47
Samuel czekał na nich przed drzwiami z numerkiem dwadzieścia osiem ze zmartwioną miną. Odetchnął nieco z ulgą na ich widok.
— Widzieliście co się dzieje na dole? — spytał mało bystro.
— Sam, kocurku, jakoś musiałem tu wjechać — sarknął do niego Harry, otwierając drzwi mieszkania.
— Nie bijcie się, dzieci. — Spojrzała to na jednego, to na drugiego rozbawiona Annie, wchodząc do mieszkania lokatego. Zsunęła ze stóp trampki i, nie krępując się obecnością Samuela, podeszła do bruneta i pocałowała go prosto w usta, a potem zarządziła: — nie denerwuj się, oddzwoń do Gemmy, a ja zrobię ci herbatę, tak?
Styles wypuścił z siebie głośno powietrze, ale zaśmiał się delikatnie, pokiwał głową, również skradł jej całusa z warg, a potem podreptał w kierunku swojej sypialni z torbą przewieszoną na ramieniu.
— Chodź, Sammy — mruknęła do blondyna i pociągnęła go w stronę części kuchennej apartamentu bruneta. — I nie waż się zadawać tego pytania, Samuel - zamknęła tym zdaniem usta przyjacielowi, który szczerzył się do niej złośliwie.
— I tak to zrobię, Ann.
— Nie tutaj, idioto.
— Spałaś z nim? — Wyrzucił z siebie głośnym szeptem, a Annie zgromiła go wzrokiem.
— Nie.
— NO CO TY?
— Ucisz się, debilu — warknęła do niego, wstawiając wodę na herbatę. — Mówię, że nie.
— Jeszcze — wyszczerzył się Sam. — Przydałoby się wam po dzisiejszym trochę relaksu — poruszył zawadiacko brwiami.
— Uspokój się, Samuel, błagam — jęknęła. — Cieszę się, że nie mam kontaktu z rodziną z Polski w takich sytuacjach — mruknęła cicho, nawiązując do tłumu fotoreporterów przed osiedlem Harry'ego. — No, z większością. Babcia nie korzysta z internetu, na szczęście...
Czajnik kliknął głośno, oznajmiając im, że wrzątek jest gotowy. Annie zaczęła zalewać saszetki z herbatą w kubkach, odpuszczając sobie kolejną kawę po dniu pełnym wrażeń. Do kubka Harry'ego dolała odrobinę mleka, akurat w chwili, w której z sypialni chłopaka rozległ się jego krzyk.
— Annie, chodź do mnie na chwilkę! — krzyknął Styles donośnie, na co oboje z Samem zmarszczyli brwi.
— On mnie wołał? — spytała blondyna, jakby jeszcze się upewniając.
— Na słuch ci padło, kicia? No raczej, że mnie nie wołał. — Sam sprzedał jej klapsa w tyłek i popchnął ją w kierunku sypialni Stylesa, ignorując jej karcące spojrzenie. — Idź — polecił jej.
Annie kręcąc głową podreptała w kierunku sypialni Harry'ego i, widząc otwarte drzwi, wychyliła głowę zza futryny. Styles leżał rozwalony na łóżku w poprzek jego długości, a na twarz miał skierowaną przednią kamerkę swojego telefonu.
— Chciałeś coś? — spytała cicho, widząc, że nadal jest na łączach z siostrą na FaceTime.
— O, Annie — wyszczerzył się złowieszczo, siadając na łóżku. — Chodź tu do mnie — wyciągnął dłoń w jej stronę. Spojrzała na niego nieufnie, mrużąc oczy i nie ruszając się z miejsca.
— Mówiłam ci, że... — zaczęła blondynka po drugiej stronie telefonu, śmiejąc się.
— Nie ma mowy, Gem, nie mam zamiaru zostawić cię z nią samą, bo wiem, czym to grozi — spojrzał na siostrę na wyświetlaczu — nie będziecie spiskować przeciwko mnie — zmrużył oczy, a potem ponownie przeniósł zielone ślepia na Annie. — No, Ann, no... — mruknął prosząco w stronę rudowłosej.
Zacisnęła wargi i zostawiła za sobą uchylone drzwi. Podeszła do łóżka i wdrapała się na nie, siadając obok niego tak, żeby ustawić się za brunetem. Niepewnie ułożyła podbródek na jego ramieniu i objęła go od tyłu w pasie.
— Czemu tu jestem? — szepnęła mu na ucho trochę zbyt głośno, rejestrując, jak Harry nakierował kamerkę na ich oboje.
— Annie — zwrócił się do rudej ciepło, odwracając twarz bokiem do kamery i całując jej skroń - moja siostra, Gemma. Gemma, Annie — oficjalnie przedstawił je sobie. — Gemma wariuje z niepokoju o ciebie po dzisiejszej akcji i chciała się upewnić, że jakoś to przetrwałaś.
— Naprawdę? — Annie uśmiechnęła się ciepło do kamerki. — Wszystko w porządku, Gemma.
— Szok już minął? — Blondynka po drugiej stronie spytała troskliwie.
— Właściwie, to nie — zaśmiała się szarooka, marszcząc nos, gdy Styles czubkiem swojego nosa przejechał po jej policzku, łaskocząc ją. — I chyba jeszcze przez trochę nie minie, do tego ciężko jest się przyzwyczaić — zmarszczyła brwi, widząc, jak Harry ewidentnie jej przeszkadza, bo zaczął strzelać dziwne miny i wystawiać język, sprawdzając, czy jest w stanie dosięgnąć jej ucha z miejsca, w którym teraz był. — Harry, do diabła, rozmawiam, nie bądź bezczelny — zaśmiała się do niego i mało subtelnie położyła całą dłoń na twarzy lokatego i odepchnęła go, śmiejąc się.
Blondynka po drugiej stronie roześmiała się głośno.
— Boże, brat, oddaj jej ten telefon i daj nam moment, noo — zajęczała żałośnie.
— Nie ma opcji, Gemma. Jak widzisz Annie czuje się lepiej, niż dobrze, bo znowu robi się nieznośna — wymruczał do telefonu, zerkając ukradkiem na dziewczynę obok, która rozchyliła usta, oburzona.
— Ja jestem poszkodowana psychiczne, nie widzisz? — Chciała zachować ton oburzenia w swoim głosie, ale roześmiała się pod koniec. Gemma śmiała się razem z nią.
— Jakoś nie dostrzegłem — odgryzł się jej — wredna łajzo — dodał.
— Jestem ruda, czego się spodziewałeś?
— Boże, zwariuję... — Wywrócił oczami i nakierował telefon na swoją twarz. — Gemma, sister, ja cię kocham, ale mam dość tego dnia i muszę ją ustawić do pionu. Rozłączam się, słyszysz? Paa... — zaczął się żegnać i jego palec zmierzał już w kierunku czerwonej słuchawki.
— Pa, Annie! — Gemma krzyknęła głośno jeszcze zanim Harry przerwał połączenie, a Ann odmachała jej żywo, chichocząc. Brunet wywrócił oczami i wcisnął czerwony guziczek na dotykowym ekranie.
— Wiedziałem, że to się tak skończy — westchnął ciężko, a potem odrzucił telefon na bok i przyciągnął do siebie Ann, wkładając dłonie pod jej buzę i wsadzając jej złośliwie palce między żebra. — Obawiam się — zaczął, ignorując jej głośne protesty i śmiech — że moja siostra właśnie cię pokochała.
— I za to mnie tak torturujesz?
Już miał ją pocałować, gdy nagle drzwi sypialni otworzyły się na oścież.
— Gołąbeczki, nie chcę wam przeszkadzać, ale jak już ustalimy jak ta młoda dama — Sammy wskazał na Annie — dostanie się jutro do pracy to chciałbym wrócić do siebie i pójść spać, bo przypominam, że też mam na rano — wyszczerzył się. — Złaź z niej, Styles — dodał Sam, chichocząc na widok tego, jak brunet łaskotał przyjaciółkę w dwuznacznej pozycji.
— No właśnie, złaź ze mnie, Styles — powtórzyła za Samuelem Annie i odepchnęła bruneta na bok. — Herbata nam stygnie — dodała, podnosząc się z łóżka.
Harry wypuścił z siebie powietrze głośno i przetarł twarz dłońmi, a potem zarejestrował, że jego telefon znowu się rozdzwonił. Jęknął głośno na ten widok.
— Już do was idę. Minutka — mruknął do Annie i do Sama, którzy zostawili go samego w sypialni — Niall? — Odebrał zmęczonym, pytającym głosem.
— Styles! — Usłyszał trzy męskie głosy krzyczące jego nazwisko po drugiej stronie telefonu, a na jego twarz momentalnie wpełzł szeroki uśmiech, gdy usłyszał tę niezamierzoną synchronizację. Mężczyźni, słysząc to zgranie, również się roześmiali sami z siebie. A potem Harry usłyszał ten doskonale mu znany, brytyjski akcent.
— Kim jest ta niewiasta, stary? — spytał Liam, chichocząc. — My tu umieramy z ciekawości...
— Boże, Liam, Zaynie... Niall, jesteście w Londynie wszyscy? — zapytał lokaty, niedowierzając.
Tak dawno nie słyszał całej trójki na raz...
— Odpowiadaj, a nie się rozczulasz, Hazza — zachichotał Malik, a Horan go poparł głośno. — Jak jest wolna, to ją zaklepuję!
— Nie jest wolna, Malik — rzucił nieco ostro Styles, przeczesując dłonią loki. Mężczyźni po drugiej stronie słuchawki wybuchnęli śmiechem w reakcji na jego słowa, a do Harry'ego dotarło jeszcze, jak Horan mruczy do Zayna: "wisisz mi dwie stówy, stary". — Będziecie pierwszego u mnie w domu to będzie duża szansa, że sama się wam przedstawi — dodał, uśmiechając się sam do siebie na tę myśl.
W słuchawce rozległo się zsynchronizowane "uuu".
— Zrobiło się poważnie, Styles — zachichotał Payne.
— Hazza nam dorasta! — Roześmiał się entuzjastycznie Horan.
— Gust masz, nie można ci odmówić — przyznał Malik, rechocząc zachrypniętym głosem.
Harry'emu zaszkliły się oczy.
Jak on za nimi tęsknił...
— Obiecajcie mi, że się spotkamy, jak wrócę, błagam... — starał się z całych sił, żeby nie zadrżał mu głos przy tym zdaniu, ale mu nie wyszło.
— Ooo nieee — jęknął słodko Niall. — Harry, misiu, nie płacz, bo ja też będę ryczał...
— Ogarnij się, Horan — rzucił do przyjaciela męsko Liam, ale brunet i tak wyczuł, że jemu też załamał się głos. — Obiecuję ci, Harry, że choćbym miał ich tam osobiście przywlec, to to zrobię — odparł Liam, śmiejąc się.
Harry słyszał na odległość, jak zaszkliły mu się oczy.
On to po prostu słyszał.
On to po prostu wiedział.
— Kocham was, chłopaki — wymruczał do telefonu, nie ukrywając już, że jest na granicy rozklejenia się.
Annie, zaniepokojona przedłużającą się "minutką" Stylesa zajrzała ponownie do jego sypialni bez pukania i, widząc, jak brunet trze zaszklone oczy, walcząc ze łzami, podeszła do niego bez słowa i usiadła obok niego na łóżku. Wpatrywała się w niego zaniepokojona, a jedną dłoń wplotła w jego włosy tuż przy karku.
Styles posłał jej czuły uśmiech i powiedział jeszcze do słuchawki:
— Dobra, misiaczki, bo mam Annie obok — zaczął, zdradzając imię rudowłosej. — Liam, ucałuj małego, Horan, bądź grzeczny, Zaynie, nie pal tyle... — zaczął wyliczać, żegnając się z chłopakami przez telefon, a po jego policzku poleciała jedna łezka.
Rozczulenie wypłynęło na twarz Annie tak silnie, że nie mogła przestać się uśmiechać na ten widok.
Chwilę mu zajęło jeszcze jednoczesne śmianie się i płakanie do telefonu, gdy żegnał się z chłopakami, ale gdy w końcu się rozłączył to podniósł na Ann wielkie, zapłakane oczy i mruknął:
— Robię się miękki, przepraszam — zachichotał miękko, a ona bez słowa wpakowała się mu na kolana, siadając na nim okrakiem i przytuliła go mocno, całując go w czoło.
— Harry, żabko, wydaje mi się, że ciebie to wszystko dotknęło bardziej niż mnie — wyszeptała w jego włosy. — Miałeś ciężki wieczór — raz jeszcze pocałowała jego czoło. — Chodź, ustalimy z Samem co i jak, a potem się położymy. Dobra? — spytała miękko, subtelnie przejmując stery kontrolera sytuacji.
Annie zeskoczyła z kolan lokatego i pociągnęła go za dłoń. Gdy znaleźli się przy stole kuchennym Sammy posłał przyjaciółce zaniepokojone spojrzenie na widok zapłakanych oczu bruneta, jednak ta posłała mu uspokajający gest, na co pokiwał głową.
— To jak robimy, Harry? — spytał od razu, chcąc jak najszybciej zostawić ich samych.
— Są dwie opcje — zaczął brunet, upijając z kubka swoją, zimną już, herbatę — możesz tu spać, Sam, a potem rano pojedziecie mustangiem oboje...
— Nie zgadzam się — przerwała mu Annie. — Harry, z okularami czy bez nadal mam rude kłaki, których nie schowam całkowicie. Nie chcę, żeby powiązali z tym wszystkim jeszcze Samuela, a farbować się nie będę. Poza tym, tak zaprowadzimy ich szybko do centrum - wyjaśniła, widząc pytające oczy obojga. — Jeśli to możemy odwlec w czasie, to zróbmy to, proszę...
Harry przygryzł wargę, myśląc intensywnie.
— No dobra, to odwiozę cię rano samochodem Jeffa. Zostawił u mnie w garażu za apartamentowcem swojego subaru, jak pożyczał swój samochód Tomlinsonowi, i chyba go jeszcze nie zabrał z powrotem. Pokręcę się po mieście i podjadę na dializę... dobra, nieistotne, coś wymyślę. — Styles zastanawiał się głośno, podejmując decyzję. — Zajmę się tym, Samuel, okej?
Sam skinął głową, a potem ucałował Annie w czoło.
— To ja spadam — mruknął, żegnając się z przyjaciółką.
— A ja idę pod prysznic — oświadczyła im, dopijając herbatę i uścisnęła blondyna na pożegnanie, rzucając Harry'emu krótkie spojrzenie. Posłała mu uśmiech i zostawiła ich samych.
Sam zaśmiał się, patrząc na jej plecy i ciągnąc Harry'ego za rękę do korytarza.
— Jezu, właśnie miałem kombinować, jak pogadać z tobą sam na sam, a ona sama daje mi okazję — zaśmiał się złowieszczo blondyn. — Mam dwa szybkie pytania, Harry.
— No dawaj. — Zielone oczy bruneta wpatrywały się w chłopaka badawczo, gdy ten wiązał swoje trampki.
— Kiedy macie wylot?
— W nocy z trzydziestego na trzydziestego pierwszego.
Samuel skinął głową.
— I mam ją spakować i do zimowego Londynu na dwa tygodnie, i...?
Harry uniósł brwi, zdając sobie sprawę, że nie poinformował chłopaka o drugiej części planu.
— I na warunki bardzo górskie, dużo śniegu i odczuwalna minus trzydzieści, mniej więcej — wyszczerzył się Styles, ściszając ton głosu. — Kwestia bielizny termoaktywnej, jakichś spodni narciarskich, kurtki, porządnych butów, czapki, takie pierdoły. A resztę normalnie, jak na miesiąc. Ja swetrów i bluz wezmę dużo, więc to nie problem, bo Ann i tak łazi w moich...
— Macie jakiś limit bagażu? — Poruszył brwiami Sam.
— W granicach rozsądku, Samuel. Możesz szaleć, ale nie przeginaj — uśmiechnął się do chłopaka porozumiewawczo.
— Dobra, będę dzwonił, jak coś — wymruczał Sam w stronę bruneta.
— Nie ma sprawy, wracaj ostrożnie. — Harry otworzył chłopakowi drzwi.
— Do jutra, Styles. Odstresuj ją trochę po dzisiaj — wyszczerzył się bezczelnie blondyn i puścił oczko do Harry'ego, a potem zniknął mu z oczu, wchodząc do windy.
"Odstresuj ją."
Zamknął drzwi za blondynem, przekręcając klucz w zamku i uśmiechnął się sam do siebie zbereźnie.
Właściwie, to sam miał to w planach.
Dooobra, ustalmy jedną rzecz - niezależnie od tej cholernej intensywnej nadal mamy weekend. 😅
Jestem miękka 😂🤷🏼♀️
xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top