harry wyprostował się i spojrzał zaszokowany na Jamesa, który sugestywnie zaciskał wargi w wąską linię, rozkoszując się zaskoczeniem bruneta.
- ... i właśnie dlatego przyprowadziłam tu twoją dziewczynę, w twoich dresach i w twojej bluzie, z twoją gitarą akustyczną, żeby bardziej profesjonalnie wywiązała się z tej drugiej części zadania. Nie ma za co. Wszystkiego najlepszego, Harold — wyszczerzyła się Gemma i odsunęła się sprzed obiektywu, odsłaniając sylwetkę Annie, która podskakiwała na palcach w miejscu, próbując się nieco rozgrzać. Na piersi jego czarnej bluzy, która na niej wisiała, odznaczał się biały napis "Harry World Tour 2018". Loki rudej opadały kaskadą na jej ramiona i na plecy. Stała na środku garażu, pod światło reflektora, które celowo nie pokazywało jej wyraźnych rysów twarzy i sylwetki. Przez ramię i kark przewieszony miała pasek od jego gitary akustycznej. Annie na nagraniu przeciągnęła dłonią po strunach, sprawdzając, czy instrument mimo zimna nadal stroi i spytała cicho Gemmy:
— Już mogę?
Harry zamarł z otwartymi ustami i wpatrywał się w ekran, mając wrażenie, że to jakaś ukryta kamera. James starał się nie chichotać, widząc jego minę.
— No graj — poleciła jej Gemma, chichocząc, a Annie posłusznie złapała akord i posłuchała polecenia.
https://youtu.be/wMi5wBeYrFU
Echo dźwięków gitary rozniosło się po garażu wyraźnie, wykorzystując piękną akustykę, którą Styles znał tak dobrze. A potem do gitary dołączył miękki głos Annie, który tak uwielbiał i, który również wybrzmiał wyraźnie, echem odbijając się od ścian garażu.
Harry obserwował na bezdechu, jak jego Ana, ta Ana, skacze po dźwiękach na nagraniu i poczuł na całym ciele gęsią skórkę już od pierwszej nuty, jaka wyrwała się z jej gardła.
To mu się śni, tak?
One wcale nie nagrały jednej z jego najtrudniejszych piosenek w ramach prezentu urodzinowego dla niego, w środku nocy, w jego garażu, w jego rodzinnym domu, prawda?
Wcale nie obejrzy tego razem z nim kilka milionów ludzi, czy tak?
Przez chwilę zapomniał, że to wszystko leci na żywo i nie potrafił zamknąć ust z wrażenia. Nie potrafił pozbierać się z szoku, przed jakim postawiła go Gemma.
Cholerne konspiratorki...
Jak zahipnotyzowany chłonął śpiew rudej na nagraniu, niedowierzając, że to się dzieje naprawdę. Zasłonił usta obiema dłońmi, gdy Annie na filmiku doszła do drugiego refrenu i, jakby od niechcenia, uderzała coraz mocniej w wysokie dźwięki, wywołując drżenia jego ciała. Próbował chichotać i śmiać się sam z siebie, ale był w zbyt dużym szoku, żeby odzyskać fason, a dodatkowo James podwinął rękaw swojej koszuli, żeby pokazać mu swoją gęsią skórkę na przedramionach. Zaśmiali się do siebie oboje, czytając sobie w myślach.
Zaszkliły mu się oczy, gdy zrozumiał, że zrobiła to dla niego.
Nie był pewny czy uronił łzę już wtedy, czy dopiero później, gdy Ann na filmie zamknęła oczy i sięgała mocniejszych i wyższych fragmentów piosenki, docierając swoim głosem do każdego kawałeczka jego ciała. Przy jej pierwszym "we got to get away" wstrząsnął nim tak silny dreszcz, że musiał schować całą twarz w dłoniach, żeby od razu otrzeć łzy.
Kochał jej górne rejestry całym sercem - były tak silne, tak mocne i tak delikatne jednocześnie.
Trochę, jak ona sama.
Zrobiła to po to, żeby dzisiaj nie tylko on musiał udowadniać światu, że traktuje ją poważnie.
Boże, Annie...
Powiedziała mu w najbardziej wymowny sposób, w jaki potrafiła, że jej również nigdy jeszcze tak nie zależało, jak teraz, właśnie na nim. Zdawał sobie sprawę z tego ile barier pokonała, by dzisiaj mógł oglądać to nagranie.
A razem z nim połowa ludzi na świecie.
Annie wyśpiewała ostatnie, wysokie nuty "Sign of the times", a potem wyciszyła struny gitary. Przestała się kołysać i uśmiechnęła się szeroko. Uniosła kciuk w górę i zachichotała, rozładowując atmosferę, a Gemma zaśmiała się i wyłączyła nagrywanie, pozostawiając na ekranie czarny obraz.
W studio rozległa się cisza, bo publiczność nie miała odwagi wydać z siebie głosu, zbyt zaskoczona i rozczulona reakcją zielonookiego. James nie chciał wyrywać Harry'ego brutalnie z szoku, a sam Styles nie wiedział, co ma powiedzieć. Brunet w końcu zachichotał sam do siebie, chowając twarz w dłoniach - na co publiczność również się zaśmiała - a potem gwałtowanie podniósł się z miejsca i w tym samym momencie rzucił do Cordena:
— Pieprzyć to, przepraszam James, zaraz wrócę — oświadczył mu i potruchtał szybko w stronę backstage'u, wiedząc, że operator kamery idzie za nim i filmuje go z daleka. Miał tę przewagę, że biegł, a nie szedł, więc był sporo przed nim.
Annie dostrzegła biegnącą sylwetkę Harry'ego już z drugiego końca korytarza. Nialler nagle podszedł do niej i wyjął jej słuchawkę z ucha, zabierając jej jednocześnie z dłoni małe urządzenie. Liam chwycił za mikrofon doczepiony do jej sukienki, zdejmując go, a Gemma i Zayn popchnęli ją w kierunku Stylesa. Wyszła brunetowi na przeciwko, a gdy gestem pokazał jej, że ma do niego podejść, zaśmiała się jak mała dziewczynka i rzuciła mu się w ramiona. Pozwoliła mu oderwać swoje stopy od ziemi i wsunęła twarz w jego włosy, wtulając się w niego, gdy obracał ich wokół własnej osi, podciągając nosem.
— Nie płacz, Harry, żabko, proszę, wszystko, tylko nie płacz, bo ja też się poryczę — wymruczała mu do ucha, chichocząc czule i z ulgą dostrzegła kątem oka, że kamerzysta zatrzymał się ze sprzętem kawałek od nich, nie podchodząc bliżej.
— Kurwa mać, Anastasia, nie wierzę, kurwa, no nie wierzę, że to zrobiłaś — jego głos drżał pod wpływem miliona emocji, z którymi nie potrafił sobie poradzić. — Kocham cię, ty mała, zdolna łajzo... kocham cię jak pojebany, Ana, no... Kocham cię, kocham cię, kocham cię, Annie... — szeptał w słowotoku, zasłaniając jej twarz swoim ciałem przed kamerą. Podstawił ją na ziemię a potem ujął twarz w jej dłonie i zachichotał razem z nią przed tym, jak ją pocałował. — Ja pierdolę, robię tu skandal stulecia — zaśmiał się w jej wargi i pozwolił jej otrzeć swoje łzy z policzków. — I poryczałaś się jednak — zauważył bystro, śmiejąc się jak wariat.
— To przez ciebie — podciągnęła nosem, nie rozumiejąc, dlaczego oboje śmieją się do siebie jak debile. — Wracaj tam, Harry — poleciła mu, przytulając go raz jeszcze. — No już — pogoniła go obracając go przodem do kamery i popchnęła jego plecy. Zrobił dwa kroki w przód, ale po chwili przystanął jeszcze i zrobił zwrot na pięcie o sto osiemdziesiąt stopni w jej stronę. Przetarł dłonią twarz, odchylając głowę ku górze i próbował zetrzeć łzy z policzków.
— Już? — spytał ją głośno, pokazując dłonią na swoją twarz i uśmiechając się do niej rozbrajająco, celowo wymuszając na niej donośną odpowiedź, którą zarejestruje kamera.
— Już jesteś piękny, Styles, idź — poleciła mu równie głośno i dopiero wtedy obrócił się, unosząc kciuk w górę i potruchtał z powrotem w stronę studia.
— Ja zawsze jestem piękny! — odkrzyknął jej jeszcze donośnie, nie obracając się za siebie.
— Nie kłam! — Annie nie pozostała mu dłużna. Wywołała jego głośny śmiech. Gdy Harry mijał kamerzystę wyszczerzył się do obiektywu urządzenia i zasłonił go dłonią na moment, chichocząc. Gdy podbiegł do studia i z powrotem opadł na kanapę dostrzegł, że publiczność szalała. Dosłownie.
— Wybaczcie — przeprosił i śmiejącego się Jamesa, i widownię. — Musiałem. Już mi lepiej. — Dodał. — To na czym to stanęło? — spytał rozbrajająco, prostując się na kanapie i upijając nieco wody ze szklanki, ignorując śmiech na widowni.
— Mogę cię o coś spytać, Harry, jeszcze przed tym, jak powiesz, że masz dla nas wszystkich niespodziankę? — zaczął James, uśmiechając się szeroko.
— I tak to zrobisz, James — odparł mu Styles, chichocząc i poprawiając rozczochrane loki.
— Zawsze płaczesz, gdy Annie śpiewa?
Harry spojrzał na przyjaciela wzrokiem mówiącym, że gdy tylko skończą transmisję to obedrze go ze skóry.
— Nie zawsze — wyznał. — Ale generalnie, to często — uśmiechnął się do publiki, która zamruczała, rozczulona. — Z reguły wtedy, gdy sięga po ważny dla mnie repertuar.
— Bo wiesz, Harry... — zaczął James nieco cwaniacko. — Gdy dostałem ten filmik od Gemmy byłem... byłem w takiej samej rozsypce, jak ty teraz, gdy go obejrzałem... i cieszę się, że nie musiałem przechodzić tego, co ty, przed kamerą, bo ja przerobiłem to już wcześniej bez publiki, i...
— Dzięki, James — sarknął Styles, kręcąc głową i prychając ironicznie.
— ... i... — Corden niezrażony, kontynuował — i w momencie, w którym otworzyłem maila zdałem sobie sprawę, że twoja siostra poszła krok dalej i wysłała mi więcej, niż jeden załącznik...
Harry'emu ponownie zrzędła mina, a oczy raz jeszcze zrobiły się ogromne.
— Nie... — wymruczał niepewnie.
— Tak, Harry...
— Nie...
— Tak...
— To dlatego Annie patrzyła na ciebie, jakby chciała cię zabić przed rozpoczęciem nagrania na backstage'u, prawda, James? — Sprzedał go bezceremonialnie, z cwaniacką miną wymalowaną na twarzy.
— Mogło tak być, owszem — zaśmiał się James, przechodząc do konkretów. — Mogło tak być, Harry. W każdym razie robię to dlatego, bo Gemma powiedziała, że mogę i, że Annie się nie pogniewa - uśmiechnął się rozbrajająco, a potem polecił mu spojrzeć raz jeszcze na ogromny ekran za nimi, na którym znów wyświetliło się znajome wnętrze garażu Stylesów.
— Gemms, mamy prawie piątą rano — wymamrotała niepocieszona Annie, szarpiąc struny starej gitary elektrycznej Harry'ego. Włosy miała związana w chaotycznego koka i chichotała do blondynki, która majstrowała coś przy postawionym na środku pomieszczenia starym mikrofonie.
— Stop, chwila, stop! — James zarządził, a nagranie zostało zatrzymane. — Harry, muszę cię ostrzec przed tym, że nie cenzurowałem brzydkich słów.
Styles roześmiał się głośno i schował twarz w dłoniach.
— Boże, Annie, błagam, zachowuj się...
— Dobra, to lecimy dalej — James wyszczerzył się i spojrzał na ekran ponownie.
— Ostatnia, Ann — mruknęła prosząco blondynka. — No dawaj, ta włochata kreatura nigdy mi tego nie zagra na żywo.
Harry oburzył się, słysząc słowa siostry, a publiczność zawyła ze śmiechu, widząc jego minę.
Annie na nagraniu wybuchnęła głośnym, dźwięcznym śmiechem, zginając się wpół.
— Jesteś, kurna, okropną siostrą — wyrzuciła blondynce.
— Jestem, kurna, zajebistą siostrą — zaśmiała się Styles. — No proszę — jęknęła żałośnie i klasnęła w dłonie, gdy Annie przybliżyła się do mikrofonu i wyjęła spomiędzy zębów kostkę do gitary, łapiąc akord na gryfie. Mimo tego, że stała pod światło reflektora było widać, że obie szczerzą się do siebie szeroko, jak opętane.
A potem ruda zaczęła wygrywać pierwsze nuty, uśmiechając się do siebie i zagryzając dolną wargę.
https://youtu.be/e5f-EL0tQvs
Harry, siedzący na kanapie zapowietrzył się z szoku i szeroko otworzył usta z wrażenia.
— Nie zrobiła tego — zaczął powoli, słysząc, jak jego dziewczyna na nagraniu wygrywa piosenkę, której nie umieścił na płycie, ale którą grał na żywo, a która dziwnym trafem i zbiegiem okoliczności idealnie zgrywała się z jej własnym imieniem. — Nie zrobiła...
— Zrobiła — przyznał i zaśmiał się James, słysząc, jak głos Annie zaczął rozbrzmiewać w studio.
Annie przed mikrofonem uśmiechała się szeroko i cwaniacko, a Harry był w stanie usłyszeć ten uśmiech w jej głosie. Pokręcił głową z niedowierzaniem i, uśmiechając się, przejechał językiem po zębach, gdy słyszał jak podekscytowany chichot jego siostry komponuje się na filmie z wokalem rudej. Obserwował, jak sięga po górne partie utworu, które tak lubił i poprzysiągł sobie, że zmusi ją, żeby nagrała mu tę piosenkę na użytek własny, chociażby po to, żeby mógł ją puścić w słuchawkach, gdy wyjdzie pobiegać - i zrobi to nawet, jeśli będzie musiał ją zamknąć w kabinie nagraniowej na tydzień bez wody i jedzenia.
— Chyba nagrały wersję studyjną za ciebie — zachichotał James. — Samowystarczalne są, skubane. Może pomyślisz nad wrzuceniem tego nagrania na wydanie specjalne pierwszej płyty, co, Harry?
— Jeszcze słowo, James, ostrzegam cię — śmiał się bezsilnie, kiwając głową.
Annie na nagraniu zaczęła śpiewać fragment piosenki George Michela i przy ostatnim "if I could touch your body" zachichotała przeuroczo, nie mogąc utrzymać w ryzach swojego rozbawienia, a Gemma skomentowała tylko:
-- Widzisz, mówiłam, że ty zrobisz to lepiej, niż on — zaszydziła i roześmiała się głośno.
— Nigdy nie mów tego przy nim głośno — odpowiedziała jej Annie po tym, jak skończyła piosenkę z ogromnym uśmiechem na ustach. — Nigdy, Gemms, bo cię udusi.
— Zatłukę je obie, przysięgam — oświadczył Harry, wymownie zerkając w kamerę, gdy nagranie się skończyło.
— Może jednak chcesz spać dzisiaj u mnie, Harry? — spytał James, śmiejąc się.
— Może jednak nie?
— Tylko proponuję — zaśmiał się James. — Zawsze służę kanapą, pamiętaj.
— Drodzy państwo — zaczął Harry, próbując powstrzymać rozbawienie i zejść z tematu — z racji tego, że to specjalne wydanie urodzinowe zaczyna kierować się w nieodpowiednim kierunku, chciałbym oświadczyć, że ja również z okazji moich urodzin mam prezent dla was, ponieważ kocham was wszystkich całym sercem...
Przerwał, dając publiczności czas na aplauz.
— Nie przeciągając: dziś wieczorem, w 'Late Late Birthday of the Styles" — tutaj zachichotał — Niall Horan, Liam Payne, Zayn Malik i solenizant, Harry Styles w utworze Aerosmith, na żywo, specjalnie dla was! — Zaczął bić brawa, a potem dodał: — Teraz kamera pokaże wam rozstawiających się na scenie trzech mężczyzn, w tym jednego z gitarą, a ja idę zamordować własną siostrę. Kocham was wszystkich i wracam do was za kilka sekund! — Harry posłał buziaka do kamery i pomachał żywo, a potem podniósł się z miejsca, wiedząc, że zgodnie z tym, co zapowiedział obraz przeniósł się na chwilę na chłopaków, a on sam podbiegł na backstage, żeby napić się wody i wysłać Gemmie smsa, że może zacząć wybierać sobie trumnę na swój pogrzeb, a potem dołączył do rozbitego zespołu, ściskając się z nimi mocno.
Mam miękkie serduszko, zdecydowanie...
Zależało mi na tym, żeby nie rozdzielać tego rozdziału i, żeby napisać go ciągiem. Siedem tysięcy słów, moi mili. ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top