34

— Wiesz, Hazz, nie spodziewałem się, że ci się to uda — wyznał Niall, rzucając do kamery tonem, który wskazywał na to, że nadal złości się na bruneta. Harry skrzywił się nieco, poprawiając się na fotelu i podkurczając nogi pod siebie na siedzeniu.

Zasłużył sobie na to.

— Wiem, Nialler — mruknął, spoglądając w ekran laptopa. — Nie mam ci tego za złe. Żadnemu z was — dodał. — Chroniliście Annie. Sam zrobiłbym to samo na waszym miejscu... 

Wszystkie pary oczu widoczne na ekranie wpatrywały się z niego wyczekująco. 

— Wybaczyła ci, idioto? — spytał w końcu Samuel, wypowiadając na głos pytanie, które chciał zadać każdy.

— SAMUEL! — Karcący krzyk Annie dobiegł Harry'ego z kuchni za ścianą i nic nie mógł poradzić na to, że przez to, że rudowłosa stanęła w jego obronie, na twarz wpełzł mu lekko cwaniacki uśmieszek.

— No co? — Sam wywrócił oczami ostentacyjnie i oparł się barkiem o Nialla, siedząc na kanapie. 

Wyglądało to trochę tak, jakby ta dwójka zawiązała ze sobą pakt anty-Styles.

— Wybaczyła, Samuel. Wybaczyła... — wymruczał Styles do kamery, starając się nie uśmiechać się sam do siebie jak psychopata. Myślami wrócił do dzisiejszego poranka i uśmiechnął się jeszcze szerzej.

— Jeśli jeszcze raz będzie przez ciebie płakać, ty włochaty dupku, to... — Sam zaczął wywód nieco zirytowanym tonem, a Harry podniósł oczy znad laptopa na Annie, która pojawiła się w futrynie z zamkniętym słoikiem dżemu w ręce. Szarooka wydęła zabawnie wargi i spojrzała na niego prosząco, na co brunet zachichotał.

— Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! — wyrzucił z siebie dotknięty Sam, widząc, jak Harry na ekranie wpatruje się w jakiś punkt poza laptopem i chichocze uroczo.

--Czekajcie chwilę. — Lokaty uśmiechnął się krótko do kamery i wziął otwartego laptopa do ręki. Kamera nakierowana została na jego t-shirt, ale dźwięk odbierany był przez urządzenie bez zakłóceń, przez co odbiorcy w Miami słyszeli każde jego słowo skierowane do rudowłosej. Harry podniósł się z fotela i podszedł do Annie, spoglądając na nią rozbawiony.

— Feminizm nie otwiera słoików? — Zaśmiał się miękko, całując ją w czoło i przejmując wolną ręką nieszczęsny dżem. — Jesteś słodka, kochanie.

— Bardzo śmieszne — sarknęła Annie, wywracając oczami. — Odkręcisz mi to, albo będziesz jadł suche placki z cukrem... — próbowała grać obrażoną, ale parsknęła śmiechem pod nosem. 

Harry posłał jej szeroki, słodki uśmiech, a potem odstawił laptopa na blat barku, z którego kamera miała szansę objąć nie tylko ich oboje, ale również cale wnętrze. Dopiero potem odkręcił słoik i podał go rudej, całując jej skroń.

— Prawie zacząłem ponownie rzygać tęczą na wasz widok — zaśmiał się Zayn, którego głos rozległ się z komputera. Annie zaśmiała się głośno, a Harry pokręcił głową z niedowierzaniem.

— Ann, kochana, jak się czujesz? — dobiegło ich troskliwe pytanie Gemmy.

Harry bez słowa ułożył dłonie na biodrach Annie i gestem pokazał jej, że przypilnuje naleśników, a ona ma podejść do laptopa, brodą wskazując na komputer na blacie. Rudowłosa westchnęła cicho, ale posłuchała. Uśmiechnęła się do kamery, a potem odpowiedziała uspokajająco.

— Jest nienajgorzej, a... 

I wtedy przerwał jej lodowaty głos Samuela, gdy obraz rudowłosej wyostrzył się na ekranie ich odbiornika.

— Anastasia, co ty masz na twarzy?  

Harry obrócił się gwałtownie w stronę laptopa, krzywiąc się.

— To nie był Harry, Sam — odpowiedziała natychmiastowo, raz jeszcze broniąc bruneta i domyślając się, o czym pomyślał blondyn.

— Uderzyłeś ją?!

— Samuel, uspokój się! - Ton głosu Annie stał się ostry.

— Pytam, czy cię uderzył!

— Harry by mnie nie uderzył, na litość! — Annie wywróciła oczami przed kamerą, czując, jak zaczyna narastać w niej wściekłość.

— Tak samo, jak nigdy by cię nie zdradził?!

Harry poczuł się, jakby dostał w twarz.

W salonie w Miami zapadła gęsta cisza.

— Samuel, to nie był Harry! — Brunet zadrżał, gdy usłyszał, jak Annie podniosła ton głosu. Krzyknęła głośniej, niż zamierzała. Dużo głośniej. Kątem oka posłała mu przepraszające spojrzenie i wpatrywała się w jego oczy. — Sam, jeśli masz zamiar manifestować swoją wściekłość zamiast dać mi odpowiedzieć na pytanie, to wyjdź. Kocham cię, Sam, ale przestań się tak zachowywać. W tej chwili.

Samuel zacisnął wargi w wąską linię, czekając.

— Dostałam od licealistki — mruknęła Annie, tłumacząc. — Długa historia, temat zamknięty.

— No, nie do końca — wtrącił się Harry. — Zamknięty będzie, jak szczeniara odpowie przed sądem za to, na co cię naraziła — dodał niemrawo, ściszonym tonem głosu.

— Ty mówisz poważnie? — dopytał Liam, robiąc zdziwioną minę.

Harry bez słowa pokiwał głową twierdząco, ucałował czubek głowy Annie, przelotnie mocno zaciskając pięść na jej dłoni i, udając, że wcale nie ma ściśniętej krtani po wymianie zdań na linii ruda-Samuel, wrócił do pilnowania naleśników, przysłuchując się rozmowie.

— To, wracając do pytania. — Lokaty uśmiechnął się lekko pod nosem, słysząc miękki głos mamy. — Jak się czujesz, Annie? 

Rudowłosa westchnęła cicho.

— Jest w porządku, Anne. Wszystko gra. 

— Z dzieckiem wszystko okej? — dopytała miękko Gemma, która zmrużyła oczy, widząc jak i Annie, i Harry na ekranie odwrócili się na ułamek sekundy w swoją stronę, żeby wymienić porozumiewawcze spojrzenia z dziwnymi uśmiechami na twarzach. 

A Gemma, jak to Gemma, nie mogła udawać, że tego nie zauważyła.

— Ej, co to było? — spytał głośno Zayn, wyprzedzając myśli blondynki.

— Co "co" było? — Annie wyszczerzyła się do kamery, grając głupią, a Harry nie mógł powstrzymać parsknięcia śmiechem nad patelnią.

— No, to przed chwilą — Gemma dołączyła do Malika.

— Dajcie spokój, o co wam chodzi? — Rudowłosa odgarnęła loka z czoła i zacisnęła wargi.

— Spojrzeliście po sobie tak... konspiratorsko... Styles zawsze tak patrzy, jak ma jakąś tajemnicę! — stwierdził oskarżycielsko Payne.

— Harry, synu, co się dzieje? — Anne też postanowiła nie odpuszczać, na co Annie jęknęła cicho. 

Skoro Anne już zauważyła to znaczy, że naprawdę nie dadzą im spokoju.

— Przecież mówimy, że wszystko jest okej! — Zaśmiała się. — Poważnie. Harry wspominał mojego dzisiejszego focha o marchewki w obiedzie — próbowała skłamać, ale zabrzmiała średnio przekonująco.

Wszyscy na ekranie laptopa Harry'ego spoglądali po sobie w ciszy, aż w końcu Samuel prychnął głośno i powiedział do reszty zgromadzonej w salonie Stylesa:

— Ta panna przed wami łże jak pies, moi drodzy — podsumował starania Annie, na co ta roześmiała się szaleńczo, chowając twarz w dłoniach.

— Sammy, na Boga... 

— Annie, promyczku, ja wiem kiedy kręcisz. I właśnie teraz kręcisz — stwierdził. — A Styles za twoimi plecami stara się nie udusić się ze śmiechu, co znaczy, że on też ściemnia. Co ukrywacie, łajzy? 

Annie wydęła wargi, rozbawiona i obróciła się plecami do kamery, ignorując protestowania przyjaciół i rodziny Harry'ego. Brunet podszedł do niej i schylił się nieco, żeby zajrzeć jej głęboko w oczy i odpowiedzieć na jej niewypowiedziane pytanie:

— Mieliśmy poczekać, skarbie... — wyszeptał cicho, jednak nie na tyle cicho, żeby mikrofon nie wyłapał jego niskiego i zachrypniętego głosu, co tylko nasiliło wrzawę w salonie Harry'ego w Miami.

— Chyba nie ma sensu, Hazz — Annie zacisnęła wargi, rozbawiona, a potem zagryzła policzek od wewnątrz, patrząc na niego prosząco szarymi ślepiami. W końcu brunet westchnął głośno, objął ją i pocałował ją głęboko, ignorując gwizd Malika, któremu wystawił środkowego palca za plecami Annie, prosto do kamery, wywołując karcący krzyk Anne.

Gdy już oderwał się od rudowłosej obrócił ich przodem do kamery i rzucił krótko.

— Dobra, szantażyści. Przełączcie się z tego tableta na telewizor i zdzwonimy się za pięć minut — polecił krótko, a potem rozłączył połączenie, zanim towarzystwo zaczęło zasypywać go toną pytań. — Leć po płytę, mała — polecił Annie z uśmiechem. 

Ruda podskoczyła w miejscu i truchtem rzuciła się do korytarza, żeby z aktówki Stylesa wyciągnąć nagranie dzisiejszego badania. 

— A jak wrócisz, to chcę zobaczyć jak te naleśniki znikają z talerza! — Usłyszała krzyk za sobą.

Chichocząc, Annie podreptała z powrotem do kuchni. Podała brunetowi płytę i pisnęła zdziwiona, gdy zamiast przejąć z jej dłoni krążek, złapał ją w pasie i posadził ją na blacie po to, żeby chwilę później stanąć między jej nogami i pocałować ją głęboko raz jeszcze. 

Wpił się w jej wargi tęsknie, a językiem wdarł się na jej podniebienie, mrucząc. Annie objęła go nogami, a ręce splotła na karku lokatego, zamykając oczy i rozkoszując się jego smakiem, zapachem i obecnością. 

Zaprotestowała, fukając, gdy, podobnie jak na parkingu przed szpitalem, oderwał się od niej nagle.

— W ten sposób naleśniki nie znikną z talerza, kochanie... — zaśmiał się w jej usta.

— Lepiej, żebyś był świadomy tego, że droczysz się z ogniem, Styles. — Annie mruknęła prosto do jego ucha i z satysfakcją obserwowała, jak zadrżał, gdy usłyszał jej słowa.

- Nie boję się ciebie - oświadczył jej jak gdyby nigdy nic i objął ją w pasie po to, żeby postawić ją z powrotem na ziemi. Cmoknął jej usta i klepnął ją w pośladek, polecając: - idź jeść, a ja zmontuję sprzęt.

Kilka minut później twarz Harry'ego pojawiła się na jego telewizorze w salonie jego mieszkania. Szerokokątna kamera wbudowana w sprzęt dała lepszą jakość obrazu również na ekranie laptopa.

— To o co chodzi? — spytała zaniepokojona Anne, spoglądając na syna.

— Spokojnie, mamuś. Annie nie kłamała, jak mówiła, że wszystko w porządku — uśmiechnął się lekko, a potem podążył wzrokiem za rudowłosą, która odsunęła od siebie talerz z jedzeniem i podeszła do niego po to, żeby przytulić się do jego pleców i oprzeć brodę na jego barku. — Właściwie — kontynuował brunet powoli — to chcielibyśmy wam coś pokazać — wyszczerzył się, czując, jak przepełnia go radość, która rozgrzewa jego wnętrzności w okolicy brzucha.

— Czy wy zawsze musicie wszystko robić tak teatralnie? — Jęknął Niall, do którego dołączyła reszta.

Annie zachichotała i mocniej przytuliła się do Stylesa, oddając mu pałeczkę.

— Byliśmy dzisiaj w szpitalu — zaczął powoli Harry, a widząc diametralną zmianę min na twarzach całej ekipy, dodał szybko: — Po tym, jak Annie oberwała od tej szczeniary chcieliśmy sprawdzić, czy na pewno wszystko w porządku. Nic złego się nie wydarzyło jako tako — uściślił. — Usiądźcie wygodnie, pokażemy wam coś super — zagryzł dolną wargę podekscytowany, szczerząc się do siebie.

Chłopaki na kanapie wymienili między sobą spojrzenia, nie rozumiejąc.

Harry włączył współdzielenie ekranu, przez co na matrycy telewizora wyświetlił się jego własny pulpit. Rozciągnął obraz małego, czarnego okienka programu do odtwarzania filmów, a potem, budując napięcie, spytał, patrząc na reakcje ekipy na podglądzie FaceTime'a:

— Gotowi?

— Kurwa, Hazz... 

— Bądź cicho, Horan, bo nie puszczę, jak nie będziecie cicho — mruknął, rozbawiony. — Macie włączony dźwięk w telewizorze?

— A jak inaczej byśmy was słyszeli, brat, ty amebo? — sarknęła Gemma.

— A, no tak.

Niall wywrócił oczami i dopiero po tym, jak zapadła cisza, wziął głęboki oddech i wcisnął spację, uruchamiając nagranie.

Miał wrażenie, że zaraz przedawkuje szczęście i umrze przed komputerem jako najszczęśliwszy człowiek na ziemi.

Annie i Harry objęli się mocniej, obserwując reakcje na nagranie USG. Rudowłosa jak w zwolnionym tempie widziała, jak Anne przykłada ręce do ust, jak Gemma otwiera buzię ze zdziwienia i jak Samuel prostuje się na siedzeniu, niedowierzając, gdy na ekranie telewizora dźwięk szybkiego trzepotania nagle się zdublował. Po tym dźwięku Samuel wydał z siebie zduszony okrzyk, a ruda wiedziała, że właśnie się poryczał. Liam zrobił wielkie oczy, po dłużej chwili domyślając się, o co może chodzić, i, gdy Malik i Niall zmierzyli miny wszystkich, nie wiedząc o co chodzi i, gdy spojrzeli po sobie zdezorientowani, Annie zachichotała i ucałowała policzek Harry'ego słodko.

— Czemu Sammy ryczy? — spytał w końcu Niall, podirytowany. — O to w tym chodzi? — Horan obrócił się w stronę blondyna, nie widząc, czemu wszyscy milczą, jak w jakimś transie.

— Annie jest w ciąży, Niall... — Samuel oświecił go błyskotliwie, ocierając rękawem bluzy łzy z policzka.

— No stary, Amerykę odkryłeś — sarknął Malik.

— A dasz mi skończyć? 

— Synek, Annie, od kiedy wiecie...? — Wzruszona Anne spytała głośno.

— Od kiedy "co" wiedzą? — Głos Nialla nadal przebijał się przez wymianę zdań.

— Od dzisiaj, od rana — odpowiedziała Annie ciepło.

— Rozmawialiśmy z Lukiem, a potem wylądowaliśmy na badaniu, które w sumie tylko potwierdziło jego słowa... — ciągnął Harry, kierując słowa do mamy.

— Jezu, brat... 

— Nie rycz, sister — zaśmiał się Styles, czując, jak sam ma szklanki w oczach. — Nie rycz, bo ja też się poryczę... 

— Boże, Annie, promyczku... - Sam próbował pozbierać się w całość, ale tylko zaśmiał się bezsilnie sam z siebie, wywołując czuły chichot rudej.

— Hazz, stary, ja też bym płakał na twoim miejscu... — przyznał Payne. — Pamiętam jak Cheryl pokazała mi USG Bear'a... 

— CZY KTOŚ MI W KOŃCU POWIE O CO TU CHODZI?! — Zbuntował się Niall, wywołując śmiech po obu stronach kamery.

Harry zacisnął wargi i poczuł, jak Annie ściska mocno i porozumiewawczo jego jedną dłoń i szepcze mu cichutko na ucho:

— Powiedz mu... 




W drodze do szpitala Harry, poddenerwowany, prowadził audi, pogrążony w myślach.

— Wiesz, że mamy teraz jeszcze jedną rzecz do obgadania, Annie?

Rudowłosa uniosła jedną brew, spoglądając na lokatego.

— O czym mówisz?

— Będziemy potrzebowali nie tylko Gemmy i Samuela na rodziców chrzestnych — stwierdził bystro, uśmiechając się delikatnie.

— Przecież tu nie ma nad czym myśleć, Harry — odparła miękko. — Na pewno potrzebujemy Emmy, jeśli mówimy o matce chrzestnej. 

Zielone oczy bruneta zamigotały w podekscytowaniu.

— A jeśli bierzemy Em, to nie będziemy obarczać też Jeffa — stwierdziła na głos Annie. — Więc wiesz doskonale, komu przypadnie fucha drugiego ojca chrzestnego. 

— Temu, który aktualnie nie chce na mnie patrzeć... 

— I temu, który jest przy tobie zawsze. I to zawsze po twojej stronie, nawet, jak jest trudno. Bo kocha cię jak brata, Harry...  I, niezależnie od wszystkiego, nigdy nie przestanie cię kochać i się o ciebie martwić — wymruczała szarooka, przesuwając dłonią po udzie lokatego. — Niallowi w końcu przejdzie, kochanie. Wybaczy ci. Daj mu czas. I będzie przeszczęśliwy, że będzie mógł być tak bliską częścią życia naszych dzieci, zobaczysz... 



Styles uśmiechnął się do kamery niepewnie, ale szeroko.

— Niall, stary, będziesz chrzestnym — wychrypiał i obserwował, jak Niall mruży oczy w akompaniamencie chichotu Annie.

— Przecież ta fucha jest zaklepana dla Samuela — zauważył bystro.

— Owszem, jest — przytaknęła Annie, roześmiana.

— Będziesz drugim chrzestnym, stary... — wytłumaczył mu w końcu Harry, nie mogąc powstrzymać parsknięcia śmiechem.

Nial zamrugał, nagle rozumiejąc i robiąc wielkie oczy.

— To bliźniaki?! — krzyknął, zapominając o tym, jak bardzo wkurwiony jest na Stylesa. — Naprawdę?! — Roześmiał się nieco szaleńczo i podskoczył na kanapie, podekscytowany, ignorując to, jak wszyscy dookoła śmieją się z niego. — Poważnie, będziecie mieć dwójkę?!

Annie skradła Harry'emu całusa z szyi, uśmiechając się do siebie.

— Kocham cię, Styles — szepnęła mu na ucho, rozczulona, ignorując wrzawę w salonie bruneta trwającą na drugim końcu kuli ziemskiej.

Harry poczuł, jak ciepło rozlewa się po jego klatce piersiowej i wyszczerzył się sam do siebie.

— Ja ciebie też kocham, śliczna — odsunął ją na chwilę od siebie po to, żeby złapała jego roziskrzone, szmaragdowe oczy swoimi i, żeby złożyć na jej ustach szybkiego całusa. A potem zaśmiał się w głos, gdy poczuł, jak mimo trwającego FaceTime'a na laptopie jego telefon zawibrował agresywnie, pokazując na ekranie przychodzące połączenie od mamy. Podniósł oczy na Annie i, przed tym, jak odebrał telefon, wymruczał, uśmiechając się łobuzersko: 

— To będzie długi wieczór, kochanie... 








Jakoś się udało. Ja też tęsknię. x


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top