69

Harry nie spodziewał się, że Tomlinson jest na tyle głupi, pewny siebie i naiwny jednocześnie. Serio - gdy tylko zobaczył Lottie przed swoim domem i jej białego mercedesa przed podwórkiem to już wtedy wiedział, że Loueh siedzi na tylnym siedzeniu, schowany za przyciemnianą szybą tylnych drzwi samochodu.

Obiecał mu, że gdy kolejnym razem zobaczy go w towarzystwie kogokolwiek z ich rodziny to odkryje wszystkie karty i bez skrupułów opowie, co się między nimi wydarzyło.

I to właśnie zrobił.

Wiedział, że chce, żeby byli przy nim wszyscy. Żeby wszyscy byli przy tej rozmowie. Mama, jako ta, która już dawno powinna wiedzieć, a której nie chciał łamać serca prawdą. Gemma, jako jego najukochańsza siostra, której należała się prawda, bo wiedział, ile wycierpiała w ostatnim czasie, martwiąc się o niego. Michał, jako wsparcie jego siostry, bo bez jego obecności Gem byłaby zdolna rzucić się i na Lottie - która, swoją drogą, również wszystkiego nie wiedziała, jak się okazało - i na Louisa. Zayn, jako ten brat, który opuścił zespół nie tylko z powodu kariery solowej, ale też z powodu ich relacji i prób kamuflowania jej przez menadżerów. Jako ten, który rozumiał dlaczego męczyli się ze sobą przez te wszystkie lata. Liam, jako najrozsądniejszy z braci, i jako ten, który posiada syna. Nie, żeby Louis też nie miał swojego - Freddie w istocie był jego dzieckiem, ale Harry'emu chodziło o zrozumienie sytuacji, w jakiej postawił go Tomlinson. A wiedział, że nikt nie zrozumie jego uczuć bardziej, niż Liam. James, jako najlepszy przyjaciel - z tych samych powodów. Potrzebował ich wszystkich, gdy zaczął mówić, a niedaleko niego kroczył Tomlinson pod rękę z siostrą, wlepiając wzrok w czubki swoich adidasów.

— Louis — zaczął, a mama złapała go za dłoń, gdy zaczął mówić. Wszyscy kroczyli w stronę lasku niedaleko. — Po co tu jesteś? — Zadał kluczowe pytanie, nie chcąc wyrzucać z siebie wszystkich emocji na raz. Zaczął spokojnie, panując nad sobą. Anne potarła dłonią miejsce na środkowym palcu, przypominając mu o tym, że nie nosi już obrączki w tym miejscu. I o tym, że dawno nie czuł się z tą myślą tak dobrze.

Był pełen podziwu tego, jak bardzo przepracował sam ze sobą ogrom przeżyć i emocji w ostatnim czasie, przy pomocy Annie. Pomogła mu się uporać z demonem. To dzięki niej patrzył teraz w te pieprzone, lazurowe oczy Louisa i nie czuł niczego poza rozczarowaniem i przykrym sentymentem.

— Lou chciał... — odezwała się Lottie, zaczynając.

Uwielbiał siostrę Louisa. Media kreowały ją jako pustą blondynkę, która zaczęła poprawiać sobie wszystko, co tylko się dało, gdy tylko dorwała się do pieniędzy. Zmieniła się ostatnio, to fakt, jednak nadal była tą samą dobrą dziewczyną, która wspierała i brata, i całe ich rodzeństwo, i Harry'ego, i Gemmę. Kiedyś zwykli być ze sobą bardzo blisko.

— Nie ciebie pytałem, Lot — zwrócił jej uwagę, zachrypniętym głosem. Zaskoczył ją. Lottie spojrzała na niego zdziwiona tymi samymi niebieskimi oczami, które miał Lou. — Tomlinson? — Ponowił pytanie, celowo sucho używając nazwiska męża. Byłego męża.

— Chciałem porozmawiać — wymruczał Louis, nadal nie podnosząc wzroku na zielone oczy. Liam i Zayn unieśli po jednej brwi, podirytowani, jednak nie skomentowali niczego.

— Rozmawiamy — zauważył bystro Harry. Jego głos był zaskakująco chłodny i nie zadrżał ani razu. — A skoro przyjechałeś specjalnie do Holmes Chapel to obstawiam, że chciałeś mieć świadków. Załatwiłem ci publikę, zgodnie z życzeniem.

Gemma spojrzała zaniepokojona i na brata, i na Michała i na mamę. Znała swojego braciszka na wylot, ale nie była pewna, czy kiedykolwiek widziała go tak ociekającego mrożącą wściekłością. Liam, James i Zayn również wymienili ze sobą podobne spojrzenia.

Louis westchnął głęboko, zirytowany i przygryzł dolną wargę, hamując się przed odpyskowaniem brunetowi.

— Poza tym — kontynuował lokaty, poprawiając czapkę na swojej głowie. W duchu dziękował Annie, że wróciła go po zimowe zaopatrzenie bo wiedział, że bez tego by zmarzł. — .... z tego co pamiętam nie tak dawno prosiłeś mnie o to samo, Louis. Nie pamiętasz, co ustaliliśmy na pożegnanie? — spytał go jak idiotę, a ton jego głosu nadal był przerażająco zimny.

— Hazza...— zaczął, jednak Styles nie dał mu dojść do słowa. 

— To ci przypomnę, Tomlinson — zaczął spokojnym głosem, który mroził krew w żyłach. — Teraz ja mówię — oświadczył wszystkim, a potem wziął głęboki oddech. — Przed tym, jak opuściłeś oddział dializacyjny w Miami ustaliliśmy, że jeśli jeszcze raz w moim życiu kiedykolwiek zobaczę cię na oczy w towarzystwie kogokolwiek z naszych znajomych, przyjaciół albo rodziny to bez ogródek opowiem im wszystko, co się między nami wydarzyło. Operując faktami. 

Louis przestał oddychać, zaskoczony i przystanął, wpatrując się w twarz Harry'ego wyraźnie zdezorientowany. Nie tego się spodziewał.

— Skoro tu jesteś to zgaduję, że takie właśnie jest twoje życzenie — ciągnął Styles, również przystając i stając naprzeciwko Louisa i patrząc na niego z góry. — Zrobię ci tę uprzejmość, że spytam czy to ty chcesz opowiedzieć, czy ja sam mam to zrobić? — spytał, krzyżując ręce na piersi.

Wtedy Lou dostrzegł brak obrączki na środkowym palcu Stylesa i zamarł, otwierając usta szeroko.

— Hazz... — zaczął, zaszokowany, wpatrując się wielkimi oczami w puste miejsce na jego palcu.

— Louis, przerabialiśmy to w Miami. Dla ciebie już tylko Styles — mruknął ostro tak, żeby wszyscy słyszeli. — Czego się spodziewałeś? Że wpadniesz tu, przeprosisz i, że normalnie będziemy ze sobą rozmawiać? Po tym wszystkim? — Jego głos ociekał jadem. — Chyba nie jesteś poważny... 

Tomlinson zamarł, nadal wpatrując się w miejsce po obrączce obietnicy.

— Nigdy jej nie zdejmowałeś — stwierdził, nie dbając o to, że mają widownię.

— Nigdy się kiedyś kończy, Louis — odpowiedział mu krótko. — Część mnie żałuje cię dlatego, że nie możesz już stąd uciec, bo oni ci nie pozwolą — wskazał na swoją rodzinę, wpatrującą się badawczo w ich dwójkę. — Ciesz się, że Horan został w domu, bo już miałbyś obity pysk — dodał jeszcze złośliwie. Po twarzy Louisa przebiegł kolejny szok na wieść o tym, że Holmes Chapel aktualnie przebywało całe One Direction, z wyłączeniem jego osoby. 

Odwrócił się od niego plecami i wzrokiem poprosił, żeby ekipa wznowiła powolny marsz, a potem nabrał powietrza w płuca i zaczął mówić. A gdy mówił Louis zaciskał wargi, nie mając odwagi mu przerwać i sprostować czegokolwiek. I gdy opowiadał głośno o wszystkim, to Louis miał kilka momentów, w których po prostu chciał uciec stamtąd i zawrócić, ale Lottie szarpnęła go za ramię i nie pozwoliła mu odejść.

Harry się popłakał bezgłośnie. Łzy leciały mu z oczu, jednak głos mu nie zadrżał. Czuł się trochę jakby był emocjonalnie pusty w środku - jego serce łaskotał tylko ogromny żal do Lou i do samego siebie. Nie czuł już złamanego serca, nie czuł straty, nie czuł bólu. Czuł tylko żal.

Gdy doszedł do momentu, w którym dowiedział się o stracie dziecka Michał musiał przytrzymać Gemmę, a James i Zayn w ostatnim momencie złapali Liama, powstrzymując go przed rzuceniem się na Louisa z pięściami. Anne popłakała się, przerażona i spojrzała na syna z niedowierzaniem, a Lottie zamarła i spojrzała na brata z wyrzutem tak wielkim, że aż zaszkliły jej się oczy.

— I wiesz, Lou — zaczął spokojnie Harry, kończąc historię. — Nie mam do ciebie żalu, że się zakochałeś, mając mnie. Bo, do chuja, sam wiem, że niektóre rzeczy dzieją się tak szybko, że nie jesteś w stanie powstrzymać własnego serca. Bo nie chcesz. Bo nim się obejrzysz, widzisz, że się zakochałeś, chociaż nie planowałeś tego, że kiedykolwiek się zakochasz aż tak — wyznał, marszcząc brwi i odnajdując zapłakane, zielone oczy mamy, która uśmiechnęła się do niego smutno i porozumiewawczo.

Mówił o Annie.

— Ale to, co zrobiłeś i to, jaką decyzję podjąłeś, bojąc się ze mną po prostu porozmawiać i przyznać się do swoich uczuć skreśla cię w moich oczach jako człowieka. Miłość nie wybiera, rozumiem to. Wszyscy popełniamy błędy. Nigdy nie masz gwarancji, że wychodzisz za miłość swojego życia. Serio, ostatnio o miłości zrozumiałem więcej, niż kiedykolwiek — dodał sugestywnie, po raz kolejny wywołując szok na twarzy Tomlinsona, który zrozumiał aluzję. — Skoro ona jest tą na całe życie, to niech tak będzie i życzę wam jak najlepiej, ale nigdy nie wybaczę ci tego, że cena twojego wyboru była tak wysoka - dokończył chłodno i otarł łzę z policzka. — A teraz zrobię to, co chciałem zrobić od bardzo dawna — oświadczył i podniósł wzrok na wszystkich po kolei, mówiąc: — Wracam do Annie. Zostawiam was z nim. Jeśli potrzebujecie wiedzieć jeszcze cokolwiek to Tomlinson odpowie wam osobiście — powiedział, ucałował Anne w skroń i odwrócił się na pięcie, rzucając im ostatnie spojrzenie i ruszył w stronę domu, wsuwając zmarznięte dłonie w kieszenie kurtki. Uśmiechnął się złośliwie pod nosem, dumny z siebie i z tego, jak dużo osiągnął w swojej psychice w ciągu ostatniego miesiąca.

Szach mat, Tomlinson.

Wracał do domu spokojny, nieco smutny, ale stabilny emocjonalnie i szczęśliwy, że najbliżsi dowiedzieli się o wszystkim, co w ostatnim czasie tak bardzo dręczyło jego głowę i serce. I nie marzył w tym momencie o niczym innym, jak o tym, żeby znaleźć się już w ramionach wysokiej, rudowłosej, pyskatej dziewczyny i wdychać zapach jej skóry i jej perfum, zapominając o całym bożym świecie.





Drama time! x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top