56
Harry objął ramieniem Gemmę i chwycił drugą dłonią mamę, przechodząc obok tłumu dziennikarzy, którzy gromadzili się na schodach prowadzących do wejścia budynku. Uśmiechem i skinięciem głowy zbył wszystkie pytania, którymi zostali zasypani. Za nimi kroczyli Niall, Jeff, Liam i Zayn. Największe poruszenie wśród mediów wywołał brak obecności wysokiej, rudowłosej dziewczyny, na którą większość z nich czekała.
Styles przekroczył próg budynku, a po piętach deptały mu kamery. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że odkąd wysiadł z auta każdy jego ruch, gest i słowo będzie nagrywane. Nienawidził tego szczerze. I, tak naprawdę, nigdy się do tego nie przyzwyczaił.
Sala, w której miała odbyć się rozprawa apelacyjna znajdowała się na samym końcu parteru budynku. Zielonooki zassał powietrze do płuc, mocniej ściskając Gemmę, gdy dostrzegł czekającego przed drzwiami niskiego szatyna w towarzystwie siostry i swojego prawnika. Zacisnął szczękę, a jego zęby zazgrzytały o siebie. Poczuł, jak nienawiść, którą czuł do Louisa zaczyna przepełniać każdy centymetr jego ciała. Nie mógł sobie na to pozwolić, wiedząc, że łatwiej mu będzie stracić nad sobą panowanie.
— Uspokój się, dziecko — usłyszał obok siebie cichy głos mamy. Zawsze wiedziała, kiedy powinna się odezwać. Harry skinął głową ledwo zauważalnie i mocniej ścisnął dłoń brunetki w uspokajającym geście.
Zadrżał, gdy lazurowe oczy Tomlinsona odnalazły jego własne. Skinął mu głową na przywitanie, nie mając zamiaru się do niego odzywać. Słyszał, jak Gemma cicho wita się z Lottie. Obserwował, jak Louis mierzy wzrokiem Jeff'a i każdego z chłopaków, którzy - czego szatyn się spodziewał - bez dwóch zdań w tej wojnie brali stronę Styles'a. A potem Tomlinson rozejrzał się jeszcze, zdezorientowany. Nigdzie nie odnalazł rudej czupryny, której się spodziewał.
Harry, widząc zagubienie na twarzy Louisa, podziękował sobie w duchu za to, że tak mądrze rozegrał temat zeznań Annie. Był co najmniej jeden krok do przodu przed swoim byłym mężem.
— Harry — rozmyślania lokatego przerwał Jackmann, który pojawił się tuż obok, podając mu dłoń. — Jak samopoczucie?
— Mogło być lepiej — przyznał, uśmiechając się słabo i nerwowo zapinając guzik od marynarki. Zdjął okulary przeciwsłoneczne z nosa i zaczepił je o dekolt koszuli.
— Jak ma się Anastasia? — spytał go cicho. Na tyle cicho, żeby jego głos nie dotarł do mikrofonów.
Harry uśmiechnął się, mimowolnie. Jackmann bardzo przejął się stanem zdrowia jego narzeczonej, gdy przedstawił mu dokumentację medyczną Annie. Starszy od niego mężczyzna wpatrywał się w niego, zatroskany.
— Osłabiona, ale ma się dobrze — wymamrotał cicho. — Trzyma kciuki w domu i jest w dobrych rękach.
— Cieszę się, Harry. — Prawnik poklepał go po ramieniu i zniknął mu z oczu, mówiąc, że wejdzie na salę, przygotować sobie stanowisko.
I nagle, ni stąd ni zowąd, tuż obok Styles'a pojawił się Louis. Gemma z mamą oddaliły się w stronę chłopców, stojących w kółku po drugiej stronie korytarza wraz z Lottie, przez co, gdy prawnik Tomlinsona oddalił się w ślad za Jackmannem, Louis miał możliwość niepostrzeżenie znaleźć się obok zielonookiego, który za wszelką cenę chciał uniknąć takiej konfrontacji.
— Ruda stchórzyła? — spytał prowokacyjnie, zadzierając podbródek w górę, żeby spojrzeć w oczy Harry'ego.
— Wszystkiego dowiesz się na sali — uciął temat, nawet na niego nie spoglądając.
Chciał go wyminąć, żeby dołączyć do chłopców, którzy jak na komendę skupili swoje spojrzenia właśnie na nich.
— Po tych dziesięciu latach nie zasłużyłem sobie na to, żebyś chociaż porozmawiał ze mną normalnie? - Wyrzucił z siebie ironicznie Louis, strzelając brwiami i zagradzając mu drogę.
Harry zrobił pogardliwą minę i spojrzał na niego z góry.
— Zejdź mi z drogi i nie pogrążaj się, błagam — sarknął.
— Nie zasługuję? — dopytywał, nie chcąc ustąpić.
— Nie, Louis. Nie zasługujesz — wycedził.
Harry złapał go za ramiona i przesunął w bok, jak szmacianą lalkę, wykorzystując element zaskoczenia. Dołączył go chłopaków. W jego oczach tańczyła wściekłość. Wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Lottie, która wróciła do brata.
— Nie pozwólcie mi go zagryźć publicznie — westchnął prosząco do Niall'a i Zayn'a, przy których znalazł się najbliżej.
— Nie?
— Czemu nie? Ja bym chętnie na to popatrzył...
Obaj odezwali się w tym samym momencie, spoglądając na Styles'a, który słysząc ich reakcję, mimowolnie parsknął śmiechem pod nosem.
— Kocham was, misiaczki — pokręcił głową z niedowierzaniem. — Ale pamiętajcie, że Annie prosiła, żebyśmy nie przynieśli jej wstydu — zażartował, wywołując ich głośny chichot, który nie umknął kamerom.
— Sprawa apelacyjna Louisa Tomlinsona i Harry'ego Styles'a rozpocznie się za dziesięć minut w sali numer dziewięć — zapowiedział głos z głośników, sprawiając, że rozbawienie momentalnie wyparowało. — Dziennikarze z przepustkami proszeni są o zajęcie miejsc w wyznaczonej strefie na tyle sali.
Harry przełknął głośno ślinę.
— Zróbmy to w końcu — zarządził cicho, obejmując Anne ramieniem i kierując ich w stronę wejścia do sali.
Annie siedziała na kolanach Samuela, wtulona w niego na kanapie. Obok nich miejsce zajął Tucker, który sam nauczył się wskakiwać na meble trzy dni temu i aktualnie podgryzał palce blondyna, zaczepiając go psotnie.
— Sam?
Blondyn podniósł wzrok na przyjaciółkę.
— Ten pies to chodzący cukierek — westchnął sam, wydymając wargi i kątem oka zerkając w ekran telewizora. — Co jest?
— O co chodzi z tobą i z Horanem? — spytała wprost, zamierając na moment, gdy kamery złapały obraz Harry'ego rozmawiającego z Louisem na korytarzu. — Boże, mam nadzieję, że nie skoczy na niego z łapami... — mruknęła cicho, obserwując narzeczonego. — Nie potrzebujemy więcej problemów...
— Wygląda na wkurwionego — podchwycił temat, wpatrując się w zbliżenie na twarzy Harry'ego.
Oboje parsknęli śmiechem, gdy Harry na ekranie odsunął Louisa na bok, dołączając do chłopaków stojących przy przeciwnej ścianie.
— Poradzi sobie — stwierdził Samuel.
— Unikasz odpowiedzi — zauważyła bystro Annie.
— Nic między nami nie ma — odpowiedział, wywracając oczami.
— Chwilami zachowujecie się jak zakochane kundle...
— Przecież Niall nawet nie jest biseksualny, Ann — uświadomił ją, starając się brzmieć przekonująco. — No, nie biorąc pod uwagę chwil, kiedy jest tak bardzo pijany, że wszystko mu się miesza...
Annie spojrzała na niego powątpiewająco. Widziała, że ściemnia jej prosto w oczy.
— No dobra, dobra. — Samuel wywrócił oczami. — Jakoś tak wyszło, że po tym, jak wyleciałaś do Europy, zawiązaliśmy ze sobą pakt "Styles to skurwiel" — zaczął. — Chlaliśmy razem. Czasem sami, czasem z Gemmą i z Liamem. Chlaliśmy dużo. Cholernie dużo - przyznał się z niewinnym uśmiechem wymalowanym na twarzy. — Raz czy dwa byliśmy tak pijani, że chyba się całowaliśmy, ale żaden z nas niewiele z tego pamięta. No i, generalnie to...
Ana wpatrywała się w niego wielkimi oczami.
— ... to miałem moment, w którym myślałem, że kurewsko mocno się zauroczyłem. Połączył nas ogromny hejt na Harry'ego. Niemalże mieszkałem tutaj razem z nim, martwiąc się o ciebie...
Annie rozchyliła usta ze zdziwienia.
— ... ale wyjaśniliśmy sobie wszystko z Horanem. Jest jak brat. I tylko tyle. Powiedział, że znajdzie mi przyzwoitego męża, bo zasługuję na wszystko co najlepsze i, no... Mamy bardzo dobry kontakt...
Rudowłosa zamrugała.
— CAŁOWALIŚCIE SIĘ PO ALKOHOLU?
Sam wzruszył ramionami.
— Z tobą robiłem sobie nagą sesję po alkoholu — zauważył bystro. — I ty też byłaś wtedy goła.
— Ale mówimy o Niall'u, a nie o mnie! Ja nie mam penisa!
— Jak teraz o tym myślę, to faktycznie jest odrobinę dziwne — przyznał. — Przedstawił mi Sama Smith'a, wiesz? Fajny gość. Bardzo fajny gość... — zwinnie zmienił temat. — Piszemy do tej pory. Strasznie mocno chce się spotkać...
— Przecież Niall jasno deklaruje siebie, jako hetero... — Rudowłosa wróciła do tematu, niedowierzając.
— Po alkoholu każdy z nas jest odrobinę gejem, Ann. Sama mi to mówiłaś — wypomniał jej, odbijając piłeczkę.
— No ale...
— Nie ma "ale", kicia. Zayn i Niall są hetero, ale po hektolitrach whiskey nawet ze Stylesem polecieli w ślinę — wzruszył ramionami, machając lekceważąco dłonią.
A potem zdał sobie sprawę z tego, co powiedział i zakrył sobie usta dłonią.
— CO TAKIEGO?
— Stare czasy, Ann...
— HARRY CAŁOWAŁ SIĘ Z NIALL'EM I Z ZAYN'EM?
— Sama go zapytaj — zaśmiał się, widząc autentyczny szok przyjaciółki. — Ale jak mu powiesz, że wiesz ode mnie, to sprzedam mu szczegóły naszej zeszłorocznej wigilii — pogroził jej palcem zadziornie, mrużąc oczy.
Przez moment pogrążyli się w dyskusji tak bardzo, że zapomnieli o tym, po co właściwie włączyli telewizję. Do rzeczywistości przywrócił ich dźwięk zapowiedzi, która zakończyła ich pełną przekomarzań debatę.
— Sprawa apelacyjna Louisa Tomlinsona i Harry'ego Styles'a rozpocznie się za dziesięć minut w sali numer dziewięć — zapowiedział głos z głośników, sprawiając, że rozbawienie momentalnie wyparowało. — Dziennikarze z przepustkami proszeni są o zajęcie miejsc w wyznaczonej strefie na tyle sali.
Annie oblizała wargi nerwowo, przytulając do siebie Tuckera, który ułożył się na jej udach. Zmarszczyła brwi, gdy jej iphone leżący na stoliku nieopodal zawibrował cicho. Sięgnęła po komórkę, odblokowała ekran i, nadal zerkając na ekran telewizora, spojrzała na wiadomość tekstową, która właśnie przyszła.
— Kochaś? — zachichotał Sam, widząc, jak uśmiechnęła się lekko do komórki. Zajrzał przez ramię Annie i odczytał na głos treść wiadomości na what's up'ie od Harry'ego. — "Staram się być grzeczny. Daj znać w telewizji wyglądam tak samo seksownie, jak na żywo, bo..."
— Samuel! — Annie skarciła go, wygaszając ekran telefonu,
Sam roześmiał się opętańczo.
— Tam dalej było coś cholernie nieprzyzwoitego, prawda?
— Nie dla twoich oczu — zagryzła wargę, odpowiadając mu między słowami.
— Oj no weź, mnie się wstydzisz? Przecież my nie mamy przed sobą tajemnic, kicia!
Annie odpisała Harry'emu, uśmiechając się do siebie łobuzersko. Zapewniła lokatego, że wszystko w porządku i, że trzyma kciuki.
No, i na sam koniec naskrobała coś, co sprawiło, że gdy kamery złapały twarz Harry'ego na sali sądowej, wyciągającego swój telefon, żeby odczytać wiadomość, na ekranie telewizora ukazał się ten charakterystyczny, zbereźny uśmiech, który Annie tak dobrze znała.
— To przez ciebie uśmiecha się jak kocur na myśl o misce śmietanki przed tymi wszystkimi ludźmi, prawda? — spytał Samuel, spoglądając na obraz plazmy.
— Prawda — przytaknęła, dumna z siebie i ułożyła się wygodniej na kolanach Samuela, wpatrując się w telewizor. — To co z tym Sam'em Smith'em?
Harry zajął miejsce obok Jackmann'a, czując, jak dłonie pocą mu się z nerwów. Chciał już mieć to wszystko za sobą. Serce waliło mu jak młotem, gdy sąd otwierał posiedzenie i, gdy sędziowie na ławie przysięgłych zajmowali swoje miejsca. Wiadomość od Annie uspokoiła go nieco, ale nadal przełykał głośno ślinę, próbując zachować równy rytm oddechu. Kątem oka zerknął na rodzinę i przyjaciół w pierwszym rzędzie za nimi - Gemma puściła mu oczko, a mama posłała uspokajający uśmiech. Nie był tu sam. Miał ich. To kolejna rzecz, która dawała mu przewagę.
Odwrócił głowę, spoglądając na ławę przysięgłych i starając się wmówić sobie, że obecność Camille i Taylor, siedzących w pierwszym rzędzie po stronie Louisa nie zrobiła na nim wrażenia. Cóż, był kiepski w okłamywaniu samego siebie. Tę pierwszą z blondynek przywitał skinięciem głowy i lekkim uśmiechem - on i Camille rozeszli się w zgodzie. Żadna ze stron nie miała powodu, by żywić do siebie urazę. A, co do tej drugiej... miał przeczucie, że powinien się przygotować na porządny cyrk mimo, że Taylor podobno ułożyła sobie życie i trwa od jakichś dwóch lat w szczęśliwym związku z Awlynem. Kiedyś zapewniała go, że nie jest mściwa. Dziś będzie miał okazję zweryfikować jej słowa.
Sąd otworzył posiedzenie i wszyscy zajęli miejsca siedzące, a Harry przez ułamek sekundy miał wrażenie, że zaraz zemdleje.
Harry wpatrywał się półprzytomnie w prawnika Louisa, który wygłaszał mowę początkową, przetwarzając jego słowa z opóźnieniem. Wyłapał, że w wersji oficjalnej celem Tomlinsona, składającego apelację od wyroku, który zapadł wraz z pozwem rozwodowym za porozumieniem stron, było to, że chciał, aby wyrok o winie rozpadu małżeństwa zapadł dopiero, gdy oceni ją niezależna ława sędziowska.
Czyli, podsumowując, pierdolił, szukając byle pretekstu, by wywlec wszystko co działo się pomiędzy nimi, na wierzch i zrobić z tego sensację. Dokładanie tak, jak zakładał Harry. Nie chodziło o powód, a o to, żeby go wkurwić i oczernić i jego, i Annie.
— Wysoki sądzie, ławo przysięgłych — prawnik Louisa wstał z miejsca i wyszedł zza stolika, wygłaszając mowę przed ławą sędziowską. — Mój klient po podpisaniu pozwu rozwodowego, którego warunki uzgodnili między sobą rozwodnicy, czuł się pokrzywdzony...
Harry nie mógł się powstrzymać i zacisnął wargi, żeby nie parsknąć ironicznie pod nosem.
— ... czuł się pokrzywdzony nie tyle samym orzeczeniem o tym, że to jego wina, które przecież dobrowolnie podpisał, ale tym, że nie było mu dane wytłumaczyć czegokolwiek nie tylko przed współmałżonkiem...
Harry spojrzał na Louisa z politowaniem i uniósł jedną brew. TO była jego taktyka? Wzięcie wszystkich na litość? Co za koleś...
— ... ale też przed ludźmi, którzy mogliby obiektywnie ocenić, dlaczego to małżeństwo się rozpadło. Prawda jest tym, co mój klient ceni najbardziej i, czym się kieruje w życiu...
Styles wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Jackmannem. Za jego plecami Gemma i Niall prychnęli ironicznie w tej samej sekundzie, wyręczając Harry'ego.
— Podobno przed sądem nie wolno kłamać? — spytał swojego prawnika niemal bezgłośnie, nachylając się ku niemu.
Jackmann wydął wargi, próbując zachować kamienną twarz.
— Mamy go w garści, Harry — odpowiedział mu cicho, przenosząc wzrok na obrońcę Louisa. — Teraz spróbujemy tylko ograniczyć ilość rzeczy, która wypłynie przed kamery...
— Nie dbam o to, co było — wymruczał cicho. — Chcę chronić to, co mam teraz. Dzieci, rodzinę i przyjaciół.
Jackmann skinął głową, rozumiejąc instrukcje.
Prawnik Louisa usiadł na miejsce. Harry spoglądał, jak jego adwokat wstaje i kieruje się na środek sali. Jackmann nie raz, nie dwa ratował mu skórę, gdy trochę nabroił. Styles wiedział, że jest jednym z najlepszych i tym, któremu może zaufać bezgranicznie. Poza tym, był piekielnie dobry w tym, co robił. Piekielnie dobry.
— Wysoki sądzie, szanowna ławo sędziowska i wszyscy tu zgromadzeni, a w szczególności państwo, którzy zgromadziliście się na samym końcu sali z kamerami i z aparatami. Pojawiliśmy się dzisiaj w tym miejscu na prośbę byłego współmałżonka mojego klienta, który, w przeciwieństwie do człowieka, który mi płaci, najwyraźniej niezbyt ceni sobie jakąkolwiek prywatność, z której i tak odarto go, gdy był jeszcze nastolatkiem.
Jackmann zaczął ostro. Tak, jak zawsze to robił. Harry uniósł jeden kącik ust, widząc wkurwioną minę Tomlinsona.
— Wniosek rozwodowy zarówno pan Styles, jak i pan Tomlinson podpisali za porozumieniem stron, orzekając, iż winą pana Tomlinsona jest to, iż ich małżeństwo się rozpadło. I w tym miejscu pozwolę sobie, wysoki sądzie oraz szanowna ławo przysięgłych, nazwać rzecz po imieniu: skoro dobrowolnie podpisano dokumenty rozwodowe, dzisiejsza sprawa apelacyjna jest celową eskalacją konfliktu pomiędzy naszymi klientami — zwrócił się do prawnika Louisa. — Dziś jesteśmy świadkami przedstawienia, które zorganizowano celowo, pod publiczność — w tym miejscu Jackmann wskazał na tyły sali i na zgromadzone paparazzi. — I, proszę mi wybaczyć, lecz w dniu dzisiejszym nie rozchodzi się o prawdę, a o to, żeby oboje naszych klientów ujawniło szczegóły ich życia prywatnego, ku uciesze całego świata. Pan Tomlinson złożył wniosek o apelację w dniu, w którym upływał termin takiej możliwości. Skoro wcześniej podpisał dokument, poświadczający, że jego winą jest zakończenie związku małżeńskiego, dlaczego w ostatniej chwili zmienił zdanie?
Pytanie Jackmann'a odbiło się echem od ścian sali, wywołując falę szeptów wśród wszystkich zebranych - nawet wśród członków ławy przysięgłych.
Annie wpatrywała się w ekran, jak zaczarowana, słuchając mowy początkowej adwokata Harry'ego.
— Powiem ci, Sammy — wymamrotała cicho — że teraz rozumiem, za co Harry płaci temu człowiekowi setki tysięcy...
Samuel prychnął, kiwając głową na znak, że podziela jej zdanie.
— Tylko setki tysięcy? — Zaśmiał się.
Rudowłosa pacnęła go w ramię karcąco.
— Zrobić ci herbaty? — zapytał, chichocząc.
Annie pokręciła przecząco głową, wstrzymując oddech na dźwięk kolejnych słów Jackmann'a. Jej żołądek zacisnął się nerwowo.
— Wysoki sądzie, zanim zaczniemy, składam wniosek o zmianę kolejności przesłuchiwania świadków, aby uzyskać bardziej obiektywny obraz tego, dlaczego w dniu dzisiejszym w ogóle zebraliśmy się w tej sali. Adwokat pana Tomlinsona nie raczył szczerze odpowiedzieć nam na to pytanie na samym początku, niestety — powiedział Jackmann, zgarniając dwa dokumenty z biurka i podchodząc do mównicy sędziego. — Wnioskuję o przesłuchanie świadków w odwrotnej kolejności, niż zostało to pierwotnie ustalone. Przez to zarówno pan Styles, jak i pan Tomlinson wypowiedzą się na końcu, dając nam pełen obraz sytuacji ich pożycia małżeńskiego.
— Wysoki sądzie, zgłaszam sprzeciw! — Obrońca Louisa wstał, protestując.
Sędzia machnął na niego ręką, oddalając jego protest.
— Dodatkowo, do materiału dowodowego załączam zgodę wysokiego sądu na zwolnienie z zeznań Anastasii Jackowsky — Jackmann kontynuował, jak gdyby nigdy nic. — Na prośbę pana Styles'a jestem upoważniony, aby przybliżyć okoliczności tej decyzji, aby zgromadzeni w tej sali nie poczuli się niedoinformowani. Wniosek ten ma podłoże zdrowotne. Dla dobra stanu zdrowotnego pani Anastasia została zwolniona z uczestnictwa w sprawie. Dokument, za zgodną wysokiego sądu, został utajniony i jest dostępny do wglądu jedynie dla ławy przysięgłych. Jeśli Pan Styles zechce, dobrowolnie odpowie na pytania w sprawie wniosku, jednak przypominam, że nie ma takiego obowiązku.
Louis zacisnął wargi i uderzył pięścią w biurko, wkurwiony, a na tyłach sali rozległ się gwar podnieconych rozmów. Lou odnalazł oczy Harry'ego, które wpatrywały się w niego ze śmiertelnym spokojem. Mierzyli się wzrokiem, dopóki Styles nie uniósł kącika ust ku górze. Nie mógł się powstrzymać.
Szach, Tomlinson.
— W tym miejscu chciałbym również nadmienić, że osoba pani Anastasii jest związana z aktualną sytuacją życiową mojego klienta, a nie z jego przeszłym życiem małżeńskim. Jej osoba nie miała wpływu na cokolwiek, co mogło przyczynić się do zakończenia małżeństwa, nad którym w dniu dzisiejszym będziemy debatować. Mój klient podpisał dokumenty rozwodowe przed tym, jak rozwinęła się ich prywatna relacja, więc naszym celem w dniu dzisiejszym nie jest wchodzić w jej szczegóły.
Gwar na tyłach wezbrał na sile, a Harry uśmiechnął się lekko sam do siebie, gromiony spojrzeniem przez Louisa. Teraz już miał pewność, co było priorytetem szatyna w dniu dzisiejszym: pogrążyć Annie i jego relację z Annie.
Szach mat.
— Słowem wstępu, tyle. Dziękuję za państwa uwagę — Jackmann zakończył i wrócił na swoje miejsce, siadając na krześle obok Harry'ego.
Lokaty zagryzł wargę, usatysfakcjonowany jak jasna cholera.
— Masz premię, Jackmann — mruknął cicho do czterdziestolatka.
— Jeszcze się nie ciesz — ostudził jego entuzjazm. — Nadal nie wiemy, co usłyszymy od świadków.
— Dopóki nikt nie ma podstaw do poruszenia tematu Anastasii, nie obchodzi mnie to — wyznał cicho. — Zakończmy ten cyrk — wyszeptał.
— Sąd wzywa na świadka panią Taylor Alison Swift — rozległ się donośny głos, zamykający wszystkim usta, a Harry obrócił się w stronę blondynki, która sztyletowała go spojrzeniem.
Kocham Was, wy polsaty moje! ♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top