57

— Pani Swift, czy mogłaby nam pani przybliżyć okoliczności, w których poznała pani pana Stylesa?

Harry hamował się przed przewróceniem oczami, gdy prawnik Louisa zaczął prowadzenie przesłuchania blondynki.

— Byliśmy parą na przełomie roku dwa tysiące dwunastego i trzynastego — odpowiedziała konkretnie, starając się nie patrzeć na Stylesa, gdy zajęła miejsca na mównicy dla świadków. — Oficjalnie. Media wiedziały, że się umawiamy. Poznaliśmy się przez wspólnego znajomego, Ed'a Sheerana, a później mieliśmy styczność na różnych event'ach muzycznych.

— Czy miała pani świadomość tego, że w trakcie, gdy umawialiście się na randki, Harry był w zadeklarowanym związku z Louisem Tomlinsonem?

— Tak, wiedziałam, że byli razem — przyznała wprost, wywołując falę rozmów wśród dziennikarzy i to, że Styles nie mógł się powstrzymać przed przewróceniem oczami.

Oczywiście, że wiedziała. Wiedziała też, że nie traktuje jej poważnie, choć starał się być dla niej miły. I, do cholery, to było siedem lat temu. Był szczeniakiem.

— I mimo to, godziła się pani na tę relację?

— Harry mówił, że Louis został zmuszony do umawiania się z Eleonor, przez co on sam postanowił pójść w inną stronę. Gdy się umawialiśmy, nie mieli ze sobą kontaktu. Taka była oficjalna wersja. Że to ja byłam tą jedyną, a oni ze sobą nawet nie rozmawiali.

— Mimo, że razem pracowali? Będąc w zespole?

— Byli pokłóceni. Management modestu nalegał, żeby Harry pokazywał się ze mną publicznie, co strasznie go drażniło. Louis był zajęty swoją własną dziewczyną, więc można powiedzieć, że nie byli razem.

— Nie lubił publicznych deklaracji?

Taylor pozwoliła sobie na prychnięcie, wykrzywiając swoje pomalowane krwiście czerwoną pomadką usta.

— Nadal nie lubi, jak prawda i jego życie prywatne wychodzi przed kamery, prawda?

Harry odważnie mierzył się wzrokiem z niebieskimi oczami blondynki, unosząc jedną brew. Nie odezwał się jednak. Śmieszyło go to, że po siedmiu latach nadal nie przeszedł jej żal i rozgoryczenie tylko dlatego, że im nie wyszło.

— Z tego samego powodu nie ma z nami niejakiej Anastasii, prawda? — dodała, patrząc w szmaragdowe oczy. Pieprzona prowokatorka.

W Harry'm się zagotowało.

— Ma pani na myśli, pani Swift, że pan Styles się pani wstydził? — spytał prawnik Louisa.

— Na pewno mnie nie szanował — przyznała Taylor. — Bawił się mną. Próbowałam ratować nasz związek wielokrotnie, ale w tamtym czasie był opryskliwym, zadufanym w sobie artystą. Najpierw mnie ranił, kłóciliśmy się, a potem wydzwaniał do mnie w nocy, przepraszając. I tak w kółko.

— Dlaczego się rozstaliście? — spytał konkretnie prawnik Louisa.

Harry przygarnął bliżej kartkę leżącą przed Jackmannem, na której mężczyzna zapisywał pytania, które zada aktualnie przesłuchiwanej osobie. Sięgnął do kieszeni po swoje pióro i dopisał tam szybko trzy pytania do listy, a potem oddał kartkę mężczyźnie. Gdy prawnik je przeczytał, posłał Stylesowi porozumiewawcze spojrzenie i kiwnął krótko głową.

— Harry mnie zdradził — wyznała wprost, wpatrując się w tył sali. Po jej słowach nastąpiła fala odgłosu migawek aparatów.

— Z kim? — dopytał prawnik Louisa.

— Z Tomlinsonem, oczywiście — prychnęła Taylor. — Wydaje mi się, że Harry bawił się wtedy nie tylko moimi uczuciami — dodała, a Styles aż otworzył usta z wrażenia.

Więc to jest ich taktyka? Wrobić go w to, że przez te wszystkie lata to on był prowodyrem i powodem wszystkich chorych akcji?

— Nie mam więcej pytań — rzucił adwokat szatyna i usiadł na swoim miejscu, ustępując Jackmann'owi, który zabrał głos.

— Pani Swift, nie będę miał wiele pytań do Pani. Czy mogłaby nam pani powiedzieć, kiedy ostatni raz w ogóle rozmawiała pani z moim klientem?

Taylor zamrugała, zdziwiona.

— W dwu tysięcznym trzynastym roku — odparła.

— Czyli przez ostatnie sześć lat nie mieliście ze sobą kontaktu?

— Zgadza się.

Jackmann pokiwał głową, robiąc dramatyczną pauzę, a Harry skrzyżował ręce na piersi, wpatrując się w twarz blondynki.

— Czyli, gdyby miała pani ocenić to, jak duża jest pani znajomość relacji małżeńskiej obu tych mężczyzn, o których rozmawiamy, jak dużo mogłaby pani powiedzieć o ich związku, biorąc pod uwagę fakt, że ich oficjalny ślub miał miejsce w dwu tysięcznym siedemnastym roku?

Blondynka nerwowo oblizała wargi, a Harry uśmiechnął się w duchu, widząc, że adwokat korzysta tylko i wyłącznie z pytań, które przed chwilą nabazgrał na jego kartce.

— Właściwie, to nic — przyznała.

— Rozumiem — mruknął cicho Jackmann. — Ostatnie pytanie. Dlaczego, mimo upływu siedmiu lat nadal żywi pani w sobie tyle urazy do mojego klienta? Przepraszam, za sugerowanie odpowiedzi w tym miejscu, ale byliście na początku swoich karier. Oboje byliście młodzi, niedojrzali i popełnialiście błędy. Skąd więc ten... żal, pani Swift?

Intensywny wzrok Harry'ego mógłby wywiercić dziurę w czole Taylor.

— Może dlatego, że mnie upokorzył i zranił? Może dlatego, że byłam w nim zakochana, jak nigdy wcześniej? Wiem, że minęło bardzo dużo czasu i, że mogliśmy zupełnie się zmienić przez ten okres, ale uważam, że Harry jest tym bezdusznym typem, który nigdy się nie zmienia, i który traktuje kobiety jak zabawki, zawsze wracając do Louisa... 

Harry uniósł brew.

Napisała o nim dwie płyty, kupiła suknię ślubną i prześladowała go przez dwa lata od rozstania, a teraz robi z niego potwora przed kamerami, bo siedem lat temu dał jej kosza? Lokaty zaśmiał się bezgłośnie i bezsilnie potarł twarz dłońmi, niedowierzając. Z tą laską było coś mocno nie tak. Współczuł jej aktualnemu facetowi - nawet, jeśli ten wytrzymał z nią już dwa lata. Musiał być masochistą.

— Nie utrzymywaliśmy kontaktu przez te sześć, siedem lat, to prawda. Ale zawsze było tak samo: Harry pokłócił się z Louisem, zdradzał go, znajdował jakąś Bogu winną, naiwną dziewczynę, której na moment dawał złudzenie szczęścia, a potem wracał do niego — podsumowała go Taylor. — Założę się, że z nieobecną Anastasią jest podobnie. Pełno kłamstw: od ich szczerego związku po talent tej dziewczyny — dodała wprost, a Styles prychnął.

Harry poczuł, jak wściekłość spina wszystkie jego mięśnie. W oczach zalśnił mu morderczy błysk. Jackmann ukradkiem posłał mu uspokajające spojrzenie.

— Czy kiedykolwiek rozmawiała pani z panem Styles'em, co kieruje jego zachowaniem?

— Nie — odparła, zgodnie z prawdą.

— Skąd więc pani wie, czym się kierował w swoim postępowaniu?

— Świat celebrytów jest mniejszy, niż może się wydawać — wyjaśniła Taylor. — Nawet, jeśli się nie znamy osobiście, to znamy się z widzenia. Nie trudno jest wymienić doświadczenia w tak zamkniętym środowisku. Styles bawił się wieloma kobietami. Czasem zdarza się, że te kobiety ze sobą rozmawiają.

— Czyli plotki są jedynym, na podstawie czego wysnuwa pani opinię, pani Swift?

— Nie nazwałabym relacji z samych zaangażowanych w te pseudo-związki kobiet "plotkami" — upierała się przy swoim.

— W porządku. W takim układzie, pani Swift, kiedy ostatni raz doszły do pani takowe plotki?

Taylor zmarszczyła brwi.

— Dwa lata temu, gdy Styles randkował z Camille, siedzącą na tej sali — wyznała.

— A po tamtym czasie?

— Nie mam żadnych informacji.

— Czyli aktualnie wnioski na temat pani Anastasii i rozpadu tego małżeństwa są oparte tylko i wyłącznie na pani subiektywnej, wyrobionej już opinii?

Taylor nie odpowiedziała, zaskoczona.

— Nie mam więcej pytań — odparł Jackmann, siadając na miejsce.

Harry nie ugiął się pod wzrokiem Taylor, gdy ta wracała na miejsce. Odprowadził ją spojrzeniem, w głowie klnąc jak szewc na myśl o tym, jak bardzo był głupi, godząc się na umawianie się z nią. Nawet, jeśli to było cholerne siedem lat temu.























Annie wpatrywała się w telewizor, spięta. W dłoniach mocno ściskała ucho dużego kubka, w którym Samuel zaparzył jej herbatę. Oblizała nerwowo wargi, obserwując, jak na miejsce Taylor wchodzi długonoga, blondwłosa modelka.

— Oni chcą go pogrążyć przed kamerami — wymruczała Annie, upijając herbaty, żeby głos nie zadrżał jej od emocji.

— Właściwie, to Louis tego chce. I Taylor. Tej teraz nie jestem pewien, bo nie wygląda na zimną sukę — skomentował cicho Sam. — Ann, weź pod uwagę, że przed nami jeszcze zeznania chłopaków, Gemmy, Anne i samego Harry'ego. Mówił nam wczoraj popołudniu, jak byłaś u Dylana, że ma kilka asów w rękawie. Jest na przegranej pozycji. Jackmann powiedział, że będzie starał się ograniczyć ilość brudów, jakie będą musieli wygrzebać na światło dzienne, ale mamy dużą przewagę.

Rudowłosa oparła głowę o zagłówek kanapy, wzdychając ciężko.

— Myślę, że to, że Harry sprawił, że cię tam fizycznie nie ma, było najlepszą decyzją, jaką mógł podjąć — wymruczał cicho Samuel. — Widać, że Louis chciał skoncentrować cały swój atak na tobie... A teraz nie wie, jaką taktykę ma obrać.

Annie zacisnęła wargi. Będzie musiała przeprosić Harry'ego za to, że wtedy tak bardzo się na niego wkurwiła.

— W końcu to Styles zna najlepiej Louisa... — westchnęła, pocierając twarz dłońmi. — A ja urządziłam mu taką scenę, jak mi o tym powiedział, że mało co nie wróciłam do swojego mieszkania na noc... 

Samuel spojrzał na nią, zdziwiony.

— Zwalisz to na hormony ciążowe, ty histeryczko — pokręcił głową. — Oglądaj.























Camille zaczesała kosmyk włosów za ucho i, ku zdziwieniu Harry'ego, posłała mu blady uśmiech. Na pewno była świadkiem z ramienia Tomlinsona, więc myślał, że będzie starała się go pogrążyć - czego się nie spodziewał. O blondynce można było powiedzieć dużo, ale nie to, że chciałaby go oczernić po tym, co ich łączyło. Oboje byli zauroczeni. Zakochani. Harry zbierał się po ich rozstaniu dłużej, niż myślał, że będzie się zbierał. Ostatecznie poróżniła ich różnica charakteru i problemy emocjonalne bruneta, a nie Tomlinson. Dopiero, gdy poskładał się po Rowe, wrócił do niego, chcąc zacząć czystą kartę ich małżeństwa.

— Pani Rowe, jak długo pani zna pana Stylesa?

Camille zmarszczyła brwi.

— Od dwu tysięcznego piętnastego roku, tak mi się wydaje. Poznaliśmy się chwilę przed rozpoczęciem jego solowej kariery — uśmiechnęła się lekko. — Kontakt mamy do dziś.

Nie skłamała. Czasem wymienili między sobą kilka smsów, na czysto przyjacielskiej stopie. I tyle, na tym kończyły się ich relacje.


























Samuel zmarszczył brwi.

— Wiedziałaś? — spytał bystro Annie.

Rudowłosa pokręciła przecząco głową. Czy to, co przed chwilą usłyszała, było wyznaniem z kategorii "niezależnie od wszystkiego, nadal jestem tylko twój"? Miała wątpliwości.

— Nie podoba mi się to, Sammy... — mruknęła, nie rozumiejąc, co obecnie łączy Harry'ego i tę uroczą blondynkę.

— Jesteś zazdrosna — spojrzał na nią blondyn, podśmiechując się z niej.

— O niego? — Annie prychnęła. — Każdą komórką mojego ciała — westchnęła bezsilnie. Nic nie mogła poradzić na to, jak mocno go kocha i na to, jak bardzo nie chce się nim dzielić. Był jej. Kropka.

Samuel roześmiał się głośno.

— Ale jak mu to powtórzysz, to się nie przyznam — ostrzegła go.























— Była pani w związku z Harry'm, czy tak? — Prawnik Louisa zadał kolejne pytanie.

— Tak. I, uprzedzając pana kolejne pytanie, wiedziałam, kim dla Harry'ego jest Louis. Gdy się spotykaliśmy, byli świeżo upieczonym małżeństwem — skrzywiła się. — Miałam o to wyrzuty sumienia do samej siebie, ale ja i Harry byliśmy... mocno sobą zauroczeni — dokończyła, posyłając figlarne spojrzenie Stylesowi.

Harry przełknął ślinę i zmarszczył brwi. Czyżby nie do końca była przeciwko jemu?

— Kiedy zaczęła się wasza relacja i jak długo trwała?

— Dwa miesiące po ich ślubie w siedemnastym roku. Byliśmy razem kilka miesięcy, ale rozstaliśmy się przez... niedopasowanie charakterów — dokończyła politycznie. - Gdy emocje opadły, porozmawialiśmy ze sobą jak dorośli ludzie. Na ten moment jesteśmy dobrymi znajomymi. Harry powiedział mi, że dwa miesiące po naszym rozstaniu wrócił do Louisa, chcąc naprawić ich małżeństwo.

— Z jakiego powodu w ogóle pozwoliła pani rozwinąć się tej relacji, skoro wiedziała pani, że pan Styles ma męża?

Camille uniosła brew.

— Harry został zdradzony przez Louisa w trakcie podróży poślubnej — wypaliła szczerze, nie owijając w bawełnę. — Po powrocie z niej spakował się i wyprowadził się z ich wspólnego mieszkania, wracając do rodzinnego domu. Trafiliśmy na siebie przypadkiem w Londynie jakiś czas po tym i, od słowa do słowa... — wzruszyła ramionami.

Prawnik Louisa zgromił ją wzrokiem. Wyglądało na to, że nie jest zadowolony z jej odpowiedzi.

— Rozstaliście się przez różnice charakterów? Mogłaby pani rozwinąć tę myśl?

Camille skinęła głową.

— Ja i Harry jesteśmy mocnymi charakterami. Dodatkowo, on miał dużo rzeczy, nad którymi musiał popracować. Nadal miał męża, nie mógł sobie poradzić z bólem po zdradach Louisa, bójkach, tych wszystkich tajemnicach i... Potrzebował czasu, żeby poukładać sobie wszystko w życiu. Nie było tam miejsca na nasz związek w tamtym momencie — wyznała szczerze, odnajdując zielone oczy Harry'ego. — Cieszę się, że teraz ma się lepiej, niż wtedy — dodała, uśmiechając się do niego ukradkiem.

Harry odwzajemnił uśmiech. Camille okazała się być miłym zaskoczeniem tego dnia.























Annie spoglądała w telewizor z niedowierzaniem.

— Ona jest po naszej stronie?

— Na to wychodzi — odparł Sam, tak samo zdziwiony. — Wygoogluję ją — postanowił dojrzale, nie kojarząc imienia i nazwiska blondynki.

Annie wsłuchiwała się w dalsze przesłuchanie tej uroczej blondynki, w ustach której słychać było francuski, miękki akcent. Naprawdę była urocza.

— Ma faceta, odkąd rozeszli się z Harry'm — wymruczał Samuel. — Tak mówi internet.

Szare oczy rudej wylądowały na skupionej twarzy przyjaciela.

— Czyli co? Zgodziła się zeznawać na prośbę Louisa, żeby w samym sądzie wkopać Louisa, a nie Harry'ego? — Podsumowała Annie. — I jeszcze mówi wprost, że cieszy się, że to Harry ułożył sobie życie i, że Tomlinson poleciał w kulki? Tak po prostu, bez żadnych intryg? Znaczy wiesz, Sam — rudowłosa popadła w monolog — w sumie, to jej się nie dziwię. Była przy nim, jak cierpiał po tej zdradzie. Może chciała mu wynagrodzić to, co przeżywał w tamtym czasie, skoro miała taką możliwość właśnie teraz?

Samuel wydął wargi w aprobacie.

— Wiszę jej dobrą wódkę — mruknęła ruda, zaczesując swoje loki za ucho.

Sam zachichotał, słysząc jej postanowienie.























Prawnik Louisa szybko skapitulował, kończąc zadawanie pytań Camille szybciej, niż planował. Jackmann wstał z miejsca i zadał dwa krótkie pytania, które jednoznacznie wskazały wszystkim zgromadzonym na to, po czyjej stronie jest blondynka. Harry skinął jej głową w podziękowaniu, gdy schodziła z mównicy, na co Camille pokazała mu gestem, że po wszystkim ma do niej zadzwonić, żeby porozmawiali. Ponownie skinął głową, uśmiechając się lekko. Był jej dłużny co najmniej jedną butelkę greckiej wódki, którą blondynka tak uwielbiała. Gdyby nie ona, reszta zeznań mogłaby być postawiona w różnym świetle. Tymczasem, szala wygranej znacznie przeważyła się na stronę Styles'a.

— Gotowy na show? — spytał cicho Jackmann, a po chwili usłyszeli, jak sąd poprosił o podejście Zayn'a Malika. Harry uśmiechnął się pod nosem do mulata, który puścił mu oczko, gdy zajmował miejsce na wyznaczonym podeście.

Prawnik Louisa wstał i zaczął od najprostszego pytania.

— Panie Malik, był pan z Louisem i z Harry'm w zespole, prawda?

Zayn prychnął ironicznie, strzelając brwiami.

— Czy ze względu na obecność kamer moglibyśmy odpuścić sobie zadawanie pytań oczywistych, wysoki sądzie? — sarknął, odwracając się do sędziego i do ławy przysięgłych. — Chyba te podstawowe fakty są opisane w życiorysach świadków, czyż nie?

Adwokat zacisnął wargi w wąską linię, zirytowany.

— Panie Malik, dlaczego opuścił pan zespół?

Zayn westchnął.

— Chwila prawdy, co? — zaśmiał się do Harry'ego i do chłopaków siedzących w pierwszym rzędzie.

Cała trójka uśmiechnęła się do niego porozumiewawczo

— Miałem dość. Dość tego, że nie cieszyło mnie to tak, jak powinno. A, dodatkowo, wykańczało mnie psychicznie to, że wtedy dwójka moich najlepszych, zakochanych w sobie na zabój przyjaciół, nie mogła żyć normalnie, bo ich homoseksualny związek był traktowany jak największa tajemnica showbiznesu — powiedział wprost. — Louis i Harry byli szantażowani przez management. Ukrywali się, sfrustrowani. Wszystko to zrobiło się absurdalne. Kochali się, a nie mogli nawet siedzieć obok siebie. Zbuntowałem się, wstawiając się za nimi. W efekcie, odszedłem. Nie chciałem tego akceptować.

Dziennikarze dostali właśnie największe potwierdzenie plotek, których przez całą dekadę nikt z nich nie chciał potwierdzić.

— Czy pan Styles w tej relacji był bardzo porywczy? — Prawnik Louisa kontynuował ich taktykę. Jednak, bezskutecznie.

Zayn prychnął.

— Harry był skrzywdzony. Oboje byli. Ale, jeśli mówimy o porywczości, to pomylił pan nazwisko. To Louis był furiatem. Milion razy w trasie, w środku nocy szukaliśmy pogotowia albo oddziału ratunkowego, bo znowu postanowił zdemolować pokój hotelowy, albo uderzyć Harry'ego przed koncertem.

Malik walił prosto z mostu, wywołując szok u dziennikarzy.

W podobnym tonie przebiegły przesłuchania Niall'a i Liama. Prawnik Louisa kapitulował szybko, chcąc pytaniami wyrządzić jak najmniej szkody swojemu klientowi. Zaczynał czuć, że sprawa jest przegrana. Nie miał pewności, czy zeznania samego Louisa ratują ich w jakikolwiek sposób.

Zwłaszcza, że Jackmann, jako obrońca Styles'a każde przesłuchanie osoby, która wiedziała o okolicznościach tego, dlaczego rozpadło się ich małżeństwo, kończył tym samym pytaniem, które powodowało tę samą odpowiedź:

— Czy, według pana najlepszej wiedzy, jest pan w stanie powiedzieć, z jakiego powodu mój klient odszedł od męża i zdecydował się na pozew rozwodowy?

— Harry odszedł po tym, jak Louis Tomlinson go zdradził, przyczyniając się swoją decyzją bezpośrednio do śmierci ich nienarodzonego dziecka.

Co więcej, Jackmann próbował namówić chłopaków, żeby przybliżyli tę sytuację. Liam i Zayn nie odważyli się przed kamerami pogrążyć kariery Louisa. Bo w istocie, opowiedzenie tej historii właśnie tym było. Skandalem.

Niall Horan, z kolei, wyśpiewał wszystko, co wiedział, patrząc Lou prosto w oczy z ogromną satysfacją.

Przed zeznaniem Gemmy, Anne, Harry'ego i Louisa, sąd zarządził dwugodzinną przerwę, żeby ława sędziowska mogła podsumować dotychczasowe zeznania i, żeby uczestnicy mogli zjeść coś przed dalszym ciągiem przesłuchań.

Harry i Jackmann podnieśli się z krzeseł i uścisnęli sobie dłonie.

— Dziękuję — uśmiechnął się do mężczyzny Styles. — Jeśli reflektujesz na dobrą kawę i lunch, to zapraszam. Pewnie będziemy szukać ekipą czegoś przyzwoitego na śniadanie, bo nikt nie był w stanie niczego przełknąć z samego rana. No, poza Horanem.

— Nie trzeba, Harry. W międzyczasie mam kilka rzeczy do załatwienia w biurze, piętro wyżej. Spotkamy się po przerwie — pożegnali się, a potem zielonooki, uśmiechając się, dołączył do mamy, ściskając ją od razu, gdy znalazł się obok niej. Ucałował policzek Anne, Gemmy i uściskał po męsku każdego z chłopaków, łącznie z Jeffem, który przez cały czas siedział z boku sali, nie rzucając się w oczy.

Przez cały czas Harry czuł na swoich plecach palący wzrok Louisa i Lottie.

Sala opróżniła się z ławy przysięgłych i prawników, zostawiając ich samych z dziennikarzami, którzy mieli zamiar śledzić każdy ich ruch i każde ich słowo.

— Idziemy coś zjeść? — rzucił Payne.

— Tak! Umieram z głodu — przyznał Nialler, śmiejąc się wysoko.

— Przecież jako jedyny jadłeś śniadanie — wyśmiała go Gemma, obejmując brata.

— Chodźcie, niedaleko jest Starbucks, przejdziemy się — zarządził Zayn, kierując ich w stronę wyjścia z sali.

— Mam lepszy pomysł — uśmiechnął się Styles i spojrzał porozumiewawczo na Azoff'a, ale zanim dane mu było dokończyć wydarzyło się coś, czego nikt z nich nie planował, chociaż wszyscy powtarzali sobie od dwóch dni, że mają dzisiaj uważać na słowa.

W kieszeni Niall'a zawibrowała komórka, którą odebrał, uśmiechnięty, przed samymi kamerami. Przywitał się z osobą po drugiej stronie, a potem zwrócił się do Harry'ego:

— Hazza, masz wyciszony telefon?

Harry zmacał się po kieszeni marynarki. Tak, wyłączył dźwięk i wibracje, zostawiajac komórkę na stoliku, żeby mieć dobry widok na wyświetlacz, gdyby Annie zadzwoniła w trakcie rozprawy. A potem wrzucił go do kieszeni tak, jak go ustawił.

— Tak, czemu? — spytał, przystając i włączając dźwięk i zerkając na powiadomienia.

Niall podsunął mu swojego iphone'a pod nos i rzucił bez zastanowienia:

— Masz, narzeczona tęskni — palnął.

Harry zamarł w pół ruchu, robiąc ogromne oczy i spoglądając na Horana z szokiem i przerażeniem, wywołanym jego słowami. Zastygł, z telefonem niedaleko ucha, wstrzymując oddech.

Horan zakrył sobie usta dłonią i spojrzał w kamerę spanikowany, zaczynając się śmiać.

Gemma zrobiła spanikowaną minę i wielkie oczy, które tylko potwierdziły to że blondyn się nie przejęzyczył.

Zayn mruknął, że Horan jest idiotą.

Payne palnął sobie z otwartej dłoni w czoło.

Styles nabrał powietrza w płuca i przyłożył telefon do ucha.

— Hej, Anulka — wymamrotał — błagam, powiedz, że tego nie było na kamerach... — szepnął błagalnie, odwracając się przodem do pulpitu sądu, a tyłem do kamer.

— Tego nie było na kamerach — powtórzyła zgodnie z życzeniem, żartując.

— A tak serio?

— Nagrało się każde słowo, kochanie — odpowiedziała mu, zagryzając wargę. — Samuel obok mnie właśnie umiera ze śmiechu na widok waszych przerażonych min... 

— Daj mi moment, skarbie — rzucił do słuchawki i odsunął telefon od ucha. — Kurwa mać, Horan, obedrę cię ze skóry — mruknął do blondyna, wolną ręką ciągnąc za sobą Gemmę w stronę wyjścia, żeby wszyscy nie stali przed kamerami jak te sierotki Marysie.

— Jezusie, Hazz, kochanie, przepraszam, nie chciałem — przepraszał go Niall, a gdy kierowali się w kierunku wejścia, kamery za nimi biegły, próbując wyjaśnić ostatnie słowa Horana.

Harry pokręcił głową z niedowierzaniem i, przemierzając parter, z powrotem przyłożył sobie telefon do ucha.

— Ana, myszko...  — Harry mruknął do słuchawki — ... jesteśmy niedaleko domu. Zamówimy na wynos śniadanie i napoje ze Starbucksa i wpadniemy do mieszkania na godzinkę, za jakieś dwadzieścia minut — zapowiedział jej.

— Czekamy — zachichotała, a potem się rozłączyła, wiedząc, że czas na rozmowę będzie, gdy wszyscy znajdą się w mieszkaniu, z dala od kamer.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top