80
Czas do piętnastej minął im leniwie. Styles zjadł śniadanie, wypił herbatę, a potem, nadal obrażony, wrócił do salonu, żeby ułożyć się wygodnie na leżącej na kanapie Annie, dołączając do niej z zastrzeżeniem, że nadal jest na nią oficjalnie obrażony. Oparł się plecami o jej brzuch i klatkę piersiową, odruchowo wtulając się w nią i wdychając zapach jej szamponu do włosów. Boczenie się przeszło mu trochę, gdy rudowłosa, wpatrując się w telewizor głaskała go po głowie, wplatając dłoń w jego włosy. Ale tylko trochę.
Gdy na zegarku wybiła trzecia popołudniu Harry wspiął się po schodach na górę, żeby zajrzeć do swojego pokoju. Uchylił drzwi i odszukał wzrokiem Ann.
— Gotowa? — spytał ją konkretnie, mierząc ją wzrokiem. Na jego twarz wpłynął zbereźny uśmieszek, gdy zobaczył jej dopasowane spodnie, idealnie skrojoną damską koszulę i sztyblety na lekkim obcasie.
— Zatłukę Sama — mruknęła sama do siebie, poprawiając koka na swojej głowie i posyłając Harry'emu nieszczęśliwe spojrzenie.
— A ja nie. Uwielbiam cię w każdych ubraniach, ale te damskie też są całkiem-całkiem — podsumował ją, szczerząc się do niej i zatrzymując się wzrokiem na jej długich nogach i na wyeksponowanych pośladkach. Annie spojrzała na niego wymownie, unosząc jedną brew i chowając do tylnej kieszeni spodni swój telefon. — No co, jestem tylko facetem — rzucił na swoją obronę i gestem pokazał jej, że ma schodzić na dół. Annie wyminęła go w progu i podreptała na dół.
— Gemma i Michał czekają na zewnątrz — oznajmił jej, podając jej płaszcz i szalik. Sam wsunął na nogi buty i zarzucił na plecy kurtkę, a potem otworzył drzwi wejściowe, żegnając się jeszcze z mamą krzykiem.
Annie zaciągnęła się chłodnym powietrzem i posłała Gemmie i Michałowi niepewny uśmiech. Harry zamknął za nimi drzwi wejściowe, a potem podszedł do rudowłosej i wręczył jej kluczyki do samochodu w dłoń, mówiąc:
— Kocham cię tak mocno, że już wyjechałem ci nim z garażu — oznajmił jej, całując ją w policzek.
— Nie, Harry. — Annie od razu zaprotestowała, patrząc na kluczyki.
— Nie ma "nie".
— Styles, kurwa, tu się jeździ na rondzie w lewo — oznajmiła mu, jakby to nie było oczywiste. Michał nie mógł powstrzymać się od śmiechu, słysząc jej ton głosu i to bystre stwierdzenie. — Nie będę prowadziła samochodu w tym kraju. Nie - raz jeszcze zaprotestowała i próbowała oddać mu kluczyki, ale Harry robił krok w tył za każdym razem, gdy próbowała do niego podejść. — No nie zachowuj się jak dziecko — warknęła do niego, wchodząc za nim w ten sposób wgłąb podwórka.
— Daj te kluczyki, Ann — rzucił do niej rozbawiony Michał, a ruda obróciła się gwałtownie na pięcie, słysząc te zbawienne słowa. Rzuciła chłopakowi kluczyki prosto w wyciągniętą dłoń, ignorując protesty Stylesa. — Chodźcie do tego samochodu, bo marznie mi dupa — Młynowski oznajmił wszystkim i pociągnął Gemmę za rękę do auta.
— Dzięki ci, dobry człowieku — wymruczała do Michała Annie, dołączając do nich szybkim krokiem i zostawiając Harry'ego z tyłu.
— Prędzej czy później i tak cię tu wsadzi za kierownicę — stwierdziła Gemma, patrząc na nią wymownie. — Mnie też zmusił, jak byliśmy w Stanach — przyznała i zajęła miejsce pasażera.
Annie poczekała chwilę przy samochodzie, aż lokaty podejdzie do audi Gemmy. Wpatrywał się w nią z daleka i ponownie zatrzymał wzrok na jej nogach odzianych w obcisłe spodnie, które były widoczne z powodu jej niezapiętego płaszcza.
— Już ode mnie nie uciekasz? — spytał ją zaczepnie, gdy tylko znalazł się przy samochodzie, a głos miał niski i zachrypnięty.
— Od ciebie nie da się uciec, Styles — wyszeptała w jego wargi i pocałowała go krótko. — Nie bocz się — dodała jeszcze, a on teatralnie wywrócił oczami. Otworzył jej tylne drzwi audi tak, żeby mogła wsiąść, a potem zajął miejsce obok niej, pakując się do środka z drugiej strony.
— Wszyscy wszystko wzięli? — zapytał Michał, odpalając silnik samochodu.
— Tak jest, kapitanie — odpowiedziała mu blondynka, sprawdzając, czy ma w kieszeni telefon.
Młynowski za kierownicą zachichotał, słysząc, jak Annie strofuje Stylesa, żeby zapiął pas bezpieczeństwa, a potem włączył się do ruchu. Harry, siedząc obok szarookiej z tyłu chwycił jej dłoń i splótł razem ich palce, a potem kciukiem głaskał wnętrze jej dłoni. Wielkimi, zielonymi ślepiami lustrował jej twarz i omiótł wzrokiem dwa nieposłuszne loczki nad jej karkiem, które nie były na tyle długie, żeby spięła je gumką razem z innymi puklami.
— Co ty masz dzisiaj takie podkrążone oczy? — spytał ją cicho, nachylając się nad jej uchem.
— Źle spałam — wymruczała, odpowiadając mu zgodnie z prawdą i posłała mu ciepły uśmiech. — Nie martw się, odeśpię dzisiaj — obiecała mu uspokajająco. W odpowiedzi otrzymała tylko czułego całusa w skroń. — Powinnam się denerwować? — zapytała go cicho.
Harry zmarszczył brwi.
— Na Boga, Annie, czym?
— Waszym tatą — odpowiedziała mu bystro, jakby przypominając, gdzie w ogóle jadą.
— Przestań — zaśmiał się. — Pokocha cię za sam fakt tego, że nie jesteś Louisem — wymruczał trochę do niej, a trochę sam do siebie. Wyłapał pytające oczy rudowłosej i dodał: — Lou i tata średnio się lubili. Nie dlatego, że Tomlinson był facetem, czy coś, tylko...
— Tylko tata miał uczulenie na arogancki sposób bycia tego frajera — dokończyła za brata Gemma, siedząca z przodu. — I Harry ma rację. Nie masz się czym denerwować, Annie - oznajmiła młodszej dziewczynie blondynka i włączyła cicho radio na desce rozdzielczej.
— Nie nauczyli cię w domu, że podsłuchiwanie jest niekulturalne? — spytał siostry Styles, patrząc w jej stronę wymownie.
— Biorę przykład z brata — odpyskowała mu.
— Starsza, a głupsza — wymamrotał w jej stronę, szczerząc się.
— Młodszy, a wcale nie słodszy — sarknęła blondynka.
— Uspokójcie się, bo zaraz was wysadzę i będziecie bujać się sami z buta te dziesięć kilometrów, które nam zostało — zaśmiał się zza kierownicy Michał, kręcąc głową z niedowierzaniem. — Do wieczora dojdziecie.
Gemma prychnęła i rozkręciła nieco głośniej muzykę w głośnikach. Styles przez chwilę wpatrywał się w siostrę, rozbawiony, a potem nachylił się do przodu, wsuwając swoją głowę pomiędzy dwa przednie siedzenia i spytał blondynkę:
— Ale nadal mnie kochasz, Gemms, co? — Zrobił wielkie oczy i uśmiechnął się uroczo, gdy Gemma obróciła głowę w jego kierunku. Wywróciła oczami teatralnie i wyszczerzyła się do lokatego:
— No raczej, że tak, brat — odpowiedziała mu, uśmiechając się i dopiero wtedy Harry usiadł normalnie na swoim miejscu, opierając tył głowy o zagłówek fotela.
— Czasem bywasz słodki — rzuciła do niego Annie, śmiejąc się pod nosem.
— Ja zawsze jestem słodki — wydął wargi i przeczesał dłonią swoje loki.
— Jak burak cukrowy — dorzuciła mimochodem Gemma, kaszląc wymownie na przednim siedzeniu.
— Nie wtrącaj się, sister — zaśmiał się do niej lokaty i wyjrzał przez szybę. — Chwała Bogu, że dojeżdżamy. Przypomniały mi się te wszystkie długie wyjazdy i to, jak musiałem siedzieć obok niej w samochodzie po kilka godzin w jedną stronę. Laliśmy się wtedy równo, a ona nie dość, że była starsza, to dodatkowo była dziewczyną — opowiadał Annie Styles, podkreślając z przejęciem i z pogardą ostatnie słowo. — Nawet nie mogłem jej oddać, bo tak się nie robi, a ona to wykorzystywała. Jędza — pożalił się rudowłosej.
— To wszystko było z miłości do ciebie, brat — uśmiechnęła się słodko Gemma, a Michał za kierownicą śmiał się z nich głośno.
— Wkurzała mnie odkąd tylko pamiętam.
— Ze wzajemnością.
— Pamiętam, jak raz, jak miałem sześć lat poszedłem do mamy i doniosłem na Gemmę, że jest dilerem narkotyków — śmiał się sam z siebie. — Nawet już nie pamiętam, czym mi tak podpadłaś wtedy. Miała dziewięć lat i w moich oczach została już dilerem nienawiści — zachichotał. — No, ale co by nie mówić, ryczałem jak wyprowadziłaś się z domu — wyznał, ponownie sięgając po dłoń Annie. — Spałem w twoim łóżku noc później.
— Dobrze wiesz, że o tym wiem. Mama cię sprzedała — wyznała mu i obróciła się na fotelu, żeby zobaczyć zdziwienie na twarzy Harry'ego i posłała mu całusa w powietrzu. — Jesteśmy — oznajmiła blondynka z przedniego siedzenie w momencie, w którym Michał zaparkował samochód przed białym domkiem z czarną dachówką.
Osiemdziesiąty. Osiemdziesiąty, rozumiecie? Zaraz pyknie stówka.
Kiedy to się stało?
x ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top