45

Harry przeciągnął się jak kot i rozchylił powieki, zauważając, że jest w łóżku sam. Zmarszczył brwi i sięgnął dłonią po telefon na szafce nocnej, nieprzytomnie naciskając przycisk wybudzający ekran.

Dziesiąta czterdzieści siedem.

Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia i skopał z siebie i koc, i kołdrę. Wstał z łóżka i olał to, że zakręciło mu się w głowie pod wpływem szybkości, z jaką znalazł się w pionie. Otworzył drzwi od pokoju gościnnego, a z salonu dobiegł go dźwięk telewizora. Kilkoma krokami znalazł się na otwartej przestrzeni, przecierając wierzchem dłoni zaspane oczy.

Annie siedziała na kanapie ze zgiętymi nogami, a na jej udach leżała gaworząca Josie. Ekran telewizora wyświetlał jakąś starą bajkę disney'a, którą kojarzył, a na stole stał kubek z niedopitą kawą Ann.

Rudowłosa odwróciła głowę w jego stronę, uśmiechając się szeroko.

— Patrz, Jo, kto zaszczycił nas swoją obecnością — zaśmiała się, a dziewczynka leżąca na jej udach poruszyła rączkami. — Pospałeś?

Harry wyglądał jak zszokowany, mały chłopiec, który został wyrwany ze snu przez alarm bombowy.

— Wystraszyłyście mnie... — wymruczał zachrypniętym głosem, nachylając się nad Annie. — Budzę się późno, was nie ma w łóżku, w domu cicho. I myślę sobie - co jak was porwali? — Skradł jej całusa z warg, unosząc jej podbródek palcem wskazującym.

— Szybko by nas oddali z powrotem po kilku godzinach, nie martw się. Zwariowaliby. — zachichotała Annie. — Jak się czujesz?

— Wyspany jak nigdy — wyszczerzył się do Jo. — Od której dręczysz ciocię, mała?

— Od piątej — odpowiedziała mu szarooka.

— I tyle czasu siedzicie tu same?

— No przecież jest kawa, jest bajka, jest impreza — zaśmiała się rudowłosa. Harry pokiwał głową z niedowierzaniem. — Uciekaj ogarnąć tyłek, Harry, póki jeszcze jej się nie znudziło.

— Jesteś kochana — pocałował rudowłosą, ciągnąc ją zadziornie za jednego loka, który uciekł spod jej gumki na włosach, trzymającej koka w całości.

— Zdarza mi się — uśmiechnęła się do niego.

Harry potruchtał do sypialni po świeże ubrania i bieliznę i wziął szybki prysznic, zostawiając wilgotne loki rozpuszczone wokół twarzy. Przejął małą od Annie i, całując dziewczynkę w czoło, wpatrywał się, jak ruda przeciąga na kanapie swoje zastane mięśnie i wstaje, żeby po chwili zniknąć w łazience. 

Gdy Ann wyszła z łazienki po gorącym prysznicu i w mokrych lokach, spływających kaskadą po jej plecach oboje zjedli późne śniadanie, a Annie zbawiennym wzrokiem patrzyła na kolejny kubek gorącej kawy.

— Mam pomysł na kolejny eksperyment — mruknął nagle Harry, który wyglądał, jakby dostał olśnienia. — Trzymaj tego zbója — wcisnął rudowłosej Josie do rąk i ruszył w kierunku salonu. Pociągnął za brzeg stolika w salonie i odsunął go na bok, wciskając go pod szafkę z telewizorem. Poprzesuwał nieco fotele na bok, zostawiając na środku duży, puchaty dywan. Cofnął się do pokoju gościnnego po dwie duże poduszki z ich łóżka i przewiesił sobie przez ramię gruby koc, którym poczęstował się wczoraj wieczorem. Rozłożył na dywanie ogromny koc, a na po bokach położył dwie poduszki.

Annie wpatrywała się w niego, rozbawiona.

— I myślisz, że to się uda? — Zaśmiała się do niego powątpiewająco.

— Nie śpi od piątej, a wczoraj w łóżku nam usnęła — odpowiedział jej z nadzieją w głosie.

Chwycił kocyk Josie, który Annie zostawiła na kanapie i rozścielił go pomiędzy poduszkami.

— Ale spała dużo w nocy, Harry — jęknęła Ann, chichocząc, gdy brunet wyjmował jej z ramion dziewczynkę. Mała Jo marszczyła śmiesznie brewki i rozglądała się oczami podejrzliwie dookoła. — Już jej się to nie podoba, widzisz?

— Mówię ci, Josie, będzie super, pokażę ci nową bazę do spania — mruknął do dziewczynki przejmującym głosem, ignorując uwagi Annie.

Harry opadł na kolana i pochylił się, szybkim ruchem układając małą na kocyku i puścił ją, obserwując, jak Jo rozgląda się dookoła, ale nie zaczyna płakać. Zacisnął dłonie w pięści i wyciągnął triumfalnie ramiona ku górze, obracając się głową w tył, do Annie.

— Nie płacze! — wyszczerzył się.

— Jak będziesz się tak darł to zaraz się rozpłacze -  zauważyła bystro rudowłosa, podchodząc do nich. — Myślisz, że ile to potrwa?

— Dobrze by było, jakby zasnęła tak na dwie-trzy godziny chociaż... — wymruczał. — Albo chociaż poleżała spokojnie, nie jestem wymagającym wujkiem — zaśmiał się, a Josie poruszyła rączkami entuzjastycznie.

Annie chwyciła z kuchni dwie butelki wody mineralnej i dopiła swoją kawę, a potem podeszła do koca rozłożonego na ziemi przez Harry'ego. Rzuciła wodę na kanapę tuż obok i położyła się na boku, opierając głowę na jednej z poduszek, tak, żeby mieć dobry widok na dziewczynkę. Styles z kolei poprawił poduszkę, która miała zabezpieczać jego córkę chrzestną z drugiej strony i chwycił ozdobnego jaśka z kanapy, którego ułożył tuż przy głowie Annie. 

Delikatnie próbował odgarnąć długie loki szarookiej ku górze, a potem opadł obok niej, wiercąc się nieznośnie.

— Co ty wyprawiasz?

— Tulę cię, ale nie chcę powyrywać ci włosów — odparł bystro, po czym poprawił raz jeszcze jaśka i przysunął Annie do siebie tak, że obejmował ją od tyłu.

— Od kiedy oddajesz mi rolę małej łyżeczki? — Zachichotała.

— Od kiedy dałaś mi się wyspać do jedenastej, o, miłosierna — skradł jej całusa z szyi, a potem jedną ręką podparł głowę o swoją dłoń, zginając ją w łokciu, żeby mieć dobry widok na Josie obok nich, a drugą położył na brzuchu rudej.

Mała Jo ziewnęła niespodziewanie, mrugając powiekami.

— Może coś z tego twojego planu będzie, Styles — mruknęła z uznaniem Annie.

— Aż sam jestem w szoku — stwierdził.

— Jak ją teraz roześpimy to Em i Jeff będą mieli z nią jazdę w nocy... 

— Daj spokój, wyspali się przez weekend — parsknął śmiechem brunet, poprawiając loki na głowie, wpadające mu do oczu.

— Wyrodna z ciebie opiekunka — podsumowała go Annie, szczerząc się i kręcąc głową. — Wiesz — zaczęła nagle, zmieniając temat — że nie było mnie w pracy trzy dni z rzędu, a ja nawet tego nie poczułam?

Harry zacisnął wargi.

— Jak ty to robisz, że tak się dzieje? — spytała, nieco niedowierzając.

— Mówiłem ci, że dla mnie opłaca się rzucić intensywną — mruknął nisko do jej ucha i z satysfakcją zauważył, jak Annie zadrżała pod wpływem jego głosu.

— Podobno to nie miało być dla ciebie, tylko ze względów zdrowotnych? — dyskutowała z nim.

— Podobno — zachichotał, przytakując.

Mała Jo obróciła główkę na bok, wpatrując się w ich twarze badawczo.

— Boże, jest taka urocza — westchnęła szeptem Ann.

— Urok osobisty ma po mnie — wymruczał Harry, uśmiechając się do chrześnicy.

Annie zmarszczyła brwi.

— Jeff o tym wie? — zaśmiała się.

— Ciii, nie dowie się — zażartował, przytulając Annie mocniej do siebie i opierając podbródek na jej ramieniu.

W takiej spokojnej atmosferze minęło im całe popołudnie. Ann przysypiała od czasu do czasu, odreagowując pobudkę o piątej rano, a gdy Josie zaczęła marudzić Harry wstał, wziął ją na ręce, nakarmił i pokołysał nieco - dopiero wtedy córka chrzestna zasnęła, ku jego radości. Na zegarku było lekko po czwartej popołudniu, gdy brunet odłożył małą na kocyk tuż obok głowy rudowłosej, która miarowo oddychała, zwinięta w kulkę. 

Nie byłby sobą, gdyby nie wyjął telefonu z tylnej kieszeni spodni i nie zrobił im zdjęcia. Styles uwielbiał takie pamiątki - uwiecznione chwile, na widok których robiło mu się ciepło na sercu. On zawsze był tym ewenementem, który na trasy koncertowe zespołu brał swoją własną, prywatną cyfrówkę.

Brunet uśmiechnął się sam do siebie, wsunął telefon z powrotem do kieszeni i udał się do kuchni celem odgrzania wczorajszej chińszczyzny, żeby Jeff i Emma mieli coś ciepłego do zjedzenia, gdy wrócą. Z kuchni miał dobry widok na dziewczyny śpiące na kocu w salonie.

Pokręcił się chwilę i zaczął kalkulować, czy budzić Annie na ciepłe jedzenie, ale nie było mu dane podjąć decyzji, bo usłyszał szczęk kluczy w zamku drzwi wejściowych. W skarpetkach podbiegł do korytarza, żeby nie dopuścić do głośnego przywitania.

Jeff uchylił drzwi, a gdy to zrobił od razu napotkał twarz przyjaciela, przykładającego palec wskazujący do ust na znak, że i on, i Emma mają być cicho.

— Boże, Hazza — wyszeptała zdziwiona brunetka od progu. — Ty wyglądasz na wyspanego — zauważyła bystro, zbita z tropu.

— Cii — szepnął na nich. — Chodźcie, pokażę wam coś — wyszczerzył się.

Jeff zamknął drzwi najciszej, jak potrafił. Po tym jak ściągnęli z siebie buty Harry podreptał do salonu, a potem obrócił się w ich stronę, zaciskając wargi i z satysfakcją obserwując ich zdziwione miny.

— To moje dziecko tam śpi? — spytała szeptem zszokowana Emma.

Harry zaśmiał się bezgłośnie i pokiwał głową.

— Podmienili ją, Em — mruknął Jeff do żony. — Nie ma innej możliwości...

— Ja pierdole, Jeff...  Może my musimy wyjeżdżać co weekend?

— Nie rozpędzajcie się — odmruknął do nich Styles, nadal tłumiąc chichot.

Annie poruszyła się niespokojnie, wybudzając się pod wpływem szeptów, które dochodziły do jej uszu. Rozchyliła powieki i zmrużyła oczy, zerkając odruchowo na Josie, śpiącą obok niej, kontrolując, czy z małą wszystko w porządku i, czy nadal spokojnie oddycha. Harry znalazł się przy niej po kilku krokach, skradł jej buziaka ze skroni, jakby nadal byli sami w pomieszczeniu i powoli pociągnął ją za ręce, pomagając jej wstać na nogi. 

— Budziła się jak spałam? — spytała Stylesa, zaspanym głosem.

Harry pokręcił przecząco głową i wskazał głową na Emmę i Jeffa, uśmiechających się do siebie porozumiewawczo na widok tego, jak Styles odruchowo objął rudą w pasie.

— Och, cześć — uniosła brwi na ich widok. — Mogłeś mnie obudzić — wymruczała do Harry'ego, unosząc jedną brew.

— To ty z nią siedziałaś od piątej rano - wywrócił oczami, usprawiedliwiając się. — Chodźcie, kolacja jest odgrzana, opowiecie nam wszystko — zwrócił się do wyszczerzonego w ich stronę małżeństwa, gestem wskazując im na kuchnię.

Annie mogłaby przysiąc, że gdy za jej plecami Jeff zrównał się ramieniem z Harry'm, ten pierwszy zanucił cicho pod nosem tekst coveru Stylesa, mrucząc sugestywne "I got a girl crush" z brytyjskim akcentem, na co lokaty sprzedał mu cios z otwartej dłoni w tył głowy szepcząc, żeby się zamknął.










Ostatni akapit jest moim ulubionym ❤️💕

https://youtu.be/rroc2y9if_Q

Wrzucam dzisiaj, żeby dobić do okrągłej "45". 

Nie zobaczymy się, niestety, aż do przyszłego weekendu, bo mam urwanie głowy od poniedziałku, aż do soboty. Więc, dobrego tygodnia dla Was! 

xo



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top