18
— Dlaczego jest przed szóstą, a ty już jesteś na nogach, do kurwy? — Spod pościeli dobiegło ją przekleństwo Samuela, gdy starała się po cichu założyć na siebie ubrania. Blondyn zawsze miał, ku jej niezadowoleniu, płytki sen.
— Nie mogłam spać, Sammy — mruknęła cicho, zapinając rozporek od czarnych rurek. Chłopak jęknął przeciągle i podniósł się do siadu, spoglądając na twarz przyjaciółki.
— Boże, Ann, aniołku, musimy cię uczesać i pomalować dzisiaj...
No tak, wyglądała jak gówno. Nie spała tyle, ile powinna tej nocy i nadal widać było po niej znamiona wczorajszego płaczu. Zarzuciła na siebie czarną bluzkę na koronkowych, cieniutkich ramiączkach - lubiła ją, bo nie trzeba było jej prasować. Annie nienawidziła prasować całym sercem, dlatego starała się kupować takie ubrania, którego tego nie wymagały, bądź szybko prasowały się na niej.
Samuel skopał z siebie kołdrę i wstał z łóżka, a potem przeciągnął zastane mięśnie, stając na palcach.
— Idę się wykąpać, podłączę szczotkę prostującą do kontaktu — oznajmił, poczęstował się czystym ręcznikiem z szafy i podreptał do łazienki, zostawiając drzwi otwarte na oścież.
Annie lubiła siebie w prostych włosach. Minusem ich było jednak to, że w ogóle trzeba było je wyprostować. Samuel kupił jej ceramiczną szczotkę do tego celu i wydał na nią fortunę w ramach prezentu urodzinowego dla niej w zeszłym roku. Prostowanie kręciołków na jej głowie nadal zajmowało jednak tyle czasu, że sama nie miała cierpliwości się w to bawić. Dlatego właśnie, gdy Samuel wpadał to jej mieszkania czy to na noc, czy tak po prostu spędzić popołudnie, to niemal zawsze sięgał po to urządzenie, stojąc na nią ponad pół godziny i tworząc na jej głowie gładką, lśniącą taflę rudych włosów. Dziś będzie wyglądało to podobnie, z tą różnicą, że ona sama w tym czasie usiądzie przed lusterkiem i będzie próbowała kosmetykami do makijażu uratować swoją twarz.
Wlała w siebie jedną, półlitrową butelkę wody na raz, zabijając suchość w ustach, która pozostała w jej buzi po wczorajszym winie. Podreptała do łazienki i, ignorując nagiego przyjaciela pod deszczownicą zdjęła nakładkę ortodontyczną z podniebienia, umyła ją, odłożyła na swoje miejsce i zaczęła szczotkować zęby.
Oboje nie mieli problemu ze swoją nagością. Tyle razy już wzajemnie kłuli swoje tyłki, korzystając z zastrzyków domięśniowych z lekami przeciwbólowymi, że widok pośladków nie robił na nich wrażenia. Nie tylko pośladków zresztą. Annie w swoim pielęgniarskim życiu widziała więcej penisów, niż niejedna dziwka. Poza tym, Samuel był stuprocentowym gejem, wykształcenia był pielęgniarzem, ale też dodatkowo fizjoterapeutą. Annie nie raz rozbierała się przed nim, żeby ten podczas ćwiczeń, masażu czy terapii manualnej poznęcał się nad jej mięśniami, psiocząc na jej przemęczenie i tryb życia.
— Nie rozluźniasz pośladkowych tak jak cię prosiłem, Ann — rzucił do niej, wycierając się ręcznikiem i patrząc na ułożenie jej stóp, gdy swobodnie stała przy zlewie. — Rotujesz kończyny w stawie biodrowym znowu i zaraz znowu będziesz mi jęczeć, że bolą cię kolana — dodał patrząc, jak przyjaciółka odwraca wzrok.
A propos.
Pokręcił głową bezsilnie i wsadził jej palca między żebra, gdy mijał ją, wychodząc z łazienki.
Z szafy Annie wyjął jedną ze swoich koszulek - chwycił akurat czarną bokserkę z nadrukiem Guns'n'Roses i wsunął na tyłek czarne rurki, które miał wczoraj na sobie.
Dołączył do rudowłosej i wyszczotkował zęby obok niej, a potem pozwolił Annie zająć miejsce przy jej toaletce i w ciszy wziął się za prostowanie jej włosów. Po kilkunastu minutach przerwał czynność, żeby puścić muzykę na głośnikach ze swojego telefonu i ponownie odgarnął jeden pukiel z głowy Ann, aby przejechać po nim nagrzaną szczotką. Wyprostowane włosy w najdłuższym miejscu sięgały jej pośladków.
Annie ogarnęła się trochę z pomocą korektora, lekkiego podkładu, maskary, różu i losowej, lekko czerwonej, nawilżającej szminki.
— Powinnaś malować się częściej — rzucił znad jej włosów Sam. — Za takie usta cała damska część Miami dałaby się pokroić.
Wzruszyła ramionami na ten komentarz mimo, że wiedziała, że ma rację.
Sam skończył prostowanie jej włosów, odłożył szczotkę na bok i zebrał niewielką część jej wycieniowanych włosów z czubka głowy, wiążąc kosmyki w małego koczka gumką sprężynką, żeby nie leciały Annie do oczu.
— Zbieramy się mała — podsumował i odłączył szczotkę od kontaktu.
Wsunęli trampki na stopy, Sam zarzucił na siebie skórzaną kurtkę i wyszli z mieszkania rudej, zamykając za sobą drzwi.
Po drodze zajechali do supermarketu po śniadanie i zdecydowali, że obiad zamówią sobie do centrum. Zostawili samochód na parkingu obok miejsca pracy i weszli do placówki, dla odmiany kierując się od razu na ósme piętro. Weszli nieprzebrani, stwierdzając, że przebiorą się dopiero przed tym, jak przyjdzie Harry w zapasowe komplety uniformów, które trzymali u siebie w socjalnym. Nie było sensu, żeby kwitnęli tyle czasu w służbowych ubraniach, skoro pracę zaczną i tak dopiero koło dwunastej.
Sammy zrobił im kawę w jednym kubku, a Annie wyjęła łyżeczki do jogurtów. Zjedli śniadanie, pierdzieląc o głupotach. Jane nie było dziś w pracy, bo córka podrzuciła jej chorego wnuczka. Dziś był dzień, w którym sami rządzili tym królestwem.
— Co będziemy robić do południa, Sammy?
Na twarz blondyna wpełzł szatański uśmiech.
— Wystawimy stół na środek piętra i odpalimy Glee — wyszczerzył się, a Annie od razu skopiowała ten uśmiech na swojej twarzy.
Sam też kochał Glee, co sprawiało, że Annie kochała i Sama, i Glee, jeszcze mocniej.
Oddała Samowi połowę kawy w kubku i uśmiechnięta ruszyła odpalić youtube'a na służbowych telewizorach.
Harry otworzył oczy po dziewiątej rano. Szybko jak na niego, bo położył się po pierwszej w nocy. Podreptał do kuchni, wstawił wodę na herbatę i przyssał się do butelki z wodą. Zgodnie z tym, co postanowił wczoraj pod prysznicem przebrał się szybko, wsunął na stopy adidasy, na oczy założył okulary przeciwsłoneczne i ruszył pobiegać wolnym tempem, żeby wybadać jak bardzo w ciągu ostatnich miesięcy podupadła jego kondycja.
Wsunął słuchawki w uszy i ruszył bardzo powoli ścieżką rowerową przed siebie. Po dwudziestu minutach miał dość - to był cholernie słaby wynik, jak na jego możliwości, ale i tak był kurewsko szczęśliwy, że w ogóle ruszył się z domu.
Wrócił do domu w zajebistym humorze. Wziął szybki prysznic i przyłapał się na tym, że cicho nuci pod nosem. Wsunął na siebie rurki i koszulę, której nie zapiął do końca, jak za starych, dobrych czasów. Odszukał wzrokiem w garderobie adidasy od gucci i chwycił je w dłoń, kierując się w stronę korytarza. Dopił zimną już herbatę, którą zostawił na blacie rano i wrzucił kubek do zmywarki. Nie zjadł śniadania, co prawda, co jeszcze kiedyś było nie do pomyślenia, ale miał w planach wpaść szybciej do centrum. Dużo szybciej. Kupi jakieś śniadanie po drodze.
Adidasy wylądowały na jego nogach, do tylnej kieszeni spodni wrzucił portfel i chwycił klucze w dłoń. Te od samochodu miał przypięte razem z tymi do mieszkania. Zsunął okulary przeciwsłoneczne na nos i zamknął drzwi za sobą, a potem ruszył w kierunku windy.
Odpalił swoje audi z uśmiechem błądzącym na ustach. Lubił prowadzić. Odkąd ma przerwę w karierze solowej zdecydowanie częściej jeździ samochodem. W Londynie bili się z Louisem o kierownicę, gdy podróżowali razem - oboje uwielbiali kontrolę, jaką dawało prowadzenie i pedał gazu.
Odpalił miejscowe radio i wsłuchał się w wiadomości, kierując się do pobliskiego tesco. Po kilkunastu minutach wrócił do samochodu z reklamówką z drożdżówkami (był w stanie się założyć, że Annie i Sam nie mieli aktualnie w socjalnym porządnego drugiego śniadania), butelką wody mineralnej i kilkoma bananami, które były jego uzależnieniem. Położył reklamówkę na siedzeniu pasażera, zapiął pasy i ponownie odpalił silnik, kierując się w stronę centrum.
Było trochę po wpół do dwunastej, gdy drzwi windy otworzyły się, ukazując mu szklane wejście na oddział dializ. Spojrzał wgłąb oddziału i cicho otworzył drzwi czując, że ma zajebiste wyczucie czasu.
https://youtu.be/86g_hQBs9gw
Na samym środku oddziału stał wielki, drewniany stół, na którym aktualnie stała Annie, a wokół niej i stołu skakał w rytm muzyki Sam - oboje byli w cywilnych ciuchach. I, o ile w przypadku Ann stwierdzenie, że śpiewała, było trafne, tak w przypadku sama można śmiało powiedzieć, że wył, fałszując męskie i chóralne kwestie coveru Glee, który leciał za ich plecami, rozkręcony bardzo głośno w głośnikach.
Harry wyszczerzył się na sam widok.
Jakie wariaty.
Oboje nie potrafili tańczyć i, o zgrozo, w tym wszystkim nawet nie zauważyli jego obecności. Annie zawyła w kierunku Samuela solo wokalistki Michele w połowie numeru i bruneta wcięło, widząc, z jak wielką łatwością warsztatową to robi. Ruda zakręciła się wokół własnej osi, poruszając biodrami. Chwyciła się za przeponę, gdy wyciągała nutę kończącą utwór, jednak uśmiechnęła się szeroko słysząc, że wyszło idealnie czysto.
— Dobra, dalej — Sam wyjął pilota z tylnej kieszeni spodni i wcisnął play przy kolejnym filmiku, który youtube podsunął, jako proponowany. — Annie, to twoje solo.
— Dawaj — odparła i zarzuciła proste włosy na plecy.
https://youtu.be/ZemPI9jlFXo
Harry zmarszczył brwi.
Gdzie masz loczki, łajzo?
Annie, radośnie zaczęła współgrać z głosem wokalistki na nagraniu. Brunet z fascynacją obserwował, jak swobodnie porusza się na stole, a Sam z roziskrzonymi oczami wydurnia się, ruszając biodrami w rytm piosenki. Chłopak zaczął udawać perkusistę, a ruchy jego uderzania w fikcyjną perkusję rozjeżdżały się z rytmem utworu, ale żadne z nich o to nie dbało.
Annie czuła się przy blondynie tak swobodnie ze sobą i ze swoim głosem, że Harry szybko wywnioskował, że robili to często. Ann uderzała wysokie tony tak, jak chciała, mimo, że nie były proste. Śmiała się dźwięcznie, gdy po każdym takim razie Sammy bił brawo, bądź się przed nią kłaniał w uznaniu.
Gdy piosenka się skończyła Sam przesunął pilotem w dół playlisty i zatrzymał się przy jednej pozycji, patrząc na Ann pytająco.
— Nie, to drugie. - Zaklaskała w dłonie i podskoczyła w miejscu.
Harry'ego dobiegły pierwsze dźwięki coveru Roxette. Styles uniósł brwi w zdziwieniu. Znał tę wersję, Liam kiedyś mu ją puścił, bo potrzebował rozpisania tego duetu na pięciolinii.
https://youtu.be/ERQ7wZgMjBc
— I know there's something in the wake of your smile. I get a notion from the look in your eyes, yeah You've built a love, but that love falls apart. Your little piece of heaven turns to dark.
Annie zaczęła równo z wokalistką, a on zagryzł wargę. Miała lepsze doły, niż Lea Michele. Odłożył reklamówkę z jedzeniem i z wodą na krzesło biurowe za kontuarem dyżurki bezszelestnie i wpatrywał się w rudowłosą. Skierował się w ich stronę.
— Listen to your heart, when he's calling for you.
Och, pieprzyć to.
Wziął głęboki oddech i wyrzucił z siebie w momencie, w którym bohater serialu również zaskoczył swoją koleżankę.
— Listen to your heart, there's nothing else you can do.
Annie i Sam obrócili się w jego stronę gwałtownie, a Harry gestem pokazał dziewczynie, że pod żadnym pozorem ma nie przerywać piosenki, wyciągając palec w jej stronę z groźną miną i ostrzeżeniem.
— I don't know where you're going and I don't know why, but listen to your heart before you tell him goodbye — rozłożyli końcówkę na łopatki, idealnie trafiając w górne rejestry.
Nieskromnie był w stanie stwierdzić, że szło im lepiej, niż tamtym, gdy razem z rudowłosą sięgał po wysokie nuty. Ich głosy uzupełniały siebie wzajemnie. Nie odpuścił sobie, próbując dogonić ją w górach i łapiąc się za przeponę, a jego zachrypnięty głos w końcu, po tak długim czasie, znalazł z niego ujście.
Samuel wpatrywał się w nich z miną mówiącą, że zaraz popłacze się ze szczęścia i z szoku, gdy ta dwójka skakała po dźwiękach i śmiała się do siebie.
— But listen to your heart before you tell him goodbye...
Dokończyli oboje, ściszając głosy i chichocząc się do siebie.
— Ja pierdolę — wydusił z siebie Samuel, patrząc na Annie. — Macie ode mnie grammy, oboje — dodał i wyszczerzył się. — Co tak szybko, Styles? Stęskniłeś się?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top