58
Gdy Harry parkował samochód na podjeździe swojego domu rodzinnego poczuł, jak bardzo tęsknił za tym miejscem. Zaciągnął hamulec ręczny i zgasił silnik samochodu Horana, odpinając swój pas bezpieczeństwa. Zerknął na Annie, która zasnęła godzinę temu zwinięta na fotelu pasażera.
— Może jej nie budź? — mruknął Zayn, nachylając się z tylnego siedzenia mocno i zerkając na pogrążoną we śnie rudowłosą. Harry również czuł się senny - ostatnia doba była dla nich męcząca, ale czuł, że jeśli Ann się teraz roześpi, to nie będzie możliwości, żeby zasnęła w nocy. Spojrzał na zegarek wskazujący niemal dwudziestą i westchnął głęboko.
— Już są! — Dobiegł ich podekscytowany krzyk Gemmy zza drzwi wejściowych akurat w momencie, w którym Niall i Liam wyskakiwali z samochodu. Harry uśmiechnął się pod nosem sam do siebie.
Kurewsko mocno za nią tęsknił.
— Annie, aniołku — potrząsnął ramieniem dziewczyny delikatnie, całując ją w czoło i ignorując lekko prześmiewcze "awww" Zayna, który zerknął na nich krótko przed tym, jak wysiadł z auta. Styles nie byłby sobą, gdyby nie pokazał mu szybkiego środkowego palca, na co Malik zareagował głośnym śmiechem.
Ann zmarszczyła brwi i zamrugała powiekami nieprzytomnie. Podniosła się gwałtownie do pozycji siedzącej, gdy zdała sobie sprawę z tego, że, po pierwsze: samochód stoi w miejscu, więc zapewne już dojechali, po drugie: nadal nic z tego, co się wydarzyło, nie okazało się być snem. Wniosek? O, cholera.
— Wstawaj, misia — polecił jej cicho, muskając wargami jeszcze jej skroń. — Rozważałem zaniesienie cię prosto do łóżka i danie ci spokoju, ale jak się teraz roześpisz to nie przestawisz się czasowo przez najbliższe dwa tygodnie i będziesz nieznośna.
— Jeśli miałabym wybierać, to wolę ten niespełniony scenariusz, który przed chwilą nakreśliłeś, niż tę brutalną pobudkę — ziewnęła cichutko i przetarła dłonią oczy.
— Wysiadaj, maleńka — zaśmiał się i odpiął jej pas, a następnie wyskoczył na chodnik i okrążył auto przed maską po to, żeby otworzyć jej drzwi. Annie stanęła na nogi, łapiąc bruneta za dłoń i zaciągnęła się mocno świeżym, chłodnym powietrzem. Rozejrzała się po zielonej okolicy i poczuła, jak nagle ktoś rzuca się jej na szyję z impetem w akompaniamencie męskich śmiechów i oburzonej miny Stylesa tuż obok niej. Dłuższe blond włosy połaskotały jej nos, a Annie uśmiechnęła się sama do siebie, obejmując nieśmiało siostrę Harry'ego.
— Gemma — przywitała się, chichocząc.
— Boże, Annie, nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę — uścisnęła dziewczynę mocno, kołysząc się lekko na boki.
Harry wpatrywał się w nie z uśmiechem, z oburzeniem kiwając głową.
— Zdrajczyni — rzucił do siostry, machając na obie ręką i ignorując wystawiony język Gemmy w jego stronę.
— Chodź tu, brat — zaśmiała się blondynka, odrywając się od rudej i wtulając się w lokatego.
— I tak masz przesrane — zachichotał w blond włosy siostry. — Nie ta kolejność, Gem, no halo! — Teatralnie grał oburzonego.
— Uspokój się, idioto — Gemma wywróciła oczami, śmiejąc się dźwięcznie.
— Nie mów do mnie, ty blond zdrajco — wymamrotał do niej i aktorsko odwrócił głowę w inną stronę, obrażony, odpychając ją delikatnie od siebie.
— To nie! — Oderwała się od Harry'ego, puszczając jeszcze oczko do Annie. — Nialler, mój ulubiony blondasku, który zgubił swoją legendarną platynę! — Gemma krzyknęła w stronę Horana, odwracając się w jego kierunku gwałtownie i rzuciła mu się na szyję, po kolei witając się z chłopakami.
— Masz zakaz wchodzenia z nią we współpracę, Annie. — Harry oparł brodę na ramieniu szarookiej, obejmując ją od tyłu, szepcząc konspiracyjnie. — Nie pozwalam ci, rozumiesz?
Annie roześmiała się głośno i szyderczo.
— Trzeba było o tym pomyśleć wcześniej, mój drogi. Mniej więcej zanim mnie tutaj przywiozłeś, wiesz? — prychnęła, a potem przeniosła wzrok na drzwi wejściowe, w których stanęła ciemnowłosa, niska kobieta, której oczy nosili i Harry, i Gemma.
— Mama — wyszeptał sam do siebie Harry, wstrzymując oddech.
Annie wiedziała, że nie widzieli się od czasu jego wyjazdu do Stanów, więc dyskretnie popchnęła go w stronę rodzicielki, komunikując mu bez słów, że ma się przywitać sam. Posłał jej wdzięczne, krótkie spojrzenie i potruchtał w stronę Anne, schylając się nieco i wtulając się w kobietę, która objęła go, stając na palcach. Rudowłosa już z daleka widziała jego zaszklone oczy i wiedziała, że gdy wtulił się w ramiona mamy to się rozpłakał. Dusił w sobie milion emocji i tęsknotę tak ogromną, że to nie mogło się nie wydarzyć.
Szarooka opierała się o zamknięte drzwi samochodu, patrząc z rozczuleniem i z zaszklonymi oczami na obrazek Stylesa i jego mamy, nie zauważając, kiedy ponownie obok niej znalazła się Gemma. Była od niej ciut niższa. Obie w ciszy obserwowały, jak Anne odnalazła obie dłonie Harry'ego i otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, gdy na jego prawej dłoni nie zauważyła obrączki na środkowym palcu. Gemma, widząc to również zassała głośno powietrze do płuc. Harry uronił dwie łzy i ponownie wtulił się w mamę, szepcząc jej coś cały czas na ucho. Blondynka stojąca obok Annie zagryzła wewnętrzną stronę policzka i objęła Annie w pasie nieco nieśmiało.
— Przeszedł ostatnio przez piekło, prawda? — wyszeptała niepewnie, mając szklanki w oczach.
— Nawet nie wiesz, Gem, przez jak, kurwa, wielkie piekło... — odmruknęła jej Annie, ocierając z policzka łezkę, która nieposłusznie uwolniła się spod jej powiek. Gemma, czując, że ma w rudowłosej sprzymierzeńca, położyła głowę na jej ramieniu i objęła Ann w pasie mocniej, co ruda odruchowo odwzajemniła.
Niall, Zayn i Liam, którzy wypakowali już wszystkie walizki na podjazd odeszli nieco w kierunku bramy wjazdowej, aby ją zamknąć i aby Malik mógł spokojnie wypalić papierosa. Mieli świadomość, ile ostatnio się wydarzyło w życiu przyjaciela i nie chcieli im przeszkadzać.
Harry po krótkiej przerwie ponownie wyszeptał coś mamie na ucho, a potem odsunęli się i oboje zgodnie skierowali oczy w kierunku Annie, opartej o range rovera. Anne uśmiechnęła się szeroko na widok córki, która wtulała się w Anastasię, natomiast Styles zmarszczył brwi, ocierając łzy i kręcąc głową z rozbawieniem. Oboje zgodnie ruszyli w kierunku dziewczyn, a Harry obejmował mamę ramieniem.
— Zostawiłem cię z nią na trzy minuty — zaśmiał się oskarżycielsko do Annie, machając w jej kierunku palcem. — Tylko trzy minuty, a wy już nawiązałyście pakt — wyrzucił z siebie oskarżycielsko, żartując. Gdy znaleźli się naprzeciwko siebie brunet zdjął ramię z pleców Anne i objął rudowłosą, biorąc głęboki wdech.
— Mamo, to jest właśnie Annie — przedstawił ich sobie oficjalnie, poprawiając nerwowo koczka na swojej głowie. Gemma odsunęła się nieco od rudej, uśmiechając się szeroko cały czas do brata. — Annie, moja mama.
— Anne, kochana dziewczyno, po prostu Anne — wyrzuciła z siebie brunetka, przyciągając do siebie szarooką, zanim ta zdążyła w ogóle otworzyć usta.
Zamknęła ją w objęciach, szepcząc jej na ucho ledwo słyszalne "dziękuję". Rudowłosa odwzajemniła uścisk bez słowa, zbyt zaskoczona ciepłym przyjęciem. Zacisnęła wargi w wąską linię i starała się powstrzymać łzy cisnące jej się do oczu po tym, jak pomyślała, że Anne cholernie mocno przypomina jej jej własną mamę. Gdy odsunęły się od siebie, dziękowała sobie, że zapanowała nad ściśniętą krtanią i nad ochotą rozpłakania się, gdy odwzajemniała ciepły uśmiech brunetki.
— Dobra, młodzieży! — Anne krzyknęła w stronę trójki mężczyzn. — Walizki do domu i widzę was przy stole za trzy minuty! — zarządziła, śmiejąc się i podchodząc do chłopaków, żeby się z nimi przywitać.
— Chodź, Ann — Gemma pociągnęła ją za rękę, ignorując zbulwersowaną minę brata. — Weź bagaże, curly — zaśmiała się do Harry'ego i porwała Annie, wprowadzając ją do korytarza. Annie z ulgą zsunęła z siebie adidasy i płaszcz. Kątem oka dostrzegła bruneta, który wychylił głowę z kuchni na ich widok. Uśmiechnął się szeroko i podszedł do rudowłosej, podając jej dłoń.
— Ty musisz być Annie. Michał — przedstawił się, na co Ann uniosła brwi ku górze, słysząc imię w swoim ojczystym języku.
— Anastazja — odparła, akcentując swoje pełne imię w sposób, w jaki nie robiła tego dobre dwa ostatnie lata. Michał zrobił zdziwioną minę, a Gemma roześmiała się głośno.
— O jasna dupa — zaklął po polsku. — Tego się nie spodziewałem! — krzyknął w języku biało-czerwonych i przytulił rudowłosą, śmiejąc się. — Gem, słońce, mogłaś mnie uprzedzić — rzucił do swojej dziewczyny już po angielsku.
— EJ! — Krzyk Harry'ego rozniósł się od progu. — Gemma, zdrajco, miałem przy tym być! — Przypomniał jej z wyrzutem, zostawiając dwie walizki w korytarzu i patrząc w stronę całej trójki dotknięty. — Annie, nie ma gadania po polsku w tym domu, jak masz z nim spiskować, to w języku, jaki znam, słyszysz?
Rudowłosa roześmiała się dźwięcznie.
— Cóż, to pozostaje ci nauczyć się nowego języka, Styles — wywróciła oczami i posłała mu cwaniacki uśmiech.
— Akurat Harry coś tam umie przeklinać po polsku, te słowa szybko podłapali wszyscy w tym domu — wtrąciła się Gemma, wtulając się w bok Michała.
— Kurczę, szkoda — wymruczała Annie, ignorując ironiczne prychnięcie Harry'ego. — Myślałam, że chociaż poprzeklinam sobie w spokoju.
— Nawet na to nie licz — mruknął do niej, przeczesując dłonią loki. — Idę po kilka rzeczy jeszcze i zaraz wracam — podał Annie do ręki ich telefony i pocałował ją w skroń, znikając ponownie za drzwiami. Minął się w progu z Anne, Niallem i Liamem, którzy rozmawiali głośno o przepisie na kurczaka, który mama Stylesów przyrządziła na dzisiejszą kolację.
— Ściągajcie kurtki i chodźcie jeść — rzucił Michał do wszystkich, znikając w kuchni.
Dzień dobry w niedzielę! xx ☀️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top