71

Harry otworzył drzwi tarasowe, przepuszczając Annie przodem. Nialla nie było nigdzie w zasięgu wzroku, więc domyślał się, że był już przed domem, dołączając do reszty towarzystwa. Styles cisnął niechlujnie koce na materac, a Annie ułożyła na nich gitarę blondyna, idąc w ślad za lokatym. Złapała go mocno za rękę i podbródkiem wskazała, żeby szedł przodem.

— Niezależnie od tego jak zareaguje Louis, masz pamiętać, Annie, że ten dom jest teraz bardziej twój, niż jego. Rozumiesz? — spytał ją cicho, przystając i całując ją w usta, a potem odsunął się od niej i szarpnął za drzwi wejściowe, prowadząc ją za sobą i nie dając jej czasu na odpowiedź.

Na podjeździe zastali chaos. Niall krzyczał coś w kierunku Louisa, który starał się nie odpyskować blondynowi i nie dać się sprowokować, choć wyglądał na wkurwionego. Szatyn twarz miał spuchniętą, a oczy zaczerwienione od łez. Lottie rozmawiała na boku z Gemmą, a mama Stylesów stała nieco z boku z Zaynem, obserwując wszystkich bezsilnie. Liam i James mieli bojowe miny i stanęli za Horanem w gotowości, gdyby trzeba było przytrzymać blondyna, gdy emocje wezmą nad nim górę. Oczy wszystkich były jednoznacznie zaczerwienione.

Annie nerwowo ścisnęła dłoń Harry'ego i miała ochotę cofnąć się do domu, ale w momencie, w którym na to wpadła, wzrok wszystkich wylądował na nich, a ona słyszała dudnienie swojego serca w uszach.

— Kurwa, nie wierzę! — Tomlinson wykrzyczał sarkastycznie, patrząc na dwójkę stojącą w progu. — Poważnie, Styles? Ona? — Jego wielkie, niebieskie oczy wpatrywały się rude loki Annie.

Harry prychnął sarkastycznie i pokręcił głową. Już miał otwierać usta, ale wyręczył go Malik.

— Radziłbym ci nie skakać, Tomlinson, bo naprawdę zaraz ci przypierdolę i skończy się umowa na nietykalność osobistą — warknął do Louisa Zayn, obejmując ramieniem Nialla, który tracił panowanie nad sobą. 

— Jedźcie juz, Lottie — poleciła Anne blondynce, chłodnym głosem. Brunetka, uosobienie ciepła w ludzkiej postaci naprawdę zaczynała wyczerpywać w dniu dzisiejszym granice swojej cierpliwości. Siostra Lou skinęła głową i rzuciła wszystkim krótkie spojrzenie na pożegnanie. Zawiesiła na chwilę wzrok na Harry'm, który skinął jej głową. Ostatecznie, dziewczyna stała również po jego stronie i wiedział, że dużo zrzucił dziś również na nią. Posłała brunetowi niemrawy uśmiech i obeszła auto dookoła, rzucając do brata:

— Masz trzydzieści sekund na wsiąście do auta, Loueh — powiedziała ostro i wpakowała się do mercedesa, zajmując miejsce po stronie kierowcy.

Tomlinson stał jak sparaliżowany, mierząc Annie oceniającym wzrokiem.

Stała tam, obok Stylesa, w rozczochranych, rudych, kręconych kłakach, w dresie, w starej kurtce Harry'ego, w której on sam kiedyś chodził i w zwykłych, białych adidasach, bez grama makijażu. Co on, na litość, w niej widział?  Lou miał okazję zobaczyć fotki zrobione przez paparazzi w Miami, ale wtedy nie skojarzył postaci Annie z postacią pyskatej pielęgniarki, która przywitała go na oddziale dializacyjnym Stylesa.

— Hazz... — zaczął niepewnie szatyn, przenosząc wzrok na twarz lokatego, który wpatrywał się w niego z uniesioną jedną brwią.

— My nie mamy umowy, Tomlinson. Nie mamy umowy, ugody ani kompromisu. Nie chcę cię widzieć. To się nie zmienia — oświadczył twardo, wpatrując się w niebieskie oczy.

— Już zawsze tak będzie? — spytał nieco żałośnie, a Annie mogła się powstrzymać i prychnęła za plecami Harry'ego ironicznie.

— Spytaj mnie za rok, to może ci odpowiem — sarknął do Louisa Styles, wywracając oczami. Lottie za kierownicą mercedesa zatrąbiła, chcąc skończyć to przedstawienie i pospieszyć brata. — Idź już — polecił mu, a potem objął wzrokiem wszystkich zgromadzonych na podjeździe i chwycił Annie w pasie. — Komu herbaty, a komu wina? — spytał głośno, przyciągając do siebie Ann i olewając stojącego nadal w tym samym miejscu Tomlinsona.

— Mi wódki — warknął Niall, posyłając Louisowi ostatnie pogardliwe spojrzenie i odwrócił się na pięcie, kierując się w stronę domu. — Chodź, Annie, słoneczko, idziemy po antydepresanty — polecił rudej, krzycząc i łapiąc ją w pasie. Szarooka roześmiała się mimowolnie głośno, gdy Horan próbował ją podnieść, wnosząc ją buntowniczo przez próg do domu.

Tomlinson wpatrywał się w ten obrazek z żalem, poprawiając nerwowo grzywkę.

— Harry... — zaczął raz jeszcze, na co Styles posłał mu ostre spojrzenie.

— Szczęścia wam życzę, Louis. Będzie ci potrzebne — uciął rozmowę i spojrzał na chłopaka ostatni raz. — Idę do nich, bo we dwójkę rozniosą nam kuchnię — oświadczył rodzinie i zniknął w domu, zostawiając otwarte drzwi.

Styles rozebrał się w korytarzu i z ulgą udał się w stronę kuchni, odnotowując, jak Annie szykowała dla wszystkich kubki na herbatę, a Nialler przecierał czystą ścierką kieliszki do wina. Podszedł do rudowłosej od tyłu i wtulił się w jej plecy. Chwilę później usłyszeli, jak wszyscy weszli do domu i ściągali z siebie kurtki i buty w przedpokoju. Harry upewnił się, że Annie i Niall sobie poradzą, a potem podreptał w stronę towarzystwa i wzrokiem odnalazł Anne. Podszedł do mamy i przytulił ją bez słowa, wiedząc, że nie potrzebują słów. Gdy oderwał się od brunetki od razu wpadł w ramiona siostry, która rzuciła się mu na szyję, ściskając go mocno. Właściwie to wyszło tak, że wyściskali go wszyscy po kolei, bez słów przekazując mu hektolitry współczucia, zrozumienia i wsparcia.

Gdy wszyscy raz jeszcze usiedli w salonie był już późny wieczór. Harry ucałował Annie, zostawiając ją wciśniętą między Horana i Liama, a sam ułożył się pomiędzy mamą, a Gemmą i Jamesem. 

— Dlaczego nic nie powiedziałeś, Harry...? — spytała go w końcu mama, szeptem.

— Bo niedawno sam się pozbierałem z tego wszystkiego... — odparł cicho, mrucząc pod nosem. — Dużo czasu jeszcze minie, zanim dopuszczę do siebie myśl, że mógłbym z nim normalnie porozmawiać. Zbyt wiele się wydarzyło... — dodał, wiedząc, że wszyscy chłoną jego słowa. — Poza tym, wiecie, nie bardzo chcę o tym wszystkim myśleć. Zamknąłem ten rozdział pod każdym możliwym kątem. Nie zmienię przeszłości, ale nie chcę, żeby to, co było wpływało na to, co jest teraz — westchnął cicho. — Cieszę się, że mogliście dzisiaj być przy tej rozmowie razem ze mną... — dodał, patrząc po twarzach przyjaciół i rodziny.

— Ja za to się cieszę, że jednak mnie nie było — wymruczał buntowniczo Nialler, wpatrując się w wino w swoim kieliszku. — Sprałbym go...

Annie prychnęła śmiechem, siedząc obok blondyna.

— Jeny, żałuję, że jutro musimy wracać — wymruczał niezadowolony Zayn, subtelnie zmieniając temat i wybawiając Harry'ego spod ostrzału pytań.

— Już jutro? — spytała zdziwiona Annie, patrząc po nich. Horan, Malik i Payne wraz z Jamesem pokiwali twierdząco głowami.

— Ale widzimy się jeszcze w Londynie, tak? — spytał Styles, zaczesując swoje loki w tył i posyłając kumplom porozumiewawczy uśmieszek.

— No raczej — odparł podekscytowany Nialler, poprawiając się w miejscu.

Siedzieli razem, rozmawiając do północy, a po dwunastej zgodnie zdecydowali, że to dobra godzina na to, żeby się rozejść do łóżek. Annie pociągnęła lokatego za dłoń na piętro i zamknęła za nimi drzwi. 

— Chodź pod prysznic — wymruczała prosząco do bruneta, wywołując jego uśmiech.

Harry bez słowa rzucił w jej stronę ręcznik i swoją koszulkę i gestem pokazał jej, że ma wejść do łazienki i odkręcić wodę pod deszczownicą. Posłuchała go, kątem oka zerkając, jak ściągnął z siebie koszulkę, zostając w samych spodniach. Rozebrała się sprawnie i westchnęła z ulgą, gdy znalazła się pod gorącą wodą. Zamknęła oczy, pozwalając, żeby strumień wody z deszczownicy zmoczył jej twarz i włosy, a po chwili poczuła, jak nagi brunet obejmuje ją od tyłu i całuje ją we wrażliwe miejsce tuż za uchem.

— Nie planowałem niczego z dzisiejszego dnia, wiesz? — spytał ją nisko, zachrypniętym głosem.

— Jakie to uczucie? — Zaśmiała się, obracając się do niego przodem.

— Biorąc pod uwagę fakt, że zaskoczyłem dziś sam siebie pozytywnie więcej niż trzy razy, myślę, że to bardzo dobre uczucie — odparł jej, tuląc ją mocno. — Ale przyznaję, że jestem padnięty — wymruczał, opierając brodę na jej obojczyku.

— Czyli będziesz chrapał w nocy — jęknęła żałośnie Annie, obracając się do niego przodem, rozbawiona.

— Nie głośniej niż ty — odpyskował jej i pocałował ją mocno.

— Ja chociaż nie rozmawiam sama ze sobą przez sen — wyszczerzyła się do niego.

Prysznic zajął im dłużej, niż zwykle, bo nie chciało im się wychodzić spod gorącej wody, która przyjemnie rozluźniała ich spięte mięśnie. Poza tym, oboje byli w nastroju na przytulanki, więc często zastygali w bezruchu, po prostu bez słowa oplatając się wzajemnie ramionami. W końcu Harry zdecydował się zakręcić kran i, ignorując protestujące jęknięcie Annie, podał jej ręcznik. Rudowłosa zarzuciła na siebie koszulkę bruneta i umyła zęby, zawieszając oko na półnagim zielonookim, odzianym tylko w ręcznik z logo supermana.

— Peszysz mnie — zaśmiał się ze szczoteczką do zębów w buzi, mówiąc niewyraźnie i łapiąc jej szare oczy wpatrujące się w jego ciało. 

Annie wzruszyła bezradnie ramionami i zachichotała. Skończyła myć zęby i wyszła z łazienki, zostawiając bruneta przy zlewie, a potem rzuciła się na łóżko i zakopała się w pościeli, gasząc światło swojej lampki nocnej. Harry wyszedł z łazienki w ręczniku i wyszczerzył się do niej, gasząc wszystkie pozostałe światła, a potem zrzucił z siebie ręcznik i wpakował się do łóżka.

— A ty, przepraszam, majtek nie uznajesz? — spytała go, rozbawiona, widząc, że nie ma zamiaru założyć bielizny.

— Wybacz, mała, ale jesteśmy już na takim etapie, że w końcu mogę ci to powiedzieć wprost — zaczął konspiracyjnie, a potem przysunął się do niej. Z poważną miną przybliżył swoją twarz do jej własnej, a potem wyznał: — Spanie w ubraniach mnie wkurwia — cmoknął ją w usta i zakopał się wygodniej pod kołdrą, rzucając do śmiejącej się Annie jeszcze: — Przytul mnie, kobieto.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top