°๑~ 28 ~๑°
Pov. Polska
Słońce przebijało się przez białe w estetyczne dziury firanki, dosięgając do mojego nagiego ciała punktowo, zostawiając na mnie muśnięcia ciepła. Przyjemny, leśny zapachów witał mnie przez szparę w oknie jednocześnie, chłonąc na zewnątrz dym z papierosa, którego wypalałem. Siedziałem przy biurku, wpatrując się bezcelowo w kartki pełne paplaniny. Z drugiej strony leżała kolejna kartka zapisane ciągiem słów ręcznie spisanych rzeczy wraz z rysunkami. Obie kartki były podobne jednak dzieliły je kłamstewka w tekście. Upuściłem bezwładnie kartkę, pozwalając jej samej wybrać miejsce, które zajmie. Odetchnąłem głośno wypuszczać z siebie najwięcej dymu papierosowego ile było w stanie. Ten głośniejszy raz spowodował, że gość na moim łóżku wydał dźwięk niezadowolenia wraz z ruchem po granicy miękkiego materaca łóżka. Papierosa zgniotłem na krańcu biurka, wyrzucając natychmiast do śmietnika obok. Powoli przybliżyłem się do miejsca spoczynku Niemca, uśmiechając się delikatnie. Widząc jego łagodny, ale z lekko ze zmarszczonymi brwiami wyraz twarzy, poczułem się zaatakowany. Usiadłem na podłodze obok łóżka, mając dobry dostęp do ciała jaszczura, a szczególnie do jego wizerunku. Rozczulony zwróciłem uwagę na większość szczegółów, jakie krył. Twarz prawie idealna o ciemniejszej karnacji, w niektórych miejscach podniszczona. Oczy zamknięte kryły pod sobą żółtawe białko oka. Między oczami znajdował się jego idealnie wykuty w marmurze nos. O idealnym prostym, bez wzgórza kształcie. Po przejechaniu palcem czułem jakbym przejeżdżał po najłagodniejszym materiale jaki może istnieć. Pałace przesunąłem jeszcze niżej docierając do jego największego skarbu twarzy. Jego ust.. Były lekko rozchylone, a przez małą szparkę było można dostrzec jego lśniące, białe i ostre kły. W środku jego wargi prezentowały się tak piękne, jak na zewnątrz. Na wierzchu ich kolor przybierał prawie czerwieni. Uroku odejmował im fakt, że były nad wyraz suche tak jak większość jego skóry. Znałem jednak idealny sposób na odwrócenie tego procesu. Głowę nachyliłem nad nim. Widok z tej perspektywy prezentował go w znacznie lepszej i większej okazałości. Zbliżywszy się do niego musnąłem pokrótce jego wargi kilkukrotnie do puki nie poczułem jego całkowitego ocknięcia. Mężczyzna zszokowany prezentem jaki otrzymał po przebudzeniu swoimi rękoma złapał za moją policzku tym samym, zatrzymując mnie przed rzuceniem się na niego kolejny raz.
- Ah... Ciebie też miło widzieć..- Mruknął słabym głosem.
Dźwięk słów ledwo przedostał się przez cały kanał ucha, docierając impulsami do umysłu, a ja już przylgnąłem z powrotem do jego ust, pieszcząc je tymi swoimi. Niemiec nie protesował wprost. Prawda nie chciał. Nie odpuściłby sobie chwili zbliżenia się, chwili dotknięcia mnie, cieszenie się z tego, że go dotykam. Jednocześnie jego usta mówili dość. Niechętnie oddawały się w taniec pocałunku.
- Przepraszam.. Nie dam rady.. Głowa mi pęka. Nie mogę się skupić, na czym kolwiek..- Wymamrotał opuszczać bezwładnie ciało na poduszkę. Chwycił się także za skroń powoli przechodząc ruchem głaskającym do czoła.- A słońce wbija się w moje oczy ze znacznym sprawianiem bólu niż zwykle..
- To zwykły kac. Przejdzie szybko, bezboleśnie- Odetchnąłem, przejeżdżając kciukiem po mokrej, zaczerwienionej wardze. Niemiec przegrał z bólem, a mógł mieć przyjemność. Troskliwe spojrzenie zastąpiło te pełne pożądania. Jak kochająca żona u boku wspaniałego męża ułożyłem rękę na jego nagiej klatce piersiowej i wraz ze złożeniem pocałunku na jego czole oznajmiłem czule.- Zostało mi trochę zupy mojego autorstwa, na ciepło łagodzi trochę objawy i jest wybawieniem dla tej suchości w gardle, którą czujesz.
- Ah dziękuję..- Podziękował, rumieniąc się niekontrolowanie po bladych częściach twarzy. Zawstydzony nie podniósł się jednak z poduszki, czekając na dalsze wybawienie w postaci przyniesienia mu pod sam nos jedzenia. To zakłopotanie nie było spowodowane zwykłym strachem, wstydem, jaki czuł, gdy traktowałem go jak schorowane dziecko z gorączką. Niemiec świetnie pamiętał poprzednią noc pomimo stanu poalkoholowego. Pamięć nie przeszła w zapomnienia czym często jest to jeden z objawów pijaństwa. Po krotce zapytał wprost.- Czy z Czechosłowacją wszystko dobrze..? Niewiele pamiętam tamtej nocy, lecz.. Z nim.. Cóż ja.. Martwię się o niego bardzo. Pamiętam, że zabraliśmy go, a potem kompletnie urwała mi się świadomość.
- Prawdopodobnie tak. Bezpiecznie trafił w ręce innych towarzyszy. To nie powinno być twoje aktualne zmartwienie- Zimno mruknąłem, czując się urażony, że to jak bardzo tamtej nocy pragnęłam pocałunków, dotyków Niemca było przez niego kompletnie po tej nocy ignorowane. Umysł wyrzucił to tak po prostu z myśli sądząc, że te wspomnienia nie są na tyle ważne jak inne. Przyzwyczajenie do zakazu dotknięcia, spojrzenia na moje ciało stało się puste. Wcześniejsza przyjemność, jaką wyczuwał podczas pojedynczych dotykowy. Chemia, która przepływała przez zwykle złapanie ręki, całkowicie wchłonęła się między nas, niewidzialna bariera zbliżania się zniknęła, zmieniając okazyjne momenty na te podstawowe w naszej relacji. Utrzymywanie naszej relacji jako kochankowie miało być kluczowe. Teraźniejsza nasza dynamika przemawiała bardziej za tym, że byliśmy kochającą się parą.. Bliższe kontakty dla Niemca nie były zaskoczeniem, a wręcz przeciwnie. Spodziewał się, że zastanie go miał niespodzianka od moich ust.
- Przepraszam, nie było wcale potrzebne to, abym tam był. Narobiłem problemów i zamieszania. Nie chciałem, aby to się tak skończyło.. Żeby kto kolwiek tak skończył- Posmutniał pomimo zakazu przejmowała nią się tym.
- Nie jest to niczyja wina, a przede wszystkim nie twoja. Między nami istnieje pewna bariera oczywiście, ale w tym przypadku nie dzielimy się ze względu na nią. Czy znajdowałabyś się tam, czy też nie, doszłoby do takiej sytuacji, a ucierpieć mógł każdy z nas bez względu na to, kto akurat napatoczył się pod ich łapska- Wytłumaczyłem pozbawiony myśli wracających do poprzedniego wieczora.- To ich słynne typowe zagrywki. Przejmowanie się tym na taką skalę jest niepotrzebne, bo za jakiś czas wydarzy się to samo. O dziwo siła działania była znacznie większa, a Czechosłowacja ucierpiał niezwykle intensywnie. Już nawet dziś znajdzie się kilka innych ludzi, których spałują do śmierci lub wywiozą do przymusowych prac.
Niemiec wpatrywał się w mój krzywy wyraz twarzy. Wyczuwałem w nim wciąż zmartwienia i wątpliwości. Moje słowa nie przenikały do niego aż do jego najgłębszych warstw ciała. Brzmiało to wręcz przesadnie i nie realnie. Jak wielu ludzi może tak szybko i łatwo wysłać do piekła w tak krótkim przedziale czasowym? Rozmyślenia zaczynają się dopiero od tego, gdy ludzie przyjmą do wiadomości, że znajdują się już centralnej w ostatnim kręgu piekła, a to dla nich, czy na skryte gdzieś za warstwą płomieni diabły, szatańskie podmioty to codzienność w komunie. Przesiąknięta brudną od krwi i ziemi kraina płynąca cieczą ludzką.
- Polsko.. Martwię się o twojego przyjaciela, a przede wszystkim o ciebie.. Te ostatnie słowa Czechosłowacji.. Oni szukają cię. Co, jeśli skrzywdzą więcej osób, aby sprowadzić twoją psychikę jak najniżej, aby osiągnąć to czego chcą od ciebie. Co tak w zasadzie to może być..?- Przedstawił swoje obawy. W tej chwili przybrał przede mną postawę szczerego, zmartwionego, chcącego pomóc partnera. Był otwarty na poznanie i wchłonięcie w siebie moich problemów, aby mi było łatwiej.- Wiesz.. Nasza relacja jest chwiejna, lecz sądzę, że jesteśmy na tyle blisko, aby spowiadać się z naszych problemów, potrzeb. Jestem tu dla ciebie i tylko dla ciebie.
- Żyje pośród podsłuchów, życie cały czas prowadziło mnie za rękę, która należała do tyranów, złodziei, morderców. Wychowałem się na życiu na marginesie społecznym, radząc sobie z codziennością w patologicznych warunkach. Bez rodziców, bez rodzeństwa. Bez przyjaciół, bez pomocy. Chłonę wszystko samodzielnie i wykonuje wszystko samodzielnie- Wzrok nieoczekiwanie uciekał gdzieś na bok. Nie chciał zatrzymać się na cierpiącym wyrazie twarzy niemieckiego młodzieńca. Pozwoliłem na chwilę współczucia mu, a z tym głowa nie potrafiła się pogodzić, nie chciała zapisać obrazu jego smutku, rozczarowania.- To oczywiste, że posiadam tajemnice jednak sprawy nigdy nie wybiegały spod mojej kontroli. Powierzyłeś mi w opiece swojego brata. Powierzyłeś mi to zadanie, a ja zamierzam je spełnić, dbając o swoje i twoje bezpieczeństwo. Walcząc dla nas wszystkich o lepsza przyszłość.. Dla bezpieczeństwa nie mogę się podzielić z tobą decyzjami i postanowieniami. Stwierdziłeś podczas naszych pierwszych spotkań, że ufasz mi bezgranicznie. Gdzie to zaufanie?
- Nigdy nie podałem w wątpliwość zaufania do ciebie.. Nigdy w życiu nie rzekłbym, że wyczuwam w tobie kłamstwo. Nie jestem także sceptyczny do twoich decyzji, które zapewne podejmujesz mądrze i z dokładnością. Doskonale znasz wroga. Te grę w karty wygrasz bez dokładania karty spod rękawa, a jednocześnie oszukiwania..- Odsunął głowę w taki sposób, aby złapać ze mną kontakt wzrokowy. Pozwoliłem na to wyłącznie na chwilę, dając mu moc kontroli nad sytuacją i zapewnienie, że wciskam sobie jego obietnice do serca.
Chwilowo uśmiech jaszczura dał mi ukojenie i uspokojenie w myślach. Tylko na chwilę.- Wciąż nie do końca wiem, co dzieje się między n-
Przerwałem mu dłonią. Przejechałem palcem po jego wardze delikatnie, wprawiając ją w ruch, przez co młodszy odchylił je, tworząc małą szparkę. Wykorzystałem to przysunąwszy się na tyle blisko, aby musnąć jego drżące wargi od nie pokoju i nie wiedzy. Teraz dłoń spoczęła na jego podbródku, poruszając powolnie palcami w celu wzbudzenia w nim przyjemnego wrażenia głaskania jego brody i podbródka.
- Póki mamy jeszcze szansę być wyłącznie we dwóch bez przeszkód, wykorzystajmy to.. Wykorzystajmy naszą bliskość ciał brak zakazu na miłostki..- Wyszeptałam w jego usta. Dzieliły nas już tylko milimetry.- Kochaj mnie tak jakby był to ostatni raz..
Mężczyzna rozszerzył oczy, źrenice usta. Niby szok malowany był na wierzchniej warstwie twarzy jednak pod nim kryło się zawstydzenie tym, co mu rozkazałem. Nie pozwoliłem mu pogłębiać myśli w moich tajemniczo brzmiących słowach, gdyż już po chwili tak jak tego pragnąłem wbiłem się w jego usta z niezwykłą namiętnością, delikatnością, a jednocześnie szałem.. Pieściłem je tak jak ostatni raz będzie mi to dane..
~***~
Pustka zawitała tak szybko, jak szybko zmył się z mojej sypialni zapach, głos Niemca. Wyłącznie łóżko, pełne brudnych naszych sekretów jeszcze trochę trzymało w swoich sidłach jego intensywne feromony wymieszane z moim delikatnym słodkim zapachem stworzonym do kuszenia. Pomiędzy tym wszystkim mokre ślady od wydzielin ludzkich każdego rodzaju. Plątały się między piórkami, które wypadły podczas gwałtownych, silnych ruchów, tym razem nie delikatnych, ale ciężkich i bezlitosnych jego dłoni.
Jedynie muzyka zapełnić próbowała ciszę, kłującą w uszy swoim niewidzianym wiertłem. Warunkowane klawisze wydzierały się niczym uderzające o siebie gałęzie na wietrze. Razem harmonijnie tworzyły utwór, gdzieniegdzie plącząc się przez jeden źle zagrany klawisz. Każdy błąd kosztował ból ucha, który przemieszczał się w głąb umysłu, kłując moje wrażliwe odczucia muzyczne. Przerwałem grę, uderzając rękoma szybko, a mocno o losowe przyciski. Kartka wypełniona nutami pod wpływem napięcia wytworzonego przez uderzenia poleciała docierając swoim wolnym lotem na podłogę. Wydawało się jakby pianino ożyło i wolało o pomoc i chęć ucieczki spod moich agresywnych palców. Ulżyłem instrumentowi, odrywając się ostatecznie od gry na kolejne zimne, ciemne wieczory. Teraz tylko wicher pogwizdywał z okien, pobudzając liście do tańca. Przeciągał, przesuwał liście, zerwane gałęzie we wszystkie strony. Nawet ptaki dryfujące niby w fali wiatru nie leciały same, a jedynie były przenoszone przez wietrznego woźnicę. W całej tej wichurze pod drzwi zostali podstawieni także niespodziewani goście. Tak niespodziewanie też wbili się do środka, niespodziewanie krzyczeli, niespodziewane schwytali mnie.
~***~
Wsadzony w nowobogacką kanapę wypełnioną częścią ciała każdego pracownika, który przy składaniu jej stracił więcej energii i krwi niż ja podczas walki z milicją. Wszystko przepychowe, pokój wypełniony czym kolwiek, co stanowiło wcześniej dla odbitych ludzi znaczenie, a dla nich to zwykle śmieci, trofeum po mordach. Pustkę w pokoju postanowił wypełnić syn okupanta. Wszedłszy do pomieszczenia powitał mnie dymem uciekającym z papierosa, którego gniótł w ustach.
- Sądziłem, że w bajkach działało to inaczej. Książę odbija księżniczkę, a nie porywa ją- Rzekłem, wzdychając przy tym nad wyraz i na pokaz, ukazując mój wielce biedny los przebywania jeden na jeden z nim.
- Najwidoczniej mało bajek się nasłuchałeś, nie wiedząc, że książę zawsze bierze to czego chce od księżniczki bez jej zgody- Zbliżył się powoli. Jego widok, dźwięk jego wysokich butów uderzających o marmurową podłogę wprowadzał mnie w znudzenie. Dymiący papieros wprowadzał we wściekłość, a jego słowa w obrzydzenie.- Oh Polsko, dlaczego jesteś taki kapryśny i nieznośny?- Jego demoniczne ciało stanęło nade mną. Nie zwróciłem na niego żadnej uwagi, wzrok nie powędrowała na jego twarz jednocześnie, podnosząc głowę do góry. Było to czego on pragnął. Uwagi, obserwowania, wchłaniania jego piękna.
Sam jednak powołał się o swoje. Chwycił mój podbródek brudną łapą, wprawiając moją głowę w ruch do góry. Zaczął gładzić moje lico, przyglądając się jakby żałował, że tego nie ma na wyłączność.
- Tak wielce oburzony pan.. Dlaczego nie mógłbyś być jak kiedyś, twoje problemy odeszłyby. Nikt nie stanowiłby dla ciebie przeszkody. Znikną byś z życia politycznego, w którym jesteś gorącym tematem. Nikt nie pragnąłby cię już nigdy więcej. Nikt nie byłby w stanie tego zrobić, jak ja- Jego palec wylądował na moich wargach, przejechał po niej jak po lodzie. Taka zwykła czynność wystarczyła Rosjaninowi na zachwyt podniecenie ze samego głupiego dotyku. Uznawałem to już za naruszanie mojej przestrzeni, atak na moje ciało.
Odrzuciłem jego propozycję, przekręcając głowę na bok. Odepchnąłem jego dłoń ledwo, dając radę nie zwymiotować na jego fałszywe oświadczyny i jego zimną, suchą skórę.
- Jak wiele proponowałeś już w posągu Ameryce? Bo nie jestem pewny czy to duży posag, jaki ty mi teraz proponujesz za małżeństwo.. Lub zwykle kochanie się.
Chwilowo przez jego twarz przepłynęło mnóstwo emocjonalnych statków. Ukrywał prawdziwe oblicze wstydu i strachu z powodu odrzucenia przez Amerykanina, a w zasadzie odrzucenia w postaci tego, że to jego ojciec romansował z o wiele młodszym mężczyzną. Z miłością życia jego własnego syna, popychadła. Z powodu swojej małej wiedzy i umiejętnościami radzenia sobie z takimi przytykami w rozmowę chciał uderzyć mnie z otwartej dłoni w twarz. Wciąż na tyle skołowany nie potrafił wymierzyć zwykłego ciosu, nawet gdy siedziałem prosto bez żadnego ruchu na kanapie.
- Należysz do mnie! Nie masz swojego zdania nie masz wolności. Nie masz prawa do posiadania czegokolwiek, robienia czegokolwiek- Warknął w przypływie ogromnych emocji. Rzucił się na mnie, opierając ręce po obu stronach kanapy, wsadzając mnie między nie. Nachylony nad moją twarzą dwa razy mocniej próbował przekazać swoje słowa wypowiedziane w ostateczności. Ośmieszał się tylko bardziej w oczach swojej "ofiary"- mnie w samej swojej osobie. Jak zwykle dziecko wykrzykiwał i tuptał nóżką łatwo, pozwalając przeniknąć do jego ciała, bo nawet nie zna podstawowych mechanizmów obronnych.- Jeśli zechce cię zamordować, zrobię to bez echa. Twoje życie spoczywa w moich dłoniach, jestem twoim panem i władcą. Miecz Damoklesa nad tobą wisi, a ukuty jest własnoręcznie z moich dłoni.
Plunąłem w jego twarz, gardząc nawet jego groźbami. Gdyby był tak oczarowany mną z czego wynikały jego słowa zlizałby z wielką przyjemnością moją ślinę ze swojej twarz. Przetarł mokry ślad kawałkiem rękawa, warcząc pod nosem przez zaciśnięte zęby.
- Wciąż oddany i wierny... Dla zwykłego zjadacza chleba.. Prawdopodobnie jesteś mu to winien i to jedyna rzecz, jaką jesteś w stanie mu zagwarantować ze swojej strony- Odetchnął, a przyciśnięte zęby rozluźnił, zamieniając kapryśny wyraz twarzy w szeroko uśmiechnięty.- Wkrótce to też mu się znudzi. Długo piękny i młody nie zostaniesz. Tracisz z każdym dniem szansę na wyrwanie się z tego wszystkiego nawet wraz z nim.
- Prowadziłem rozmowy i układy z kimś ważniejszym na chwile obecną w tym bałaganie. Jeśli mógłbym.. Jeśli jest mi to dozwolone wezwać kogoś o niebo posiadającego większą władze i szerszy umysł byłbym wdzięczny- Kontynuowałem jego gierkę beztroskim uśmieszkiem i tonem głosu jakbym prosił o trzecią kawę w kawiarni.
- Jesteś na tyle głupi, aby złapać się w pułapkę mojego ojca jak kiedyś twój ojciec, matka, brat, brat... Rozumiem, że to błędne koło polskiej rodziny?- Mruknął, spoglądając za okno pałacu.- Wysłuchaj mnie Polsko. Póki nie stanowić będziesz zagrożenia, dodatkowo dawał od siebie więcej niż cała inna hołota, poty ZSRR przytrzyma cię przy swoim boku. Powiesz mu dobranoc, ucałujesz i utulasz go do snu, ale to nie zadziała w drugą stronę. Ile byś prosił, ile byś nie mógł spać on nigdy nie pozwoli ci zasnąć i nie zatroszczy się o twoje zmęczone ciało.
- Wcale nie prosiłem twojego ojca o oddanie młodego Niemca.
- Więc niby na co ci były te wszelkie starania? Oszukiwania tego szwaba? Skoro obiecałeś.. Obiecałeś mu, że zrobisz wszystko, aby zobaczył go ten ostatni raz..
Zmarszczyłem brwi, unosząc spod grzywki swoje niebieskie oczy, aby spojrzeć na mężczyznę ostatni już raz. To całkiem zabawne. Posiadać po swojej stronie, ale po dwóch innych krańcach syna i ojca. Każdy proponuje coś innego, każdy chce dla mnie dobrze inaczej.
~~~~~~~~~~
Intryga się powoli ukazuje 👀👀
Kremelka~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top