79

Annie i Gemma wyszły z garażu w sumie przed szóstą rano i, wchodząc do domu przez drzwi tarasowe, natknęły się na Anne w szlafroku, która, nadal zaspana, uniosła brwi na ich widok i skrzyżowała ręce na piersi z miną "tłumaczcie się". Obie posłały jej niewinne uśmiechy, a potem zdecydowały, że i tak nie ma sensu, żeby się już kładły, więc podreptały w stronę kuchni, żeby zjeść wczesne śniadanie. Dziewczyny wtajemniczyły Anne w swój plan, a ta, zdziwiona, zerknęła na Annie z aprobatą.

— Jesteś pewna, kochanie? — spytała miękko rudą, posyłając jej troskliwe spojrzenie. Ann uśmiechnęła się tylko szeroko i odpowiedziała brunetce krótko:

— Dla jego miny? Warto... — zachichotała, jednak obie wiedziały, że nie mówiła tylko o reakcji Harry'ego na nagranie i, że za tą odpowiedzią kryło się o wiele więcej.

Po śniadaniu wszystkie trzy zawinęły się w salonie pod kocami, włączając jakąś telewizję śniadaniową i rozmawiając cicho. Gemma opadła razem z Annie na jedną kanapę i wtuliła się w rudą, układając głowę na jej kolanach. Anne zerknęła na nie w chwili, gdy obie przysnęły na dosłownie pół godziny i nie mogła nie zrobić im zdjęcia swoją komórką. Ten duet, gdy spał, wyglądał zaskakująco słodko i niewinnie, zwłaszcza, gdy skulony pod kocem wtulał się w siebie.

W okolicy dziewiątej rano na dół przydreptał Michał, który, gdy zobaczył całą damską część towarzystwa, nad drugim już kubkiem kawy dzisiaj, zmarszczył brwi i spojrzał na swoją dziewczynę podejrzanie. Brunet w kuchni zalał miskę płatków mlekiem i dołączył do Anne na kanapie, jedząc śniadanie i przejmując pilota.

— Czy do tego pianina da się podłączyć słuchawki? — spytała bystro Annie, zerkając na instrument co chwilę i nie skupiając od jakiegoś czasu uwagi na tym, co leci na ekranie telewizora.

— Da się, aczkolwiek uważam, że nie ma takiej potrzeby — uśmiechnęła się do niej ciepło Anne. — Zagraj coś, Annie — poprosiła.

— Obudzę go. — Ruda zerknęła wymownie na sufit.

— Nie będzie zły. — Anne wyprostowała się i pokazała jej gestem, że ma się rozgościć przy pianinie.

— O, super! Ann, mogę usiąść obok? — spytała Gemma bezpośrednio, podejmując ostateczną decyzję za rudą i patrząc na nią prosząco, gdy ta wiązała swoje włosy na czubku głowy w koka.

— A czemu masz nie móc? — zachichotała.

— Harry nigdy mi nie pozwalał — wymruczała obrażonym głosem i wyskoczyła z koca, podchodząc do taboretu.

— Ej, Gem? Pożyczysz laptopa albo jakiś tablet? — spytała prosząco Annie. — Nie znam wszystkich arkuszy, nad którymi ostatnio siedziałam na pamięć — wyjaśniła, i zanim skończyła zdanie Gemma podskoczyła na piętro, żeby po chwili wrócić z tabletem pod pachą. Blondynka zajęła miejsce na taborecie obok Annie, tak, żeby jej nie przeszkadzać i bawiła się swoim telefonem w dłoniach. Rudowłosa odpaliła tablet i po krótkiej walce z przeglądarką otworzyła nuty, które ostatnio jej chodziły po głowie.

— Sam Smith? — spytała Gemma, widząc tytuł. — Ooo, lubię to — wyszczerzyła się i podekscytowana wpatrywała się w Annie, która ułożyła dłonie na klawiszach i z delikatnym uśmiechem zaczęła przesuwać palcami po klawiaturze.

https://youtu.be/Tpj86earA3M

Płynna melodia rozniosła się po pomieszczeniu, a Michał wyłączył telewizor, decydując się na skupienie całej uwagi na Annie, podobnie, jak zrobiła to i Anne, i Gemma. Brunetka wpatrywała się z uśmiechem w profil rudowłosej, która błądziła smukłymi palcami po klawiszach, zamykając oczy i uśmiechając się do siebie. Zerkała na arkusze pięciolinii zaledwie raz na jakiś czas, częściowo pamiętając już, jak powinna naciskać klawiaturę, żeby melodia brzmiała tak, jak powinna brzmieć.

Annie rozkoszowała się tym, jak wielką ulgę dawał jej instrument - w tym miejscu przyznała sama przed sobą, że naprawdę dawno już nie grała, i, że nie może robić sobie aż tak długich przerw. Gdy wygrała palcami kolejny głośniejszy moment, błądząc stopą po pedale pianina, który przedłużał dźwięk nut, uśmiechnęła się do siebie szeroko i kiwała głową lekko w rytm muzyki. Szczerzyła się sama do siebie, gdy przeszła do refrenu i kątem oka dostrzegła, jak Gemma również uśmiecha się szeroko, patrząc na nią.

Granie na pianinie było czymś, od czego Anastasia zaczynała swoją miłość do muzyki. Fortepian przyszedł z czasem. Fortepian był przełomem w jej życiu, który nastąpił tuż po śmierci rodziców. Fortepian był jej znakiem tego, że pogodziła się z tym, co się wydarzyło i znakiem tego, że nie może rzucić tego, co tak kocha, tylko dlatego, że w każdym klawiszu czuła ich obecność. Annie zamknęła oczy, przechodząc do drugiej zwrotki, próbując nie pozwolić swojej głowie na to, żeby na wierzch jej myśli wypłynęły wszystkie te chwile, w których obok niej siedziała albo jej młodsza siostra, dokuczając jej, albo wzruszona mama ze łzami w oczach, albo tata z kubkiem czarnej kawy w dłoniach, która parowała jeszcze pod wpływem gorąca. Zerkała raz na jakiś czas na swoje palce i, gdy muzyka pomiędzy powtórzeniem obu refrenów po drugiej zwrotce piosenki ograniczyła się do cichych nut przed kolejnym dynamicznym przejściem, zagryzła mocno wewnętrzną część swojego policzka, chcąc odegnać z głowy smutne wspomnienia. Nie dała rady powstrzymać jednak tego, że oczy zaszkliły jej się znacznie.

— Ile czasu grasz? — spytała ją cicho Gemma siedząca obok.

— Odkąd skończyłam... — Annie zamyśliła się, marszcząc brwi. — Siedem lat? Osiem? Jakoś tak — odpowiedziała jej ciepło, nie przerywając grania. — Wybierz coś następnego, Gem - wskazała podbródkiem na urządzenie na pulpicie, a blondynka, słysząc jej prośbę, pisnęła podekscytowana i chwyciła tablet. Dziewczyna zaczesała kosmyk włosów za ucho i przeglądała listę zapisanych skoroszytów w aplikacji na koncie szarookiej. Rudowłosa dokończyła utwór z pamięci, a gdy skończyła, odwróciła się niepewnie w stronę Anne i posłała jej lekki uśmiech.

— O, Ann, a to? — Gemma podskoczyła obok niej i kliknęła w piosenkę, na widok której Annie uśmiechnęła się szeroko.

— Aprobuję — mruknęła do starszej, a potem dodała jeszcze: — Tę znam na pamięć, możesz wyłączyć — wskazała gestem na urządzenie i zachichotała, gdy brwi blondynki uniosły się w zdziwieniu. Ułożyła dłonie na klawiszach i ponownie zamknęła oczy, uśmiechając się do siebie.

https://youtu.be/T92R7xjce34

Nieznaczne ciarki przebiegły po plecach Annie, gdy zagrała wstęp. Kochała tę melodię całym sercem, mimo, że był czas, że wszyscy dookoła twierdzili, że rzygają już tą balladą, ponieważ tak często leciała w radio. Gemma obserwowała, ucieszona, jak ruda z pamięci wygrywa melodię utworu i posyłała szerokie uśmiechy to swojemu chłopakowi, to mamie.

Annie pozwoliła sobie na wyłączenie się z otoczenia i zamknięcie oczu, rozkoszując się tym, jak opuszki jej palców odnajdywały kolejne dźwięki. Była w tym tylko ona i instrument. To uczucie było nieodłączną częścią niej samej - to, jak serotonina krążyła w jej żyłach, gdy nuty przelewane z jej głowy wybrzmiewały spod pokrywy pianina, to, jak przygryzała wargę w każdym momencie, w którym jej dłonie odnajdywały odpowiednie dźwięki... To wszystko było jej uzależnieniem od najmłodszych lat.

Ostatni raz grała tak przed Samuelem, doprowadzając go do łez.

Przed tym, grała tylko przy najbliższej rodzinie i starych przyjaciołach, z którymi nie ma już kontaktu.

Nie grała przy byle kim. Nigdy.

— Mogłabym słuchać jej godzinami — wymruczała Anne do Michała z porozumiewawczą miną, a brunet skinął głową, zgadzając się ze słowami brunetki.

— Adoptujmy ją — rzucił cicho do Anne Młynowski, chichocząc cichutko.

— Harry nam nie pozwoli — odpowiedziała mu cicho mama Stylesów, rozbawiona.

— Szkoda — wymruczał jeszcze Michał i wlepił wzrok w dziewczyny siedzące przy instrumencie, uśmiechając się do siebie.

Po twarzy rudowłosej cały czas błąkał się uśmiech, gdy jej dłonie płynęły po klawiszach, czyniąc coś z niczego. Zapomniała już, jak bardzo odpręża ją to uczucie - to panowanie nad klawiaturą, które zwykłe nuty przetwarza w muzykę idealną, jeśli potrafi się nimi pokierować. Podobne rozluźnienie zaobserwowała u Harry'ego, gdy śpiewał. On wtedy też potrafił zapomnieć o całym świecie i skupić się tylko na pracy swojej przepony.

Zacisnęła wargi i zamknęła oczy, kończąc piosenkę delikatnie, a potem uchyliła powieki i spojrzała, jak Gemma wpatruje się w nią proszącym wzrokiem wskazując na włączony tablet, na którym widniała pięciolinia utworu Coldplay. Annie zachichotała tylko, zmieniła w tablecie kilka ustawień tak, żeby nuty przewijały jej się ku dołowi w konkretnym tempie i bez słowa ułożyła dłonie na klawiaturze, na co Gemma klasnęła w dłonie podekscytowana.

— Nigdy nie zrozumiem czemu Harreh nie pozwalał mi siedzieć obok niego. To jest takie super, nawet, jak się tylko patrzy — wymruczała jeszcze głośno do Annie, zanim ta zaczęła grać.

— Bo on tak ładnie grać, jak ja, to nie umie — zaszydziła nieco ruda, żartując i zaciskając wargi w wąską linię i wyszczerzyła się do blondynki, która roześmiała się głośno, a potem zerknęła na nuty.

https://youtu.be/wimDvBFgZ0c

Gemma wydała z siebie zduszony okrzyk, zachwycona tym, jak nagle Annie zaczęła przelewać znaczki na melodię, zerkając na wyświetlacz urządzenia. Anne zadrżała w fotelu pod wpływem melodii rozbrzmiewającej w salonie i wpatrywała się z niedowierzaniem jak Annie przymyka powieki, rozkoszując się graniem. Po twarzy rudej znowu zabłądził uśmieszek, gdy jej prawa dłoń podążyła za wysokimi nutami refrenu i zachichotała cicho, gdy blondynka podwinęła rękaw bluzy obok niej, żeby pokazać jej, że ma gęsią skórkę.

Nikt z osób wpatrujących się w Annie nie zauważył, że, tak właściwie, prawie od połowy pierwszej piosenki Styles stoi boso na ostatnim schodku schodów i opiera się o ścianę plecami. Ramiona skrzyżował na piersi, a jedną dłoń zacisnął w pięść i przyłożył ją sobie do ust, walcząc ze szklankami w oczach. Słyszał tekst Michała o adoptowaniu Annie, słyszał stwierdzenie swojej mamy i słyszał żart dziewczyn przed tym, jak ruda zaczęła grać Coldplay. Słyszał wszystko i obserwował, jak Annie odpływa przy klawiaturze instrumentu, odkrywając przy pianinie wszystkie swoje karty.

Jeśli myślał kiedyś, że to gitara w jej ramionach brzmiała perfekcyjnie to teraz już wiedział, że to nie był szczyt jej możliwości i, że nawet nigdy nie wyobrażał sobie tego, co potrafi zrobić z klawiszami. Widział namacalnie, jak bardzo kocha grać. I zrozumiał, dlaczego tak dobrze potrafiła zrozumieć jego samego i jego miłość do muzyki.

Otworzyła się przed jego rodziną tak bardzo, że aż robiło mu się ciepło na klatce piersiowej.

A oni się w niej zakochali tak samo, jak on.

Zdusił w sobie śmiech na myśl o tym, że nigdy jeszcze nie było w tym salonie bardziej idealnego obrazka, jak ten, który właśnie miał przed oczami. Kochał ten dom. Kochał go ze względu na miliony rodzinnych wspomnień, jakie powstały w tych ścianach. I kochał swoją rodzinę całym sercem. A teraz, na jego oczach, ta drobna, ruda dziewczyna stawała się częścią tego, co kocha tak mocno, pod każdym względem. Nie robiła tego celowo. To działo się tak naturalnie, że nigdy w życiu nie pomyślałby, że właśnie tak to wszystko się potoczy. Nikt tego nie kontrolował - ani on, ani Annie, ani jego mama, ani siostra. To działo się samo. I właśnie to było dla niego największą niespodzianką.

Zachichotał bezgłośnie i z niedowierzaniem pokręcił głową, patrząc, jak długie rzęsy Annie śledzą to jej palce, to nuty na tablecie, żeby po chwili opaść ku dołowi i rzucić cień na jej piegowate policzki. Idealnie równymi zębami przygryzała dolną wargę, gdy uśmiechała się sama do siebie ciesząc się z tak prostej rzeczy, jaką było granie.

Był pieprzonym szczęściarzem.

Annie uśmiechnęła się szeroko, uderzając wysoki dźwięk pod koniec utworu i zagryzł dolną wargę, widząc, jak wiele pasji i emocji kłębi się w tej małej, utalentowanej zadziorze. Zamrugał szybko powiekami, gdy skończyła grać, żeby powstrzymać zaszklone oczy przed uronieniem łez i uśmiechnął się do siostry, która obróciła głowę bardziej w bok, niż normalnie i dostrzegła jego obecność.

— Jak długo tam stoisz? — Gemma spytała głośno, sprzedając jego obecność wszystkim zgromadzonym. Annie odwróciła gwałtownie głowę w jego stronę i uniosła jedną brew, posyłając mu niepewny uśmiech.

Harry nie ruszył się z miejsca. Jedynie gestem palca wskazującego przywołał Annie do siebie, a ona parsknęła śmiechem cicho i zmarszczyła brwi, podnosząc się z taboretu. Podeszła do niego powoli, a Styles wyciągnął dłoń w jej stronę.

— Chodź tu do mnie — wymamrotał do Annie niemal bezgłośnie i przyciągnął ją do siebie, obejmując ją mocno ramionami i chowając głowę w zagłębieniu na jej szyi. — "Bo on tak ładnie, jak ja, to nie umie", tak, kochanie? — zacytował jej słowa, chichocząc cwaniacko pod nosem.

— Przesłyszało ci się — odpowiedziała mu odruchowo ruda, śmiejąc się i obejmując go w pasie.

— Nie wydaje mi się — zachichotał i nosem połaskotał ją po policzku. Odsunął się od niej powoli i ujął jej policzki w obie dłonie, spoglądając jej głęboko w oczy. — Kurewsko mocno cię kocham, Anastasia — wyszeptał nisko, zachrypniętym głosem, patrząc w jej szare tęczówki i zagryzając dolną wargę.

— Muszę częściej grać, czy żartować z ciebie, żebyś mi to mówił, bo nie wiem? — odpowiedziała mu z roziskrzonymi oczami, wywołując jego szeroki uśmiech i bezgłośny, bezradny śmiech. Zagryzła wargę, widząc jego reakcję i roześmiała się, stając na palcach, przytulając go mocno i całując jego wrażliwe miejsce tuż poniżej ucha.

— Jesteś niemożliwa — zaśmiał się do niej. — I bądź tu romantyczny...  A idź ty w diabły, Ana —  zachichotał i skradł jej całusa z warg, a potem odkleił ich od siebie i pociągnął ją za dłoń z powrotem do salonu. — Nie ma żadnego "adoptowywania" tej łajzy, mam na nią prawa autorskie — rzucił na "dzień dobry" do Michała, wywołując głośny śmiech całego towarzystwa.

— Mówiłam — rzuciła do bruneta Anne, wpatrując się z uśmiechem w syna i w rudowłosą. — Jakie plany na dziś? — spytała lokatego, który opadł na fotel i pociągnął na swoje kolana Annie.

— Właśnie miałem was pytać — zaczął, ziewając. Głos w jego krtani wybrzmiewał jeszcze poranną chrypą. — Gem, Mike, jedziecie z nami do taty? — Spojrzał na siostrę, która wyłączyła tableta i opuściła powoli pokrywę na klawisze pianina.

— W sumie — spojrzała pytająco na swojego chłopaka. — I tak nie mieliśmy nic zaplanowane.

— Okej. O piętnastej zbiórka — zarządził lokaty, wtulając twarz w szyję Annie, która tylko wywróciła oczami w stronę brunetki, słysząc, że znów stawia ją przed faktem dokonanym.

— Mnie nie spytasz o zdanie? — mruknęła cicho do zielonookiego, śmiejąc się pod nosem.

— Ty nie masz nic do gadania — wyszczerzył się do niej i przyciągnął ją do siebie tak, żeby móc złożyć całusa na jej karku. — O której uciekłaś mi z łóżka? — spytał ją na ucho, obejmując mocno Annie w talii.

O drugiej w nocy.

— O szóstej jadłyśmy śniadanie — odpowiedziała zgodnie z prawdą, pomijając kilka faktów.

— Pogięło was?

— Jakbyś nie gadał do siebie to bym się nie obudziła równo ze świtem — zaśmiała się do niego szyderczo, na co się oburzył.

— Niby co mówiłem?

— Coś o kotach w prążki — szydziła z niego dalej.

Harry zrobił wielkie oczy.

— A wiesz, że śniły mi się koty? — spytał ją, zszokowany.

Gemma za plecami Annie zaczęła dusić się ze śmiechu, słysząc zdziwiony głos brata.

— No widzisz, nie kłamię — odparła mu Ann, urażonym głosem.

— Może faktycznie mogłem coś mówić — stwierdził, przejmując się i marszcząc brwi. — Głośno byłem?

Blondynka schowała twarz w dłoniach, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Starsza z rodzeństwa starała się tak bardzo nie wydać z siebie żadnego dźwięku, że aż zrobiła się czerwona na twarzy.

— Trochę — brnęła dalej Annie, czując, że doprowadza blondynkę na skraj wytrzymałości. — Wołałeś je wszystkie po imieniu — kontynuowała poważnym głosem.

— Poważnie?

— No.

Oscar za grę aktorską dla tej pani!

Harry zaczął myśleć intensywnie, a Gemma schowała twarz w poduszkę.

— A jak miały na imię? — spytał Annie podejrzliwie lokaty.

— Jak warzywa — odpowiedziała mu śmiertelnie poważnie Annie, czując, że zaraz sama ryknie śmiechem, ale zdobyła się jeszcze na kontynuowanie tematu. — Był brokuł, był ogórek, była papryka, marchewka... I krzyczałeś za nimi ciągle "kici-kici"... — wydusiła z siebie Ann i nie wytrzymała, bo obróciła się w stronę Gemmy, która właśnie ryknęła śmiechem. Michał schował twarz w dłoniach, dołączając do śmiejącej się głośno z bruneta damskiej części towarzystwa.

— Walcie się wszyscy — rzucił oburzony Styles, widząc, że ukochana robiła sobie z niego żarty i zrzucił ją z kolan na ziemię, zaciskając wargi w wąską linię po to, żeby nie pokazać po sobie, że jego też trochę to bawiło. — Za karę prowadzisz dzisiaj auto — rzucił do Annie poważnym głosem i poszedł do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę. Zostawił swoją dziewczynę umierającą ze śmiechu na podłodze w salonie, w towarzystwie swojej siostry, bez wyrzutów sumienia.

Właściwie, to gdy zalewał herbatę wrzątkiem, to sam zachichotał pod nosem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top