15
Harry wrócił do salonu z dwoma kartonami gorącej pizzy i odłożył je na stół obserwując, jak Samuel po samodzielnym odpaleniu telewizora szuka namiętnie czegoś w jego bibliotece Netflixa.
— Harry, gdzie masz talerze? — Bruneta dobiegł krzyk Annie z części kuchennej. Obrócił się i zerknął w jej stronę.
— Pierwsza szeroka szuflada za twoimi plecami, Ann — wytłumaczył i skierował się w stronę rudowłosej.
Zastał ją z talerzami ułożonymi na przedramieniu i z dwoma kubkami w ręce. Zmarszczył brwi. Przyszedł tu, żeby jej pomóc, a ona zabiera się z tym wszystkim na raz?
— Dorabiałam jako obsługa kelnerska na studiach — wyjaśniła mu, widząc jego minę, a w jej oczach tliło się rozbawienie.
Przepuścił ją w przejściu, a Annie sprawnie rozłożyła wszystko wokół kartonów na stole. Harry wskoczył jeszcze do spiżarni, wyciągając cztery litrowe butelki wody mineralnej. Przypuszczał, że nie tylko on czuł się odwodniony po dzisiejszym dniu.
— Nie oglądałeś "The Greatest Showman"? — spytał bruneta Samuel, głosem przesiąkniętym szokiem.
— Może tak być — odpowiedział mu. — Mam braki, jeśli idzie o świat kina w ostatnim czasie.
— Jak Annie — mruknął pod nosem, puszczając film.
— Ej — napomniała go oburzonym głosem, zajmując miejsce na kanapie obok Harry'ego. — Zachowuj się, Sam.
— No dobra, ty już trochę przy mnie nadrobiłaś.
Annie wywróciła oczami i ze skinieniem głowy przyjęła od bruneta talerz z kawałkiem pizzy i butelkę wody mineralnej. Podciągnęła nogi na kanapę i, standardowo, skrzyżowała je w kostkach.
— Ann, mamy jutro zajebisty grafik! — Sam niemal krzyknął, zwracając na siebie uwagę pozostałej dwójki i wciskając pauzę na pilocie.
Przeżuł i połknął kawałek pizzy, a potem poruszył brwiami.
— Zaczęły się ferie, będziemy się opierdalać do trzynastej — wyszczerzył się.
— Czemu do trzynastej? — Annie spojrzała na przyjaciela, jakby był niepełnosprawny.
— Bo są feeerieee zimoooweeee i większość pacjentów wyjeżdżaaa, więc rozjechałaa nam się liiiistaaa — wytłumaczył jej, przeciągając samogłoski i tłumacząc, jakby miała ubytki psychiczne. — A na trzynastą przychodzi ten oto młodzieniec — wskazał na Harry'ego ruchem głowy.
Annie spojrzała rozbawiona na bruneta.
— Jeśli przeszło ci przez myśl, że ja jestem bezpośrednia to, uwierz mi, przy Samuelu zmienisz zdanie. — Upiła łyk kawy z kubka.
Harry zaśmiał się, zagryzł wargę, ale nie odpowiedział, zajmując się jedzeniem i filmem.
— To jest musical? — spytał po chwili, wpatrując się w Sama. Blondyn pokiwał twierdząco głową i przeczesał grzywkę dłonią.
Gdy zapełnili żołądki Annie wyniosła kartony i resztki pizzy do kuchni, każąc gospodarzowi siedzieć na dupie, bo i tak było jej głupio, że cały dzień koło niej skacze. Wrzuciła talerze do zmywarki i wróciła na swoje miejsce. Co chwilę odpowiadała ostrym spojrzeniem na proszący wzrok Sammy'ego, gdy zbliżały się piosenki w trakcie filmu.
Jedno z tych ostrych spojrzeń, mniej więcej w połowie seansu, gdy końcówka kawy Annie już ostygła, wyłapał Harry.
— O co wam chodzi? — spytał wprost, rozbawiony obserwując, jak rudowłosa morduje blondyna samym spojrzeniem.
— Annie nie chce śpiewać — Sam wydął wargi, niezadowolony.
— Zaraz stąd wylecisz, a ja wrócę do domu z buta — mruknęła podirytowana.
— Jakbym widział ten film wcześniej to bym cię wspomógł — zaśmiał się do dziewczyny Harry.
Dla jej miny warto było powiedzieć to głośno.
— A tak — kontynuował — musimy poczekać do następnego razu, bo nie znam melodii — wyszczerzył się. — No, chyba, że cię nagramy i Sam będzie gwałcił replay, aż mu się znudzi i da ci spokój — dodał.
— Walcie się — mruknęła, na co Harry ponownie zachichotał.
— Nie nagrywać cię? — Podjął temat jeszcze raz lokaty, obracając głowę w jej stronę i lustrując jej profil.
— Ani się waż — syknęła do niego cicho.
— To właściwie nie byłby taki zły pomysł. — Zmrużył oczy i zamyślił się, a ona spojrzała na Harry'ego wzrokiem "nie rób sobie jaj". — Poważnie, Annie, przecież cię słyszałem. Nie chcesz ruszyć w tym kierunku niczego?
— Nie — odpowiedziała twardo, a Samuel gwałtownie obrócił głowę w jej kierunku.
— Ty głupia łajzo, Harry Styles pyta cię o nagranie czegoś, a ty mówisz nie? Ann, ogarnij się!
— Nie.
Samuel przewrócił oczami, gdy odwrócił się w stronę przyjaciółki i zobaczył jej naburmuszoną minę.
— To przegrana wojna, mówię ci — zwrócił się do Harry'ego i skupił się z powrotem na filmie.
Harry zagryzł policzek od wewnątrz i jeszcze raz spojrzał na profil Annie. Celowo przysunął się do niej bliżej i zauważył w półmroku, jak dziewczyna spina swoje mięśnie pod wpływem jego bliskości. Oboje opierali głowy na tej samej wysokości oparcia, więc, gdy on odwrócił się twarzą do niej, to od jej policzka dzieliło go kilka centymetrów.
— Jesteś strasznie uparta — szepnął.
Poczuła oddech Stylesa na swojej twarzy.
— A ty strasznie upierdliwy — odszepnęła mu.
— Nieprawda, ja po prostu nie lubię odpuszczać kiedy wiem, że mam rację.
Miał wrażenie, że zadrżała. Przemilczała to zdanie.
— Nawet nie chcesz spróbować — zauważył z wyrzutem, nadal szepcząc.
— Będę nadal udawał, że nie słyszę waszego flirtowania za moimi plecami — powiedział głośno Sam — ale dodam tylko, że się z nim zgadzam — sięgnął za plecy i palcem wskazał na bruneta.
Harry zacisnął wargi, powstrzymując parsknięcie śmiechem.
— Styles, idź sobie — mruknęła po chwili, gdy Harry nadal uparcie nie zmniejszył dystansu pomiędzy nimi.
— Bo co?
— Bo skorzystam z twojego lochu w piwnicy — odszepnęła mu z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.
— Właścicieli lochów nie zamyka się ich własnych lochach — zauważył bystro.
— Chcesz się przekonać? — Nadal na niego nie spojrzała.
— A co jak mam tam smoka strzegącego celi, który działa na hasło?
Nie wytrzymała, zaśmiała się głośno, otrzymując w odpowiedzi karcące spojrzenie Samuela, który pokiwał bezsilnie głową na boki.
— Jesteś niemożliwy — mruknęła, zerkając na Harry'ego i jednocześnie przekręcając nieco głowę w jego stronę i napotykając duże, zielone oczy. — Nie zapamiętasz melodii jak się nie skupisz na filmie i nie będę miała z kim śpiewać kolejnym razem — sarknęła słodkim głosem.
— I po co ta ironia, Ann? —wyszczerzył się w jej stronę. W półmroku doskonale widziała jego białe zęby.
— Żebyś pytał. — Po jej twarzy błąkał się zadziorny uśmieszek.
Harry wypuścił głośno powietrze z płuc i wywrócił oczami.
Była frustrująca w sposób, do którego nie był przyzwyczajony.
— Dawno ci ktoś porządnie nie sprał tyłka za ten niewyparzony język — mruknął nisko i cicho, jednak miała wrażenie, że jego wyszeptane zdanie przeszyło ją całą: od opuszków palców po sam czubek jej głowy.
Otworzyła szeroko oczy i gwałtownie spojrzała na niego, zaszokowana, spodziewając się w jego oczach zakłopotania, które często widziała u Samuela, gdy ten rzucił w jej stronę coś dwuznacznego na początku ich znajomości.
Zamiast zmieszanej twarzy, której oczekiwała, zobaczyła minę mówiącą "tak, mam rację i wiem co powiedziałem". Jedyne, co była w stanie zrobić, to zamrugać powiekami ze zdziwienia.
To zabrzmiało tak kurewsko dwuznacznie i heteroseksualnie, że aż jej się zrobiło słabo.
— W istocie — odmruknęła w odpowiedzi po chwili ciszy, zgadzając się z jego stwierdzeniem.
Lubiła bawić się ogniem.
Patrzyła, jak uniósł jedną brew i wyraźnie zagryzł wewnętrzną stronę policzka, a potem oblizał wargi.
— Annie — napięcie między nimi przerwał Sam.
Samuelu, wybawco...
Harry odchrząknął i odsunął się od rudowłosej rejestrując, że film się skończył.
— Zbieramy się?
Pokiwała żywo głową, zerkając na godzinę na ekranie swojego telefonu.
Podniosła się z miejsca, a za nią ruszył Sammy, który złapał jeszcze trzy puste kubki i wstawił je Harry'emu do zlewu w kuchni. Annie w ciszy zawiązała swoje trampki i zarzuciła na siebie swoją-nie swoją bluzę z kapturem.
— Harry, ja... — zaczęła, chcąc pożegnać się ze Stylesem.
Sam zakomunikował jej, że poczeka na klatce, podał dłoń Harry'emu i odebrał wibrujący telefon, witając się z kimś po drugiej stronie słuchawki. Wyszedł, zostawiając ich samych w korytarzu.
— Nie waż się dziękować za cokolwiek, Annie.
— Ale...
— Proszę — rzucił błagalnym tonem i przytulił ją na odchodne. — Polecam się na przyszłość — uśmiechnął się. — Widzimy się jutro? — spytał jeszcze dla pewności, licząc, że może jednak zdecydowała sobie odpuścić i zostać w domu, żeby odpocząć. Na próżno.
— Tak, Harry, do jutra — odwzajemniła uśmiech i zawahała się jeszcze przez moment, jakby zastanawiała się nad wykonaniem jeszcze jakiegoś ruchu, ale skapitulowała.
Złapała po raz ostatni jego oczy i opuściła mieszkanie Harry'ego, zamykając za sobą drzwi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top