Rozdział #13

Minęły dwa dni. Dziś koło pierwszej popołudniu dostałam telefon od mamy Maksa. Była cała roztrzesiona. Zrozumiałam tylko parę słów.

-Szybko przyjedź do szpitala. Z Maksem jest coraz gorzej.

Po telefonie rzuciłam wszystko i wybiegłam z domu. Ruszyłam w stronę szpitala. Po chwili byłam już na miejscu. Wbiegłam tak szybko jak mogłam do sali.
On leżał nieprzytomny.
Chywyciłam jego rękę i powiedziałam:

-Walcz. Musisz walczyć.

Po chwili było słychać jak podłączony do niego respirator zaczęłam piszczeć. To oznaczało najgorsze.

-Nieeeee! Tylko nie to! Wszystko ale nie on!

Jego mama szybko zawołała lekarzy. Oni zawieźli go na oddział intensywnej terapi
Jego szansa na przeżycie były praktycznie zerowe.

Po jakiś 15 minutach przyszedł doktor.

-Przykro mi ale Pani syn umarł.

To chyba najgorsze słowa jakie może usłyszeć jakakolwiek matka, że jej syn umarł.

Załamałam się. Łzy ciurkiem spływały mi po twarzy.
Kochałam go.

Jego mama podeszła do mnie i przekazała mi karteczkę. Mówiąc:

-Tą kartkę przekazał mi Max przed śmiercią. Kazał abym Ci to przekazała.

Ręce mi się trzęsły. Powoli rozwinełam liścik. Było na nim napisane:

"Gdy to czytasz pewnie już mnie tu nie ma, albo leżę w bardzo ciężkim stanie w szpitalu.
Chciałbym abyś wiedziała, że
byłaś dla mnie cudowną, najlepszą i najukochańszą dziewczyną jaką mogłem sobie wymarzyć. Nadal jesteś. I pamiętaj, że kocham Cię najbardziej na świecie nikogo tak bardzo nie kocham jak Ciebie.
                                 Twój Max"

Gdy przeczytałam ten list który dla mnie napisał nie mogłam już. Wybuchnełam płaczem. Nikt nie mógł mnie uspokoić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top