35
Druga w nocy.
Poważnie, była druga w nocy, gdy Harry, zniecierpliwiony, przysypiając z głową na kolanach Annie siedzącej na kanapie, wyrwał jej komórkę z ręki i wymruczał sennie:
— Sister, kocham cię całym sercem, ale my idziemy spać, bo jest już, do diabła, środek nocy, o czym doskonale wiesz. Ucałuj mamę — wymamrotał i, nie czekając na protesty siostry, która wisiała na telefonie z jego kobietą drugą godzinę z rzędu, wcisnął czerwoną słuchawkę na ekranie wyświetlacza, a potem spojrzał z dołu na szarooką, która wydęła wargi w niewinnej mince. — Zasnąłem ci na kolanach prawie, i to ze trzy razy — wyrzucił z siebie, mrucząc i przeciągając się jak kot. — Będziesz musiała mi wynagrodzić czekanie na to, aż się nagadacie. Ile można paplać z Gemmą? — prychnął hipotetycznie.
Annie zachichotała i odłożyła telefon na stolik, a potem nachyliła się nad brunetem i ucałowała czule jego czoło.
— Gorąca kąpiel? — spytała cichutko, trącając czubkiem nosa jego własny nos.
— A masz jeszcze siłę?
— Jak widać — zaśmiała się i pisnęła, gdy Harry złapał oba jej policzki, żeby ująć jej twarz, a potem przyciągnął ją do siebie i polizał jej nos. — Jesteś głupi, Hazz, matko boska... — wytarła rękawem bluzy jego ślinę, śmiejąc się i kręciła głową na boki, gdy wyszczerzony truchtał do łazienki, żeby napuścić gorącej wody do wanny.
W czasie, gdy Harry rozmawiał z mamą, która wypytywała go szczerze o wszystko, ona sama przerabiała ten sam schemat z Samuelem. Sammy przeprosił ją za ten tekst w stronę Harry'ego, zwłaszcza po tym, jak Annie zaktualizowała mu informacje na temat tego, co ostatnio wydarzyło się między nią, a brunetem. Mimo to, blondyn nadal miał żal do Harry'ego - co jej nie dziwiło. Samuel też potrzebował czasu, żeby puścić w niepamięć ostatnie wydarzenia. Cieszył się jej szczęściem, ale był ostrożny. I martwił się. Bardzo mocno się o nią martwił. Za to nie chciał pisnąć nawet słówka o tym, dlaczego regularnie śpi w sypialni Nialla, przez co to Annie zaczynała martwić się o niego.
Potem z powrotem pogadali chwilę wszyscy przez FaceTime'a rodzeństwa Stylesów, a następnie Gemms i Annie zdzwoniły się "na chwileczkę", żeby przegadać "kilka babskich rzeczy". Był moment, w którym do dziewczyn dołączyła Anne, która, zatroskana, dopytała o szczegóły ciąży i samopoczucia rudowłosej.
Przez cały ten czas, gdy Annie w końcu miała okazję zwierzyć się babskiemu towarzystwu, Harry albo wylegiwał się na kanapie na jej kolanach, głaszcząc ją po brzuchu, albo sam znajdował sobie zajęcie - to przynosił jej gorące, gorzkie kakao do picia, uzupełniając jej niedobory wapnia i magnezu, a to biegał po poduszki i koc, bo zmarzły jej stopy i widział, że robi jej się niewygodnie.
No, słodziak.
— Ana? — Podniosła wzrok na niego, wyrywając się z zamyślenia i nic nie mogła poradzić na to, że przygryzła dolną wargę, jak zobaczyła, że opiera się o futryną w samych bokserkach. Na jego twarz wpłynął ten łobuzerski pół-uśmiech, który wymalował na jego twarzy dołeczki w policzkach, które tak uwielbiała. Wyciągnął dłoń w jej stronę, niemym gestem prosząc, żeby do niego podeszła.
Zeskoczyła z kanapy, a on objął ją w pasie i bez słowa, całując we włosy, zaprowadził ich do łazienki. Nie zamykał drzwi i nie zapalał wszystkich świateł - w łazience panował przyjemny półmrok.
Harry odgarnął na bok loki Annie tak, aby móc pocałować jej kark. Zadrżała mocno i uśmiechnęła się sama do siebie, gdy poczuła, jak mocne ramiona obejmują ją od tyłu. Ciepłe dłonie bruneta sięgnęły krawędzi jego własnej bluzy, którą miała na sobie i chwilę później stała przed nim w samym staniku. Mruknęła cicho, gdy wargi Harry'ego musnęły czułe miejsce nad jej uchem i przymknęła oczy, gdy jego ciepły oddech połaskotał jej skórę na szyi.
Jego gorące usta odnalazły jej obojczyk, gdy odchyliła szyję ku tyłowi, a potem poczuła, jak ręce Stylesa sięgają rozporka jej rurek.
— Wyskakuj ze spodni — polecił jej nisko, a przez seksowną nutę wyraźnie przebijało się rozbawienie.
Annie wywróciła oczami i spełniła prośbę, zsuwając z siebie ubranie i chwilę walcząc z nogawkami w okolicy kostek. Rzuciła na bok skarpetki i bieliznę, a potem zdała sobie sprawę, że nie zarejestrowała momentu, w którym Harry pozbył się bokserek. Brunet wpatrywał się w nią błyszczącymi oczami z wanny, do której wskoczył niemal bezszelestnie.
Rudowłosa skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na niego z niedowierzaniem, unosząc jedną brew.
— Nie dość, że sama musiałam się rozebrać, to jeszcze rozwaliłeś się na całej długości — udała oburzoną, pokazując na jego wyprostowane nogi w wannie.
Harry zaśmiał się dźwięcznie i wyciągnął rękę w jej stronę.
— Chodź do mnie, marudo.
Annie chwyciła jego dłoń i powoli, tak, ażeby się nie poślizgnąć i nie wybić sobie zębów - bo była do tego zdolna — usadowiła się w wannie. Harry ułożył ją tak, żeby siedziała przodem do niego, na jego lekko rozchylonych udach. Jej nogi w kostkach skrzyżował sobie za plecami.
— Wygodnie? — wychrypiał, a Annie poczuła na ramionach gęsią skórkę.
Skinęła głową, wiedząc, jak bardzo transparentna jest.
Harry objął ją mocno, przybliżając swoje ciało do jej ciała. Westchnął rozkosznie, gdy poczuł jej nagą skórę na swojej. Jego duże dłonie masowały jej lędźwie. Annie zamruczała i zamknęła oczy, wtulając twarz w zagłębieniu na szyi lokatego i ignorując to, że jej długie loki wylądowały w wodzie i w pianie.
— Kicia...? — Jego basowa chrypa sprawiła, że po kręgosłupie Annie przebiegł dreszcz.
— Mhm? — odmruknęła pytająco, wargami składając czuły pocałunek na jego obojczyku.
— Spójrz na mnie, Ann — poprosił nisko, a Annie odruchowo zagryzła policzek od wewnątrz. Odsunęła się nieco od niego i siedząc na nim, spojrzała w jego świecące w półmroku oczy. — Masz jeszcze jednego bana do zlikwidowania, pamiętasz? — spytał flirciarsko, sprawiając, że podbrzusze Annie zacisnęło się mocno, zniecierpliwione.
A niech cię, Styles...
Wwiercał się w jej oczy, uśmiechając się łobuzersko.
— A skąd wiesz, że zasłużyłeś? — wymamrotała nieco prowokatorsko, sprawiając, że cwaniacko uniósł jedną brew.
Dłonie Harry'ego powędrowały na jej pośladki, ściskając je i przyciągając ją bliżej niego tak, że ich ciała zlikwidowały jakikolwiek dystans pomiędzy sobą.
— Nie walcz ze mną, skarbie — wymruczał jej do ucha, a Annie odchyliła mocno głowę w tył, gdy ustami zaczął błądzić po jej szyi. Wplotła dłonie w jego włosy, masując jego skórę głowy, przez co wywołała przyjemne pomrukiwanie bruneta, a które doprowadzało jej zmysły do szaleństwa.
Gdy Harry skończył sunąć wdłuż linii szczęki Annie, odnalazł jej usta. Wpił się w jej wargi, całując ją zachłannie, mocno i głęboko - tak, jakby robił to po raz ostatni w życiu. Rudowłosa jeszcze mocniej próbowała wczepić się w jego ciało, oddając intensywność pocałunku. Wkładali w to całą swoją ostatnią tęsknotę, frustrację, miłość i potrzebę tak wielką, że ledwo nad sobą panowali.
Brunet ponownie przeniósł dłonie na pośladki rudej i ścisnął je, nakierowując jej ciało na swoje krocze. Annie jęknęła głośno, gdy poczuła pomiędzy nogami erekcję Harry'ego. Lokatemu ten dźwięk wydał się tak intensywny i słodki, że zakręciło mu się w głowie. Czuł się jak odurzony - jej zapachem, miękkością jej skóry i tym właśnie dźwiękiem, który zdawał się raz po raz rozbrzmiewać w jego głowie, doprowadzając go do szaleństwa.
Annie poruszyła biodrami sugestywnie, ocierając się o niego i sprawiając, że tym razem jęk wyrwał się nie tylko z jej gardła. Ich dłonie błądziły jak opętane po ich ciałach, stęsknione. Harry wplótł mokre dłonie w loki dziewczyny i jęknął żałośnie, gdy po raz kolejny poruszyła się na nim niecierpliwie.
— Kochanie, błagam cię, nie dręcz mnie... — wychrypiał prosząco w jej wargi, łapiąc oddech i z iskrami w oczach obserwując, jak rudowłosa po raz kolejny torturuje go, ruszając biodrami i odchylając się ku tyłowi.
Piana w wannie opadła na tyle, że przez taflę wody w półmroku dokładnie widzieli swoje ciała.
— O co mnie prosisz, Harry...? — Annie włożyła w to pytanie wszystkie pozostałości swojej silnej woli.
Brunet jęknął żałośnie, przytłoczony pożądaniem i potrzebą. Otworzył oczy i spojrzał w jej tęczówki, ujmując zaróżowione policzki Annie w swoje dłonie.
— Weź mnie, Ana — wychrypiał błagalnie, odchylając głowę ku tyłowi i dając jej rozkoszować się widokiem ostrej linii jego szczęki i tym, jak umierał pod nią z pożądania. — Weź mnie całego, skarbie, błagam — jego niski głos sprawił, że Annie mimowolnie jęknęła.
Uniosła się ku górze i, gdy Harry poruszył biodrami, wychodząc jej naprzeciw, opadła na niego powoli. Z jej gardła wyrwał się zduszony okrzyk, gdy poczuła, jak tkliwie i intensywnie zareagowało na niego jej wnętrze.
— Powolutku, kochanie... — wychrypiał czule Styles, całując jej obojczyk, gdy osuwała się na niego powoli i badając, czy wszystko w porządku nie tylko z nią samą.
Annie jęknęła głośno, gdy po dłuższej chwili poczuła go w sobie całego. Złączyła razem ich wargi i dała sobie moment na ponowne przyzwyczajenie się do tego uczucia.
— Wszystko w porządku...? — Cichy szept Harry'ego, który założył jej nieposłusznego loka za ucho w czułym geście rozległ się pomiędzy nimi. Potwierdziła, kiwając głową powoli, a potem odnalazła jego wargi, testując reakcję organizmu na powolny ruch w górę i w dół.
Miała wrażenie, że czuje go "bardziej" - nie wiedziała, czy to przez ciążę, czy przez to, jak bardzo brakowało jej intymności, którą razem zbudowali. Ponownie wplotła dłonie we włosy Harry'ego, lekko go za nie ciągnąc, przez co zaskomlał prosząco. Poruszyła się na nim ponownie, tym razem pewniej. A w trakcie kolejnego razu zamknęła oczy i odchyliła głowę ku tyłowi, gdy poczuła, jak Harry mocno ścisnął ją w pasie, po to, aby regulować tempo jej ruchów i po to, żeby zębami podgryzać jej skórę na dekolcie. Fuknęła na niego piskliwie, gdy chciała przyspieszyć, a on zacisnął mocniej dłonie na jej biodrach, zwalniając jej ruchy.
— Nie spiesz się... — wymamrotał prosząco, wargami schodząc na brodawkę jej piersi.
Wiedział, jak bardzo ją to sfrustruje, dlatego gdy ponownie fuknęła na niego protestująco użył zębów i mocno ścisnął jej pośladki, ponownie wyhamowując jej tempo.
— Kotku, panuj nad sobą — zachichotał wymownie prosto do jej ucha. — Szybki seks będzie w łóżku — dodał, wpijając się w jej usta tak, żeby nie miała możliwości mu odpyskować.
— Czemu nie teraz? — jęknęła, niepocieszona, wyrywając swoje usta z pocałunku.
— Bo cała łazienka będzie pływać... — Harry zachichotał znad jej warg.
— Och, pieprzyć to — mruknęła zniecierpliwiona.
— Ty będziesz to pieprzyć, a ja będę to sprzątał — wymruczał, próbując panować nad rozbawieniem.
— Kocie, no... — wymruczała prosząco Annie, nie przestając unosić się na nim w powolnym, frustrującym ich oboje rytmie. Jęknęła głośno, gdy palce bruneta odnalazły jej czuły punkt na łechtaczce, sprawiając, że krzyknęła, gdy stymulował ją dodatkowo.
— Powoli, Ann — wychrypiał stanowczo, jeszcze bardziej ingerując w intensywność odbieranych przez nią bodźców.
— Hazz, błagam cię... — pisnęła, wiedząc, że kłębi się w niej zbyt wiele głodu i pożądania, żeby tak po prostu dokończyć w tym tempie.
Harry zachichotał pod nosem, oderwał się od jej warg i wywrócił oczami przed tym, jak bardzo mocno objął ją ramionami.
— Co ty robisz? — Dobiegło go nieufne pytanie.
— Złap mnie mocno — polecił jej i, zanim Annie zdążyła otworzyć usta, obrócił ich w wannie szybkim ruchem tak, że miał rudowłosą pod sobą. Szarooka pisnęła, gdy dostała wzburzoną wodą po twarzy i spojrzała z dezaprobatą na Harry'ego, który również oberwał i, wyszczerzony, odgarniał mokre loki z nosa.
— Romantyczne to było... — sarknęła cicho Annie, mocniej zarzucając ręce na barki bruneta i przylegając do jego ciała mocniej. — Mam wodę w ustach.
Styles zacisnął wargi.
— Zaraz możesz mieć coś innego w ustach — wymruczał zberźnie, rozbawiony.
— A to było jeszcze bardziej romantycz... — Nie dokończyła, bo brunet ponownie odnalazł jej wnętrze, swoje zęby delikatnie zaciskając na jej barku, przez co jęknęła głośno.
Zielonooki zachichotał, a potem musnął wargami jej ucho.
— Zdecydowanie wolę jak pode mną jęczysz, niż jak do mnie pyskujesz, kochanie... — wymruczał zmysłowo, czując paznokcie Annie na swoich plecach, gdy teraz to on dręczył ją powolnym tempem, unieruchamiając ją pod sobą.
— Jesteś okropny — westchnęła pomiędzy pojękiwaniami, prychając na niego zabawnie.
— Za to mnie kochasz.
Taki prezent z okazji dzisiejszych - jeszcze - urodzin autorki! Kocham Was! x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top