95

Czas leciał jak szalony - zdecydowanie szybciej, niż powinien. Nim Annie i Gemma się obejrzały, musiały zostawić trójkę muszkieterów - Horana, Payne'a i Malika - przed telewizorem i pójść się ogarnąć przed wyjazdem do studia. Annie wzięła szybki, gorący prysznic, mając nadzieję, że ciepła woda nieco uspokoi jej nerwy, jednak tak się nie stało. Wskoczyła w czarną sukienkę, na którą uparła się Gemma, wsunęła na siebie pończochy - tym razem czarne, i zbuntowała się w temacie obcasów, gdy w swojej walizce odkryła jednolite, czarne vansy przed kostkę, które spakował jej Sam. Chwyciła je z okrzykiem pełnym satysfakcji, a na sukienkę narzuciła kolorowy kardigan Harry'ego, wiedząc, że z emocji i tak będzie jej zimno. Włosy wyprostowała szczotką elektryczną i pierwszy raz od dawna nie przeszkadzało jej to, ile czasu jej to zajęło. Część włosów zebrała z tyłu w zgrabną kiteczkę, większość pukli zostawiając rozpuszczonych i swobodnie spływających po jej plecach. Gemma poratowała ją szybkim, aczkolwiek prostym i skutecznym, makijażem i dosłownie pięć minut po tym, jak dołączyły do chłopaków zwarte i gotowe do wyjazdu, do mieszkania wrócił Harry z Michałem.

Dokuczliwa klucha w gardle Annie uparcie nie chciała zniknąć i odbierała jej apetyt na jakiekolwiek jedzenie. Nie była w stanie przełknąć nic od śniadania, więc żyła na gorącej kawie z mlekiem, mając nadzieję, że nie zrobi jej się słabo i, że Styles nie zorientuje się ile dzisiaj jadła.

Lokaty przebrał się szybko w garnitur i w świeżą koszulę, a potem ekspresowo połknął w biegu kanapkę, jedną ręką ubierając na siebie płaszcz i całując Annie uspokajająco w czoło. Wymruczał jej na ucho coś o tym, że ma przestać się denerwować, ale niewiele to dało.

W studio nagraniowym Jamesa ekipa w komplecie zjawiła się chwilę przed szóstą wieczorem, czyli kilkanaście minut szybciej, niż powinni. Corden wyszczerzył się na ich widok i pochwalił za punktualność, a potem wygonił Harry'ego do garderoby, obiecując Annie, że wróci do niej jeszcze przed nagraniem, które startowało o ósmej wieczorem.

Rudowłosa nie mogła narzekać na brak wsparcia - Gemma i Michał również na backstage'u byli pierwszy raz, ale za to chłopaki znali dobrze każdy kąt tego miejsca. Sama hala nagraniowa była ogromnych rozmiarów. Niall obejmował Annie ramieniem, a Liam i Zayn oprowadzali ją po zapleczu sprzętowym. Strasznie mocno doceniała starania chłopaków, które miały na celu odwrócenie jej uwagi i uśmiechała się do nich przekonująco, w duchu srając ze stresu po gaciach.

Bo ona też miała się czym denerwować.

— Annie? — zawołał ją James, uśmiechając się szeroko. — Porywam cię — oświadczył jej i wyciągnął rękę w jej stronę. Z początku zmarszczyła brwi i podała Cordenowi dłoń nieco niepewnie, ale gdy zaśmiał się szczerze, poczuła się swobodniej. Chwyciła mężczyznę pod ramię i podreptała z nim korytarzem w nieznanym sobie kierunku i dopiero, gdy odeszli od pozostałych na bezpieczną odległość, James przemówił: — Ann, dostałem nagranie od Gemmy... — zaczął powoli. — Wiesz, że jesteś genialna...? Wiesz o tym, mówiłem ci to już po urodzinach Harry'ego... i... 

— Jamie... — próbowała przerwać mu miękko, ale się nie dał.

— Spokojnie, Annie, nie będę cię przekonywał do kariery, wystarczy, że Harry wierci ci o to dziurę w brzuchu — posłał jej ciepły uśmiech. — Puszczę nagranie Gemmy na końcu, po tych wszystkich, które dostałem. I... ciężko mi przewidzieć jak ten wulkan energii zareaguje... — tłumaczył jej, śmiejąc się pod nosem, jednocześnie podekscytowany. — Oboje będziemy cię słyszeć w słuchawce w uchu, ale, do diabła, oboje wiemy, że jak się na coś uprze to i tak zrobi swoje. Dlatego chciałem cię spytać czy mam go zawracać z backstage'u, jeśli tam wpadnie w trakcie nagrania do ciebie, a za nim kamera... 

Annie przystanęła, patrząc na Jamesa wielkimi oczami.

— Nie przewidziałam tego — wyznała szczerze. — Nie, James. Nie musisz go powstrzymywać — zmarszczyła brwi, przypominając sobie ich ostatnią dobę w tym szalonym mieście. — To niewiele zmieni. Sytuacja na instagramie i, przypuszczam, w całym internecie również, przybrała takiego tempa, że to bez sensu. Zwłaszcza, że odkąd jesteśmy w Londynie... 

— Widziałaś zdjęcia?

— Jakie zdjęcia? — Zmarszczyła brwi, na co Corden roześmiał się szczerze i machnął ręką.

— Dowiesz się, w każdym razie — zachichotał, rozbawiony. — A, i chciałem ci powiedzieć jeszcze jedną rzecz. Pozwoliłem sobie w scenariuszu uwzględnić dwa filmiki od Gemmy.

Annie zmarszczyła brwi.

— Jakie dwa?

Przecież podobno był tylko jeden.

James zrobił wielkie oczy, zdając sobie sprawę z tego, że o tej części dzisiejszego show Annie miała nie wiedzieć.

— O, Harry! — krzyknął na widok bruneta, który niedaleko nich wyszedł z garderoby, wybawiając Jamesa z opresji. Annie gromiła mężczyznę wzrokiem, a on chichotał jak nastolatka, uśmiechając się niewinnie. Jej usta bezgłośnie wyartykułowały w jego stronę, że go zabije, na co ten stwierdził, że idzie po sprzęt dla niej i zmył się, uciekając od jej spojrzenia.

— Ana? — spytał ją zielonooki z daleka, widząc, jak dziewczyna spogląda ostro w plecy oddalającego się Cordena. — Co on nawywijał? — zachichotał, znając to spojrzenie.

— Sama chciałabym wiedzieć, żabo... — mruknęła cicho i podniosła na niego wzrok. — O, jednak zaszpachlowali ci malinkę — zauważyła, śmiejąc się i pokazując mu rządek białych zębów.

— Tsaa, przez kamery. Jeffrey napisał, że mam wyglądać przyzwoicie i nie dać dupy, bo inaczej mnie zwolni. Masz pozdrowienia.

— Przecież to ty jego zatrudniasz, a nie on ciebie —  zauważyła bystro, splatając razem ich dłonie i pozwalając Harry'emu skierować ich kroki w stronę przestrzeni, na której została pozostawiona reszta ekipy.

— No właśnie — potwierdził jej, śmiejąc się. — Chłopaki też już w garderobie?

— Chyba jeszcze nie — odpowiedziała mu, głośno przełykając ślinę.

— Hej, maleńka — zmarszczył brwi i przystanął, zatrzymując ich kroki. — Co się dzieje? — spytał konkretnie, zaglądając w szare oczy rudowłosej, która westchnęła ciężko.

— Sram po gaciach, Harry — przyznała. — Nie wiem dlaczego, przecież to ty będziesz tam siedział i się produkował — wyśmiała sama siebie, chowając twarz w dłoniach nerwowo.

— Dzięki, mała — zaśmiał się sarkastycznie, a potem przytulił ją uspokajająco. — Kotku, popatrz na mnie — uniósł wyżej jej podbródek tak, żeby spojrzała mu w zielone oczy. — To prawie to samo, jak to, że przedwczoraj robili nam zdjęcia na spacerze po dializie. Albo wczoraj w teatrze ludzie fotografowali nas telefonami z ukrycia. To nadal będzie się działo, ale ludzie wyczuwają teraz tak dużą sensację, bo... to trochę moja wina... — przyznał cicho, a Annie pozwoliła mu mówić. — Nigdy niczego nie potwierdziłem oficjalnie. Żadnego związku. Wiele razy obalałem to, że jak jakieś papsy złapały mnie z koleżanką, przyjaciółką, dobrą znajomą - z kimkolwiek - i potem od razu robiono z nas parę, mimo, że czasem my tylko staliśmy obok siebie. Wiele razy starałem się naprostować tę sytuację. Ale to jest tak zajebiście trudne i męczące... kiedyś jeszcze się starałem obalać te wszystkie teorie spiskowe, dotyczące mojego życia miłosnego, próbowałem tłumaczyć, usprawiedliwiać i siebie, i tę drugą, czysto przyjacielską stronę, ale zawsze prowadziło to do nikąd, bo media obracały kota ogonem... Oni chcieli rewelacji, a nie prawdy... 

Annie westchnęła i przytuliła go do siebie mocno, zaskoczona jego nagłym otwarciem emocjonalnym.

—  A prawdy ani Louis, ani ja nie chcieliśmy im dać. Nie mogliśmy im tego dać. Dlatego przestałem przejmować się tym, że według świata umawiam się co dwa tygodnie z inną laską. Oczywiście stwierdzano to na podstawie tego, że zamieniłem z nią jedno zdanie, mając przecież, kurna, męża — zironizował i ucałował jej czoło. — To się musi zmienić. Potrzebuję tego. Potrzebuję ciebie. I robię to dla ciebie, Annie, bo nie chcę, żeby traktowano cię jak parę rękawiczek, która jest naiwna i którą zaraz wyrzucę, bo oboje wiemy, że tak nie jest. Jak wszyscy dostaną prawdę to po jakimś czasie będziemy mogli pospacerować po Londynie w dzień... — wyszeptał w jej włosy, uśmiechając się na tę myśl. — Kocham cię...

— Ja ciebie też kocham — uśmiechnęła się do niego ciepło i musnęła jego wargi. — Chodź, żabko, musimy znaleźć chłopaków, żebyście chociaż raz przegrali piosenkę.

— Przecież jesteśmy super i bez tego — wyszczerzył się do niej, rozluźniając atmosferę.

— Cóż, bez prób nawet Freddie Mercury nie wychodził na scenę — wymruczała prześmiewczo. - Noo, alee, skoro jesteś taki pewien swojej zajebistości... — zaśmiała się ironicznie, strzelając oczami, a potem pisnęła, gdy dyskretnie sprzedał jej klapsa w tyłek, mimo, że byli już niedaleko miejsca, w którym ostatnio wszyscy się rozstali.

— Zbierasz sobie — zaśmiał się ostrzegawczo, a potem podniósł wzrok na rozbity zespół. Chłopaki siedzieli razem na jednej kanapie, już przebrani, a makijażystka skakała wokół nich, pudrując ich nosy. — Oo! Wybrakowane One Direction! Świetnie! Zapraszam serdecznie na próbę dźwięku, panowie! — oświadczył, uśmiechając się szeroko, a potem jeszcze wyszeptał do Annie na pożegnanie: — Wpadnę przed wejściem na żywo po buziaka na szczęście — pocałował ją krótko i pobiegł za chłopakami w kierunku sceny, śmiejąc się głośno z obcisłych spodni Nialla w kolorze limonkowym.

Annie wpatrywała się w jego plecy, kiwając głową z niedowierzaniem, a potem przypomniała sobie o rozmowie z Jamesem i o tym, dlaczego mężczyzna uciekł przed jej morderczym wzrokiem.

— Gemma! — krzyknęła z miejsca, gwałtownie obracając się w stronę zaskoczonej blondynki. — Ile pamięci miała ta pieprzona kamera w garażu?

Siostra Stylesa ułożyła usta w malutkie, zdziwione "o" i wzrokiem uciekła na sufit, udając, że gwiżdże pod nosem.

— Uduszę cię, cokolwiek nie zrobiłaś... 

Oczy blondynki zaświeciły się diabelsko, co nie współgrało z jej niewinną miną, która odpowiedziała Annie na większość niezadanych pytań.









Kolejny rozdział to niespodzianka na 7 tysięcy słów.

Pytanie klucz❓:

Kiedy ją chcecie? ;)😎

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top