Rozdział 11


Żeby dowiedzieć się co i jak 

Także rozwiązać tę zagadkę następny rozdział będzie wspomnieniem naszego legendarnego Boga śmierci..

Zapraszam do czytania:)


Adrian Crevan "Undertaker"


   Shinigami nie dowierzał, że księżniczka, jego ulubienica i słodka czarna róża była tutaj. Już myślał, że już nigdy jej nie zobaczy.

- Może mi powiesz, dlaczego przez półtora roku mnie nie odwiedzałeś, Undertakerze?

No właśnie. Dlaczego nie mógł jej odwiedzać, więc cofnął się wstecz właśnie o te półtora roku.

Półtora roku temu:


   Shinigami tak jak jej obiecał, pojawił się na egzaminie swojej małej, przyszywanej siostrzenicy. Przywitał się także z Lilith i Lucyferem, i zasiadł z nimi w loży, pijąc oczywiście lampkę wina.

- Nasza mała księżniczka świetnie sobie radzi, nie sądzisz, Adrianie? - Lucyfer spojrzał na przyjaciela.

- No pewnie. Ayla jest tak samo dobra jak Raum. Być może nawet będzie jeszcze lepsza od niego - odrzekł, obserwując poczynania księżniczki podczas egzaminu, który trwał trzy godziny. Ten egzamin był podzielony na kategorie: szybkość, precyzja, a także na szybkie rozwiązywanie zagadek.

Lucyfer i Lilith także obserwowali poczynania córki. Byli dumni, że tak daleko zaszła. Nagle księżniczka zakończyła egzamin przed końcem czasu. Nawet stary profesor był w szoku. Ayla była także szczęśliwa, że jej się to udało. Jednak większość pozostałych demonów uważało, że dziewczyna oszukiwała, na co Lucyfer ich uciszył.

- Nigdy w swoim życiu nie spotkałem tak utalentowanej panienki jak ty, Aylo - powiedział profesor. - A miałem wielu uczniów, nawet twojego brata. Zdałaś egzamin w stu procentach. Moje gratulacje. Możesz iść świętować z rodzicami.

- Dziękuje, panie profesorze - uśmiechnęła się księżniczka i wesoło pobiegła do swoich rodziców. Ojciec jej obiecał, że jak zda, będzie mogła iść do pajęczego królestwa, do swej przyjaciółki Seliny - Tatusiu, mamusiu widzieliście? Zdałam! - zawołała szczęśliwa będąc w loży, po czym przytuliła się do nich.

- Tak, widzieliśmy kochanie - odrzekła Lilith głaszcząc córkę - Moje gratulacje. Ja i tata jesteśmy bardzo dumni z ciebie i ktoś jeszcze -uśmiechnęła się.

Księżniczka spojrzała w bok widząc go.

- Wujek Adrian.

- Moja słodka różyczko. Jestem bardzo dumny z ciebie - podarował piękny bukiet kwiatów księżniczce.

- Dziękuję, wujku - Pocałowała go w policzek. -Ja także ci dziękuję, że jesteś - Przytuliła się do niego, na co Undertaker objął także dziewczynę i po chwili zwróciła się do taty. - To jak tato, mogę?

- No nie wiem, słoneczko-powiedział Lucyfer z troską.

- Kochany, obiecałeś jej, że puścisz naszą córkę do Seliny.

- No wiem, ale.. -Adrian także spojrzał na Lucyfera.

- Lucyferze, przecież jeżeli przyjaciółka na nią czeka, nie możesz jej zabronić iść do niej na nocowanie.

Lucyfer spojrzał na Lilith i Adriana, a później na córkę.

- No dobrze. Ale słoneczko, obiecaj, że dasz znać jak będziesz na miejscu. A najlepiej poproś Michaela, żeby mnie poinformował, iż jesteś cała i zdrowa.


- Dobrze, tato - powiedziała ucieszona i ucałowała całą trójkę w policzki! To pa!

- Pa. Baw się dobrze - odparła jej cała trójka. Księżniczka poszła. Lilith także się pożegnała, bo miała kilka też spraw do zrobienia, więc zostawiła panów samych, by sobie jeszcze porozmawiali.

A rozmawiali jeszcze o paru sprawach, zanim Adrian miał się udać na cmentarz, aby złożyć kwiaty na grobie ukochanej. Mówił Lucyferowi, że ostatnio ma jakieś złe przeczucia, że coś się wydarzy, a Lucyfer oczywiście go uspokajał. Żaden z nich nie podejrzewał, że ktoś tu jeszcze był.

- No sam nie wiem, to ostatnio dziwne. Coraz częściej myślę, co z tym wszystkim zrobić.

- No, a księga jest bezpieczna?

- No jest bezpieczna, ale muszę być ostrożniejszy. Ten cholerny Grell coraz bardziej węszy.

- To zgłoś to jego przełożonemu i tyle.

- To nie jest takie łatwe -Chciał coś jeszcze odpowiedzieć, gdy ktoś znienacka wbił mu mocno sztylet w ramie. A tym kimś był właśnie Grell, który się roześmiał.

- W końcu Cię dorwałem, Crevan, hahahahaha!

- Ty, cholerny... - Wyjął szybko kosę śmierci i zaatakował go, nie przejmując się raną. -Czego ty kurde chcesz?

- Och, żebyś w końcu dostał za swoje -chichotał wrednie czerwonowłosy. Zaczęli walkę i to dość ostro, a Lucyfer tylko obserwował, zastanawiając się, jakim cudem tamten się tu dostał, skoro przejście było tylko otwarte dla jednego mrocznego żniwiarza?

Jednak ta walka szybko się zakończyła tak samo, jak się zaczęła, ponieważ pojawił się ten cały Spears, którego Lucyfer nie trawił. Zeskoczył koło przyjaciela i patrzył na Williama wrogo.

- Mogę wiedzieć, co tu robisz? - zapytał Lucyfer z pogardą.

William spojrzał obojętnie na króla piekieł.

- Sutcliff poinformował mnie, że jeden ze żniwiarzy bawi się w konszachty z demonami -spojrzał tu na Crevana. -Jako zdrajca, zostanie osądzony i zamknięty w lochu pod biblioteką chyba, że pójdzie na ugodę.

Adrian patrzył na Williama. Nie wierzył w to, co słyszał. To było wierutne kłamstwo, bo prawdziwy zdrajca właśnie stał koło Williama i uśmiechał sią podle do niego właśnie.

- Chyba sobie kpisz, William - prychnął król piekieł. - Nie było żadnych konszachtów, lepiej zapytaj tą czerwoną małpę, dlaczego wtedy wyrwał mojej córce pióra ze skrzydeł w jej dwunaste urodziny, gdy się tu bezprawnie włamał.

- To kłamstwo, Willuś, nie wierz mu.

- Upadły taki jak ty nie ma prawa wymyślać takich kłamstw, a twoja plugawa córka nawet niech nie próbuje stawiać swych brudnych stóp na Ziemi. Bo inaczej...

- Nie waż się obrażać ani tym bardziej grozić mojej córce - Zasyczał upadły. Miał ochotę rozszarpać go na strzępy, ale Adrian powstrzymał Lucyfera gestem dłoni.

- Jaka ugoda?

- A taka panie Crevan, że nigdy więcej się tu nie pojawisz. Nigdy więcej nie użyjesz kosy śmierci, oraz nigdy więcej nie wyjdziesz ze swojego zakładu, czy gdzie tam mieszkasz. Mało tego, będziesz miał raz w tygodniu kontrole z departamentu Bogów śmierci. Jeżeli się nie zastosujesz do tego, to twoja kosa śmierci zostanie zniszczona, a sam do śmierci zostaniesz skuty kajdanami w lochu. A jeśli ta gówniara pojawi się na Ziemi, to moi ludzie ją zabiją, a ty nic nie będziesz miał do gadania - powiedział chłodnym tonem William. Adrian nie miał wyboru, musiał to zrobić.

- Jak sobie chcecie, ale jeżeli bezpodstawnie ją zaatakujecie, nawet, jeśli nie pojawi się na Ziemi, nici z naszej ugody - syknął. William nic nie powiedział, tylko zniknął razem z Grellem. Undertaker padł na kolana, patrząc tylko na Ziemie.

- Adrian to szaleństwo, nie możesz im dawać się tak zastraszać - powiedział Lucyfer.

- Lucyfer, nie mamy wyboru- powiedział cicho i wstał, patrząc smutno przed siebie - Zrób coś dla mnie i zamknij całkiem przejście.

- Co, ale co z... ?

- Zamknij przejście! - spojrzał na niego. - Muszę, inaczej nie potrafię, przykro mi, ale zrobię wszystko, by ją ochronić przed nimi. Kocham ją. Dlatego nie mogę inaczej. Przeproś tylko księżniczkę w moim imieniu -szepnął ze smutnym uśmiechem i po chwili zniknął. Lucyfer chcąc, nie chcąc zamknął ten portal.

Właśnie przez pierwszy miesiąc był rozstrojony, załamany. Chciał wszystko rozwalić, niszczyć i robić inne rzeczy z rozpaczy. Potem dalej nie miał nastroju, ale pogodził się, że być może już jej nigdy nie zobaczy, aż do teraz.

- To nie tak jak myślisz, moja mała księżniczko - wyszeptał cicho.




          I tym akcentem kończymy.Do następnego rozdziału



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top