9. Nie powiem mu tego

Leżałam na łóżku, który powoli przybierał pomarańczowych barw przez pojawiający się wschód słońca za oknem.

Nie mogłam zasnąć przez tego kmiotka.

Nie potrafiłam po prostu. A raczej przez własną nieuwagę i strach nie umiałam spokojnie zasnąć. Cały czas miałam przed oczami jakieś wymyślone przez moje najgorsze zakątki umysłu scenariusze dotyczące przyszłości. Najgorszy stan, bo jesteś coraz bardziej zmęczony, a zarazem adrenalina nie da ci odpocząć i tym bardziej zasnąć. Nie wiem czy wolę w takich momentach mieć koszmary czy właśnie bezsenność.

Wzięłam o tej czwartej nad ranem prysznic i nie wiedząc co ze sobą zrobić, zaczęłam szukać po raz kolejny jak zrezygnować ze studiów. Jednak rok akademicki jeszcze się nie skończył, więc zarazem nie miałam możliwości zrezygnowania z tego. Tym bardziej zaczęłam mieć obawy co do mojej przyszłości.

Klnęłam pod nosem, próbując zrozumieć samą siebie.

Co mam zrobić?

Jakie by było najlepsze rozwiązanie?

Spojrzałam na godzinę. Zaraz piąta. W Polsce zatem zaraz noc. Nie ma co męczyć mamy czy kogokolwiek z rodzinnego kraju telefonem. Nie jestem na tyle zarozumiałą osobą, żeby do kogokolwiek teraz zwracać się z tak dużym problemem.

Zaczęłam po prostu płakać.

~*~

Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Zaspana przez to, że na moment zatopiłam się w krainę snów z wyczerpania, odebrałam na ślepo i włączyłam głośnomówiący.

- Halo? Julia? - usłyszałam głos Chrisa. - Jesteś tam?

A, no tak. Wysłałam mu wiadomość, żeby zadzwonił w wolnej chwili.

- Chyba tak, trudno powiedzieć w tym momencie. - odparłam, a na moją własną chrypę zakaszlałam niemrawo.

Gdzie mam wodę? A, w kranie. Fu. Znowu nie mam takiej z butelki dobrej.

- Wszystko w porządku? Brzmisz na chorą. - skomentował, ale sam nie brzmiał jakoś dobrze.

Chyba jeszcze śpi.

- Mam pewien... Nie wiem co mam. Gubię się we własnej głowie i nie wiem do kogo teraz się z tym zwrócić... - pociągnęłam głosem i nie dałam mu dojść do głosu. - Zdaję sobie sprawę z natłoku pracy, ale czy mógłbyś się ze mną spotkać jakoś na żywo i porozmawiać?

Chłopak chwilę myślał w milczeniu.

- Gdzie byś chciała się spotkać? W dormie chyba nie chcesz, tak się domyślam.

- Bystrzak. - skomentowałam, na co ten cmoknął.

- Wiem. - i się zaśmiał cicho. Jak to on.

- Najchętniej bym nie wychodziła stąd, ale jak ty wolisz...

- Nie nie nie, mi to obojętne. Tylko ogarnę z menedżerem co trzeba i jak najbardziej przyjadę do ciebie. I przyślij mi wiadomością numer pokoju i piętro, okej?

Nie wiem czy ulga czy nie.

- Jasne - westchnęłam krótko. - I mam małą prośbę.

- Tak?

- Żebyś nie mówił Jisungowi, że dzisiaj się gorzej czuję. Dzisiaj po prostu nie mogę do was też przyjść, ale... Nie wiem, coś wymyśl.

- Postaram się. Będę pewnie za godzinę lub nieco szybciej.

- Dobrze. Dzięki, Chris.

- Nie dziękuj, do zobaczenia.

- Do zobaczenia... - uśmiechnęłam się lekko i się rozłączyłam.

Od razu napisałam mu w wiadomości to o co mnie poprosił i wstałam z kanapy. Jestem przyzwyczajona do kanapek rano, a tutaj, w Korei muszę przyzwyczaić do jajecznicy albo owsianki. Teraz nie mam ani na jedno, ani na drugie. Najchętniej zjadłabym sam chleb. Suchą kromkę, żeby się zapchać.

No to rezygnacja ze śniadania. Zabawa w biednego studenta.

Wyjęłam z lodówki sok jabłkowy i padłam znowu na łóżko, patrząc w telefon. Nie wiem czemu, tknęło mnie wejście na Pinterest'a i wpisałam "Han Jisung Stray Kids". Wielce klasycznie i po sekundzie już miałam masę jego zdjęć. Comebacki, selfie, fanmeetingi, screeny z filmików...

Znacie taki challange "don't smile", co nie? Na pewno tak.

Przegrałam na wejściu.

Ale zdałam sobie sprawę to po parunastu przesunięciach palcem po ekranie. Rzuciłam wtedy telefon gdzieś na bok łóżka i uderzyłam zła na samą siebie pięścią w pościel.

Nie wiedząc co ze sobą zrobić do czasu przyjazdu Chrisa, wzięłam laptopa i włączyłam YouTube.

- Kurwa. - skomentowałam, gdy na ekranie głównym mi się pojawił filmik "Jisung funny moments".

Te telefony za dużo wiedzą.

Czuję się obserwowana na każdym kroku.

Świat jest z*****y w ch*j.

Tak patrząc ślepo w ikonkę filmiku, w końcu usłyszałam pukanie do drzwi. Aż podskoczyłam. Domyśliłam się, że to zapewne Chris. Wstałam więc z łóżka i otworzyłam drzwi i tam stał zakamuflowany Christopher. Maseczka, czapka z daszkiem i kaptur. Mając jakikolwiek rozum, dałam mu od razu przejść do wnętrza mojego hotelowego pokoju. Chłopak wszedł bez słowa, a ja prędko zamknęłam drzwi.

Młody mężczyzna zdjął od razu maseczkę i odetchnęło z widoczną ulgą. Następnie poszedł kaptur, a czapkę zostawił w spokoju i końcowo wzrok skierował na mnie.

- Co ci jest? - przeszedł już do sedna.

Aaaa, zbyt sprawnie!

- Napijesz się czegoś może? I się rozgość. - po tych słowach sama weszłam wgłąb pokoju, obejmując siebie samą.

Zimno mi jakoś...

- Na razie dziękuję. - powiedział, idąc powoli moim śladem.

Widząc otwartego laptopa na łóżku, zamknęłam go, położyłam na stoliczku i sama usiadłam na niepościelonym łóżku. Zwykle bardzo zwracam na takie rzeczy uwagę. Musi być porządek, idealnie, czysto. Dzisiaj nie mam na to siły. Nawet mnie to już nie irytuje, że brakuje mi sił, by posprzątać.

Chłopak usiadł obok mnie i się rozglądał, jakby nie mógł się nadziwić.

- Czy ty nie jesteś jedną z tych osób, które się nazywa pedantami? - spytał w końcu.

- Zwykle tak jest. - i znowu westchnęłam, patrząc na okno przed sobą.

Czułam na sobie jego wzrok. Ale jakoś nie umiałam oderwać wzroku od ściany. Chciałabym mieć teraz tak pusty umysł, jak ta biel przede mną. Bez niczego. A ja mam jakiś chaos emocjonalny i nie poznaję samej siebie.

- To może... Opowiedz mi co się stało. Ale powoli. - powiedział spokojnie, nieco przechylając się do przodu, żeby lepiej mnie widzieć.

Nie ma na co patrzeć.

Wzruszyłam ramionami. Melancholijne westchnienie.

- Wczoraj zdażyła się pewna sytuacja między mną a Jisungiem. Nie spodobało mi się to, więc strzeliłam totalnego focha i zwaliłam na niego minę. Chciałam wyjść, ale nie potrafiłam. Byłam już w jednym bucie, ale mnie przekonał tym, jak mnie przepraszał, chociaż, jak potem o tym rozmyślałam, to chyba nie była jego wina. Ja... - zacięłam się, czując, jak moje napięcie przemienia się w piekące łzy w kącikach oczu. - Ja mam wrażenie, że się boję. I nie umiem się otworzyć. I że go krzywdzę. Co prawda to miałam taki plan, żeby się ode mnie odczepił i bywałam chamska, dobrze o tym wiesz - widziałam kątem oka, że pokiwał delikatnie głową. - Ale powoli sama mam siebie przez to dosyć.

Schowałam twarz w dłonie, opierając się łokciami o uda. Teraz wcale mi nie jest lepiej. Czuję, że zwaliłam wielki problem nie do rozwiązania na zapracowanego człowieka, który chciał dobrze dla obu stron. A ja musiałam zawalić. Jak to mogło się stać? Zawsze mi wszystko wychodziło. Wszystko było dobrze. Radziłam sobie w życiu. A teraz coś takiego spada na mnie, jak jakieś tsunami.

Chłopak wziął głęboki wdech.

- Posłuchaj mnie teraz, Julia. Spróbujmy to... Rozszyfrować może. - zaproponował.

- Ale się nie da. - odparłam od razu piskliwym głosem przez płacz.

- Da się, da. Ale powiedz mi. Byłaś kiedyś zakochana może?

Spojrzałam na niego kątem oka, splatając palce u rąk i przykładając je do ust.

Do czego on próbuje dojść?

- Raz byłam... - odwróciłam wzrok znowu na ścianę. - Ale to skomplikowane.

- To teraz pomyślmy. Czy to może być przyczyna lub... Jedna z przyczyn, która powoduje, że nie umiesz się znowu otworzyć?

Przygryzłam kciuk. Zatopiłam się na moment w moich wspomnieniach.

- Myślę, że są... Dwie przyczyny - ścisnęłam mocniej dłonie, bo mi drżały. - Ojciec mnie nie chciał, dlatego odszedł od mamy. Za to ta moja miłość wybrała kogoś innego, bo nie potrafiła zrozumieć tego, że to dla mnie była trauma. Słuchanie przez drzwi mojego pokoju, że jestem problemem. Że nie powinno mnie wcale być. Że matka powinna od razu myśleć o aborcji - wzięłam drżąco wdech. - Potem były bliźniaki, na koniec kolejny syn. Tu już ojciec był zadowolony. W pewnym momencie jednak mama nie mogła patrzeć na to, jak mnie krzywdzi i wygrała sprawę. Skończyło się rozwodem. Pięć lat temu - spojrzałam na Chris, który patrzył na mnie ze współczuciem, jak i zaskoczeniem. - Od tego czasu trudno mi było się otworzyć na silniejsze relacje. Teraz mam wrażenie, że już nie potrafię.

Zapanowała między nami cisza. Nawet nie chciało mi się już płakać, jak wcześniej. Powiedziałam to. Chris jest chyba czwartą osobą w moim życiu, której o tym mówię. A to bardzo mało. Patrząc na wielką szkołę, drugą szkołę i studia z setką osób na kierunku... Chris dostał "zaszczytu".

- Proponuję zrobić tak... - przerwał ciszę. - Lubisz Jisunga? Ale jakikolwiek?

Pokiwałam jedynie głową.

- I myślisz, że będziesz w stanie powiedzieć mu to samo, co mi powiedziałaś teraz?

Tutaj zaprzeczyłam ruchem głowy.

- A nie sądzisz, że lepiej by było, gdybyś ty mu o tym powiedziała?

- ... Nie wiem czy będę potrafiła.

- To może ja to zrobię?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top