Pierwszy dzień


Jessica


Wróciłam do domu po rozmowie z drugim wspólnikiem, który również zgodził się mnie przyjąć. Czułam się zmęczona tym udawaniem grzecznej i miłej, ale czego się nie robi dla dobrej posady. Wracając autobusem zdecydowałam, że muszę kupić jakieś auto. Małe i niezbyt drogie jak na moje wymagania. Na szczęście popołudniami dorabiam w barze u brata, więc mogę sobie na nie pozwolić. Wróciłam myślami do rozmowy z Mattem Drake, który zachowuje się jak robot, a nie człowiek. Widziałam jak mi się cały czas przygląda i czułam się z tym nieswojo. Jednak nie wspomniał ani słowem o wypadku, więc mnie nie rozpoznał. Odpowiadałam spokojnie na jego pytania i widziałam, że był tym zaskoczony. Pewnie jest przyzwyczajony, że kobiety mdleją i zapominają języka na jego widok. Ze swoim wyglądem mógł podbić każde kobiece serce, choćby tymi ciemnymi włosami i niebieskimi oczami. Jeszcze przez jakiś czas po tamtym zdarzeniu widziałem je czasami we śnie. Dziś zauważyłam, że zmienia im się odcień. Gdy wpadł do biura Tunera były dużo ciemniejsze i lodowate. Później nie wykazywał żadnych emocji. Jednak jedna jego uwaga utkwiła mi w pamięci, gdy powiedziałam, że ładna kobieta musi być głupia.

-Obejrzałem dziś kilkanaście młodych dziewcząt i niektóre z nich nawet były kompetentne. Ale ja nie mam czasu ani ochoty na sekretarkę, która będzie mi pchała swój biust czy okrągły tyłek przed nos. Z panią nie widzę tego typu niebezpieczeństwa.

Nie wiedziałam czy mam się obrazić czy podziękować Ashley za tak dobrze wykonaną robotę. Jego wspólnik zaczął się głośno śmiać i odpowiedział, że on nie ma nic przeciwko takim wdziękom. Jednak obaj zgodnie zdecydowali się zatrudnić mnie, więc  mam zamiar spełnić ich wymagania.

W domu gdy założyłam na siebie spodenki i koszulkę poczułam się sobą. Spojrzałam w lustro i uśmiechnięta sięgnęłam po telefon. Po pierwszym sygnale usłyszałam głos przyjaciółki, która powiedziała, że spotkamy się wieczorem w barze Jacka i wszystko jej opowiem. Mój brat niedługo będzie wychodził do pracy, a my zajrzymy aby mu pomóc. Zamykamy o 22.00 , a później siedzimy jeszcze przed domem i rozmawiamy. W piątek i sobotę bar jest otwarty do północy, bo wtedy jest najwięcej klientów. Dziś jest wtorek, a ja muszę się wyspać do nowej pracy. Przeszłam się po okolicy i porozmawiałam z kilkoma osobami.  Wróciłam i przebrałam się w czarne spodnie, a do tego niebieską obcisłą koszulkę. Narzuciłam na to swoją motocyklową kurtkę i byłam gotowa. Przed spotkaniem chciałam jeszcze trochę pojeździć, skoro niedługo kupie samochód i to będzie mój środek transportu. W barze pojawiłam się o 18.00, ale nie było jeszcze dużego ruchu. Zauważyłam moich przyjaciół i pomachałam im na przywitanie.

-Jesteś wreszcie. Opowiadaj. Jaki jest? Przystojny? Młody? Bogaty? Zatrudnili Cię? - Ashley trajkotała jak tylko do nich podeszłam. Uwielbiałam ją właśnie za to i cieszyłam, że niedługo wyjdzie za mojego brata. Wreszcie dotarło do tych dwoje osłów, że kochają się jak szaleni.

-Zwolnił dziewczyno - zaśmiałam się, a ona tylko poruszyła brwiami i czekała na moją odpowiedź. - Owszem, przyjęli mnie.

-Nie może być inaczej. Zuch dziewczyna.-  Scott podszedł, aby mi pogratulować. Później zrobił to samo mój brat, który przyniósł nam coś do picia. 

-Chcesz żebym umarła z ciekawości? Mów! - Ash nie mogła usiedzieć w miejscu, a ja celowo chciałam ją potrzymać w napięciu. Upiłam powoli łyk soku i rozsiadłam się wygodnie na kanapie.

-Jeden jest miły, wesoły i bezpośredni. Drugi szef jest arogancki, sztywny, zarozumiały.. - Przypomniałam sobie jego zachowanie oraz sposób w jaki prowadził rozmowę.

-Nie powiedziałaś mu tego prawda? Jessica? - zapytała niepewnie przyglądając mi się. Uśmiechnęłam się do niej słodko, tak jak mi kazała dziś rano.

-Nawet nie wiesz jak bardzo musiałam się powstrzymywać. Ale to jeszcze nie wszystko. Wiesz kim on jest? -Teraz jeszcze bardziej ją zaciekawiłam. - Pamiętasz jak opowiadałam wam o tym wypadku pół roku temu?

-Pewnie, że tak. Wróciłaś cała roztrzęsiona i martwiłaś się o tego faceta. - Pierwszy odezwał się Scott.

-On jest moim nowym szefem. - Oboje wypluli drinki, które właśnie pili.  Mój brat podał szybko serwetkę swojej dziewczynie. Zaczęłam się głośno śmiać z ich reakcji, a oni patrzyli na mnie jak na wariatkę.

-Który z nich?- zapytał Jack  po chwili.

-Matt Drake. Sztywniak we własnej osobie - odpowiedziałam jakbym mówiła o nim komplement.

-Czyli przeżył. Podziękował Ci?- Przewróciłam oczami na wspomnienie jego zachowania i tego jak na mnie patrzył. Taki facet jak on nie wraca z połowów na pusto, a ja nie jestem nawet w kategorii dziewczyn, które go interesują.

-Nie rozpoznał mnie. I całe szczęście, bo inaczej musiałabym zrezygnować z tej pracy. Miałabym wrażenie, że dał mi ją z wdzięczności. - Próbowała im wytłumaczyłam sytuację, w której się znalazłam.

-Mogłaś się jednak przyznać, że to Ty -  usłyszałam przyjaciółkę i teraz ja zamarłam ze szklanką przy ustach.

-Żartujesz? Co miałam mu powiedzieć? Hej przystojniaku pamiętasz mnie? To ja się do Ciebie dobierałam, gdy byłeś nieprzytomny. Genialne całujesz - odparłam, a oni skrzywili się na moje słowa.

-Jesteś okropna! Beznadziejny przypadek. A ja już miała romantyczną wizję tej rozmowy. - Ashley westchnęła zrezygnowała, po czym zabraliśmy się do pracy.


Następnego dnia  ubrałam znowu na siebie służbowy strój i wysokie szpilki. Nie byłam do nich przyzwyczajona i czułam, że wieczorem będą bolały mnie nogi. Pokazano mi moje biurko i co gdzie się znajduję.  Dostałam też rozpiskę czego dany szef potrzebuję na dziś. Okazało się, że Charlie większość czasu spędza poza biurem i wtedy jest z nim inny pracownik. Ja mam tylko odbierać jego pocztę i odpisywać na listy. Drugi szef za to jest prawie zawsze w biurze i zajmuje się projektami. To on jest architektem, a Charlie szuka nowych nabytków. Kupują stare nieruchomości, a następnie po remoncie sprzedając z dużym zyskiem. Poszłam zrobić sobie herbatę, bo nie miałam rano czasu jej wypić.

-Dobrze, panno Ayer. Ja poproszę podwójne espresso bez cukru-  usłyszałam męski głos za sobą, który należał do Mattew Drake. Wzdrygnęłam się na samą myśl jak może coś takiego smakować. Nalałam gorącej wody do swojego kubka, a następnie włączyłam ekspres.

-Że też po niej mu serce nie stanie - Odwróciłam się i zamarłam z kubkiem w ręku. Byłam pewna, że wszedł do gabinetu, jednak stał kilka kroków ode mnie.  Miałam ochotę ugryźć się w język, jednak nie dałam nic po sobie poznać.

-Podwójne espresso bez cukru - powtórzył patrząc na mnie uważnie, a później poszedł do siebie. Gdy zaniosłam mu kawę siedział nad dokumentami.

 -Twoja kawa. Czy chcesz - odezwałam się, ale gdy podniósł na mnie wzrok przestałam. Patrzył w taki sposób, że poczułam ciarki na ciele i to wcale nie przyjemne.

-Dla pani panno Ayer jestem panem Drake - usłyszałam jego lodowaty ton i zesztywniałam. Przecież jego wspólnik kazał mówić po imieniu, przypomniałam sobie.

-Ale...- Zobaczyłam jak zmrużył oczy i obejrzał moją twarz, a później ubranie. Zacisnęłam pięści, bo miałam ochotę walnąć go za to w tą śliczną i bezczelną buźkę.

-Wiem, że mój wspólnik ma trochę inne podejście do pracowników. Ja natomiast nie toleruję braku szacunku i proszę to zapamiętać. - Mówił to w taki sposób jakbym zrobiłam jakąś niewybaczalną rzecz.

-Już ja bym Ci dała brak szacunku - wyszeptałam do siebie.

-Słucham?- zapytał i spojrzał na mnie zdziwiony. Miałam ochotę kolejny raz walnąć się w czoło, za mój niewyparzony język.

-Tak jest... panie Drake. Coś jeszcze?- zapytała i uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie, ale środku czułam złość.

-Proszę przynieść mi moją pocztę i zostawić mnie w spokoju na 3 godziny - oświadczył nie odrywając ode mnie wzroku.

-Z przyjemnością proszę pana - odpowiedziałam i wyszłam szybko z gabinetu. Gdy tylko je zamknęłam, wpadłam na kogoś. Podniosłam głowę dostrzegając przed sobą  drugiego szefa.

-Witaj. Jak pierwszy dzień? - zapytał uśmiechnięty, a ja zastanawiałam się jak dwoje tak różnych ludzi może ze sobą pracować.

-Cudowny. Pan Drake był tak miły, że pozwolił mi pobyć 3 godziny bez swojej obecności. - Zabrałam kilka listów  i zaniosłam je do gabinetu szefa. Gdy wróciłam czekał na mnie uśmiechnięty Charlie, który oparł się o moje biurko.

-Widzę, że się polubiliście - zaśmiał się, a następnie napił się mojej herbaty.

-Bardzo. Myślę, że niedługo zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi - odpowiedziałam i spojrzałam w stronę drzwi, gdzie siedział mój zarozumiały szef. Czułam, że czekają mnie ciekawe chwilę w tej pracy. Miałam ochotę utrzeć nosa temu bogaczowi.



Kolejny i nie wiem czy mi wyszedł. Dajcie znać co o tym myślicie, tylko szczerze. Nie wiem czy jest sens dalej to pisać.Pozdrawiam

-

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top