Rozdział 25
Lilien:
Przypłynęła do Londynu, tak jak prosił ją Undertaker w liście, który od niego dostała. Założyła kaptur od peleryny na głowę i wysiadłszy ze statku, ruszyła w kierunku miejsca spotkania. Miło jest spotkać się z przyrodnim, starszym bratem. Jednakże, była w niezłym szoku, dowiedziawszy się ,iż jej najlepszy uczeń, ten sam, którego ona osądziła, gdy popełnił samobójstwo, zaczął współpracować z demonem, który pozbawił życia ukochanej Adriana. Westchnęła cicho, spoglądając w niebo.
- Grellu Sutcliff... Masz bardzo przerąbane - pomyślała kobieta i ruszyła w dalszą drogę.
Ayla:
Patrzyła na Ciela tym swoim spojrzeniem i powiedziała:
- Mój brat chyba wyraził się jasno. Miałeś mnie nie budzić, Ciel. Prawda?
Chłopak tylko przełknął głośno ślinę.
- No, ja, em - zaczął się jąkać i drapać po głowie z zakłopotaniem. - Przepraszam?
- Ehh. - Dziewczyna usiadła. - Daruje ci pod warunkiem, że przyniesiesz mi szklankę zimnej lemoniady. Szklanki są na blacie szafki, a lemoniada w lodówce.
- Em.. Ano tak. Okej, już idę po to. - Wyszedł z pokoju. Swe kroki skierował w kierunku kuchni. Ta dziewczyna coraz bardziej go onieśmielała. Nigdy czegoś takiego nie czuł. Nawet przy swojej kuzynce, którą traktował obojętnie. Jednak Ayla była zupełnie inna. Była zarówno księżniczką, jak i demonem, także była bardzo piękna i wyjątkowa. Otworzył lodówkę i wyjąwszy lemoniadę, nalał do szklanek i zaniósł do pokoju, w którym znajdowała się księżniczka.
Sebastian:
- Jak to zniknęła, do cholery?!
- Po pierwsze, ciszej, po drugie sam jestem tym zdumiony. Ten czerwony kretyn musiał mnie śledzić i przyuważyć, gdzie ukrywałem księgę.
- Adrianie, czy zdajesz sobie sprawę, jak Ayla się wścieknie, gdy się o tym dowie?
- Dlatego osobiście ją poinformuje - mruknął grabarz.
- I teraz nie wiadomo, na kogo bardziej się wścieknie -powiedział tak bardziej do siebie Kruk.
- Masz na myśli Lucyfera? Phi, kij mu w oko? - zachichotał, by po chwili spoważnieć. Wyczuł, że jest bardzo blisko.
- Adrianie..? - Zaczął Sebastian, jednak żniwiarz go uciszył gestem ręki, trzymając w drugiej swoją kosę i przymknął oczy. Po chwili usłyszał szelest oraz zauważył cień, uśmiechnął się pod nosem i sparował atak postaci w pelerynie. - Szelest i cień Cię zdradził, moja droga, jednakże... Z atakami znienacka idzie ci coraz lepiej - uniósł swe spojrzenie. - Lilien Ross - Crevan.
- Ciebie również miło widzieć, Adrianie Crevan... - Kobieta uśmiechnęła się słodko do przyrodniego brata. Przez chwilę trwali w tej pozycji...
Ciąg dalszy nastąpi..
~Hejo wybaczcie mój brak wpisów w rozdziałach, ale strasznego lenia urlopowego złapałam.
Jak wasze wakacje mijają?
Pozdrawiam
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top