Rozdział #11
W końcu otworzył oczy. Na jego twarzy widać było szczęście.
-Jak mnie znalazłaś?
-Poszłam do twojej mamy ona mi powiedziała gdzie leżysz.
-Dziękuję, że jesteś tu przy mnie.
-Nie dziękuj. Ty też byłeś ze mną gdy Ciebie potrzebowałam.
-Jesteś cudowna. Kocham Cię. Będę Cię kochał do dnia, w którym umrę. A jeśli po tym jest jakieś życie, to wtedy też będę Cię kochał.
-Ja też Cię kocham. Jesteś najlepszy. Pamiętaj o tym i nigdy się nie poddawaj. Po prostu walcz.
-Będę walczył do końca. Dla Ciebie kochanie.
Tak minęły mi dwie godziny.
-Muszę już iść, ale jutro Cię odwiedzę. Obiecuję, a obietnic się nie łamie.
Pocałowałam chłopaka i wyszłam z sali. Wróciłam do mieszkania. Ku mojemu zdziwieniu zostałam ojca w domu trzeźwego. Lecz nie trwało to długo, ponieważ zaraz wyją z barka wódkę. On się chyba nigdy nie zmieni. Zamknęłam się w swoim pokoju i poszłam spać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top