Rozdział 3

*Raven*

Po ostatnich wydarzeniach wiele się nie wydarzyło, chociaż... ten mężczyzna... James. Przez cały czas miałam go w głowie przez co nie mogłam się skupić na pracy. No... w sumie moja praca nie wymaga jakiegoś niesamowitego skupienia, ale zawsze... Na początku trochę się nawet zmartwiłam że nikt go nie zabrał czy coś, ale po kilku dniach znów zaczął pokazywać się w mediach. Dobra! Raven miałaś się skupić na robocie! Właśnie jechałam służbowym motorem, dostarczyć pizze pod jakiś adres. Było to moje ostatnie zamówienie na dziś, więc szybko się z nim uwinełam. Po powrocie do restauracji poinformowałam mojego szefa że wychodzę, a że miałam dzienną zmianę postanowiłam że pójdę na targ i kupie coś na obiad. Po kilku minutach drogi weszłam na duży plac pełen stoisk targowych. Uwielbiam chodzić na targ, ludzie na nim wydają się być tacy mili... Gdziekolwiek się nie obrucisz zobaczysz uśmiech zapraszający do kupna czegoś. Właśnie... czy ten uśmiech jest szczery? Może to tylko tani chwyt marketingowy. Pewnie tak, ale i tak miło się na to patrzy. Na bazarze panował ogólny szum i tłok, a tego akurat nie lubię. Boję się że coś mnie zdenerwuje i stracę kontrolę nad sobą.
Postanowiłam kupić coś na placki ziemniaczane które szczerze kocham. Odwiedziłam parę straganów i kupiłam odpowiednie skladnik. Gdy miałam już opuszczać plac zobaczyłam jeszcze jedno stoisko, stoisko pełne śliwek... Od razu do niego podeszłam i zaczęłam wybierać te najładniejsze, gdy usłyszałam za mną męski głos.

~Lepiej weź te, będą słodsze~ Odwruciłam się i spojrzałam na mężczyznę

~*O kurwa....*~ Ja i jak się okazało ten facet od metalowej ręki spojrzeliśmy na siebie ze zdziwieniem. ~*Może mnie nie poznał, chociaż sądząc po jego reakcji to reczej tak... Cóż będę udawać że go nie znam*~
~Em... Dzięki.~ Powiedziałam biorąc od niego śliwki które mi podał. Natomiast jego wyraz twarzy zrobił się poważniejszy, ale nic sobie z tego nie robiłam. Postanowiłam zapłacić i odejść, niestety zanim odeszłam zostałam złapana za ramię ręką ,która ukryta była w skorzanej rękawiczce.

~Możemy porozmawiać?~ Zapytał normalnym, nawet miłym tonem. ~*Czyli jednak pamięta..*~

~Heh... Ale niby o czym?~ Spytałam z głupim uśmieszkiem.

~Myślę że wiesz o czym.~

~Eh... Dobra... Ale nie tutaj za dużo ludzi.~ Odparłam po dłuższym zastanowieniu, on tylko skinoł głową. Przeszliśmy kawałek od rynku i weszliśmy w uliczkę za jakimś supermarketem. Rozejrzałam się jeszcze czy na pewno nikogo nie ma i zaczęłam rozmowe.

~No więc... Pamiętasz mnie i to co się stało?~

~Pamiętam tylko ciebie, widziałem cię przez ułamek sekundy. Chce wiedzieć kim jesteś, jak mnie znalazłaś i czemu mi pomogłaś?~ Spytał już trochę chłodniej

~Przystopój trochę... Jestem zwykłą skromną dziewczyną ,która spacerowała sobie po lesie, znalazła pół martwego James'a Bucha-cośtam Barnesa, wsadziła go do auta i nie chce orderu za uratowanie Avengers'a. Ot cała historia.~

~Tak? To jak wytłumaczysz to że coś złapało mnie podczas spadania?~ Pytał coraz ostrzejszym tonem. Zaczeło mnie to stresować.

~Nie wiem ja tylko spacerowałam.~

~To wytłumacz jak wsadziłaś mnie do auta co?~

~Khh! Odpuść już sobie...~ Już nie mam nerwów na wymówki. Gdy chciałam odejść on mocno szarpnął mnie za nadgarstek.
~Au! Powiedziałam daj mi spokój!~

~Jak wytłumaczysz ogon co?!~ Czyli widział.

~Powiedziałam Dosyć!!!!!~ Ciśnienie mi podskoczyło i trochę mnie zamroczyło. Gdy mroczki zniknęły mój ogon (który pojawił się pod wpływem emocji tak jak skrzydła) był zaciśniety na gardle szatyna i pszypierał go do ściany. Sam eks terrorysta był poobijany, gdy tylko szczaiłam co zrobiłam puściłam go a on zaczął łapczywie łapać powietrze.

~J-ja... To... To... Niespecjalnie... Ja...~

~H....Ha..hahy...hahaha!~ Wtf! On się śmieję?! Oczekiwałam jakiś obelg czy coś, a on się... śmieję...
~Czyli uważasz że probowałaś mnie zabić przez przypadek?~

~No nie zupełnie ale... Czymu cię to śmieszy?~ Mężczyzna spoważniał, wstał i potrzedł do mnie.

~Bo wiem jak się teraz czujesz~

~Chyba cię nie rozumiem...~ Wachania nastroju on ma czy co?

~Heh.. James Buchanan Barnes jestem, dla przyjaciół Bucky.~ Uścisnoł moją dłoń.

~Em.... Raven, po prostu Raven...~

Witam w kolejnym rozdziale, mam na dzieję że się spodobał. BD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top