2. Rozpacz

Jeżeli naprawdę odczuwasz smutek, nie okazujesz tego innym - po prostu płaczesz w samotności.

***

Oślepiający blask, sprawił, że Victor na chwilę stracił równowagę, co sprawiło, że wylądował na swoich czterech literach. Zdezorientowany przetarł swoje oczy i zamrugał. Jakie było wielkie zaskoczenia Rosjanina, kiedy zorientował się, że znowu był w innym miejscu. Ku jego szczęściu rozpoznał te miejsce. Wiedział, gdzie był i go to tak uszczęśliwiło, że chciał krzyczeć z radości.

Znalazł się na przedmieściach Sankt Petersburga, z dala od zgiełku w centralnej części miasta, tak jak właśnie Victor z Yuurim chcieli. Cała okolica była skąpana w promieniach zachodzącego słońca za horyzontem. Yuuri, czy ty widzisz ten wspaniały widok?- Pomyślał Rosjanin, przy tym rozglądając się dookoła, by rozeznać się w terenie. Bez problemu rozpoznał miejsce, w którym się znalazł. Gdzieś w tej okolicy musi być nasz apartament.- Pomyślał Victor, przy tym powoli wstał na równe nogi. Dopiero, wtedy zauważył, że miał na sobie ponownie ubrania. Te które miał tego dnia wypadku, czarny t-shirt i długie jeansowe spodnie. Uśmiechnął się tylko delikatnie i przejechał dłonią po swoich srebrnych włosach.

Nagle poczuł coś delikatnego w dotyku na swoim karku, zdziwiony Rosjanin spojrzał na swoją dłoń. Zmrużył oczy i ponownie dotknął tył swojej szyi. Ponownie poczuł ten łaskoczący dotyk, obrócił głowę. Otworzył usta z zaskoczenia, kiedy zobaczył, na swoich plecach piękne srebrzyste skrzydła. Nie były jakoś stosunkowe duże, zapewne, gdyby się rozpościerał skrzydła, to by miały może 2 czy nawet z 2,5 metra rozpiętości. Nieśmiało chwycił obiema dłońmi swoje skrzydła i pomacał je delikatnie. W dotyku były miękkie i miłe w dotyku, niczym jedwab. Czy to nie było złudzenie, czy naprawdę je miał? Az się uszczypnął je, co nie było, jednak dobrym pomysłem. Ból od uszczypnięcia przeszedł po jego skrzydłach, a po jego plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Dobra są prawdziwe- pomyślał natychmiast mężczyzna, a potem wrócił do rzeczywistości.

Gdzieś był tu ich apartament, na pewno, myślał Victor, aż w końcu jego spojrzenia padły pod jego nogami. Zaśmiał się ze swojej głupoty, kiedy dopiero zorientował się, że stał na dachu jego i Yuuriego apartamentu. Bez zwłoki, zjechał po czerwonym dachu, by móc pot wylądować, ale jako, że wciąż dopiero wrócił z innego świata i nie wiedział jak obsługiwać skrzydła to od razu padł twarzą na kostkę brukową. Jęknął boleśnie i usiadł, przy tym masując obolałe miejsce głowy.

-Muszę to opanować.- Stwierdził Victor, przy tym otrzepując się. Nagle usłyszał szczekanie, podniósł głowę i spojrzał na zbliżającą się brązową kulkę.- Makkachin! Wróciłem!- Zawołał radośnie, przy tym rozkładając ramiona, by przyjąć na siebie futrzanego przyjaciela. Ku jego zaskoczeniu, pudel nie pobiegł do niego, a wręcz ominął. Mężczyzna zamrugał zaskoczony powiekami.- Makkachin?- Zawołał jeszcze raz, ale pudel tylko usiadł pod drzwiami i zaczął ponownie szczekać. To dziwne, Makkachin nigdy mnie nie ignorował.- pomyślał niepewnie mężczyzna. Wstał prędko i podszedł do tak dobrze mu znajomych drzwi. Dopiero, wtedy pudel zaczął węszyć i jego wzrok spoczął na Victora. Mężczyzna uśmiechnął się i kucnął przy swoim ukochanym psiaku.- Mówiłem, że wróciłem.- Powiedział, głaszcząc po łbie psa. Zwierzak zaczął szczekać radośnie, po czym rzucił na Rosjanina, ale... Zamiast wpaść mu w ramiona, wpadł na ścianę, która była za mężczyzną.

Zaskoczony mężczyzna obejrzał się za swoim pupilem, który boleśnie zaskomlał, kiedy uderzył w wrażliwy nosek.

-Makka...- Odezwał się zaskoczony i pogłaskał po obolałym nosku psiaka. Na dotyk swojego pana, Makkachin chciał domagać się więcej pieszczot, ale kiedy przekręcił łepek w stronę mężczyznę to... Jego głowa przenikła przez dłoń. Zszokowany mężczyzna podskoczył i złapał się za swoją dłoń. Obracał ją i patrzył się na nią, jakby nie była jego.- Co... co się stało?- Zapytał się sam siebie, wtedy dostrzegł jak Makkachin podszedł do niego leniwymi krokami. Chciał otrzeć się o nogi swojego pana, ale wtedy przeniknął przez nie. Mężczyzna zmrużył powiekami i ponownie kucnął przy psiaku. Dla pewności, jeszcze raz dotknął psa.- To dziwne... dlaczego ja mogę normalnie ciebie dotknąć, a ty mnie nie?- Zapytał się bardziej samego siebie Victor, niż brązowego pudla, który tylko na jego słowa przekręcił łepek.

-Makkachin! Gdzie jesteś?!- Znieruchomiał mężczyzna, kiedy usłyszał tak dobrze mu znany głos. Dźwięk zbliżających się kroków, sprawił, że jasnowłosy stanął przed drzwiami, które potem otworzyły się na oścież. Widok Japończyka sprawił, że na moment czas stanął w miejscu dla Rosjanina. Potargane włosy, zapłakane oczy z worami, pogniecione ubrania, a także twarz, która tylko wyrażała rozpacz i cierpienie.

-Yuuri- odezwał się Victor- to ja. Wróciłem!- Zawołał mężczyzna z uśmiechem na twarzy. Nic, brak reakcji ze strony bruneta.- Yuuri?- Zbladła mina Victora, wtedy Yuuri odezwał się.

-Tu jesteś, a ja cię szukałem, Makkachin.- Z bladym uśmiechem pogłaskał łeb zwierzakowi. Pudel zaszczekał i cofnął się do Victora, przy zaczynając go okrążać.

-Yuuri wiem, że to dziwnie zabrzmi i jest to nieprawdopodobne, ale... wróciłem!- Powiedział Victor zszokowany brakiem reakcji, ze strony jego ukochanego. Pudel zaniepokoił się tym co się działo, między jego panami, więc zaszczekał by dać znać Japończykowi, że Rosjanin tu był, przy tym znowu krążąc wokół niego.

-No już Makka wchodź.- Powiedział takim oziębłym i bez życia głosem, że Victor się przeraził.

-Yuuri! Czy ty mnie ignorujesz?!- Zaczął krzyczeć, ale Yuuri wciąż nie reagował. Postąpił krok do przodu i chwycił delikatnie policzki chłopaka. Ten zaś zadrżał nieprzyjemnie.

-Chodź Makkachin, chłodno się robi.- Oznajmił, przy tym cofając się w głąb domu. Oszołomiony Rosjanin ponownie podszedł do Japończyka, przy tym przekraczając próg apartamentu.

-Yuuri odezwij się do mnie, proszę!- Zawołał rozpaczliwym głosem, lecz wciąż brak reakcji. Chłopak tylko zamknął drzwi, kiedy pudel wszedł do środka za Rosjaninem. Potem bez żadnego słowa wszedł po schodach na górę.-Yuuri poczekaj!- Zawołał, biegnąc tuż za nim, ale pod drodze się potknął i wywalił się boleśnie o stopień. Syknął tylko i wznowił pogoń za brunetem.

Kiedy już był na górze, zauważył jak Japończyk wszedł do ich wspólnej sypialni. Podszedł powolnymi i nerwowymi krokami do uchylonych drzwi. Zatrzymał się na chwilę, gdy usłyszał szmer w pokoju, a potem płacz. Zacisnął nerwowo wargi i uchylił mocniej drzwi. W pokoju panował półmrok, a błękitne ściany tylko je pogłębiały. Tylko światło z korytarza i ostatnie promienie zachodzącego słońca, rozświetlały pomieszczenie. Nie zmieniło się tu nic, wszystko było tak jak zawsze było dla Victora. Wciąż te same meble z ciemnego drewna, te same duże okno z widokiem na skromny ogród i te same łóżko, na którym siedział Yuuri. Widok płaczącego Japończyka, trzymającego ramkę zdjęcia, sprawiał, że Rosjanin odczuł smutek.

-Yuuri...- Odezwał się i podszedł powoli do łóżka. Usiadł obok niego, a łoże nieznaczenie się tylko ugięło. Zdziwił go to bo zawsze materac z pościelą uginały się za bardzo, że zastanawiał się czy bo go nie wymienić na bardziej twardszy... A walić materac!- Pomyślał szybko Nikiforov i ponownie skupił się na roztrzęsionym Japończyku.

-Victor.- Odezwał się cicho, mężczyzna wyprostował się i zbliżył się do Yuuriego.

-Yuuri.- Powiedział i dotknął nieśmiało mokrego policzka ukochanego. Yuuri ponownie zadrżał, starł łzy z policzka, którego dotykał Rosjanin z myślą, że przez to było mu chłodniej. Victor poczuł ukłucie serce, kiedy brunet to zrobił. Dopiero, wtedy spojrzał co dokładnie trzyma w dłoni chłopak. To było ich wspólne zdjęcie, ten moment ich zaręczyn. Yuuri, wtedy wydawał się Victorowi taki przeszczęśliwy, ale kiedy teraz patrzył na tą zapłakaną twarz i w jakim stanie się znajdował...

-Victor... Tak bardzo za tobą tęsknię...- Załkał i przytulił do siebie zdjęcie oprawione w białą ramkę.

-Ja za tobą też Yuuri.- Powiedział Victor.

-Czemu ciebie przy mnie nie ma?- Zapytał się Japończyk.

-Ależ jestem przy tobie, Yuuri!- Zawołał zrozpaczonym głosem Victor i usiadł tuż naprzeciwko niego.- I obiecuje, że zawsze będę przy tobie i nigdy nie opuszczę!- Dodał, ale zamilkł, kiedy ponownie ujrzał łzy chłopaka. Dźwięk jego szloch, który roznosił się po pokoju, sprawił, że sam Rosjanin zaczął płakać.

-Yuuri... Błagam cię...- Załkał Victor. Ta bezradność wobec tego, że nie mógł pokazać swojemu ukochanemu, że był tuż przy nim, go dobijała. Nigdy nie chciał żeby jego kruchy Japończyk, był w takim stanie nigdy, ale to przenigdy by do tego nie doprowadził...

-Yuuri... Proszę cię... Spójrz na mnie... Chociaż podnieś głowę i spójrz mi w oczy... Pokaż mi to, że jednak mnie widzisz...- Ledwo co wypowiedział te słowa Rosjanin, a rozpacz i cierpienie jakie były w nim nagromadzone sprawiały, że był dosłownie na skraju tego wszystkiego. Jednak największym dla niego było cierpieniem to, że był obok swojej największej miłości, a nie potrafił mu pokazać to, że go nie opuścił.

***

Yuuri w końcu po godzinie zasnął, a Victor dalej go nie opuścił. Widok śpiącego Katsukiego sprawiał, że Rosjanin czuł się w miarę spokojniej. Przynajmniej miał pewność, że nie zrobi sobie krzywdy, lub coś co mogło go zaniepokoić. Siedział na łóżku tuż naprzeciwko, leżącego Yuuriego i nie puszczał z niego oka. Obiecał mu, że go nie opuści i będzie przy nim, no i tego dopilnuje. Postać sylwetki chłopaka skąpanym w mroku, który w miarę spokojnie spał, sprawiał, że na chwilę Victor czuł się spokojnie. Choć jak sam siedział tak, patrząc na śpiącego bruneta z dobre dwie godziny, sam zaczął powoli, odczuwać dziwne osłabienie czy też po prostu zmęczenie. Co prawda nie były takie dokuczliwe, ale jednak. Victor nie wiedział, czy Aniołowie Stróżowie też śpią, więc w takim wypadku nie był pewien co dokładnie ma zrobić. Spróbować zasnąć tuż obok Katsukiego, czy dalej przy nim czuwać.

Przynajmniej nie czuł się tak mocno osamotniony, chociaż jego kochany pudel go dostrzegał, który akurat, spał tuż obok jasnowłosego. Pogłaskał go głowie i uśmiechnął się blado.

-Dobrze, że chociaż ty mnie widzisz.- Szepnął i podrapał go za uchem, co bardzo zadowoliła pudla, który to co raz więcej domagał się pieszczot.

-No i jak pierwsze wrażenia?- Usłyszał nagle kobiecy głos, który sprawiał, że podskoczył w miejscu. Obrócił się i dostrzegł kobiecą sylwetkę, która jak gdyby nic siedziała na parapecie dużego okna. W promieniach księżyca kobieta wyglądała olśniewająco, a skrzydła, które chowały się za jej plecami, biły delikatnym blaskiem. Kilka pasemek blond włosów swobodnie opadały na jej smukłe ramiona i twarz. Mężczyzna natychmiast podniósł, kiedy ujrzał anielice i podszedł do niej.

-Co ty tutaj robisz?! I skąd się wzięłaś?- Zapytał się zszokowanym głosem niż zdziwionym. Kobieta tylko uśmiechnęła się delikatnie.

-No jak to co? Sprawdzam jak ci idzie stróżowanie.- Odpowiedziała spokojnie i spojrzała postać, leżącą w łóżku.

-A więc to on? Uroczo wygląda.- Powiedziała słodkim głosem.

-Możesz mi powiedzieć mi o co chodzi?! Dlaczego Yuuri zachowuje się przy mnie jakbym nie istniał, choć jestem?!- Dopytywał się Victor nerwowym głosem, na co Anabella uniosła brew.

-A czego się spodziewałeś? Że jak się pojawisz przed nim to od razu wpadnie w twoje ramiona?- Zapytała się zdziwionym głosem, co tylko bardziej zdenerwowało Rosjanina.

-No raczej!- Odpowiedział natychmiast. Kobieta cmoknęła i zeskoczyła z parapetu.

-No to źle myślałeś.Jak sam zauważyłeś on cię nie widzi, ani słyszy. Choćbyś wydzierał się na całe miasto, to cię nie usłyszy. Poza tym minęło trochę czasu od twojej śmierci.- Oznajmiła blondynka. Jasnowłosy zmrużył powieki na jej słowa.

-Jak to? Czyli nie byłem na chwilę na górze?- Zapytał się z niedowierzania. Blondynka pokręciła głową.- To w takim razie ile czasu już minęło?- Dopytywał się. Anabella postawiła palce na swoich wargach i zadumała się.

-Hm... jakiś tydzień na pewno.- Odpowiedziała.

-Tydzień?!- Victor, wręcz wypowiedział te słowo piskliwym głosem. Westchnął tylko i zacisnął pięści, po czy jego wzrok spoczął na śpiącego pudla.

-Wracając do wcześniejszego tematu... A Makkachin?- Wskazał na swojego pudla.- On jakoś mnie widzi i słyszy? Więc czemu z Yuurim nie jest podobnie?- Zapytał się Rosjanin, na tą uwagę anielica podeszła do zwierzaka, który nagle podniósł łepek, kiedy usłyszał zbliżające się kroki kobiety.

-A był moment, kiedy nie zwrócił na ciebie uwagę? No wiesz ominął, lub nie reagował na twój głos, kiedy przyszedłeś?- Zapytała się Anabella, odwracając się w stronę mężczyzny.

-Tylko na początku, wydawało mi się, że mnie zignorował, ale kiedy go pogłaskałem to od razu zareagował.- Odpowiedział Victor, przy tym drapiąc się po podbródku.

-Czyli wszystko jasne. Pies- spojrzała na pudla- też z początku cię nie zauważył i nie słyszał. Wyraźnie, kiedy go pogłaskałeś, wyraźnie wyczuł, że to ty go dotykałeś. Ponieważ zwierzę wyraźnie odczuwa z jaką czułością i siłą ludzie go dotykają.- Wyjaśniła anielica.

-Czyli Makkachin po prostu rozpoznał mój dotyk?- Zapytał się dla pewności, na co anielica przytaknęła głową.- A Yuuri? Też go dotykałem, tak jak ja tylko to robiłem, a mimo tego nie zauważył mnie.- Zapytał się Victor, na co blondynka pokręciła głową, przy tym zacmokała.

-Z ludźmi jest inaczej. Żeby człowiek mógł dostrzec swojego Anioła Stróża to musi uwierzyć w jego istnienie. Tak to jak go dotykasz to on czuje dziwny i nieprzyjemny chłód.- Wyjaśniła krótko, patrząc na niepewną twarz mężczyzny.

-Czyli... żeby Yuuri mógł mnie zobaczyć i słyszeć to musi po prostu uwierzyć, że ja tu jestem?- Zapytał się mężczyzna dokładnie i powoli, żeby mieć pewność w to co mówi.

-Z grubsza? Tak- Victor odetchnął z ulgą- ale to nie będzie takie proste. Jeśli naprawdę zależy ci by chłopak cię dostrzegł, to musisz się nieźle postarać. Samym dotykiem i zachowaniem psa raczej nie sprawi, że uwierzy w Anioła Stróża.- Oznajmiła anielica, przy tym krzyżując ręce.

-Coś się wymyśli. Zrobię wszystko żeby ponownie ujrzeć jego uśmiech, kiedy mnie zobaczy.- Oznajmił stanowczym tonem Rosjanin, przy tym zaciskając dłoń w pięść.- Nie chcę patrzeć jak on tak bardzo cierpi...- Dodał i ponownie spojrzał na śpiącego Katsukiego, na co anielica uśmiechnęła się.

-W takim razie życzę ci powodzenia.- Victor już chciał podziękować anielicy za rozmowę, ale kiedy odwrócił się, to tak jak się kobieta pojawiła, to tak i zniknęła.


I jak wrażenia po kolejnym rozdziale? Nie jest tak źle? ;-; Bo szczerze pierwszy mi się nie podoba

ponieważ zawsze, ale to zawsze jakoś niszczę prologi czy też pierwsze rozdziały xd ;-;

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top