6. Wiara
To nie wiara czyni cuda, lecz ludzie, którzy nie stracili wiary.
***
Victor mimo rwącego bólu w głowie i osłabienia, wstał i podparł się o zlew. Odczuł zawroty głowy, od których prawie stracił równowagę. Prawie znowu by zaliczył, glebę, gdyby nie to, że miał silną wolę i utrzymał się jakoś, podpierając się obiema dłońmi o zlew. Wzięła kilka powolnych, głębokich wdechów, by uspokoić oszalałe serce. No dobra... Teraz muszę podejść do drzwi.- Pomyślał spokojnie mężczyzna. Nim, jednak zrobił krok, mężczyzna potknął się o własne nogi, co skończyło się kolejny bolesnym upadkiem na podłogę. Stęknął z bólu i przeklinał w duchu za swoją głupotę.
Gdy człowiek się spieszy, to się diabeł cieszy? Co Anabella?- Pomyślał z bladym uśmiechem i wznowił próbę wstawania, podparł się łokciami i spojrzał na otwarte drzwi łazienki. Złapał się za głowę, kiedy ponownie poczuł atak bólu w głowie.
-Jednak nie dam rady.- Mruknął żałośnie Rosjanin, wtedy usiadł pod ścianą.- Cholera, to co teraz mam zrobić?- Zapytał siebie Victor, wtedy usłyszał jak ktoś tutaj się zbliża. Rzucił okiem na wejście do łazienki, gdzie napotkał wściekle seledynowe tęczówki blondyna.
-Możesz mi powiedzieć, co ty odpierdoliłeś?!- Zapytał się wściekle, po czym podszedł do siedzącego jasnowłosego.- Chcesz żebym na zawał zszedł?- Zapytał się, na co mężczyzna parsknął.
-Ty w takim wieku jeszcze nie musisz się martwić o zawał serca, a teraz pomóż mi wstać.- Mówiąc to, ponowił próbę wstawania. Jurji uniósł brew, kiedy zobaczył z jakim wysiłkiem platynowłosy próbował wstać.
-Możesz mi w końcu wyjaśnić co się stało?- Zapytał Yurio nieco bardziej spokojniejszym tonem.
-Straciłem przytomność z powodu tego, że za bardzo ingerowałem w świecie materialnym. Ta akcja z lustrem kosztowało mnie strasznie dużo wysiłku i teraz muszę odpocząć.- Odpowiedział, ponownie opierając się o zlew.
-HA?! W jakim sensie odpocząć?! Czy ty chcesz powiedzieć, że teraz nie będziesz pilnował prosiaka?!- Zapytał się z niedowierzania chłopak, przy tym podchodząc do mężczyzny. Szybko go złapał, kiedy miał ponownie upaść.
-Po prostu muszę pójść spać najlepiej całą dobę- już chłopak miał skomentować, ale ten dalej kontynuował- by zregenerować siły... właśnie! Możesz mi opowiedzieć jaka była reakcja Yuuriego?- Zapytał się nagle, kiedy zrobił już kilka kroków, dzięki pomocy nastolatkowi.
-Szczerze? Był na początku przerażony- Starszy Rosjanin posmutniał- ale podczas śniadania wydawał się jakoś... spokojniejszy? Nie wiem jak to określić, widziałem nawet jak się uśmiechał nieznacznie.- Na słowa chłopaka, Victor podniósł głowę.
-Uśmiechnął się?- Powtórzył jakby nie dosłyszał.
-Nom... Przez jakiś czas nawet zawiesił się jakby rozmyślał nad czymś.- Potwierdził i w tym momencie starszy Rosjanin zaczął rozmyślać. Czyli zaczyna się domyślać? Może, jednak jest szansa na to, by mnie zobaczył?- Zastanawiał się.
-A ty co tak nagle zamilkłeś?- Zapytał się nastolatek. Na jego pytanie mężczyzna próbował wzruszyć ramionami, ale kiedy poczuł znowu te dziwne osłabienie, to zrezygnował. Więc tylko krótko odpowiedział.
-Myślałem.
-Wow, to ty myślisz?- Zapytał się kpiąco nastolatek.
-Żebyś wiedział, Rosyjska Wróżko.- Wyszczerzył się w odpowiedzi Rosjanin, na co Yurio brutalnie go zrzucił na podłogę przed kanapą.
-To bolało!- Poskarżył się Victor, przy tym masując obolałą głowę. Blondyn parsknął.
-Bo miało boleć nierozgarnięty tłuku.- Starszy Rosjanin tylko rzucił mu krótkie spojrzenie, a następnie o własnych siłach wgramolił się na sofę.
-Yurio, gdzie jesteś?- Zapytał się Yuuri, wychodząc z kuchni, wtedy zauważył młodego. Rosjanin przyjrzał mu się uważnie. Ubrany w jeansy i luźny podkoszulek sprawiał, że chciał ponownie go dotknąć... Ale jego ciało autentycznie mówiło stanowczo, że nie zamierza nigdzie się ruszać. Westchnął tylko bezradnie i czekał na rozwój akcji.- A... tutaj jesteś...- Stwierdził smętnie.- Myślałem, że już wyszedłeś.- Dodał, po jego słowach Victorowi zaświtał pomysł.
-HA?! Jeszcze czego...- Nie dane było dokończyć zadania, kiedy platynowłosy chwycił go za rękaw bluzy.
-Zajmij się nim przez ten czas, Yurio. Zabierz go do cerkwi, proszę... Spróbuj go jakoś nakierować...- Szepnął słabym głosem mężczyzna. Blondyn miał się miał odezwać do Victora, ale się powstrzymał ze względu na obecność Japończyka. Jeszcze brakowałoby wziął mnie za chorego psychicznie- pomyślał.
-Wszystko w porządku?- Zapytał się Yuuri, kiedy zauważył, że młody Rosjanin milczał przez dłuższą chwilę.
-Zrób to.- Poprosił jeszcze raz za nim, jego dłoń puściła rękaw bluzy blondyna. Jurij tylko cicho parsknął. Potem szybkimi krokami podszedł do bruneta.
-Hej, chodź ze mną. Zabieram cię.- Mruknął krótko, chwytając za ramię Japończyka. Cholera czy zawsze muszę wszystko robić za tego bałwana!?- Pomyślał wściekle.
-HE?! Ale... dokąd, no i...i...i po co?! Ja nie chcę się nigdzie...
-Gówno mnie to obchodzi! Cały czas tylko tutaj siedzisz! Przydałoby się byś w końcu wywietrzył!- Żachnął.
-To chociaż zabierzmy Makkachina! Będzie się czuł samotnie, jeśli go zostawimy!- Powiedział smutnym głosem chłopak.
-No dobrze.- Westchnął, po jego słowach od razu Japończyk ogarnął to co trzeba i zabrał pudla ze sobą. Po chwili Victor tylko usłyszał trzask zamykanych drzwi, a potem oddalające się kroki i szczekanie psa. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i przymknął powieki.
-Dziękuje ci Jurij.- Po tych słowach zasnął błogim snem.
***
-Yurio... Możesz w końcu mi powiedzieć, gdzie idziemy?- Zapytał się niepewnie Japończyk, przy tym rozglądając się dookoła. Choć nie widać było by brązowemu pudlowi to przeszkadzało, który łaził i węszyły po kątach.- Nie znam tego miejsca.- Mruknął cicho.
-Zaraz zobaczysz...- Powiedział, rozglądając się po ulicy. Kiedy stwierdził, że można bezpiecznie iść, przeszli po pasach na drugą stronę ulicy. W końcu w oddali dostrzegli wznoszący się dość skromny biało-żółty budynek z jedną wieżą dzwonniczą i małą ciemną kopułą.
Brunet przymrużył powieki, kiedy zbliżyli się do tego miejsca.
-Yurio... Co to za miejsce?- Zapytał się trochę niepewnie Japończyk, chłopak na razie milczał, dopóki nie dotarli do wejścia budynku.
-Cerkiew świętego Eliasza.- Odpowiedział krótko i otworzył drzwi.- Zachowuj się jak będziemy w środku.- Po tych słowach, przywiązał skaczącego Makkachina do najbliższego słupa i powiedział do niego krótko, że zaraz wróci. Dopiero potem weszli do środka.
Japończyk trochę czuł się jakby nieproszony gość, kiedy wszedł do świętego miejsca dla prawosławnych. Nigdy nie wierzył w żadnego Boga i nie przywiązał szczegółowej wagi do jakiejkolwiek wiary. Oczywiście szanował i nie miał nic do ludzi, którzy jako tako wierzyli i nic mu do tego. Choć martwiło go to czemu Yurio go tutaj zabrał... W pośród wielu kolorowych ikonek, powieszonych na ścianach czuł się trochę niespokojnie. Miał wrażenie, że nie powinien tutaj być. Choć nikogo nie dostrzegł poza nim i Yurio, to mimo tego czuł jakby ktoś patrzył na niego i chciał wręcz wyprosić go z tego miejsca.
-W porządku?- Zapytał się go cicho Rosjanin, wyczuwając zdenerwowanie Yuuriego. W odpowiedzi tylko cicho przytaknął i przełknął ślinę.- To chodź, usiądźmy.- Dodał po cichu. Bez słowa usłuchał blondyna i usiadł obok niego. Przez chwilę panowała między nimi niezręczna cisza, która wręcz dzwoniła w uszach... Może i nawet pisała swoją śpiew wśród tych ikonek, ołtarza i innych świętych atrybutów. Dźwięk ciszy... tak... właśnie to teraz Yuuri słyszał. Ten cichy śpiew ciszy, który wprawiał w nim lekkie zakłopotanie jak i spokój. Choć sam nie był pewien od czego się tak denerwował. Może od tych małych postaci na obrazkach, które przyglądały się wnikliwie w Japończyka, jakby chcieli przedziurawić samym spojrzeniem? Może od tej ciszy, która zalęgła w tym budynku. Albo może to ta napięta atmosfera, która powstała między nim, a młodym Rosjaninem? A może wszystko naraz? Sam już nie był niczego pewien.
-Yuuri- odezwał się po długim milczeniu- muszę z tobą porozmawiać i zadać- spojrzał na twarz Japończyka- kilka pytań.- Oznajmił cicho Rosjanin. Brunet tylko cicho przytaknął.- Więc...- Zaczął powoli.- Zacznijmy może od pytań... Wyznajesz jakąś Religę?- Zapytał się cicho. Japończyka trochę zaskoczyło jego pytanie, odwrócił tylko głowę i spojrzał na losową ikonę, po drugiej stronie pomieszczenia.
-Szczerze? W mojej rodzinie jakoś nie wyznajemy jakiejś szczegółowej wiary... Jakby zwrócić na pewne szczegóły u mnie... to można zauważyć, że jestem prędzej ateistą.- Odpowiedział cicho. Cholera... To będzie go ciężko przekonać, no i patrz Victor w jakiej sytuacji mnie stawiasz...- Pomyślał ciężko chłopak.
-A wierzysz w zjawiska paranormalne?- Zadał kolejne pytanie, Yuuri spojrzał na niego trochę zdziwiony.
-Cóż... ciężko mi jest określić jednoznacznie odpowiedź...- Wyjaśnił nie do końca pewien Japończyk.
-Gdzieś tak pomiędzy?- Dopytywał się blondyn, a starszy tylko przytakiwał.
-W ogóle, Yurio..- Spojrzał na młodszego.- Dlaczego zadajesz takie dziwne pytania i to jeszcze tutaj.- Wskazał pomieszczenie głową- Po co właściwie mnie tutaj zabrałeś?- Dopytywał się Japończyk. Po to byś w końcu ogarnął się i zobaczył Victora!- Pomyślał nerwowo, po czym spojrzał poważnie mu w oczy.
-By wiedzieć jak ci tu pomóc...- Oznajmił powoli, na co Yuuri uniósł brew.
-W jakim sensie pomóc?- Zapytał się trochę niepewnie brunet.
-Pomóc ci duchowo.- Wyjaśnił dokładnie Jurij, po czym spojrzał na mały skromny ołtarzyk. Japończyk zdziwił się.- Bo widzisz- wstał z ławki- byłem w podobnej sytuacji co ty teraz.- Dodał chłopak, oglądając z miejsca ikonki naprzeciwko niego.
-Co masz konkretnie na myśli?- Dopytywał się, wtedy Yurio spojrzał na niego. Nie lubił się zwierzać, bardzo nie lubił, zwłaszcza jeśli chodziło o prywatne sprawy. To prawda, że Victorowi się otworzył, ale to było z powodu napływu emocji i ujrzenia osobiście Rosjanina jako anioła. Anioła Stróża poprawka. Tutaj zaś było inaczej, musiał przekonać Yuriego, co nie było ani trochę prostym zadaniem. Ostatecznie to było mu zwierzenie się o tym.
Więc przełamał się i opowiedział mu o swoim zmarłym ojcu, o tym jak za nim bardzo tęsknił i o tym jak popadł przez to w deprechę...
-Oh... Nie wiedział... Przykro mi.- Tyle udało się mu powiedzieć, o tym co myśli.
-Nie potrzeba mi współczucia.- Powiedział nagle Yurio.- W tej chwili to ty dostajesz tego, aż za nadto- mówiąc to, zbliżył się do jego twarzy- teraz zgadnij jakim cudem po takiej załamce, wyszedłem na ludzi po miesiącu śmierci mojego ojca?- Zapytał się, na co starszy od niego chłopak przełknął ślinę.
-No...?- Spytał się niepewnie chłopak.
-Wiara.- Odpowiedział krótko i cofnął się.- Wiara w to, że mój ojciec nadal jest przy mnie.- Mówiąc to podszedł do ikony, na której widniała postać anioł stróża otoczony złotą poświatą.-Mój dziadek duży o tym opowiadał i powiedział mi, że jeśli naprawdę za nim tęsknię- spojrzał przez ramię na Japończyka- to żebym uwierzył, że on jednak żyje.- Podszedł do zaskoczonego Yuuriego.- Może fizycznie go nie ma, ale wciąż jest duchowo przy mnie. No i pomyślałem...- Spojrzał na twarz Yuuriego, który uważnie go słuchał.- Że jak ci o tym opowiem to może w pewnym stopniu uwierzysz, że Victor... wciąż jest przy tobie.- Po tych słowach się uśmiechnął. Ten gest blondyna bardzo zaskoczył bruneta, do tego stopnia, że wciąż przetrawiał każde słowa jakie wypowiedział. Nie wiedział czy chciał po prostu go pocieszyć,lub żeby w końcu przestał nad sobą się użalać, ale widząc jego szczery uśmiech... Wiedział, że Yurio nie blefował i chciał jak najbardziej mu pomóc i wesprzeć. Odwzajemnił uśmiech Rosjanina i mocno przytulił go, co bardzo zaskoczyło młodego.
-Arigato.- Nastolatek nic nie powiedział, tylko uśmiechnął się i odwzajemnił przytulas Yuuriego.
-Wystarczy tylko uwierzyć... Kto wie co może się zdarzyć?- Zachichotał cicho, wtedy usłyszeli szczek za drzwiami.
-Powinniśmy chyba już wracać, Makkachin już zbyt długo czeka.- Stwierdził brunet, odczepiając się od Rosjanina. Mimowolnie dobrze poczuł się, dzięki wsparciu chłopaka, nawet nie podejrzewał takiej życzliwości z jego strony. Zazwyczaj to tylko by go kopał i przeklinał, ale prawdopodobnie to było przez to, że miał dość widząc załamanego Japończyka.
Kiedy wyszli z cerkwi, pudel od razu zaczął skakać do Yuuriego mimo, że był przywiązany.
-No to wracamy do domu.- Stwierdził Japończyk, zmierzając w drogę powrotną. Już młody Rosjanin miał życzyć mu żegnaj, kiedy przypomniał mu się śpiący Victor...
-Zaczekaj!- Zawołał, wówczas brunet zatrzymał się zaskoczony.- Eh... Może byś wpadł tym razem do mnie i Beki. Myślę, że nie powinieneś spędzać resztę dnia samemu.- Wyjaśnił szybko, na co chłopak zamyślił się na chwilę.
-Ale... Z czego co wiem macie kota... Więc co będzie z Makkachinem?- Zapytał się zaskoczony Japończyk, na co bez słowa Yurio zaczął go ciągnąć.
-Zamknie się go gdzieś.- Powiedział krótko, zerkając na wesoło skaczącego pudla wokół nich. Victor będziesz winien mi bardzo dużą przysługę.- pomyślał nerwowo młody Rosjanin...
***
POLSAT
Bardzo długo zeszło mi się pisanie tego rozdziału ;-; bardzo, ale to bardzo ;-;
więc teraz proszę dla mnie zostawić serduszko za to, że poświęciłam się temu i wyczerpałam swoją cierpliwość (*)
ale tak to rozdział jest znośny?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top