Prolog
- Jacek! Jakub! - krzyknęłam z mojego pokoju, zupełnie wściekła i załamana tym, co zobaczyłam.
Czekałam na nich calutką minutę zegarową. Myślałam, że depresji dostanę...
- Co jest, siostra? - stanęli w drzwiach moi bracia.
Jacek i Jakub. Mają po piętnaście lat. Od wczoraj.
- Może mi ktoś wyjaśnić, czemu na środku pokoju jest psie gówno? - starałam się być spokojna. - I dlaczego śmierdzi tu także fajami?
Chłopcy na siebie spojrzeli nieprzytomny. Widocznie mieli kaca po swojej imprezie urodzinowej. Położyłam ręce na biodrach i czekałam na odpowiedź. Jednak jej się w sumie nie doczekałam w ciągu jakiś dziesięciu sekund i postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.
- Koniec. Takie imprezy zostawcie sobie na osiemnastkę. Ja idę się rozejrzeć po reszcie domu. Jedna rzecz, jaka mi się nie spodoba, a te wasze kieszonkowe spadają o pięć złotych w dół. - powiedziałam stanowczo.
Mimo ich błagań, poszłam w głąb domu, czyli do salonu. Widok był ciekawy.
Po wszystkich lampach i oknach wisiały resztki papieru toaletowego. Na sofie leżały jakieś dwie laski, a na podłodze jeszcze trzech chłopaków. Podejrzewałam, że to nie cała ekipa urodzinowa.
Nie wiem, czy dobrze, że razem z najmłodszym bratem wyjechaliśmy na noc do dziadka, czy nie...
Omijając ciała na podłodze, poszłam do kuchni. Tam już był mój najmłodszy brat, bawiłący się z naszym kotem. Gdy zobaczyłam, że obok zwierzaka jest whisky, westchnęłam ciężko.
Pewnie dlatego za mną nie łażą, bo sprzątają resztę butelek czy Bóg raczy wiedzieć czemu.
- Szymek... Chodźmy na spacer. - powiedziałam, nie chcąc być na razie w tym domu.
- Ale ja jestem głodny... - powiedział siedmiolatek.
- To kupię ci coś po drodze, co ty na to? - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
- Ale na dworze jest zimno! - stwierdził.
Myślałam, że mi żyłka na szyi pęknie. Wyszłam z kuchni i kopnęłam najbliższego faceta w jaja, który skrzywił się z piskiem. Od razu po tym skierowałam się znowu do swojego pokoju. Gówno posprzątane, ale nikt nie wpadł na to, aby otworzyć okno. A właśnie. Gdzie jest nasz pies? I jeden i drugi?
Zajrzałam do kolejnego pokoju, czyli pracowni moich rodziców. Tam leżał jakiś facet z dziewczyną, ale na szczęście papiery i meble były na swoim miejscu.
Zatrzasnęłam drzwiami, aby ich obudzić (chociaż nie wiem, czy się ten plan udał) i poszłam do kolejnego pokoju, czyli sypialni rodziców. I właśnie, gdy otworzyłam drzwi, stanęła w drzwiach jakaś dziewczyna. Znałam ją jedynie z widzenia. Za nią stali Jacek i Kuba. Podniosłam brew, przypatrując się bliźniakom i nie dając przejść blondynce z rozmazaną szminką na twarzy.
- Nie uważacie, że na wasz wiek to lekka przesada?
- A pani co? Pani dorosła? - spytała dziewczyna, wyraźnie jeszcze wstawiona.
- To ty nie wiesz, kim ja jestem? - zaśmiałam się, po czym znowu przybrałam poważną minę. - Spitalaj mi z tego pokoju szybko, bo inaczej nie wrócisz za szybko do mamusi, która i tak cię nie pozna. O! A może ona o wszystkim będzie wiedzieć?
Gdy zrobiła minę pełną przerażenia, zrobiłam jej przejście, a ona od razu wybiegła z pokoju.
- Macie wszystkich ogarnąć do wyjścia. Porozwożę do domu tych, co powinni tam trafić, a tych co nie raczą wstać kopnę w jaja i wyrzucę po powrocie. Przy okazji ogarnijcie wszystko. Przede wszystkim pokój Szymona. I to radzę wam zrobić najpierw, bo tam mnie jeszcze nie było.
- J-jasne... - powiedział Jacek, a drugi pokiwał jedynie głową. Pobiegli do pokoju najmłodszego. Zachichotałam na ich pośpiech i poszłam na dół, aby przyszykować aspirynkę dla tych najbardziej potrzebujących.
~*~
Minęły cztery godziny. Wszyscy dotarli do swoich mieszkań lub w inne miejsca, gdzie mieli się znaleźć. Aktualnie siedziałam u siebie w pokoju, czekając, aż bliźniaki przyjdą do mnie i powiedzą "Już wszystko posprzątane, możesz sprawdzić sama." Szymon zajął się bajką w salonie, kot siedział obok niego, a dwa tolling retrievery biegały po ogrodzie.
Przeglądanie internetu przerwał mi telefon. Myślałam, że to któryś z rodziców wraca z pracy lub delegacji, bo przecież już trzynasta, ale to był mój były.
- Co on wyprawia... - wiedząc, że wyjechał za granicę na studia, domyślałam się, że ma po prostu do mnie interes, jako powoli "sławny" architekt.
No i wszystko się zaczęło...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top