70

Harry wszedł cicho do domu i już w korytarzu wpadł na niego Nialler, rzucając mu się na szyję. Brunet zachichotał i zdjął blondyna ze swoich barków.

— Wszystko gra, Niall — uspokoił go, posyłając mu lekki uśmiech.

— Płakałeś — zauważył bystro. — Gdzie reszta? — Niall spojrzał zdezorientowany na drzwi wejściowe, za którymi panowała głucha cisza.

— Zostawiłem go na pastwę mojej rodziny. Opowiedzą ci jak wrócą — odparł mu lekko i nieco ironicznie, nie rozbierając się z kurtki. — Ana? — spytał go konkretnie, szukając wzrokiem rudych loków.

— W ogrodzie na trampolinie — odpowiedział mu tak samo konkretnie blondyn, patrząc na Stylesa zatroskanym i zdezorientowanym wzrokiem. Hazz skinął głową potwierdzająco i w butach pokonał salon, zatrzymując się przy materacu po to, żeby wziąć pod pachę dwa grube koce i wyszedł do ogrodu, zamykając za sobą drzwi tarasowe. Wziął głęboki oddech chłodnego powietrza i z daleka dojrzał światło latarki telefonu rudowłosej. Uśmiechnął się delikatnie na widok zarysu burzy loków, malującej się pod wpływem ciepłego światła latarni nieopodal. Podreptał w jej stronę cichutko i, gdy był tuż obok niej, obróciła głowę w jego stronę, wystraszona jego nagłą obecnością.

— Cześć — przywitał się z nią miękko, uśmiechając się delikatnie i ładując się na trampolinę. — Zmarzłaś — stwierdził krótko, wpatrując się w jej zaskoczone oczy i wyjął jej gitarę z rąk, odkładając ją na bok, kawałek od nich. A potem ułożył się tak, żeby mogła usiąść okrakiem na jego wyprostowanych nogach. Annie ułożyła się na jego udach, spełniając niewypowiedzianą prośbę, a nogi w kostkach skrzyżowała za plecami bruneta. Harry nakrył ich dwoma wielkimi kocami, opatulając ich dokładnie. Ann wychyliła się jeszcze, żeby poprawić koc tak, żeby na pewno dokładnie przykrył długie nogi Stylesa, a potem przylgnęła do niego, wtulając nos w jego szyję i całując go tuż poniżej ucha, na co lekko zadrżał.

— Płakałeś — zauważyła cichutko, szepcząc w jego ucho smutno.

— Płakałem, śliczna — przyznał równie smutno i wypuścił z siebie głośno powietrze, obejmując ją mocniej. Wtulił twarz w jej włosy i zamknął oczy, zaciągając się jej zapachem.

— Reszta już wróciła..? — Zadała to pytanie niepewnie, celowo formułując je w taki sposób. Harry zachichotał cicho i krótko.

— Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać to, jak bystra jesteś, Annie — wyszeptał i ucałował ją w czoło. — Nie, jeszcze nie. Zostawiłem go z nimi — przyznał cicho, gładząc ją po plecach pod kocem. — Wygodnie ci w mojej kurtce? — zaśmiał się mimochodem.

— Jest cieplejsza niż mój płaszcz — wytłumaczyła mu, zamykając oczy i rozpływając się pod wpływem zapachu Hugo Bossa i trawy cytrynowej. — Po co przyjechał...?

— Nie odpowiedział mi na to pytanie — wymruczał zachrypniętym głosem. — Myślę, że cokolwiek nim nie kierowało, chciał coś ugrać. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy... 

Annie milczała, zachęcając go do dalszego mówienia.

— Powiedziałem im wszystko, Ann... — wyznał niepewnie, zagryzając dolną wargę. — Wszystko. Liam i Gemma mało co go tam nie pobili. A mama... — Głos mu się załamał, na co Annie przytuliła go mocno i ucałowała jego szyję. Harry wziął głęboki oddech, walcząc z płaczem i zanurzył nos w rudych włosach. — Powiedziałem im wszystko i zostawiłem go z nimi... — dokończył, oddychając głośno. 

Annie odsunęła się od niego nieco i ujęła jego policzki w swoje dłonie. Jej szare oczy odnalazły wielkie, zielone ślepia. Złożyła czuły pocałunek na jego czole, a potem na jego ustach i wyszeptała do niego cicho, zaciskając wargi w wąską linię:

— Jestem z ciebie cholernie dumna, Harry... — uśmiechnął się na te słowa i przyciągnął ją do siebie mocno.

— Dziękuję ci — wyszeptał w jej ucho, kołysząc ich ledwo zauważalnie na boki, gdy się w nią wtulał.

— Za co? 

— Bo nie zrobiłbym tego, gdyby nie ty, Ana — wymruczał, muskając wargami jej policzek. — Zdałem sobie sprawę z tego, przez jak wiele rzeczy pomogłaś mi przejść. Oddział, park narodowy, studio nagraniowe... — zaczął wyliczać i urwał, uśmiechając się do siebie. — Przy tobie jestem silniejszy, niż kiedykolwiek byłem... — wyznał jej, ściskając ją jeszcze mocniej i zamykając oczy, żeby się nie rozpłakać.

Odsunęła się od niego całą siłą woli, żeby spojrzeć w jego zielone oczy raz jeszcze. Jej szare tęczówki podeszły jej łzami po tym, jak usłyszała ostatnie zdanie z jego ust.

— Kocham cię, Harry — wyszeptała, gładząc kciukiem jego policzek. Szklanki w jej oczach stały się większe, gdy zobaczyła jego rozczulony uśmiech. Odwzajemniła go i zamknęła oczy, gdy jego wargi opadły na jej własne, całując ją delikatnie.

— Ja ciebie też kocham, maleńka — wychrypiał jej do ucha, wtulając się w nią, gdy oderwał się od jej ust. — Czemu siedzisz tu sama na mrozie? — spytał miękko, nakrywając ją szczelniej kocem.

— Mam sentyment do tej trampoliny od wczorajszego wieczoru — zachichotała w jego ramionach.

— Ciekawe dlaczego — zaśmiał się brunet, pokazując rząd białych zębów. — A czemu siedzisz tu z gitarą Nialla?

— Żebyś się pytał — zachichotała, drocząc się z nim.

— Oj no weź — jęknął prosząco, na dźwięk czego się roześmiała. Odsunęła się od niego mocno i sięgnęła po instrument, idąc mu na rękę i spełniając jego prośbę. Styles rozszerzył nogi tak, żeby Annie mogła usiąść po turecku pomiędzy nimi i poprawił koc, który zsunął się z jej ramion. Rudowłosa sięgnęła do kieszeni kurtki, wyciągając jedną z kartek.

— Poznajesz? — spytała go, uśmiechając się lekko i zachichotała, gdy zmrużył oczy, próbując sobie przypomnieć gdzie widział już wcześniej ten znajomy świstek papieru.

— Ta kartka była mniej pomiętolona, gdy siedziałaś nad nią wczoraj — zauważył bystro, doznając olśnienia. — To mnie zmyliło — wyszczerzył się, przyglądając jej się z zainteresowaniem.

— Obiecałam — uśmiechnęła się do niego i ułożyła się wygodniej tak, żeby gitara wygonie leżała na jej udzie i szarpnęła za struny w momencie, w którym z jej gardła wyrwał się delikatny dźwięk.

https://youtu.be/vjxk_bve3gU

— Oh when we wake up, the look that you give me is contagious. Like nothing else matters but this moment that i will remember till I die — zaśpiewała, zerkając na niego ukradkiem.

— And when you kiss me, I don't know what happens but I can't breathe — uśmiechnęła się delikatnie i Harry zrozumiał, że nie jest to zwykły tekst, który powstał w głowie Annie przypadkiem. Śpiewała od niego.

 — It feels like i never saw life clearly, until i looked into your eyes — uśmiechnął się do niej na te słowa. Wiedział, że był pierwszym i jedynym facetem, który potrafił ją podnieść od czasu, gdy jej samej również posypało się życie. On jako jedyny pokazywał jej, jak powinno wyglądać życie, o jakim oboje marzyli.

 — Im feeling like oh, I wanna make your heart a home — zaśpiewała, patrząc w jego oczy i zobaczyła, jak rozchylił wargi, zaskoczony i uradowany jednocześnie. Dopisała tę część piosenki dzisiaj, odpowiadając na jego wczorajsze słowa.

 — And we can live there till we're old. The stars align we're here tonight, tonight, tonight — spojrzała wymownie na niebo, na które kazał jej zerknąć wczoraj i zachichotała delikatnie, płynnie szarpiąc struny akustyka.

— Oh are we crazy, to talk about our hopes for when we're thirty? Sometimes I wonder if you'll think of me cos right now you're never off my mind — Annie uśmiechnęła się ciepło, widząc, jak zielone oczy Harry'ego zabłyszczały się mocno.

— And it's a mystery, how I ever lived without you baby, from the second I saw you serendipity. You were my wonderful surprise — wyznała mu i spostrzegła, że błysk w oczach bruneta spowodowany był tym, że się wzruszył, wpatrując się w nią jak oczarowany.

 — Im feeling like oh, I wanna make your heart a home and we can live there till we're old — zagryzła dolną wargę, powtarzając tę frazę raz jeszcze i dostrzegła, jak Styles uśmiechnął się szerzej, mrugając powiekami.

— The stars align we're here tonight, tonight, tonight. Oh can we go home? You'll always have a hand to hold — szarpnęła pojedyncze struny, czując, jak jej również wzruszenie zaczyna ściskać gardło.

— I'll be the shelter when its cold — wyszeptała, wlepiając wzrok w zielone tęczówki, a on skinął głową ledwo zauważalnie. — You're the first and the last and the worst is it hurts whenever I'm alone.

 — So can we make your heart a home? — Skończyła piosenkę pytaniem i przestała szarpać struny gitary. Zamilkła i odłożyła gitarę, kątem oka widząc, jak Harry ściera z policzka jedną, nieposłuszną łezkę. 

Ponownie ułożyła się na jego udach i objęła go, wczepiając się ciasno w jego ciało i wtulając się w niego. Harry raz jeszcze okrył ich szczelniej kocem, nie mogąc przestać się uśmiechać.

— Nie rycz, Styles — wyszeptała do niego czule, rozbawiona i skradła mu całusa z linii żuchwy. Jego ciało zadrżało zdradliwie, gdy powtórzyła ten gest tuż pod jego uchem.

— Wolę jak jesteś uosobieniem niewinności i słodyczy - zachichotał i cmoknął ją w policzek. — Kocham cię, łajzo — wyszeptał w jej włosy i zamknął oczy, rozkoszując się jej zapachem, jej bliskością i świerszczami grającymi w trawie dookoła nich. — Nie jest ci zimno?

Pokiwała głową przecząco, poprawiając koc na plecach bruneta troskliwie.

— Posiedźmy tu jeszcze trochę - poprosiła, wtulając się w jego szyję i wsłuchując się w jego oddech.

— Ale jak się pochorujesz to jesteś dla mnie słodka przez dwa dni — zarządził, oddając jej uścisk i śmiejąc się pod nosem.

— Dwa dni między godziną dwudziestą drugą, a szóstą rano - negocjowała Annie.

— Dziesiątą rano.

— Ósmą.

—  Deal — zaśmiał się, idąc na kompromis i całując jej wargi.

I właściwie to siedzieli na trampolinie, wtuleni w siebie, rozmawiając ze sobą cicho, dopóki nie usłyszeli zamieszania po drugiej stronie domu. 

— Chyba wrócili. — Harry zmarszczył brwi. — Nie wiem, czy powinienem tam wyjść — wymruczał niepewnie, całując skroń Annie.

— Chcesz, żebym poszła z tobą? —  spytała delikatnie, głaszcząc go po plecach.

Serce podeszło jej do gardła, gdy skinął głową potwierdzająco. Wypuściła głośno powietrze z płuc i odkleiła się od niego niechętnie.

— No to chodź, żabko — poleciła, wygrzebując się z koca i zeskakując z trampoliny. Styles zwinął niechlujnie oba koce i wcisnął sobie zawiniątko pod pachę, a Annie chwyciła gitarę Nialla, chowając swój telefon do tylnej kieszeni spodni. Trzymając się za dłonie ruszyli w kierunku salonu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top