Rozdział 4
*Bucky*
Gdy tylko wróciłem do wieży, nie obyło się od krzywych spojrzeń domowników. Pewnie większość pomyślała ,,Ooo... czyżby Bucky znowu się z kimś bił, a może to Zimowy żołnierz powrócił.". Tylko Banner wyglądał na nie wzruszonego w przeciwieństwie do Steve'a. Cap wyglądał raczej na zmartwionego. Na szczęście zanim zdążył o cokolwiek zapytać, ulutniłem się do pokoju. Usiadłem na łóżku i zacząłem rozmyślać o sprawczyni mojego stanu. Nie sądziłem że osoba która uratowała mi życie, byłaby też w stanie je odebrać, a ona w 100% jest do tego zdolna. Pewnie gdyby nie otrząsła się z.... tego stanu, leżałbym w tej uliczce i żadne piepszone serum by mi nie pomogło. Właśnie... stan... to nie wyglądało jakby myślała o tym co robi. Zresztą potem zaczęła mnie przepraszać, właśnie dlatego zacząłem się śmiać. Przypominała mi kogoś- mnie - nie panowała nad sobą, tak jak ja gdy byłem Zimowym Żołnierzem... Szkoda że gdy poznałem jej imię to... uciekła... Chciał bym ją poznać bliż...
-Bucky, co ci się stało? Miałeś napad? Biłeś się? Miałeś uważać na bójki i inne afery!- Moje rozmyślania przerwał Roger's, wchodząc jak by nigdy nic do MOJEGO pokoju.
-Mógł byś pukać.- Powiedziałem lekko zachrypniętym głosem.
-Nie zmieniaj tematu- usiadł obok -Mów, co się stało?-
-Eh... Pamiętasz tom dziewczynę o której ci mówiłem?-
-Yhmm, ale nie chciałeś o niej więcej rozmawiać.-
-Owszem ale... poznałem ją-
-I to ona ci to zrobiła?! Jeżeli pobiła super żołnierza to powinno się ją zamknąć! Jest niebezpieczna!- Osobiście bardziej przeraża mnie to że pobiła mnie kobieta... ";___;
-Owszem trochę tak, ale na początku była normalna. Chciała na początku się wykręcić, ale gdy zacząłem się jej dopytywać, zrobiła się nerwowa. Po chwili wyrosły jej skrzydła i ogon, zaczęła mnie czymś atakować, ale nie wiem co to było.-
-Ona mogł~-
-Nie przerywaj mi. Gdy już mnie trochę poturbowała, odsuneła się i zaczęła mnie przepraszać.- Popatrzyłem się na Steve'a, a on kiwał głową że rozumie. -Wiem jak to jest, nie panować nad sobą, nie wiem dlaczego zaczęło mnie to śmieszyć i przedstawiłem jej się. Niestety gdy ona mi się przedstawiła uciekła.-
-Jak się nazywa? Może uda nam się ją znaleźć, moglibyśmy jej pomóc-
-Raven Black, ale nie mów nikomu. Gdyby S.H.I.E.L.D. się o niej dowiedziało zamknęli by ją, a tego nie chcę, w końcu uratowała mi życie.-
-Eh... niech ci będzię, Bucky tylko nie szukaj jej na własną rękę- Którą to metalową? [Dop.Aut.: Sry musiałam]
-Dlaczego miałbym to robić?-
-Nie wiem, tak tylko mówię..- Nagle w pokoju rozległ się głos JARVISA.
«Panie Rogers, Panie Barnes, Pan Stark prosił żebyście zeszli do -8 piętra»
Długo się nie zastanawiając, wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się w stronę windy. Zjechaliśmy na -8 piętro gdzie Blaszak miał małe Alcatras. Gdy dotarliśmy do odpowiedniego pomieszczenia, zastaliśmy tak wszyskich Avengers'ów oraz agentów TARCZY pilnujących jakiejś osoby. Gdy podeszliśmy troche bliżej rozpoznałem ową osobę. To Raven, ręce i nogi miała skute dziwnymi kajdankami, na ustach miała metalową maskę, a oczy były zimne i nie obecne. Na chwilę na mnie spojrzała, jednak po chwili spusciła wzrok. Do pomieszczenia wszedł Fury.
-Witajcie. Niedawno prowadziliśmy sprawy niewyjaśnionych ,,wypadków", okazało się jednak że na miejscach owych zdarzeń było silne stężenie nieznanej nam energii. Śledztwo doprowadziło nas do niej, nazywa się Raven Black. Nie wiemy jeszcze jakiego jest pochodzenia i czy jest z Ziemi. Odkąd ją złapaliśmy mówi tylko że mieszka w Nowym Yorku. Mieliśmy ją jeszce prześledzić ale znowu zaatakowała. Wiele ludzi zginęło lecz w pewnym momencie po prostu się poddała.- Postanowiłem puki co nie mówić że ją znam i zobaczyć jak się sprawy potoczą. Nie powiem było mi jej troche szkoda gdyż z mojego punktu widzenia to nie jej wina.-
-Dobrze, ale dlaczego ona jest tutaj a nie w waszej bazie?- Zapytał Clint
-Nie znamy jej siły, tu będzie bezpieczniej ją trzymać- Odpowiedział. Stark otworzył cele tylko sobie znanym sposobem, a faceci w okularach wprowadzili ją.
Przepraszam za wszyskie błędy, ale niestety jest koniec roku i nie chce zawracać moim betom czasu... Jeśli się podoba zostaw komik i gwiazdkę ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top