104

Wybiła dwudziesta. Czyli godzina, o której goście mieli już wesoło, ale jednak wszyscy byli jeszcze całkowicie przytomni. Harry nie pił alkoholu, bo nad ranem nowożeńcy musieli przetransportować się na lotnisko w Manchesterze, a Annie nie piła z powodów oczywistych.

Poza tym, Styles obiecał sobie, że chce jak najlepiej zapamiętać każdą sekundę tego dnia. Nie miał zamiaru przyćmiewać swojej świadomości wódką. Nie dzisiaj. Na samym początku imprezy wypił zaledwie małą lampkę wina, aby uczcić pierwszy - najważniejszy - toast, a potem cały czas sączył z kieliszka sok porzeczkowy.

Siedział właśnie na krześle należącym do Malika, wsłuchując się w słowa taty, Liama i Eda i z uśmiechem na ustach spoglądał na swoją żonę, która skakała po trawie, obracana przez Cypriana, razem z nim głośno wyjąc tekst piosenki lecącej z głośników jednego z polskich, rockowych przebojów ich dzieciństwa. Harry uśmiechnął się szeroko, widząc ten obrazek.

— A ten znowu się zawiesił — wyśmiał go Payne, szturchając go ramieniem. — Stary, mówię do ciebie! — oburzył się.

Harry uśmiechnął się przepraszająco, spoglądając po mężczyznach niewinnie i zanurzył wargi w soku porzeczkowym. Już miał odpowiedzieć Liamowi na pytanie, którego totalnie nie słyszał, rzucając jakimś suchym żartem, ale przerwał mu głos Nialla, który przechwycił mikrofon przeznaczony do karaoke, stojąc na scenie.

— Dobry wieczór... — zamruczał nisko Horan, a potem wysoko zaśmiał się do mikrofonu.

Wszyscy skupili uwagę na blondynie, przerywając aktualnie trwające tańce i rozmowy.

— Chciałbym gorąco zaprosić naszą przepiękną pannę młodą i w miarę wyglądającego pana młodego... — Harry wydał z siebie oburzony okrzyk. — ... na środek tego oto trawnika — Horan wskazał dłonią na parkiet.

Harry, nadal kręcąc głową z oburzeniem, podniósł się z miejsca i ruszył w kierunku małżonki. Stanął za Annie i objął ją ramionami od tyłu, nachylając się, aby cmoknąć czule jej policzek. Rudowłosa zachichotała uroczo i szepnęła do niego, odwracając głowę w jego stronę:

— Wiesz, o co chodzi?

— Domyślam się — odmruknął jej czule, a potem oboje wbili wzrok w Nialla, który spoglądał prosto na nich z szerokim uśmiechem na buzi.

— Skoro mam już okazję, to chciałbym powiedzieć głośno, że was kocham. Zwłaszcza ciebie, Aneczka - Horan posłał rudowłosej buziaka w powietrzu, a ona roześmiała się, złapała go w powietrzu i przykleiła sobie do policzka. — Naprawdę czuję się, jakbym w tobie miał prawdziwą siostrę. No, a ciebie też kocham, Hazz. Nie potrafiłbym cię nie kochać po tych wszystkich latach, chociaż czasem jesteś strasznym kretynem... 

— Zgadzam się z nim! — wrzasnął Malik, przebijając się przez śmiechy gości.

Horan odchrząknął i ściągnął mikrofon ze stojaka, aby do nich podejść.

— Wiem, że słychać mnie i bez tego, ale tak jest bardziej teatralnie — zachichotał, a potem obejrzał się za swoje plecy, szukając wzrokiem Sammy'ego, który właśnie przechodził przez jezdnię dzielącą posiadłość Stylesów od miejsca imprezy.

Annie zakryła usta dłonią, gdy zobaczyła, że Sam trzyma w ręce dwa, wielkie balony wypełnione helem. Sammy uśmiechał się od ucha do ucha, idąc w ich kierunku i trzymając w dłoni dwa sznurki. Im bliżej był, tym bardziej Styles mrużył oczy.

Balony miały kształt pana młodego z ciemnymi lokami na głowie, który odziany był w różowy garnitur i białą koszulę, a drugi był w kształcie rudowłosej panny młodej w białej sukni. Obie postacie miały na piersiach napis, a gdy Sam znalazł się na tyle blisko, aby można było odczytać literki, Anastasia po raz kolejny dzisiaj zaśmiała się opętańczo.

Balonik z panem młodym miał na piersiach napis "it's Gucci".

Balonik z panną młodą miał identyczny napis, jak jej szlafrok: "i'm better than Harry's Gucci".

Harry zachichotał głośno i opuścił bezradnie ręce.

— Co to ma być? — spytał sarkastycznie, w głosie mając śmiech i wskazał dłonią na balony.

— Harry, Annie — zwrócił się do nich Niall. — Chcecie coś powiedzieć przed tym małym show?

Annie zagryzła wargę, bo dopiero teraz uświadomiła sobie, co to za moment. Wcześniej nie skojarzyła faktu, że to Niall i Sammy - jako ojcowie chrzestni - mieli przygotować przedstawienie, w trakcie dowiedzą się, jakie dwa cuda nosi pod sercem. W natłoku tego wszystkiego, co dziś miało miejsce, totalnie wyleciało jej to z głowy. Serio.

Harry uśmiechnął się i gestem poprosił, aby Niall przekazał mu mikrofon w dłoń. Objął Anastasię i spojrzał w jej szare oczy, odzywając się:

— Słuchajcie, moi drodzy... — zachichotał, zaczynając i zwracając się do gości.

W sumie to była dość śmieszna sytuacja, bo nie każdy z publiki wiedział o ciąży Annie. Wypadałoby uświadomić wszystkich, prawda?

— Jak wiecie, bawimy się dzisiaj, bo ja jestem cholernie bogaty i Annie poleciała na moją kasę, a ja jestem z nią, bo złapała mnie na dziecko i bez ślubu będzie wstyd, jeśli będziemy to dalej ciągnąć w bezbożny sposób — oświadczył, nawiązując do typowych plotkarskich stereotypów, a rudowłosa roześmiała się bezsilnie i spojrzała na niego jak na debila, gdy wywołał tym jednym zdaniem napad śmiechu gości. — A tak poważnie: poleciała na mnie, nie na moją kasę, a ja naprawdę zrobiłem jej dziecko. A właściwie, to dwójkę na raz! - dokończył myśl, wyjaśniając i powodując zdziwienie części widowni.

— Ty to subtelny jesteś, mąż — podsumowała go głośno.

— Naprawdę?! — krzyknęła zszokowana Rita Ora z radością w głosie.

— Tak, Rita. Zostaniemy rodzicami. Właśnie to Harry chciał wam powiedzieć. Część z was będących tu dzisiaj już wie, ale... 

— Bliźniaki?! Poważnie?! — Sheeran wszedł w słowo Annie, patrząc na Harry'ego.

— Raz, a porządnie, Eddy. Ucz się, jak to się robi — odpowiedział rudemu dumnym tonem. — O korepetycjach pogadamy za chwilę.

Annie raz jeszcze spojrzała na męża jak na kretyna.

— Jesteś głupi.

— Z twoich ust, piękna, te dwa słowa zawsze brzmią identycznie jak "kocham cię".

Rudowłosa przewróciła oczami, próbując nie dać po sobie poznać, jak bardzo ją rozczula.

— O matko, ale ekstra! — krzyknęła Chloe, kuzynka Stylesa. — Będę ciocią!

Niall wyrwał Harry'emu mikrofon z ręki, stając obok obejmujących się nowożeńców.

— Dobra, koniec tego gadania, bo ty jak już zaczniesz, to nigdy nie skończysz — zwrócił się bezpośrednio do swojego przyjaciela. — Jako, że dane mi jest dostąpić zaszczytnej roli jednego z chrzestnych tych jeszcze nienarodzonych cukierków, razem z Samuelem, który dostał tę samą fuchę, przygotowaliśmy dla was niespodziankę! — Horan spojrzał porozumiewawczo na blondyna i dodał dumnie: — Balony są mojego projektu. Zajebiste, nie? — spytał nieskromnie.

— Napisy to mój pomysł! — krzyknęła Gemma, stojąc niedaleko nich.

Harry pokiwał głową teatralnie i ucisnął nasadę swojego nosa, pokazując, jak bardzo jest oburzony i zażenowany. Annie przytuliła się do Sammy'ego, chichocząc cicho.

— Jesteście szaleni — powiedziała do blondynów, uśmiechając się i spoglądając na nich z błyszczącymi oczami.

— Ann, kicia, chcesz przebijać szpilką siebie, czy męża? — spytał głośno Sammy wskazując na balony.

— No raczej, że męża! — Zaśmiała się szczerze i przejęła od Samuela balonik z panem młodym.

Odnalazła zielone oczy bruneta i zachichotała, widząc jego minę.

— Dzięki, Sam. Dzięki. — Śmiał się ironicznie Harry, chwytając sznureczek, na końcu którego znajdował się balonik w kształcie Annie. — Mam zrobić ci krzywdę, kochanie? — Styles wskazał na rudowłosą postać na końcu sznurka. — Ja, w przeciwieństwie do ciebie, nie będę w stanie!

— Wyobraź sobie, że ta ruda franca właśnie trzasnęła drzwiami od audi, to dasz radę! — odpowiedziała mu beztrosko, szczerząc się do niego i chwytając w drugą dłoń długą szpilkę, którą ostrożnie przekazał jej Niall.

— No, skoro tak stawiasz sprawę, to nawet się nie zawaham — stwierdził Harry, uśmiechając się szeroko do małżonki i chwycił szpilkę, przejmując ją z dłoni Horana.

— Dobra! — zarządził Samuel, starając się o podniosłą atmosferę. — Harry, kotku, Aneczka... Przypomnę wam, że jeśli po przebiciu balonika konfetti będzie niebieskie, to będzie chłopak. Jeśli różowe, to dziewczynka.

— Przyjmuję zakłady! — krzyknął nagle Malik, podchodząc bliżej młodych z kamerą w dłoni tak, aby mieć dobre ujęcie. — Biorę tylko dwadzieścia dolców prowizji!

— Nie ważne, jaka płeć... Ważne, żeby spało w nocy! Sami zobaczycie! — odezwał się głośno Jeff, przekrzykując Zayn'a.

Niall i Sammy stanęli za młodymi, ustawiając ich tak, aby byli na przeciwko siebie.

— Serce mi wali — wyznała głośno Annie, czując, jak serce w jej klatce piersiowej zaczyna bić szybciej.

— Będą dwie córki — upierał się przy swoim Harry, odpowiadając jej.

I chociaż śmiał się i uśmiechał się od ucha do ucha, rudowłosa i tak dostrzegła, że drżały mu dłonie.

— Na trzy? — spytała.

— Ej, nie! — zaprotestował i nerwowo oblizał wargi. — Najpierw ty, potem ja.

— Nieee, razem! — dyskutowała z nim, grając na zwłokę.

— A jak nie będziemy widzieć co wypadło z czego? — spytał bystro, odrobinę panikując.

— Będziemy, skarbie — upierała się przy swoim Annie.

— Będziemy? — zapytał niepewnie.

— Będziecie — Samuel i Niall zaśmiali się chórem.

Annie wzięła głęboki oddech i zacisnęła wargi, wwiercając się w zielone tęczówki Harry'ego.

— Gotowa, kochanie? — spytał niskim głosem.

Pokiwała głową entuzjastycznie, poprawiając uchwyt na szpilce, którą miała przebić balonik.

— Raz... — odliczył, a Annie poczuła, jak z ekscytacji znowu zapomina o oddychaniu.

— Dwa... — uzupełniła go z uśmiechem na ustach i zrobiła krok w jego stronę tak, aby na pewno mieć dobry widok na dwa pękające balony.

Harry zacisnął wargi i spojrzał w górę, czując dreszcze przebiegające wzdłuż jego kręgosłupa.

— Trzy! — Odliczanie dokończyła podniecona publiczność, która wpatrywała się w młodych spojrzeniami pełnymi napięcia.

Annie i Harry pociągnęli za sznurki balonów i zamaszystym ruchem wsadzili szpilki w gumowe tworzywo, powodując huk, na dźwięk którego rudowłosa aż podskoczyła w miejscu.

Harry z otwartą buzią wpatrywał się w różowe konfetti, które otaczało i jego, i jego małżonkę. W chaosie spojrzał w górę, szukając jakichkolwiek oznak niebieskiego koloru, którego spodziewała się Annie - powtarzała mu, że będzie chłopiec i dziewczynka. Zielonooki nie dostrzegł jednak choćby odrobiny niebieskiego koloru. Dookoła nich wirowały w powietrzu różowe drobinki błyszczącego papieru. Odnalazł szare oczy rudowłosej, która z podobnym szokiem wpatrywala się w miejsce, w którym jeszcze przed sekundą znajdował się balonik z jego podobizną.

Miał rację!

Styles zaśmiał się głośno i uniósł zaciśnięte pięści w górę w zwycięskim geście. Odnalazł oczy ukochanej, uśmiechnięty szeroko i otworzył swoje ramiona, odnajdując jej zaszklone oczy.

Była w totalnym szoku.

Rzuciła mu się na szyję, zarzucając ramiona na jego kark, a on uścisnął jej talię i podniósł ją w górę, obracając ich dookoła własnej osi wokół wirującego wraz z nimi, różowego konfetti. Dopiero teraz dotarło do nich, że wszyscy w okół klaskali i krzyczeli, śmiejąc się w głos. Widok ich zdziwionych min musiał być bezcenny.

— Mówiłem ci, że będę miał trzy księżniczki w domu — wymamrotał jej do ucha, ucieszony.

Postawił ją na ziemię i ucałował jej czoło, czując, jak Niall poklepuje go po plecach.

— Szykuj hajs na trzy wielkie szafy z toną drogich ubrań, stary — usłyszał nad sobą głos Cypriana, który podszedł do nich, aby im pogratulować.

Annie roześmiała się głośno, przytulając blondyna i nadal nie wierząc w to, co przed chwilą się wydarzyło. Cały czas mocno ściskała dłoń Harry'ego, raz po raz przytulając bliskie im osoby, gratulujące im tego wielkiego szczęścia.

Harry promieniał radością. Muzyka powrotnie popłynęła z głośników, sprawiając, że towarzystwo wróciło do karaoke, tańców, toastów i picia. Nawet Tucker skakał pomiędzy gośćmi, wykorzystując swój urok do wyżebrania kolejnej w dniu dzisiejszym porcji jedzenia.

Pan młody, słysząc jedną z wolniejszych piosenek porwał na parkiet swoją świeżo upieczoną żonę i ułożył sobie jej dłonie na karku, obejmując ją w talii i zaczynając kołysać się w powolny, leniwy rytm ballady.

Kołysał ich wolno i uśmiechnął się czule, gdy Annie wtuliła się w niego, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Połaskotała go delikatnie, gdy musnęła wargami jego skórę tuż obok rozpiętego kołnierzyka koszuli, dłońmi głaszcząc jego kark i wplatając palce w jego włosy.

— Jak samopoczucie, piękna? — spytał cichutko, mrucząc do jej ucha.

— Nie narzekam, skarbie — zachichotała w jego ramionach. — Jeszcze nic z dzisiejszego dnia do mnie nie dotarło... — wyznała mu, zdając sobie sprawę, że od momentu ceremonii nawet nie mieli możliwości ze sobą porozmawiać o wszystkich tych emocjach. Przymknęła oczy, gdy poczuła jak składa kojący pocałunek na jej czole. — Już nawet nie wiem, ile razy dzisiaj płakałam... 

Harry uśmiechnął się czule, słysząc jej delikatny głosik.

— Mogę ci zdradzić, że jeszcze co najmniej jeden taki raz przed tobą. Możesz dopisać go do swojej listy — wymruczał.

— Och?

Styles zachichotał, wsuwając czubek nosa w jej rude loki.

— Obiecałem ci coś wczoraj, pamiętasz?

— Mam płakać na widok mojego męża, który ten jeden jedyny raz w całym naszym życiu zgodził się zaśpiewać dla mnie Celine Dion przed naszą rodziną i przyjaciółmi? — spytała, wspominając ich wczorajszy deal, który zawarli po to, aby głośno zaśpiewała utwór Sheerana. — Chyba ze śmiechu — podsumowała swoją myśl prześmiewczo, szydząc z niego zawsze tak, jak robili to w żartach.

Harry wydął wargi, słysząc, jak się z niego śmieje.

— Jeszcze zobaczysz, żona... 

— W porządku... — zaśmiała się i dusiła w sobie chichot, ale po trzech sekundach zdecydowała się jeszcze dodać: — ... żona.

Brunet zaśmiał się dźwięcznie.

— Będę ci tę żonę przed ołtarzem wypominał do końca życia — poprzysiągł jej, kołysząc ich delikatnie.

— Wiem — odpowiedziała mu i odsunęła się od niego odrobinę, aby ucałować jego usta.

Przylgnęli do siebie przez moment, zamykając oczy i ciesząc się swoją obecnością. Harry złączył razem ich czoła i nie był w stanie nie uśmiechać się do siebie, mając ją w swoich objęciach.

Trzymał w ramionach cały swój świat.

— Właśnie wymyśliłem, jak mogę mieć cię tylko dla siebie kilkanaście minut dłużej — wyszeptał do jej ucha konspiratorskim tonem.

Annie uniosła pytająco brwi.

— Chodź, piękna. Czas na zmianę kreacji — zarządził cicho akurat w chwili, w której piosenka się skończyła, całując ją krótko i splatając razem ich palce, aby pociągnąć ją w stronę domu. Naiwnie liczył, że nikt się nie zorientuje, że nagle zniknęli.

— Gemma i Samuel mieli być za to odpowiedzialni — przypomniała mu, widząc, jak desperacko szuka możliwości tego, aby pobyć z nią chwilę sam na sam. — A Cyprian miał ci pomóc ze zmianą garnituru, Harry... 

— Poradzimy sobie sami — odparł jej jak gdyby nigdy nic, mając świadomość tego, że właśnie uciekają przed własnymi gośćmi. — A poza tym, to ja jestem jedyną osobą, która powinna zdjąć z ciebie tę suknię — poruszył zawadiacko brwiami.

Annie przewróciła oczami, chichocząc.

Cały Styles.

Gdy byli już przed wejściem do salonu, Harry zatrzymał ich przed drzwiami tarasowymi.

— Uwaga... — ostrzegł ją cicho, a potem schylił się, aby złapać ją w pasie i pod kolanami, żeby wziąć ją na ręce. — Tradycji musi stać się zadość — podsumował, gdy machała protestująco nogami w jego ramionach, śmiejąc się donośnie. Przeniósł ją przez próg domu rodzinnego z uśmiechem na twarzy.

— Olałeś dzisiaj milion zabobonów i tradycji. Postaw mnie na nogi, Harry!

— Bądź grzeczną żoną i przestań krzyczeć, bo zaraz się zorientują, że nas nie ma — skarcił ją ze śmiechem w głosie i zaczął wspinać się po schodach, niosąc ją na górę. — Najpierw ty, czy ja? — spytał, przystając przed drzwiami do swojej sypialni i krok dalej mając wejście do sypialni siostry.

— Najpierw ty. Z tobą będzie szybciej — zarządziła, chichocząc.

Harry otworzył łokciem drzwi do swojego pokoju, mamrocząc:

— Jak pani sobie życzy, Pani Styles — wymamrotał nisko, zagryzając dolną wargę.

Annie poczuła, jak serce zabiło jej szybciej, gdy tak ją nazwał. Harry cmoknął jej skroń i postawił ją na nogi, a potem zaczął zdejmować z siebie marynarkę, wpijając się zachłannie w usta rudowłosej.

— Przyszliśmy się przebrać, kochanie — napomniała go, mamrocząc mu w usta, gdy niecierpliwymi dłońmi wodził po jej biodrach.

— Ile razy mówiłem ci dzisiaj, że wyglądasz przepięknie? — Zignorował jej pytanie i wargami zszedł na jej szyję tak, aby nie naruszyć jej makijażu.

— Z milion. Skarbie, nie możemy teraz... — wydusiła, gdy poczuła jego język na obojczyku.

— To nadal za mało. Wyglądasz cudownie, Ana... — wymruczał, a Annie jęknęła cicho, wiedząc, że jeśli dalej będą "zmieniać kreacje" w ten sposób, to nigdy nie wrócą do gości.

Rudowłosa ujęła jego twarz w swoje dłonie i włożyła całą swoją silną wolę w to, aby oderwać go od siebie i ustawić jego buzię tak, aby spojrzał w jej oczy.

— Garnitur, kochanie. Zmień garnitur, proszę. Jesteśmy gospodarzami tego wesela, nie możemy sobie wyjść naszej własnej z imprezy na seks — napomniała go stanowczym tonem.

Harry jęknął protestująco.

— Przecież wszyscy doskonale wiedzą, że jestem do tego zdolny. Nawet się nie zdziwią.

— Harry, miej litość... 

— No, misia... 

— Potem, kocie. Potem — obiecała mu i wskazała podbródkiem na pokrowiec, w którym znajdował się wyprasowany garnitur i koszula bruneta. Posłuchał jej z ciężkim westchnieniem, odrywając się od niej z żalem.

Styles cmoknął jej wargi ostatni raz, kradnąc jej mokrego buziaka i grzecznie obrócił się na pięcie, aby zsunąć ze stóp pantofle. Rozpiął rozporek spodni, a potem zaczął uwalniać guziki koszuli.

— Daj mi spinki, kochanie — Annie znalazła się obok niego, pomagając mu sprawnie uwolnić się z rękawów. 

Sprawnie rozebrał się do bokserek, a potem odpiął pokrowiec, w którym znajdował się błękitny garnitur i jasna, turkusowa koszula, idealnie pasująca do materiału skrojonego na niego eleganckiego kostiumu. Zachichotał cicho, ściągając materiał z wieszaków.

— Czuję, jak się na mnie gapisz — wymruczał do Annie, posyłając jej figlarne spojrzenie.

— Tylko podziwiam — usprawiedliwiła się niewinnie, pomagając mu z zapinaniem guzików koszuli.

Brunet wskoczył w spodnie i spoglądał w duże lustro, poprawiając kołnierzyk koszuli. Zgarnął w dłoń marynarkę do kompletu i zerknął na swoją małżonkę, która właśnie odwieszała jego poprzednią kreację na wieszak, bo on sam rzucił ją na podłogę dokładnie tak, jak zawsze miał w zwyczaju, gdy ściągał z siebie swoje szmaty.

— Dobra, już — oświadczył jej. — Chodź, maleńka. Ubierzmy cię w coś wygodniejszego — zarządził, układając dłoń na dole jej pleców. 

Oboje wpadli do sypialni Gemmy, zapalając światło. Annie spojrzała na zawieszony na krawędzi szafy wieszak, na którym znajdowała się jej sukienka na zmianę - rozkloszowana, prosta, skromna, bez zbędnych falbanek, z rozciągliwego, niegniotącego się materiału i z rękawami z szyfonu. Idealna na resztę imprezy - Gemma celowo wybrała dla niej właśnie taką, w której będzie czuła się swobodniej. Blondynka doskonale wiedziała, że Annie nie wytrzyma całej nocy w długiej kreacji - non stop o coś zahaczała koronkę i co chwilę ktoś przypadkiem deptał dół sukni, zwłaszcza w trakcie tańca. 

Harry zamknął za nimi drzwi i sięgnął po białą sukienkę rozwieszoną na wieszaku. Zdjął ją i ułożył ją na zaścielonym łóżku siostry, a potem polecił Annie:

— Obróć się, rybko.

Spełniła jego prośbę bez słowa i uśmiechnęła się, gdy poczuła, jak składa czuły pocałunek na jej karku. Zadrżała. Jak zawsze, gdy ustami pieścił to wrażliwe miejsce. Jego duże dłonie zaczęły uwalniać guziki na jej plecach, a Annie zagryzła wargę, doskonale wiedząc, że za moment przedpremierowo zielone oczy dostrzegą jej bieliznę. Aby zająć czymś ręce zaczęła odpinać guziki na końcach rękawów.

Uśmiechnęła się do siebie jak kotka, gdy usłyszała, jak Harry wciąga powietrze, gdy góra jej sukienki oparła na jej ramiona, a ona wysunęła dłonie z rękawów, sprawiając, że górna część sukni zatrzymała się w okolicy jej talii, ukazując jej koronkowy, ozdobny biustonosz.

— Zdajesz sobie sprawę z tego ile sił wkładam w to, żeby teraz się na ciebie nie rzucić i nie olać reszty naszego własnego wesela? — spytał poważnie, a chrypa w jego głosie sprawiła, że transparentnie zadrżała. 

Nie musiała odpowiadać mu na to pytanie, bo była świadoma tego, że oboje bardzo dobrze o tym wiedzą. Harry uporał się z wszystkimi guzikami i pomógł jej całkowicie oswobodzić się z sukni. Stała przed nim w samej bieliźnie i w podwiązce, których biały kolor stanowił idealny kontrast do czarnego atramentu widniejącego na jej żebrach, bokach i nogach.

Styles wypuścił powietrze przez zęby i objął ją od tyłu, zaczepiając palce o ozdobne paski jej koronkowych majtek. Przygryzł skórę na jej barku, jęcząc cicho. Oderwał się od niej nagle, mamrocząc pod nosem niewyraźnie coś o torturach, o tym, że za niedługo będzie pod nim krzyczeć tak, że wynagrodzi mu to bezduszne czekanie i o tym, że podwiązkę ma zamiar zdjąć z niej zębami.

— Rączki do góry — polecił jej, pomagając rudowłosej w ubraniu sukienki na zmianę. — Uważaj na makijaż, kochanie — szepnął troskliwie, a potem zapiął zamek na jej plecach.

— Od razu lepiej — mruknęła, nie czując na sobie ciężaru długiej sukni, która plątała się pomiędzy jej nogami.

— Chcesz rozpuścić włosy, skarbie? — spytał Harry, domyślając się, że Samuel musiał wsadzić w jej grube loki tonę wsuwek. 

Annie myślała przez moment.

— Myślę, że w samolocie nie będziemy mieć siły ich rozplątywać — przyznała. — Uwolnisz mnie z tego? — Wskazała gestem na swoją fryzurę.

Harry pokiwał głową, a potem usiadł na brzegu łóżka Gemmy, rozchylając nogi na boki. Annie z chichotem usiadła na wykładzinie, krzyżując nogi w kostkach. Poprawiła wiązanie sznurówek w swoich białych trampkach, w czasie, gdy jej mąż z pietyzmem wyjmował z jej włosów liście, kwiaty i tysiące wsuwek, powoli uwalniając jej długie kędziory z upięcia. Zielonooki uśmiechnął się, nie przerywając swojego zadania, gdy nagle Annie zaczęła cicho nucić pod nosem jakąś dobrze znaną mu piosenkę Jonas Brothers.

I w tej właśnie pozycji zastała ich świadkowa. Gemma wpadła do swojej sypialni, zamaszyście otwierając drzwi. Annie i Harry obrócili głowy w jej stronę z niewinnymi uśmiechami na twarzach.

— Jeśli są nago, to ja nie wchodzę! — dobiegł ich krzyk Cypriana ze schodów.

Annie prychnęła śmiechem, a Gemma zamrugała zdziwiona, widząc, że zdążyli już przebrać się bez niczyjej pomocy.

— Całe wesele was szuka — uświadomiła ich, rozczulona.

Nigdy w życiu nie widziała, aby jej brat wykazał się tak ogromnym aktem cierpliwości, jak teraz, gdy dokładnie przeczesywał dłońmi loki Annie i delikatnie wyciągał z nich wsuwki, gdy rudowłosa siedziała na ziemi, pomiędzy jego nogami. To było okropnie urocze.

Rudowłosa zachichotała.

— Mówiłam ci, że zauważą. Chłopaki pewnie już porobili zakłady o to, w którym pomieszczeniu uprawiamy seks.

— Żebyś wiedziała — przyznała blondynka. — Jak ci idzie, brat? — spytała, spoglądając na powolne i precyzyjne ruchy Stylesa.

— Z twoją pomocą pójdzie szybciej, sister — mruknął do Gemmy brunet, nie odrywając się od delikatnego rozplątywania włosów ukochanej.

Blondynka ochoczo pokiwała głową i weszła do środka, krzycząc jeszcze do Cypriana, czekającego na nią na schodach:

— Za dziesięć minut będziemy z powrotem!







*


Dla @tlacultetl - za każdą emocję, którymi dzieli się ze mną od zawsze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top