94
Annie obudził budzik Harry'ego. Styles mruknął protestująco zachrypniętym głosem, zacisnął alarm, nakazując mu przejście w tryb pięciominutowej drzemki i zamknął mocniej powieki, ciaśniej przytulając się do nagiej klatki piersiowej Annie.
— Hej, śliczna — wymruczał, nadal nie otwierając oczu.
— Hej, kocie — odpowiedziała mu cicho Annie, również nie uchylając powiek. Wsunęła nieprzytomnie dłoń we włosy Harry'ego i ucałowała go w czoło, a potem wróciła do poprzedniej pozycji, wtulając głowę w poduszkę.
— Za pół godziny wrócą właściciele tej nieruchomości — wymruczał żałośnie. — Musimy wstawać...
— Y-ym — Rudowłosa pokręciła głową, protestując.
— Wrócą ze śniadaniem i z chłopakami — dodał cicho, wzdychając. — Musimy chociaż pozbierać nasze ubrania z podłogi...
— To idź — mruknęła do niego, zrzucając go z siebie i nakrywając się po uszy kołdrą. Harry zachichotał, przecierając dłonią twarz.
— No chodź, zołzo. Pójdziemy pod prysznic — położył się na niej, przygniatając ją ciężarem swojego ciała i wybudzając ją z półsnu brutalnie. — Umyję ci plecki — dodał zachęcająco, trącając czubkiem swojego nosa nos Annie. Ruda uchyliła powiekę jednego oka i spojrzała na lokatego oceniająco.
— Masz szczęście, że jesteś taki słodki — westchnęła, podnosząc się na łokciach i wyszła mu naprzeciw, gdy nachylił się nad jej twarzą, żeby ją pocałować — To cię ratuje — mruknęła i wygrzebała się z pościeli.
Wykąpali się sprawnie, a Annie odpowiadała brunetowi na każde pytanie mrucząc lekko nieprzytomnie. Harry pokiwał głową z niedowierzaniem, gdy się ubierali, stwierdzając, że rudowłosa do sprawnego myślenia będzie potrzebowała dzisiejszego poranka co najmniej dwa kubki mocnej kawy.
— Stresujesz się? — Usłyszał jej cichutkie pytanie, gdy wsuwał na siebie przez głowę koszulkę.
— Sam nie wiem, Ann — przyznał, zdobywając się na lekki uśmiech i wsuwając na nos swoje okulary korekcyjne, na widok czego ruda uśmiechnęła się szeroko. — Będzie dobrze, prawda? — zapytał nieco hipotetycznie, a w odpowiedzi dostał czułego całusa.
Michał z Gemmą, Zaynem, Horanem i Liamem zrobili głośne wejście punktualnie o dziewiątej, dzwoniąc dzwonkiem piętnaście razy tuż przed tym, jak zorientowali się, że Annie specjalnie zostawiła im otwarte drzwi wejściowe. Blondynka wpadła do mieszkania jako pierwsza, z zadziornym uśmiechem na buzi, patrząc to na brata, to na rudowłosą sugestywnie.
— Siema, zakochańce! — krzyknął od progu Michał, szczerząc się mniej dyskretnie, niż swoja dziewczyna. — Ciężka noc, huh? — Szturchnął z łokcia Annie, która pochylała się nad zbawiennym kubkiem gorącej kawy, wyraźnie niewyspana. Harry posłał brunetowi karcące spojrzenie, a potem wywrócił oczami.
— Mamy dla was ciepłe croissanty z czekoladą — uśmiechnął się do nich ciepło Liam, stawiając na blacie kuchennym papierową torbę. — Były jeszcze z dżemem, ale Horan zeżarł po drodze.
— Nieprawda! To był Malik! — Blondyn wkroczył do mieszkania ze swoją gitarą na plecach.
— A gdzie macie tego pięknego? — spytał konkretnie Harry, szukając wzrokiem Zayna i wgryzając się w rogalika, którego Annie wyjęła sobie na talerz. Trzasnęła go delikatnie w dłoń na znak, żeby zostawił jej jedzenie, ale lokaty tylko wyszczerzył się do niej bezczelnie i zignorował jej naganę.
— Fajczy pod blokiem, zaraz przyjdzie — wymruczała Gemma, zalewając sobie w kubku herbatę. — Brat, na którą musisz być w centrum? — spytała konkretnie Gemma.
— Na dwunastą. Przed czwartą będę w domu, o osiemnastej musimy być w studio — wymamrotał, upijając herbaty w kubka i przecierając dłonią oczy.
— Czyli mamy mało czasu — stwierdził Payne. — To robimy próbę tutaj — zarządził.
— Jaką próbę? — Styles uniósł wysoko brwi. — To coś zostało już ustalone? — spytał bystro.
— Hazz, ja cię proszę... — zaczął Niall, wywracając oczami i wyjmując gitarę z pokrowca.
— Nie, to ja was proszę. Przemyśleliście to dobrze? — zaczął nieco ostro, opierając się lędźwiami o krawędź blatu kuchennego. — Jak to wpłynie na plotki o powrocie One Direction? Jak zareaguje Tomlinson? Przypominam wam, że jestem związany kontraktem z tą samą wytwórnią, co on...
— I która i tak już nie ma znaczenia, bo z Cowellem macie własną — wtrącił bystro Liam.
— Co na to Zayn, który w mediach oficjalnie się odciął od zespołu? Analizowaliście to? Ile to zrodzi pytań? — kontynuował swój słowotok zielonooki.
— Nie analizowaliśmy, bo zawsze ty to robisz — odpowiedział brunetowi Malik, który właśnie wszedł do mieszkania i słyszał cały monolog. — Przestań tyle gdybać, Styles. Po prostu to zróbmy. Jak ma wpłynąć na nas to, że zagramy razem po tych... czterech latach? Pięciu? — Zayn zmarszczył brwi, licząc w głowie ile tak właściwie razem nie występowali. — Świat się zawali? Kariera legnie w gruzach? Nagle będzie jeszcze więcej plotek?
Harry wywrócił oczami.
Niby miał rację.
— Wiecie, że damy fanom niepotrzebną nadzieję? — spytał nieco niemrawo.
— Ej, nieprawda — oburzył się Liam. — Harry, nie możesz przewidzieć tego w jakim miejscu kariery każdy z nas będzie za rok, za dwa lata, albo nawet dalej. A jeśli jednak znowu będziemy zespołem? Przecież my sami tego nie wiemy — wtrącił mądrze Payne. — To będzie fajny znak dla fanów, że nadal pamiętamy. Obiecaliśmy. A jak się życie ułoży? To się okaże.
— Popieram tego najmądrzejszego — dodał Nialler, strojąc gitarę i wskazując podbródkiem na Liama.
— Wiecie, że zrobienie tego bez informowania Louisa to strzał w kolano? Wkurwi się. Zajebiście mocno się wkurwi — wymruczał Styles cicho, patrząc po chłopakach i kątem oka rejestrując, jak Annie uniosła pogardliwie jedną brew, przeżuwając croissanta.
— To niech się wkurwi. — Niall wzruszył ramionami, prychając i posyłając porozumiewawcze spojrzenie rudowłosej. — Robimy składankę, czy gramy coś naszego? — Przeszedł od razu do tematu, rozpoczynając burzę mózgów.
Chłopaki usiedli w kuchni przy stole nad czystymi kartkami, próbując spisać pomysły na dzisiejszy występ. Nie mogli dojść do porozumienia, bo nie chcieli sięgać po repertuar zespołu bez Louisa, a z drugiej strony nie chcieli też postawić na solowy program żadnego z nich, wiedząc, że nie mają czasu na aranżowanie jednej solowej piosenki na nowo.
— To zróbcie cover, co to za problem? — spytała ich w końcu Annie, przerywając wymianę zdań, która kolejny raz prowadziła chłopaków w to samo miejsce. — Podobno na trasach robiliście to na spontanie.
— Ej — oburzył się Harry. — Ja tam tylko klaskałem albo robiłem chórki.
— No, i widzicie, nawet wiecie, kto zrobi chórki i kto będzie klaskał — zaśmiała się ruda, a reszta ekipy zawtórowała jej głośno, szydząc z lokatego bruneta.
— Śpisz na dywanie — mruknął do niej Harry, teatralnie grając obrażonego. Annie ucałowała go w policzek, ignorując to, że odpychał ją pogardliwie w żartach.
— Annie ma rację — stwierdził Zayn, marszcząc brwi. — Tylko jaki cover? — spytał, rzucając pytanie w eter, a potem jeszcze dodał szybko: — I jak ktoś powie "Torn" to ma ode mnie w ryj — uprzedził, wywołując pogardliwe i żałosne jęknięcie wśród chłopaków, którzy zdążyli już lata temu mieć dość tej piosenki.
Ann westchnęła głęboko, pociągnęła łyk kawy z kubka i skrzywiła się nieco, nie mając pomysłu na utwór, który mógłby wykorzystywać w pełni potencjał całej czwórki, która siedziała przy stole. Najpierw Niall zanucił "One way or another", ale pomysł został zbyty, bo śpiewali to razem z Louisem. Zayn w żartach podśpiewał pod nosem linijkę z repertuaru Taylor Swift, na co Annie, Gemma i Niall zaczęli pokładać się ze śmiechu, a Styles tylko wywrócił oczami. Liam rzucał raz po raz jakimiś popowymi kawałkami, które Harry średnio kojarzył, więc zaczynał tylko ironicznie klaskać w rytm melodii, spoglądając wymownie na chichoczącą rudowłosą.
— A coś z klasyków? — spytał w końcu Zayn, zamaczając wargi w czarnej kawie.
— Błagam tylko nie Backstreet Boys — jęknęła Gemma. — Coldplay? Kodaline?
— Ooo — poparła ją Annie, unosząc się nagle, jakby ożywiona tym pomysłem.
— Nieee, to za smutne. Ale dobry kierunek, Gemms. Coś niezobowiązującego, jakiś klasyk. — pochwalił siostrę Harry. — To musi być coś, co znamy wszyscy, żeby było prościej. Została nam godzina...
I wtedy Annie olśniło. Przypomniała sobie jeden z filmików, który oglądała z Samuelem w nocy przed tym, jak do centrum w Miami zawitał Louis. Wyprostowała się na krześle i zmarszczyła brwi, patrząc w przestrzeń przed sobą, w głowie analizując linie melodyczne, nuty, tonacje i sprawdzając, czy każdy z tej czwórki byłby w stanie wykorzystać tam swój głos.
— Ann? — spytał niepewnie Nialler, wpatrując się w dziewczynę nieco przerażony. - Ona tak zawsze, jak coś ją natchnie? — Zwrócił się do Harry'ego, który zachichotał i skinął głową.
— Daj mi telefon — obróciła się w kierunku lokatego, który grzecznie posłuchał swojej dziewczyny i wręczył jej swoją komórkę. Zdziwiony obserwował, jak odblokowuje ją kodem i fuknął, zbulwersowany, gdy spojrzała na niego w ten oczywisty, babski sposób. — No co? Moja data urodzenia jest oklepana — mruknęła do niego, wywołując chichot pozostałej reszty. Wklepała szybko coś w youtube'a i, dostając potwierdzenie tego, że dobrze skojarzyła fakty odłożyła na bok telefon bruneta i wyszczerzyła się szeroko, żeby spiąć przeponę i zaśpiewać pierwszy wers piosenki, obserwując reakcje chłopaków.
— I could stay awake just to hear you breathing — zaczęła tekst piosenki Aerosmith, charakterystycznie wyciągając końcówkę wersu wysoką nutą i patrzyła, jak twarzach wokalistów przetacza się najpierw olśnienie, a potem aprobata. — Watch you smile while you are sleepinig, while you're far away dreaming.
— I could spend my life in this sweet surrender — dołączył do niej Harry, odnajdując się w wysokich nutach z uśmiechem na ustach. — I could stay lost in this moment forever, every moment spent with you is a moment I treasure — wyszczerzył się do chłopaków, którzy do niego dołączyli.
— Don't want to close my eyes, I don't want to fall asleep 'cause I'd miss you baby and I don't want to miss a thing — refren zawyli już razem, a potem przybili sobie głośne piątki, śmiejąc się do siebie jak za starych, dobrych czasów, gdy testowali różne rzeczy w studio nagraniowym i, gdy okazywało się, że coś wyszło im zajebiście dobrze, chociaż tego nie planowali.
— Annie, jesteś ge-nial-na — wyszczerzył się w jej kierunku Horan. — Śpiewaliśmy to kilka razy na trasie "Take me home", dobrze pamiętam? — spytał już chłopaków, którzy skinęli głowami. Harry wstał z krzesła i podszedł do rudowłosej od tyłu, żeby ucałować czubek jej głowy. — Możemy ją nieco zwolnić, a potem... — zaczął głośno myśleć Niall, aranżując melodię w swojej głowie.
— Dobra, Nialler - zarządził lokaty — usiądź z Annie przy gitarze, a Liam niech rozpisze wersy. Ja się zbieram na dializę, przegramy to dwa razy przed moim wyjściem i dwa razy przed nagraniem u Jamiego w garderobie — postanowił. — Mogę cię zostawić z nimi, co? — spytał jeszcze cicho Annie, która zmarszczyła brwi.
— Jedziesz na dializę sam?
— Z Michałem — odszepnął jej dyskretnie, całując przelotnie jej wargi. — Bądźcie grzeczne we dwie, wpadniemy po was, żeby was zgarnąć od razu do studia. — Ucałował jeszcze jej skroń, ukradł jej z talerza końcówkę croissanta i podreptał do pokoju gościnnego, żeby się przebrać.
— Chodź, Ann — uśmiechnął się do rudej Niall, wskazując na kanapę w salonie, a w dłoni dzierżąc gitarę.
*
To. Jest. Złoto.
Czyste. Złoto. ❤️
https://youtu.be/d4EHQIGvxww
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top