Rozdział 14 Część 2
A oto i część druga rozdziału 14.
Między innymi dowiecie się co działo się z księciem,oraz jak to było z tym paktem
Zapraszam do czytania.
Minęło kilka miesięcy. W tym czasie Lucyfer jakoś dogadał się z Adrianem. On niechętnie przystał na to z czym przyszedł do niego Król piekieł, ale dzięki temu, że uzyskał zgodę odwiedzania grobu ukochanej, jakoś się zgodził. Książę tymczasem spędzał dużo czasu z mamą i rozmawiali o tym, jakie kolory będzie uwielbiać jego siostra. Lilith obstawiała, że błękit, a Raum obstawiał, że fiolet i czerń.
- Synku, a jak chcesz spędzić swoje czternaste urodziny?
- No wiesz, mamo, myślałem, żeby z przyjaciółmi przy wulkanie zrobić małą zabawę. Ale żadnego alkoholu. Może jedynie szampan, jakieś przekąski, no i granie na gitarze przy ognisku.
- No, ciekawy pomysł. Ale jak coś zdążysz się pojawić, jak siostrzyczka ci się urodzi, prawda?Wiesz, rolą także starszego brata dla nowonarodzonego dziecka jest stworzyć podarunek.
- Wiem, tata już mi powiedział. Tylko jeszcze myślę, co dla niej zrobić ładnego.
Lilith pokiwała głową i uśmiechnęła się. Napiła się lemoniady.
- Jak miło i przyjemnie. Cisza, spokój. Nic się nie dzieje złego.
- A działo się kiedyś coś złego mamo?
- Oj tak, wieki temu. Jednak to rozmowa nie na teraz. Ale posłuchaj mojej rady, synku. Jeśli zobaczysz osobnika, który syczy jak wąż, od razu się od niego oddal. Nie zadawaj się z nim, unikaj go. Wężowe demony to paskudne osobniki, które ranią, zabijają dla zabawy i wykorzystują innych do tego. - powiedziała mu mama.
Raum słuchał z uwagą tego, co mama przekazała i pokiwał głową na znak, że zrozumiał.
___________________________________________________
W końcu nadszedł dzień czternastych urodzin księcia. Obudził się z uśmiechem w swej komnacie i poszedł szybko się odświeżyć. Nie tylko cieszył się ze swoich urodzin, ale także nie mógł się doczekać, aż na świecie pojawi się jego siostrzyczka. Gdy brał aromatyczną kąpiel przygotowaną przez służbę, nucił piękną melodię, myjąc się dokładnie. Kiedy wyszedł z wanny, wytarł się, nasmarował olejkami i otworzył swe czarne jak smoła skrzydła, przeczesując je lekko dłonią. Był ciekaw, czy jego siostra także będzie miała piękne skrzydła jak będzie dojrzewać. Uśmiechnął się do swych myśli, ubierając się elegancko. Rozczesał swoje kruczoczarne włosy i przewiązał wstążka w wysoką kitkę. Po wykonanych czynnościach udał się na urodzinowe śniadanie i zasiadł do niego. Po chwili także przyszedł król z uśmiechem.
- Wszystkiego najlepszego z okazji czternastych urodzin, synu - Ucałował syna w czoło.
- Dziękuje, tato. A gdzie mama?
- Źle się trochę poczuła i postanowiła poleżeć przed rozwiązaniem.
- No tak. To nawet lepiej, że leży. Przynajmniej nie zaszkodzi sobie i maleństwu - Napił się soku do pysznego śniadania, było tam jego ulubione danie - Roladki z mięsa z jelenia polane pysznym sosem. Lucyfer także zaczął jeść z uśmiechem. - Później do niej jeszcze zajrze, nim udam się na imprezę.
- Dobrze, ze spokojem, synu. Może w końcu poznasz jakas miłą dziewczynę - zachichotał Lucyfer, na co książę wywrócił teatralnie oczami. Gdy zjedli śniadanie, książę podziękował i wziął miseczkę z truskawkami, udając się do komnaty rodziców. Zapukał i gdy usłyszał słowo proszę, wszedł z uśmiechem.
- Witaj, mamo.
- Witaj, synku. Wszystkiego najlepszego.
- Dziękuje. Jak się czujesz? Przyniosłem ci parę truskawek. Może jak księżniczka się urodzi, będzie miała taki truskawkowy zapach -zaśmiał się wesoło.
Lilith pokręciła tylko rozbawiona głową i poczochrała lekko włosy syna.
- Oj, ty psotniku. Siostra będzie miała z tobą krzyż pański - zażartowała, na co Raum się roześmiał.
- Jesteś pewna nie chcesz, żebym z wami został? Mogę zawsze odwołać imprezę przy wulkanie - powiedział.
- Nie musisz synku odwoływać. To także twoje urodziny i byłoby szkoda, gdybyś je odwołał. I na pewno zdążysz wrócić, gdy się urodzi, prawda?
- Tak, mamo. Oczywiście, że się pojawię-powiedział z mocą.
Lilith ucałowała go czule w czoło.
- No, to baw się dobrze, synku.
Książę uśmiechnął się i wyszedł z komnaty rodziców. Nawet nie podejrzewał, że coś mu groziło, że ktoś go obserwował, aż do samego wulkanu.
______________________________________________________
Przyjęcie przy wulkanie się rozkręciło. Raum rozmawiał z Anasim o różnych rzeczach, aż doszedł do rozmów o siostrze, która wkrótce się urodzi.
- Założe się, że będzie bardzo piękną księżniczką i uroczą, i słodką.
Anasi tylko wywrócił oczami.
- Tylko się w niej nie zakochaj - mruknął pajęczy książę. - Pamiętaj, że masz też przyjaciół, bo kto wie niektórzy mogą się udać na ziemskie kontrakty i co wtedy zrobisz?
- Ach, te kontrakty słynne. Jestem także ciekaw jak to u mnie będzie wyglądać.
- Ta, nie daj sobie wejść na głowę, także siostrze zbytnio nie daj sobie wejść na głowę. Góra dwie godziny zabawy, a potem zajmujesz się sobą.
- No, ale jak będzie taka malutka, takim niemowlakiem. Szkoda by było pominąć jej dorastanie pierwszy krok, pierwsze słowo.
-No, to wiadomo, ale później nie będziesz musiał się aż tak nią zajmować dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu i tak dalej - mruknął Anasi.
- No, może. Jednak jeżeli mnie o coś poprosi, szkoda by było jej odmówić - chciał coś jeszcze dodać, gdy jakaś dziewczyna się z nim zderzyła o długich ognisto rudych włosach.
- Och, przepraszam najmocniej nie chciałam na ciebie nic wylać - mruknęła dziewczyna nieśmiało.
- Ech, nic się nie stało.
- Pozwolisz, że przeczyszcze twą królewską szatę i zaproponuje wyjątkowego drinka? -zapytała, kokieteryjnie bawiąc się włosami.
- No nie wiem - odrzekł Raum, ale dziewczyna uparcie go pociągnęła. Nie zorientował się, że ta dziewczyna może mieć złe zamiary. - Jak ci na imię?
- Na imię mam Mina - powiedziała słodko, a byla tak na prawde Yasminą, siostrą i kochanka wężowego demona, Setha. Mieli plan, by namieszać księciu w głowie i sprawić, aby znienawidził nowonarodzoną. Udała, że czyściła mu material szaty. - Dlaczego taki przystojny, silny i boski mężczyzna jak ty nie ma kobiety?
- Jakoś nie trafiłem na tą jedyną. Poza tym niedługo urodzi mi się siostra.
Dziewczyna słodko zachichotała.
- Och, dziecko nie zając, nie ucieknie, nic się nie stanie jak 5 minut się spóźnisz - Podała mu drinka.
- No, ale.. -spojrzał się niepewnie, jednak wziął i upił łyk tego drinka.
- Zrelaksuj się, książę, nie myśl o niczym, daj się ponieść chwili - wymruczała mu do ucha, liżąc je seksownie.
Raum patrzył na to, co robi ta dziewczyna. Oczy zaszły mu mgłą po tym drinku i robił to, co ona chciała, wpił się zachłannie w jej usta, a ona odwzajemniła pocałunek. Przez to Raum niestety przegapił narodziny siostry, mało tego, przestała go wogóle obchodzić.
Gdy wrócił do pałacu trochę zamroczony, zaczynało już świtać. Właśnie natknął się na ojca, przechylił tylko głowę i nagle zaczął się śmiać bez powodu.
- Możesz mi powiedzieć, co to ma znaczyć? -spytał zły Lucyfer. - Obiecałeś, że się pojawisz.
- No i? Dzieciak nie zając, nie ucieknie -powiedział z nutką złośliwości w głosie książę, a Lucyfera zatkało.
- Marsz do siebie, natychmiast! Później porozmawiamy.
- Phi, jak se chcesz - prychnął i poszedł do siebie.
Lucyfer spojrzał za synem. Zakładał, że może za bardzo się upił i dlatego taki był. Jednak nie podejrzewał, że ktoś zły stał za jego zachowaniem.
_______________________________________________________
Raum wprawdzie sprawił prezent dziecku, ale tak to miał ją głęboko gdzieś. Nie wiedział dlaczego. Po prostu czuł do niej pogardę i ignorował ją zapamiętale. Właśnie szedł do komnaty, gdy oczywiście natknął się na trzyletnią Ayle.
- Możesz mi zejść z drogi, smarkulo? -powiedział ostrym tonem i zamachnął skrzydłem tak, że ją odepchnął na ścianę, gubiąc przy okazji pióro. Dziewczynka patrzyła za starszym bratem w szoku i pociągnęła smutna noskiem. Po chwili zauważyła piórko i po prostu wzięła je. Poszła ze spuszczona głową przed siebie, co zauważyła Lilith.
- Ayluś,sloneczko? Co się stało? - Na co dziewczynka się rozpłakała i przytuliła się do mamy.
- Blacisiek mnie nie lubi. Jest dla mnie niemiły - popłakiwała. Lilith wzięła córkę na ręce i zabrała ją do jej komnaty. Ciągle popłakującą.
- Cii, już dobrze. Pomówię z nim i cię przeprosi.
- Naplawde? - zapytała dziewczynka.
Lilith pokiwała głową i ucałowała córeczkę, poszła do syna zła jak osa. Weszła bez pukania.
- Możesz mi wyjaśnić, co cię ugryzło?
Książę tylko wzruszył ramionami, że nie wie.
- Skoro tak, to powiem ojcu jak się zachowujesz.
- Mamo, proszę, nie mów mu nic. Po prostu ktoś mnie wkurzył, a młoda niepotrzebnie stanęła mi na drodze. Jeju, przeproszę ją, jeśli tak ci zależy na tym - wywrócił oczami. Tak naprawdę nie zamierzał jej przepraszać.
- No ja mam nadzieję - powiedziała matka Rauma i wyszła, trzaskając drzwiami zła.
_______________________________________
Książę miał już piętnaście lat. Jak gdyby nigdy nic naśmiewał się z Ayli, bo zrobili ją w konia. Otóż wysłał ją do lasu po bardzo rzadki kwiat i powiedział, że wtedy ją polubi, ale ten kwiat w ogóle nie istniał. Śmiali się tylko z tego. Potem się pożegnał i poszedł do siebie, jak gdyby nigdy nic czytał książkę. Lucyfer szukał córki, bo się zastanawiał, gdzie jest. Zapukał więc do syna i wszedł.
- Widziałeś siostrę? Nie mogę jej znaleźć.
-No pięknie, zgubiłeś dziecko, tato - mruknął z udawaną troską.
- Zmieniłeś się. Ale na gorsze. Wiesz, zastanawiam się, czy zasługujesz na to, by być królem - powiedział jakoś tak smutno i wyszedł.
Raum położył sobie rękę na czole. Ciągle się zastanawiał. Tak jakby miał w sobie kogoś jeszcze, kto doprowadza go do tej złośliwości.
Dziewczynka tymczasem skuliła się w lesie wystraszona. Drżała z zimna i strachu, miała łezki w oczach. Nagle usłyszała jakiś szelest. Ujrzała jakiegoś mężczyznę o zielonych oczach i srebrnych włosach. Schowała się bardziej.
- Hej, dziewczynko? Co ty tu robisz sama w lesie? - To był Adrian Crevan. Bóg śmierci.
- Proszę, zostaw mnie -była przerażona.
- Spokojnie, nic ci nie zrobię. Gdzie twoi rodzice? Chyba cię nie porzucili, prawda? -zapytał łagodnym głosem, by ją uspokoić.
Dziewczynka pokręciła tylko głową.
- Są w pałacu. Ale mnie ktoś wysłał po bardzo rzadki kwiat i ta osoba powiedziała, że mnie wtedy polubi - Mroczny żniwiarz uniósł brew. Już wiedział, że ma do czynienia z księżniczką i jej mocą. To było za wcześnie, by się poznawać. Kiedy jednak dziewczynka wymieniła nazwę kwiata, wybuchnął serdecznym śmiechem. - Oj, dziewczynko, taki kwiat nie istnieje - powiedział, na co Ayli znowu drżała warga jakby miała się zaraz rozpłakać. Undertaker się zreflektował.
- Och, nie nie płacz. Po prostu lubię dobre żarty, a widać, że ten ktoś zrobił ci przykrość takim żartem. Odprowadzę cię do pałacu, dobrze? - zapytał, podając jej dłoń, następnie uśmiechając się pokrzepiająco i przyjaźnie. Gdyby mógł, to najchętniej zabrałby księżniczkę do siebie, żeby nikt nie sprawiał jej przykrości oraz cierpień.
Dziewczynka popatrzyła na dłoń mężczyzny. Coś, jakiś łagodny głosik w jej głowie kazał mu zaufać, że nie zrobi jej krzywdy. Pokiwała główką i podała mu rączkę. Po chwili ruszyła z nim do pałacu.
- A co pan tu robił wogóle? - zapytała ciekawie.
- Ach, odwiedzałem pewną ważną osobistość na cmentarzu. A wiesz dziewczynko, przypominasz mi kogoś. Ona także była piękną dziewczyną.
- Naprawdę, proszę pana? - zapytała dziewczynka.
Adrian pokiwał głową.
- Była śliczna, mądra, uczynna. I była królową.
Dziewczyna rozdziawiła usteczka zaskoczona.
- I co, i co?
- No i nic, pewnego dnia po prostu odeszła -odparł ze smutkiem.
- Uuuuu. Znajdzie się inna na jej miejsce -Dotarli już do pałacu. - To dziękuję, że mnie pan odprowadził - uśmiechnęła się wesoło i pobiegła do pałacu. Jeszcze nigdy nie spotkała demona o zielonych oczach i to takiego miłego. Lucyfer tymczasem wyszedł, widząc go, na do Undertaker prychnął.
- Na przyszłość, nie pozwalaj synowi wysyłać księżniczki po roślinę, która nie istnieje. Wiedziałem, że coś się świeci.
Lucyfer uniósł brew i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.
- O co ci chodzi, Crevan? Mówisz, że coś jest nie tak z Raumem? - patrzył na niego.
- Phi, sam się wkrótce przekonasz. Radze ci zobaczyć przeszłość w zwierciadle.
- Chwila moment, jedyne zwierciadło, które pokazuje przeszłość jest w Niebie, a ja tam wstępu nie mam.
- Och, czyżby? - Uśmieszek. - Myślałem, że ty i Gabryś się przyjaźnicie. Radze ci, przemyśl to sobie- odwrócił się napięcie i odwrócił na bok głowę, dodając. - Bo inaczej stracisz ich oboje -Po tych słowach Bóg śmierci zniknął, zostawiając zaskoczonego upadłego.
Kilka dni później Raum znowu rozmawiał z Fexem o tej małej smarkuli.
- Ty wiesz co? Powinieneś tą małą smarkule wysłać do jaskini i zasypiać wejście, żeby nigdy nie wyszła - zaśmiał się wrednie.
- Mówisz? Nie no, ojciec by mnie zamordował. Przecież to jego ulubienica - prychnął.
- No wiesz, ale może jakby się zdarzył jakiś wypadek jej mały z niczyjej winy, hihi.
Raum zaśmiał się. Jednak nie usłyszał, że ona tu była w krzakach i podsłuchiwała.
- Oh, no Raum, weź to w końcu powiedz - Fex wiedział, że dziewczynka tu jest. Im szybciej straci kontrolę nad mocą, tym lepiej dla Setha.
- Ale co mam powiedzieć? Że żałuje, że wogóle się urodziła? Tak, żebyś wiedział - On sam nie wiedział w to co mówi, jakby jego ta druga część została zamknięta. Fex się tylko cicho zaśmiał.
- No, i tak trzymać. Dobra lecę, bo moja panienka czeka, hehehehe. Nara ziomek -Poszedł.
Raum tymczasem udał się na mały lot poza pałacem. Dziewczynka tymczasem wyszła zza krzaków róży. Jej oczy były zapłakane i stawały się bardziej fioletowe. Usiadła tylko na trawie i patrzyła bez wyrazu na to, co się wokół niej działo. Przynajmniej do czasu, aż on nie wrócił. I jak zwykle był zły.
- A ty co, mała smarkulo? Znowu się pałętasz? - Brak reakcji, tylko to spojrzenie. Zły więc podszedł blizej i chwycił ją za łokieć, szarpiąc ją. - Słyszysz, co do ciebie mówię, gówniaro? -Ayla tylko mu się wyszarpnęła, jej oczy zaszly łzami.
- Za co? - szept. - Dlaczego mnie tak nienawidzisz? Dlaczego łamiesz mi serduszko? - krzyknęła rozpaczliwie.
- Nie wiem, o co ci chodzi - prychnął. Jednak zaraz tego pożałował, gdy poczuł, że coś boleśnie wbija mu się w nadgarstek. - Ayla. Co ty do cholery robisz? - szarpnął się wściekły.
- Och, teraz mówisz jej imię? Ale wcześniej co było? Wyzwiska, wyśmiewanie i powiedzenie, że żałujesz, że się urodziła,co? -To nie był głos dziewczynki, tylko inny głos mroczniejszy, zimny jak stal.
- Co? To tylko taki żart, żeby za mną nie łaziła. Przestań do cholery, przestań! - krzyczał. Jego złość przerodziła się w strach, gdy cierń skaleczył mu do krwi nadgarstek, a dziewczynka, a raczej to co było w niej śmiało się, jednak do czasu, aż przyszedł Lucyfer.
- No pięknie, straciła kontrolę nad białą różą. Tylko ciekawe, co ją do tego doprowadziło? -spojrzał na syna tylko i wyczytał to z jego oczu. Był zły, zagniewany, ale też smutny. Jednym ruchem w miejscu karku zdusił czuły punkt tak, że księżniczka straciła przytomność. Ciągle patrzył na syna. - Co jej zrobiłeś?
Książę tylko patrzył na swój zakrwawiony nadgarstek i nic nie powiedział. Zaciskał usta w wąską kreskę. Nie zamierzał odpowiadać na durne pytanie ojca, gdy nagle poczuł uderzenie w policzek.
- Za co?
- Za co? Ty mi się pytasz za co!? Za to, że doprowadziłeś siostrę do takiego stanu. Nie wiem co się z tobą dzieje, ale masz się opamiętać, inaczej skończysz zamknięty w lochu i wydziedziczony z tronu - syknął zły. -Ach i jeszcze jedno. To, co powiedziales do niej. Masz usunąć jej wspomnienia całkowicie oraz masz całkowity zakaz opuszczania swej komnaty, zrozumiano? - Raum spojrzał na ojca z niedowierzaniem.
- Jak se chcesz.
- Za dziesięć minut masz się ogarnąć i przyjść do sali szpitalnej. Jeśli uciekniesz, oj będzie z tobą krucho, synu - powiedział i poszedł z córką do sali szpitalnej. Było coraz gorzej. - "To miałeś na myśli mówiąc, że mogę stracić ich oboje, żniwiarzu? "- pomyślał. Położył córkę na łóżku i wezwał medyka. Ten zbadał dziewczynkę i położył okład, bo dostała małej gorączki. Tak jak mu kazał syn przyszedł po dziesięciu minutach niechętnie, a na nadgarstku miał bandaż, był zły jak osa. Lucyfer wyszedł.
- I co, mała smarkulo? Przez ciebie mam same problemy. Mala beksalala, histeryczka, wariatka - mruknął pod nosem, niechętnie położył swe szpony na jej czole, chcąc wyrwać to wspomnienie o tym, że żałuje jej narodzin, gdy nagle doznał dziwnej wizji.
W tej wizji stał w sali tronowej, widząc pochyloną anielską postać ze złamanym skrzydłem i opłakującą kogoś. Podszedł bliżej, pchany ciekawością. Ku jego zdumieniu zobaczył kobietę o fioletowo-czarnych włosach z szeroko otwartymi oczyma, w których była martwa pustka. Jednak najbardziej zaszokowała go dziura w klatce piersiowej kobiety. Słyszał tylko szloch anioła wołający ją " Siostro, dlaczego ty? ". Jednak po chwili obraz zniknął i pojawił się następny, tym razem to była ośmioletnia dziewczynka z pustym martwym wzrokiem i było słychać złowrogi śmiech. Usłyszał coś jeszcze, jakby w swojej głowie inny głosik ten sam, który słyszał wcześniej. "To się stanie z twoją małą siostrzyczką, jeśli nie wyrwiesz się spod władzy węży" - Dziewczęcy głos zaśmiał się zimno i wizja się urwała. Odsunął się gwałtownie, trzymając świetlistą kulkę w dłoni z lekkim przerażeniem na to, co ujrzał. Przestroga, groźba? Nie wiedział. Za to po prostu zgniótł kule światła z tym wspomnieniem, które ją rzekomo zraniło i wyszedł, drżąc lekko, wręcz biegiem dotarł do swej komnaty i zamknął się w niej. Szybko wszedł na łóżko, chowając się pod jedwabną czarną pościelą i nie wiedząc czemu, łzy popłynęły na jego policzkach.
Lucyfer tymczasem udał się do Niebios po odpowiedź i zastał przyjaciela przy bramie. Gabriel skinął glowa na powitanie i o dziwo pozwolił mu wejść.
- Mam nadzieję, że źródlane zwierciadło pozwoli zobaczyć ci to, co potrzebujesz, przyjacielu. Jak ona się czuje? - Gabriel pytał o swą małą chrześnice. Bo po wojnie miał wobec niego dług wdzięczności.
- Jest ciągle smutna. Naprawdę nie wiem jak dotrzeć do Rauma. A nie chciałbym stracić i syna, i córki - Po raz pierwszy w życiu bał się, że jeśli nie zdążyłby pomóc synowi, to zginąłby, a rada i on sam musiałby skazać księżniczkę na śmierć, a tego właśnie nie chciał. Udał się więc do jaskini, gdzie było wodne zwierciadło ukazujące przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
Lilith tymczasem o dziwo nie udała się do córki, lecz do syna. Zapukała i po chwili weszła, podeszła do niego i zdjęła z jego głowy kołdrę, głaszcząc jego włosy.
- Synku, musisz mi powiedzieć, dlaczego tak się zachowujesz? - powiedziała kojącym głosem. Miała nadzieję, że to do niego dotrze.
- Ja nie wiem mamo. Naprawdę nie wiem -powiedział wystrasznym głosikiem. - Jesteś na mnie bardzo zła?
Lilith pokręciła głową. - Nie, nie jestem, po prostu martwimy się z ojcem o twój dziwny - zaczęła zaplatać mu warkocze, na co książę się skrzywił. Nie lubił zbytnio zaplatania warkoczy i miał jakieś mgliste uczucie, że to on miał robić warkocze siostrze, jednak zaraz coś wypychało te myśli, skulił się bardziej i zaczął drżeć.
- I jeszcze ta przerażająca wizja. Gdy dotknąłem jej czoła, by wyrwać to co powiedziałem o niej. Boję się.
Lilith zrobiła mu warkoczyki, pogłaskała go.
- Wiem, synku, ale nie martw się. Gdy tylko ojciec się dowie, co ci jest, to wtedy może jakoś ci pomożemy, ale szlaban i tak masz do szesnastych urodzin, rozumiemy się?
Książę westchnął cicho, ale pokiwał niechętnie głową.
- Chcę spać i nie chce jej widzieć. Ona mi zrobiła krzywdę - pokazał zabandażowany nadgarstek.
- Nie. To nie twoja siostra zrobiła ci krzywdę, lecz jej moc wymykająca się spod kontroli. Widać bardzo komus na tym zależało -pocałowała jego czoło. - Prześpij się.
- Mamo. Proszę, nie mów tacie. Ja nie wiem dlaczego to powiedziałem, że tego żałuje, że ona się urodziła. Myślałem, że to tylko taki żart i że jej tam nie ma- powiedzial błagalnym głosem. Naprawde się bał, a ten strach był autentyczny.
- Ech, nie powiem mu - wyszła cicho, zamykając drzwi i poszła do swej komnaty, gdzie zastała już ukochanego.
- I...?
Lucyfer spojrzał na ukochaną smutnym spojrzeniem.
- Ktoś dodał mu czegoś do drinka na czternastych urodzinach i dlatego zachowuje się tak, jak zachowuje.
- Ale kto mu coś dodał? Kto zadał sobie tyle trudu, by to zrobić?
- Płomienno ruda dziewczyna mówiąca imię Mina, ale gdyby dodać początek Yas?
- Yasmine, siostra Setha - Dokończyła Lilith. -Niech to szlag. Co teraz zrobimy?
Lucyfer usiadł na łóżku.
- Musiałbym zrobić miksturę, która by go z tego wyrwała, ale potrzebowałbym trochę mocy białej róży, a ja tej mocy już nie posiadam. Jedyna nadzieja to księżniczka.
- Będziesz musiał powiedzieć jej połowiczna prawdę, że Raum jest chory, i że potrzebujesz troszkę jej krwi. A jak mu to podasz?
- Jedyna opcja to w pentagramie utworzy się taka bariera. I to powinno go wybudzić z tej władzy.
Lilith tylko pokiwała głową i przytuliła Lucyfera. On odwzajemnił gest, obejmując ukochaną żonę.
- Martwi mnie to wszystko. Powiedział coś wogóle?
- Tak, powiedział, iż nie wie, dlaczego tak się zachowuje oraz, że się boi i nie chce, żeby siostra się do niego zbliżała.
- Dlatego muszę się pospieszyć. Inaczej wszystko może źle się skończyć - wyszeptał.
- Dobrze, kochany, a na razie prześpijmy się. Widać, że jesteś zmęczony i osłabiony po podróży - powiedziała Lilith. Widać, że był trochę blady. Położyli się oboje i zasnęli.
Stwierdzam,że napisze jeszcze 3 część rozdziału 14
Wspomnień księcia Rauma ale także dodatkowo z perspektywy księżniczki.
Bo nie chce wam schrzanić tego
Tak więc do następnego.
3020 słów
Wow :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top