87
Annie uśmiechnęła się do siebie, gdy usłyszała cichy dźwięk otwierającej się bramy wjazdowej, świadczący o tym, że ktoś użył pilota i zamierzał wjechać na posesję. Harry wrócił. Spojrzała na zegarek i mruknęła z aprobatą. Było po jedenastej rano, a on już był w domu.
Nie bała się o spotkanie narzeczonego z Kendall Jenner. Pewnie część z was teraz pomyśli, że jest szalona i zbyt ufna. Może tak było. Wczoraj wieczorem, gdy Adele i Sam Smith rozeszli się do swoich domów po całkiem udanym spotkaniu przy herbacie, narzeczeństwo uznało, że nie chce im się spać, choć zegarki wskazywały prawie północ.
Siedzieli do drugiej w nocy na swoim tarasie, owinięci kocem. Rudowłosa zapaliła kilka świeczek, żeby mieli obok siebie jakiekolwiek źródło światła. Ułożyli się na tarasowej kanapie, przytuleni do siebie, a Harry czasem wskazywał palcem na gwiazdy na nocnym niebie i wzrokiem odnajdywał kształt znajomych mu gwiazdozbiorów. Wtedy też podzielił się z nią każdą swoją myślą, każdym swoim strachem, obawą i wątpliwością odnośnie obecnej sytuacji.
Harry długo opowiadał rudowłosej o tym, jak wyglądała jego relacja z Kendall na przestrzeni lat. Dzielił się z nią każdą emocją, każdym wspomnieniem. Powiedział, że chyba nigdy się tak negatywnie nie zaskoczył i nie rozczarował jak wtedy, gdy dowiedział się, że to właśnie ona płaci prawnikowi Louisa. Może był naiwny, ale nie spodziewał się tego po niej. Bał się dzisiejszego spotkania i rozmowy: musiał być bezdusznym skurwielem, który tę relację zakończy. Zero kompromisów. Zero przyjaźni. A przecież ufali sobie tak długo...Nie do końca wiedział jak ma poradzić sobie z tym, żeby zmusić Kendall do wyciszenia tej afery. Albo, inaczej: wiedział, jak ma to zrobić, ale nie wiedział, czy będzie w stanie. Wiedział za to, że brunetce bardzo mocno na nim zależy. Zbyt mocno. Wiedział, że będzie musiał ją zranić i zagrać na jej emocjach. I, że chociaż będzie na nią wściekły za to, co zrobiła, to nadal nie będzie to dla niego takie proste. Nie był typem, który lubił krzywdzić ludzi.
— Wiesz, że jeśli tego nie zrobisz, to rozpęta się piekło...? — spytała cicho Annie, widząc jego wahanie wczorajszej nocy. — Harry, kochanie, jeśli ty nie czujesz się na siłach, to pozwól mi z nią porozmawiać... Załatwię to... Przekażę jej pismo od Jackmann'a i...
Ucałował jej czoło i zachichotał, żałując, że w półmroku nie widzi jego zdziwionego spojrzenia.
— Ana, ja wiem, że jesteś dzielną, walczącą lwicą, ale nigdy w życiu nie narażę was tak bardzo. Wasze zdrowie jest ważniejsze od tego wszystkiego — oświadczył jej. — Kendall dostałaby furii na twój widok. Aż boję się pomyśleć, jak to mogłoby się skończyć. Poza tym, to wszystko zaczęło się przeze mnie. I to ja muszę to zakończyć, Ann — wymruczał w jej loki, mocno tuląc ją do siebie i ciaśniej opatulając ją puchatym kocem. — O, patrz, a tam widać mały wóz! — Z entuzjazmem zadarł głowę w górę, zauważając kolejny układ gwiazd na nieboskłonie i palcem wskazującym wskazał obszar nad nimi.
Annie wróciła do rzeczywistości, spoglądając na drzwi wejściowe, które brunet właśnie otworzył. Wyprostowała się na fotelu i odłożyła laptopa z kolan na stolik, odnajdując jego oczy zielone oczy. Posłał jej słaby uśmiech, ściągając buty w korytarzu. Rudowłosa wstała na nogi i w skarpetkach podbiegła do niego, żeby przytulić go w ramach przywitania.
Harry nachylił się odrobinkę i objął ją bardzo mocno, tuląc twarz do jej rozpuszczonych, wilgotnych włosów i materiału swetra. Zachichotał w duchu, dostrzegając, że wyjęła go z jego rzeczy. Pogłaskał jej plecy i westchnął z ulgą, łaskocząc oddechem skórę na jej szyi.
— Moje słoneczko... — westchnął miękko. — Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jestem w domu, kochanie — wymruczał, zamykając oczy i zaciągając się jej zapachem. Miał ochotę nigdy już nie wypuszczać jej z rąk.
Annie uśmiechnęła się na jego słowa i wplotła dłoń w jego włosy, żeby pogłaskać skórę na jego głowie tuż nad karkiem. Czuła, jak rozluźnia spięte miejsce, nadal stojąc na środku korytarza i trzymając ją w żelaznym uścisku. Ucałowała czule skroń Harry'ego i spytała cichutko:
— Gorąca herbata z żurawiną i cytryną, żabko?
Styles uśmiechnął się szeroko sam do siebie i jęknął na myśl o gorącym trunku, który zawsze działał kojąco na jego rollercoastery emocjonalne.
— Jesteś idealna i kocham cię najmocniej na świecie — przyznał, wypuszczając ją z objęć i odsuwając się od niej. — Wyspałaś się?
Pokiwała głową twierdząco, gdy musnął wargami jej czoło.
— A jak śniadanie? — zagaił troskliwym głosem, głaszcząc jej policzek.
— W toalecie. — Wydęła wargi, krzywiąc się nieco. — Ale, jeśli cię to pocieszy, to za pierwszym razem było całkiem smaczne — dodała, próbując zabłysnąć humorem, gdy zmartwiony ściągnął brwi i spojrzał współczująco w jej oczy. — Za drugim już niezbyt...
Westchnął ciężko i założył jej kosmyk włosów za ucho.
— Zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że zrobiłem nam te dzieci. — Wydął wargi, na wpół żartując, na wpół poważnie się o nią martwiąc.
Annie parsknęła śmiechem, spoglądając na niego z uniesioną brwią.
— Nie bądź niemądry, Harry...
— Jakbym ich nie zrobił, to byś tak nie wymiotowała - zauważył błyskotliwie, uśmiechając się głupkowato.
— Jesteś strasznie głupi. — Rudowłosa pokręciła głową z niedowierzaniem.
— I cały twój — przyznał, raz jeszcze całując jej czoło. — Chodź, zrobimy herbatę i opowiem ci, jak wielkim skurwielem jestem — westchnął i popchnął Annie w stronę kuchni.
Rudowłosa zmarszczyła brwi, spoglądając na jego profil.
— Nie mów tak o sobie, ej... — poprosiła go łagodnym tonem.
Brunet tylko westchnął cicho i ułożył dłonie na jej biodrach, żeby asekurować ją, gdy będzie wskakiwać na blat kuchennej wyspy, żeby na nim usiąść. Zawsze tak robili: ona miała siedzieć i mu nie przeszkadzać, a on kręcił się po kuchni. W ciszy nalewał wodę do czajnika, szukając w swojej głowie słów, które mogłyby pasować do jego aktualnych myśli.
— Myślę, że załatwiłem sprawę — przyznał w końcu, sięgając górnej szafki, żeby wyciągnąć z niej dwa, duże kubki w czerwone grochy. — I myślę, że zrobiłem to skutecznie, jeśli mam być szczery... — wymamrotał.
Annie wpatrywała się w niego, dając mu czas na pozbieranie myśli i otworzenie się, gdy będzie gotowy. Uwielbiał ją za to. Nigdy na niego nie naciskała.
— Rozpłakała się. Na początku myślałem, że na pokaz, ale... — westchnął. — Mam straszny chaos w głowie, Ana... Cieszę się, że to skończyłem. Cieszę się, że jej dopierdoliłem, jeśli mam być szczery, a to już robi ze mnie prawdziwego kutasa. No i, oczywiście, do tego wszystkiego jest mi cholernie źle z tym, że ją zraniłem... — wyznał, czując, jak w końcu schodzą z niego wszystkie emocje.
Rudowłosa rozchyliła nogi i otworzyła ramiona, polecając mu cicho:
— Chodź tu do mnie...
Posłuchał jej bez żadnego zawahania, stając pomiędzy jej nogami i mocno obejmując ją ramionami. Ułożył podbródek na jej barku i zamknął oczy, gdy jej gładkie dłonie pogładziły jego kark.
— Jestem chujem — wyrzucił z siebie to, że naprawdę czuł się źle po tym spotkaniu.
— Chujem, który dba o swoją rodzinę, Harry — mruknęła cicho Annie, muskając wargami jego ucho.
— Nie powinienem czuć się aż tak źle, Ann... Wiesz, że spóźniła się pół godziny? A wiesz, przez co? Zabrała ze sobą jakiegoś paparazzi, któremu zapłaciła za tajną sesję z ukrycia - warknął, nadal zdenerwowany tą sytuacją. Annie nie chciała mu wchodzić w słowo, więc dała mu możliwość kontynuowania tego słowotoku. — Wyobrażasz sobie to? Także, kochanie, jeśli jeszcze dziś przeczytasz w jakimś internetowym, rzetelnym, plotkarskim pisemku, że cię zdradzam, to wiedz, że kasa Kendall nie poszła na marne — sarknął.
Rudowłosa pokręciła głową z niedowierzaniem i uspokajająco ucałowała czubek jego głowy.
— Cieszę się, że masz to już za sobą... — wymruczała.
— To fakt. Mnie też to cieszy — odmruknął jej, przyciągając ją bliżej siebie i układając policzek na jej ramieniu. — Kocham cię, Aneczka, wiesz? — spytał uroczym głosem małego chłopca.
— Dziękuję, to bardzo fajnie, że mnie kochasz — zaśmiała się, odpowiadając mu inaczej, niż zwykle i sprawiając, że wetknął jej palec pomiędzy żebra, wywołując jej śmiech. — Woda się zagotowała — zwróciła mu uwagę.
— Woda poczeka. Pomiziaj mnie jeszcze chwilkę... — poprosił, wtulając się w nią mocno, ignorując jej chichotanie.
Stali tak przez dłuższy moment, dopóki Harry nie przerwał ciszy swoim zachrypniętym głosem.
— Kochanie, przypomnij mi, żebym wieczorem zaklepał nam lot do Miami i z powrotem — wymruczał, a gdy Annie pokiwała twierdząco głową, spytał jeszcze: — Zrobić ci coś do jedzenia?
— Nie-e...
— Jesteś pewna, że dzieciaki nie pozwolą ci zjeść śniadania? Mamy prawie południe — mamrotał, przylepiony do niej jak rzep. Jedną dłonią bawił się końcówką jej długich włosów, nawijając je sobie na palec. Westchnął ciężko, gdy przecząco pokręciła głową. — Nic? Jogurt? Jajka? Tosty? Płatki? Ana, no... Może zrobić ci coś innego? Sałatkę może? O, albo coś zimnego? W zamrażarce jest pudełko lodów waniliowych, które kupiłem wczoraj rano.
— Chryste, Harry... — Annie zaśmiała się bezsilnie.
— Chryste, Annie... — powtórzył po niej złośliwie. — Witaminki wypiłaś chociaż?
— Tak. Po tym, jak śniadanie nie przeszło testu jakości — odgryzła mu się. — Więc witaminki i tabletki się przyjęły. Chociaż tyle.
— Ostatni raz zrobiłem ci śniadanie, ty zgredzie paskudny — parsknął śmiechem. — A tak poważnie, kochanie... Jestem gotowy nawet podjechać do supermarketu. Na pewno nic nie chcesz? Korzystaj, póki chce mi się ruszyć dupsko, kocico. Jak już ubiorę dres, to nie będzie mi się chciało ruszać z domu... — zapowiedział jej.
— Nie chcę nic. Po prostu zrób herbatę i wybierz jakiś film.
— O, cudownie. To już teraz mogę ci powiedzieć, że w końcu mam zamiar zmusić cię to tego, żebyś obejrzała całego Titanica — oderwał się od niej i uszczęśliwiony klasnął w dłonie.
Annie jęknęła zbolałym głosem i spojrzała na niego, krzywiąc się mocno.
— Kochanie, błagam, tylko nie to...
— Ty ostatnio wybierałaś film — zauważył cwaniacko, zalewając kubki z wodą. — Teraz moja kolej — oświadczył z satysfakcją, niby bezradnie unosząc ręce w górę.
Nienawidziła tej legendy kina całym sercem i przez przypadek wygadała się Harry'emu, że nigdy nie widziała go w całości. Co, według jej narzeczonego, było jawnym barbarzyństwem.
— A co z lekcją ukulele? — Spróbowała innej taktyki.
— Będziemy mieć cały miesiąc poślubny na lekcje ukulele - puścił jej oczko.
— Będziesz chciał marnować miesiąc poślubny na lekcje ukulele? — spytała flirciarsko, ponownie zmieniając plan działania. Zamachała nogami, siedząc na wyspie kuchennej i wwiercała się w niego wiadomym spojrzeniem.
Harry uniósł brew i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.
— Spokojnie, pomiędzy seksem, snem i jednym posiłkiem dziennie, raz na trzy dni pozwolę ci wyjść z łóżka porobić coś kreatywnego. Dostaniesz godzinę czasu, w trakcie której wypuszczę cię z kajdanek i z lochu — zaśmiał się, niedowierzając. — O, taki będę miłosierny!
— Mąż roku — sarknęła cicho, zaciskając wargi, żeby się nie roześmiać.
Harry strzelił brwiami, opierając się lędźwiami o krawędź przeciwległego blatu kuchennego.
— Zastanawiam się, do czego jesteś w stanie się posunąć, żebym nie włączył tego Titanica? — spytał teatralnie, niby hipotetycznie, wzdychając ciężko.
W jego oczach tańczyły łobuzerskie ogniki, gdy śmiało wpatrywał się z cwaniackim uśmieszkiem w szare tęczówki rudowłosej. Annie przyjęła niewypowiedziane głośno wyzwanie i zeskoczyła z blatu, żeby podejść do niego powolnym, kuszącym krokiem. Dzielnie wytrzymywała łobuzerskie spojrzenie Stylesa, który wymownie zagryzał policzek od wewnątrz, wodząc za nią oczami.
— Herbata nam wystygnie — mruknęła, niby smutna z tego powodu, rozkosznie zagryzając dolną wargę i przesuwając dłońmi po jego ramionach, żeby skierować się w dół jego klatki piersiowej.
— Poświęcę się i zrobię nam drugą — wymruczał zachęcająco, unosząc jedną brew.
Annie postawiła na swoim: tego dnia Harry nie włączył Titanica.
Za to, po całkiem dobrym seksie, dowiedział się czym są Kuchenne Rewolucje Magdy Gessler. Anastasia znalazła wersję online z angielskimi napisami, gdy Harry oddał jej swoją kolejkę wybierania repertuaru, który poleci na ekranie wielkiej plazmy. Styles przytaszczył ich kołdrę z sypialni na kanapę w salonie, ubrany jedynie w swoje spodnie dresowe. Ułożyli się wygodnie przed telewizorem, tuląc się do siebie. No, i do Tuckera, który wolał wylegiwać się na nich, niż na poduszkach.
Harry wciągnął się seans tak bardzo, że do wieczora obejrzeli pół jednego sezonu rewolucji blond restauratorki, a lokaty nie dość, że nie mógł oderwać się od ekranu, to pierwszy raz w życiu miał możliwość osłuchania się z językiem ojczystym swojej kobiety. Nigdy wcześniej nie wpadł na to, że nauka polskiego może być tak prosta. Był zachwycony. Dopytywał, z czego są gołąbki i co za idiota wymyślił tę nazwę, no i nie mógł zrozumieć, dlaczego Polacy mają tak wiele różnych wersji znaczeń słowa "fuck" i stwierdził, że musi sobie z tego zrobić ściągę, bo inaczej nie zapamięta.
I szczerze? Stwierdził, że Magda Gessler jest milion razy lepsza niż Piekielna Kuchnia Gordona Ramsey'a, a Annie przez resztę dnia sikała ze śmiechu, gdy Harry razem z panią Magdą oburzał się na słowa właścicieli restauracji, czekając aż kręconowłosa blondynka na ekranie będzie rzucała talerzami z jedzeniem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top