°๑~ 31 ~๑°
Pov. Niemcy
Pustym zimnym wzrokiem, porzucony przez Polskę samemu w łóżku przypatrywałem mu się z daleka. Ostatnim szczęściem z niego samego pozostawała kołdra, którą otulony przytulałem do swojej piersi. Ukochany zajmował miejsce przy biurku na krześle, przeczesując grzebieniem swoje kosmyki splątanych j mokrych od potu włosów. Pomimo tego, jak jego ciało promieniało, ukazywał wiele kolor, które powinny działać na mnie stymulująco, ja wciąż obojętnie spoglądałem na niego. Jego losowe, niekontrolowane rzucane spojrzenia w moją stronę wydawało się ucieczką od ciszy, która przejmowała pomieszczenie. Ugościła się w domu Polaka znacznie bardziej niż ja sam.
Wziąłem głębszy wdech, aby przy wydechu odwrócić się na same plecy. Tęskniąc za pustką białego sufitu mojego miernego pokoju przyglądałem się temu Polski. Nie był tak szarawy, bez wyrazu jak mój. Pomimo machających do mnie brudnych, tłustych plam, a także goszczącego w samym rogu małych czarnych plam pleśni, sufit był nieskazitelnie biały. Kół w oczy bardziej niż słońce w upalne dni. Sprawiał, że miałem ochotę zamknąć oczy, aby unikać bólu promieni, które odbijały się od jego powierzchni. Może to jednak samo znużenie, zmęczenie trudnościami dzisiejszego dnia dawało o sobie znać.. Może chcąc ucieczki od tak stęsknionego głosu ukochanego. Chciałbym zamknąć oczy, aby w moich marzeniach sennych przypatrywać się wyobrażonej sylwetce Polski, który otulał mnie w swoich opierzonych, szerokich i przede wszystkim ciepłych ramionach, powtarzając, że wszystko już będzie dobrze..
Z powodu odpłynięcia w moje myśli marzeń, wzdrygnąłem się tylko, gdy ten prawdziwy Polska przebudził mnie dotknięciem na mojej twarzy. Otworzyłem oczy, aby ujrzeć jego twarz zasłaniającą światło. Oboje uśmiechnięci przyglądaliśmy się swoim wyrazom twarzy. Dłonią zaczęłam wędrować w te dzikie strony jego ciała. Ułożyłem dłoń na jego wciąż gorącym i mokrym od potu policzku. Między palce wysunąłem jego piórka, które wchodziły w budowę jego skóry twarzy. Bawiąc się nimi, przeczesywałem je delikatnie opuszkami, badając dokładnie ich budowę i miękkość. Nie były aż tak delikatne, puchate jak piórka wyrastające w okolicy jego piersi, miejsca intymnego. Były bardziej twarde, miały ściśle określone swoje miejsce w budowie, tworzyły razem mocną, stałą całość. Polak oczami badał mój zachwyt, zainteresowanie jego ciałem. Jego zmysłowe spojrzenia uśmiechały się do mnie przyjmując mój dotyk z wielką chęcią.
- Powinniśmy się już zbierać..- Rzekł lekko zachrypniętym przez rozluźnione mięśnie gardła głosem. Powoli skierował się ku górze sprawiając, że moja dłoń spadła z jego twarzy.
Smutno spoglądałem na niego. Jednocześnie głowa krzyczała ,,uciekaj'' jednak serce błagało więcej.. Więcej jego ciała, więcej jego głosu, więcej jego zapachu. Nie chciałem stąd wychodzić. Łzy ciągnęły się w oczach, nie wiem, czy ze smutku, czy z ilustracji, że muszę się z nim znów pożegnać, aby na resztę dni cierpieć bez patrzenia na niego. Dzisiejszej nocy byłem znacznie podatniejszy na jego słówka, czyny. Chłonąłem wszystko niejedno zacznie. Polska mógł się ze mną kochać tyle ile chciał, ale czy kochaniem on też mógłby to nazwać..? To zwykła czynność, seks.. Coś, co wielu ludzi jest w stanie czynić. Sztuką jest czynienie tego z miłością.. Inaczej całe piękno tej chwili ulatuje, a bezbarwna miłość przejmuje górę nad relacją. Nasze stosunki seksualne ze Słowianinem nigdy nie były bezduszne.. Chwytały za serce.. Delikatne pocałunki, w szyję, w usta.. Łączenie naszych palców, wodzeniem palcami po naszych nagich sylwetkach. Podziwianie naszej prawdziwej natury, ale pozbawione patrzenia wyłącznie na wady. Oboje wsłuchiwaliśmy się i wpatrywaliśmy się w idealność naszych odruchów i pragnień. Polska nigdy nie dał mi powodu do sądzenia, że nasza miłość jest sfałszowana. Jego ciało nigdy nie oszukało mnie, że pragnie wyłącznie samej czynności, a nie całych przeżyć duchowych, które się z tym wiązały.. Może jednak, wielbiąc jego fizyczność nigdy nie spojrzałem w głąb jego psychiki i myśli...
Przekręciłem głowę, aby w pełni obserwować zachowanie Polski. Jego blade, opierzone nieregularnie nogi prowadziły do jego delikatnie okrągłych bioder. Wciąż niecharakterystycznych jak u kobiet, lecz wciąż kształtne z wystającymi po bokach kośćmi miednicy. Był odwrócony tyłem, więc jego tułów wyłącznie obserwowałem z tej drugiej strony. Małe wybrzuszenia na jego plecach wyznaczały drogę jego idealnie prostego kręgosłupa. Wzdłuż tej drogi docieramy do wystających łopatek wraz z bladymi, okrągłymi szerokimi nad wyraz męskimi ramionami. Ręce wyrzeźbione jakby w marmurze przez najzdolniejszego rzeźbiarza. Był jak posąg Dawida. Harmonijnie zachowywał idealne proporcje całego ciała. To Polska mógłby być inspiracją do tworzenia pięknych dzieł. Być pierwowzorem najwspanialszych monumentów w historii. Najpiękniejsza istota zesłana na ten świat twardym krokiem stała tuż przede mną. Na wyłączność dla mojej osoby. Bóg nie tylko podarował mu prześliczne zewnętrza stronę, lecz także jego bogate wnętrze. Idealny kochanek, mąż, opiekun, pomocnik, pracownik, uczeń, przyjaciel.. Idealny we wszystkim oddziałującym na drugiego człowieka..
Jego bystre oko dostrzegło po raz kolejny mój marzący wzrok. Czując jak swoim wzrokiem dotykam jego ciała uśmiechnął się niewinnie zasłaniając swoją naturalność długim szlafrokiem. Niby dla wygody niby dla zachowania ciepła. W jego oczach jednak kręciła się myśl zachwytu nad moim cierpieniem z powodu odebrania mi możliwości oglądania jego nagości. Spod futrzanego materiału narzuty obserwowałem wyłaniającą się jego opierzoną, także bladą jak reszta ciała, ale z malującym się rumieńcem twarz.
Jak piękny i prześliczny nie byłby Słowianin jego uroda nie wynagrodzi mi jego braku prawdziwych, szczerych pełnych uczuć emocji względem mnie..
- Masz rację..- Odparłem szorstko, nie dając po sobie poznać znużenia i zmartwienia. Wyprostowałem się, aby pospiesznie uciec z pokoju mężczyzny, aby więcej nie narzucać mu się i wpadać bez powodu w oczy na kolejne kilka dni.
°~***~°
Polska nie pozwolił mi jednak na szybką i spontaniczną ucieczkę. Zaproponował mi wzięcie prysznicu, abym mógł w pełni orzeźwić się po przebytej pełnej mokrych i śliskich wydzielin nocy. Nie pozwolił mi też na odejście z pustym żołądkiem. Nakarmił mnie do syta swoimi ostatnimi resztkami. To były też jego maleńkie sztuczki, aby swoimi ostatnimi niepotrzebnymi resztkami, przytrzymać mnie dłużej przy sobie. Miłostkami szczerymi lub bardziej fałszywymi ciągnął mnie do siebie jakby zawiązywał na mojej szyi niewidzialny sznur. Za każdym razem, gdy pytał, próbował zaopiekować się mną, tak naprawdę powoli zamykał mnie w swojej klatce. Coraz dłużej do myśli dochodziły głosy, że Polak takimi podchodami próbował wyrazić swoje uczucie względem mnie.. Serce biło mocniej, napawając się tą maleńką iskrą nadziei.
- Naprawdę tak wiele mi już nie potrzeba. Noc spędziłam przy tobie wspaniałe. Dziękuję za opiekę- Łagodnym uśmieszkiem żegnałem gospodarza. Wstałem od stołu kuchennego, prostując się całkowicie. Chwilowe i szybkie rozciąganie miało przygotować mnie na sprawny powrót za mury na wolność. Moją wolność.- Byłeś dziś cudowny...- Szepnąłem wstydliwe.
Jego rozciągające się powoli kąciki ust w zupełności wystarczały mi jako odpowiedź. Wymęczony, znużony, a przede wszystkim znudzony wzrok jego podkrążonych oczu nie miał więcej sił na akcje. Wystarczająco wyżarłem go z całej jego życiowej energii, a jedyne, o czym mógł teraz marzyć to o głębokim śnie. Polska, zamiast słuchać potrzeb swojego własnego ciała karał siebie masochistycznie, skazując swój mózg na działanie przez ten cały czas, który mi towarzyszył. Także byłem znużony, a jego zmęczenie malujące się po całej powierzchni jego ciała dopadało mnie z zdwojoną silą. Usnąć chciałem przy jego boku.. W jego ramionach. Jak często to bywało zwykle.. Dla naszego bezpieczeństwa.. a przede wszystkim zdaniem Polski, powinien wrócić do domu przed wschodem słońca, który chwila moment miał nastąpić.
Zagłuszony ryk drzwi przerwał naszą nocną ciszę. Hałas magicznie wybudził Polskę z ospałości, zrywając się energicznie z krzesła. Przeraźliwie, lecz wciąż z ogromnym spokojem w oczach spojrzał na mnie bez ujawniania żadnej swojej myśli.
- Idź do mojej sypialni i zostań tam na czas wparowania tego gościa- Stanowczo pokierował mną.
Przytaknąłem wyłącznie małym skinieniem, czując także przedziwne uczucie strachu. Skierowałem się szybko do wyznaczonego pokoju, uchylając drzwi prawie do końca. Czułem jednak potrzebę usłyszenia, zobaczenia, kto wtargnie do środka. Jednocześnie moja moralność nie pozwala mi na to. Zacząłem bić się z myślami. Strach i ciekawość dawała górę, aby lepiej zobaczyć i poznać mojego wroga, jednocześnie moja ogromną sympatią i szacunek do ukochanego nie pozwalał mi na podglądanie jego prawdopodobnie prywatnych spraw.. Mimowolnie wychyliłem kawałek oka przez szparę zostawioną między drzwiami, a framugą. Mężczyzna bez czekania otworzył drzwi, w których stanęła wysoka, o szerokich ramionach postać. Wpłynął do środka jakby zaproszony przez samego Polskę, który nie opierał się temu pomysłowi. Między nimi trwała chwila ciszy. Niby nic nie mówili jednak wszystko dokładnie wiedzieli. Mężczyzna nie był mi znany. Miał na sobie ogromny puchaty płaszcz, pod którymi ukryte nogi niby kozy, a na głowie ogromne rogi. Jeden róg jednak był urwany, przez co stracił swoją pierwotną wielkość i niesamowitość. Był wielki.. Swoją głową przy nie uwadze mógł szybko zahaczyć o sufit, nie wspominając nawet o wiszącym, ledwo trzymającym się na wątłych kablach żyrandole.
- Słyszałem, co się stało między tobą, a moim ojcem- Rzekł cichy, ale twardy głos.- Jak w ogóle śmiałeś i mogłeś go potraktować w najgorszy sposób. Wywyższać się nad nim, zadając mu to drapnięcie. Było to równoważne z plunięciem mu w twarz. Jak można gryźć dłoń, która cię karmi? Która o ciebie dba, bierze na siebie wszystkie twoje ciosy i problemy?
- I takie oto słowa właśnie słyszę od ciebie samego? Hah! Ktoś taki jak ty zamierza prawić mi morały, ukochiwać w moich oczach swojego wspaniałego ojczulka. Naprawdę uśmiałem się, jak nigdy!- Westchnął, a jego twarz wypełniała się szerokim, ale nienawistnym uśmiechem.- Jeśli ja ciągnę za sobą mój grzech cały czas, to ty tak samo. Nie będziesz w stanie pozbyć się swoich myśli, prawdziwych odczuć do ojca. Jest on ci tak samo obojętny, wręcz gorszy od nas. Od wszystkich tych, których skrzywdziłeś. Jest gorszy, ponieważ nigdy nie mogłeś mu nic zrobić. Nie poczułeś tej satysfakcji z uderzenia go.
- Bardziej od tego myślę o tobie- Mężczyzna niespodziewanie przekroczył przestrzeń osobistą Polski, który przylgnął do ściany, gdyż chciał jak najszybciej odsunąć się od tej bestii. Poczułem niebezpieczeństwo płynące z tego. Ucieczka przez okno była zastąpiona otwartą walką z tym tyranem w obronie ukochanego.. Zmarszczyłem brwi, a serce buzowało mocniej, aby jak najszybciej przygotować mnie do wyjścia i obrony.- Chciałem dla ciebie dobrze. Wiele mógłbym ci zapewnić jako syn twojego oprawcy. Oh Polsko jak długo można walczyć ze swoją moralnością i przekonaniami? Jak długo zamierzasz w uśmiechu żyć w brudzie bez jedzenia i nadziei, że jutro będzie lepszy dzień? Ja jestem w stanie ci to zapewnić~. Szkodzisz sobie sam cały czas pomimo tak wielu wyciągniętych rąk do ciebie z pomocą. Gardzisz każdym i udajesz ślepego, że ktokolwiek chce ci pomóc. Honor i wyższość nad innymi ci tego nie pozwala. Jak długo zamierzasz czuć się lepszy od innych? Jak wielki zbawca? Jak Bóg wszystkich? Czas zrzucić ten płaszcz boży i rzucić się pod nogi temu, kto ci chce pomóc.
- Gardzę tobą bardziej niż twoim obrzydliwym tatusiem- Warknął, a następnie plunął w twarz mężczyźnie.- Śmieszny i żałosny jesteś wiesz? Nie masz żadnej władzy decyzyjnej. Zamydlić mi oczy tak fałszywymi manipulacjami nie będziesz w stanie nigdy. Bo wiem czemu tak bardzo ode mnie oczekujesz.. Czego pragniesz.. Może inaczej musiałbym to ująć.. Kto cię tak skrzywdził, że teraz szukasz, jakiej kolwiek ucieczki, aby pokazać, że ciebie to nie rusza. Może jednak problem jest po twojej stronie, że nawet ktoś taki jak ja gardzi twoimi uczuciami, pff uczuciami. Twoim zwierzęcym popędem i gwałtem zabrania mi mojej cnoty.
Silniejszy mężczyzna podniósł szybkim ruchem swoją rękę. Już zamierzał się zamachnąć, lecz w ostatniej chwili przerwał. Gniew, nienawiść, a przede wszystkim czysta prawda, jaką prawdopodobnie mówił o nim Polska dosięgnęła go aż do samego środka. Przygnieciony faktami o swoim nudnym, nieistotnym życiem, jak zwyczajna mrówka robotnica znosił dnie i noce. Wmawiał sobie, że znaczy wiele, krew strach przed nim, miała go w tym upewniać. Polska sprzeciwiając się mu, ignorując jego jakże dziecinne narzekanie i hałasowanie o tym czego oczekuje od innych wokół, ściągnął go na ziemię. Na ziemię, gdzie znaczył tyle samo, co my. Tyle samo, co zwykły wyjadacz chleba. Tyle samo lub nawet mniej niż wszystkie ofiary krzywdy jego tyraństwa.
Polska spoglądał na niego z pewną satysfakcją w oczach. Sycił się tym jak bardzo upokorzył Rosjanina przed samym sobą, który poparł bez odpowiedzi wszystkie argumenty drugiego Słowianina. Ugrzęzł w bagnie pełnym brudów. Cisza nie ratowała go, jeszcze bardziej wciągała pod ziemię, a jego agresja przemawiała o jego głupocie. W końcu tonący nawet brzytwy się chwyta.
- Oh tak uderz mnie, to twoja jedyny sposób radzenia sobie z najgorszą prawdą o tobie. Puste groźby, mocne uderzenia. Agresja to klucz do twojej ucieczki! Nie masz jednak żadnego zapewnia, że twoje grożenie wypełni się. Nie masz żadnego znaczenia dla ojca. Jaka kolwiek twoja władza nie istnieje tutaj. TO TY Udajesz wciąż i stawiasz się w roli wielkiego zbawiciela, opowiadając jak wiele będziesz mi w stanie dać i uratować mnie od tyrana. Ty chciałeś dla mnie dobrze, ale tak naprawdę to ty potrzebowałeś tej pomocy ode mnie. Cały czas ja chciałem ci pomóc Rosja, ale ty syn samego wspaniałego ZSRR nie mogłeś upaść tak nisko, przyjmując ratunku od kogoś tak podłego, jak ja. Zgotowałeś sobie sam taką wspaniałą przeszłość bez przyjaciół, bez miłości.. Całe życie w strachu, zastraszaniu, wyrywaniu od ludzi to, czego oczekujesz. Nigdy nie będziesz w stanie się po tym mógł podnieść.
W sekundzie, w której Polska kończył ostatnie słowa, które wydarły się przez jego gardło Rosja z powrotem przeszedł w defensywę. Nieoczekiwanie nie pomyśli ukochanego mi demona rzucił się na jego z ogromną silą, atakując przede wszystkim jego szyję. Obie ręce mocno ścisnęły się na jego, jakże delikatnie wątłej i cienkiej skórze. Palce komunisty dociskały się na przemian na wewnętrzną rurkę służącą do transportu tlenu. Polska w mgnieniu oka zaczął, wierzgać się i wyrwać od niego. Chwycił go rękoma za nadgarstki, lecz na marne były jego użycie sił w stosunku do ogromnego, grubo skórnego faceta. W chwili, gdy oczy załapały ten najgorszy traumatyzujący widok ulatywania duszy kochanka z jego ciała, rzuciłem się czym prędzej do pomocy. Moje naturalne instynkty natychmiast zmusiły mnie do działania, obronienia, wyrwania go, zaatakowania.. Sprawiania mu tego samego, co uczynił Polsce w przepływie tych kilku sekund.
Rosjanin, zauważając mnie, zmniejszył uciski dłoni na szyi ukochanego. Szok przerwał agresywne duszenie, aby skupić kluczowe zmysły na moim pojawieniu się. Nie miałem pojęcia jak zaatakować, gdzie zaatakować. Uderzenie go moimi bardziej kościstymi niż pełnymi mięśni ramionami nie odsunęłoby go wystarczająco. Jego szerokie ogromem ramiona sięgały do mojej głowy. Na tyle rozłożyste, że byłby w stanie udźwignąć w tej samej chwili mnie i Polskę. Zwieńczeniem jego umięśnionego ramienia była nie wiele mniejsza dłoń o grubych palcach. Nie mógłby nosić żadnej pięknej biżuterii, gdyż wnet mogłaby ulec odkształceniom i zniszczeniom od grubych kształtów. Z braku siły i skazania na powodzenie, jeśli będę polegać na moich mięśniach wykorzystałem, to co podarowała mi natura. Rzuciłem się na niego z kłami oraz ostrymi pazurami. Z początku wyrwałem przed siebie dłoń, aby chwilę wzbudzić w nim strach i jednocześnie nie zbliżać się do niego nadto, gdyby rozpoczął także swój atak. Przede wszystkim pragnąłem, aby oderwał swoje brudne łapska od delikatności ukochanego. Ruchem obronnym mężczyzny oczywiście było zakrycie kluczowych części ciała, przede wszystkim twarzy. Zadrapałem go po jego ręce, przymierzając się natychmiast także do ugryzienia. Los chciał, że wtargnięcie w ich pole kłótni sprawiło aż tyle przerażenie i zdziwienia najsilniejszemu mężczyźnie, że od razu chcąc uciec ode mnie upadł na podłogę. Chciałem rzucić się na niego pomimo tej małej pomyłki, rozszarpać go, sprowadzić do tej samej roli zwykłego kundla. Żar płomieni w mojej piersi przygasł, gdy Polak zarzucił mi swoje ręce na moje ramiona, chwytając mnie skutecznie i powstrzymując przed dalszymi krokami. Spoglądałem na Rosję, który wraz z pochyloną głowę do przodu, szybszym oddechem wpatrywał się we mnie z nienawiścią, chęcią zemsty. To nie była sama uraza do mnie. To była uraza, że śmiałem pierwszy tknąć Polskę, tak jak on tego nie mógł..
Komunistyczny Słowian przytrzymał się okolicznej ściany, aby odbić się i natychmiast rzucić na moje ciało. W tej chwili przerwał znów Polska, przenikając nasze wnętrza, aby załagodzić tym płomieniom i agresją. Swoją nogą przytrzymał Rosjanina, jakby brzydząc się, w jaki kolwiek inny sposób go tknąć.
- Siedź, gdzie siedzisz psie. Spróbuj go tylko tknąć, tylko delikatnie zadrapać, a sprowadzisz na siebie śmierć i rozlew krwi- Rzekł Polen, przyglądając się już tylko uważnie Ruskowi, kontrolując jego każdy, choć maleńki ruch.
- Z chęcią zobaczę jak idziesz na pierwszy odstrzał na śmierć!- Warknął, lecz agresji nie przekuł w mięśnie. Powoli wstał z podłogi stając blisko ściany, jak nakazywał mu tego Polska. Trzymał nas dwóch jak najdalej od siebie. Przede wszystkim ukochany pierzasty demon stanął przede mną jak swego rodzaju tarcza. Wpatrując się w naszą dwójek zaczął uśmiechać się nie kontrolowanie mocno. Trzymał w sobie wszystko, lecz ujrzenia nas dwóch, tak blisko, za blisko siebie wywołaj w nim lawinę śmiechu. Zaczął głośno parskać jak stara lokomotywa.- Jakże miło popatrzeć na kochając się parę kochanków. Jak wasza miłość kwitnie pomimo przeciwności losu. Bo o tym właśnie jest wasza miłość? ,,kocham cię bardzo..! ale nie możemy być razem". Jakże to piękne ujęte w tej jednej chwili, że jeden za drugiego odda życie, aby ten drugi mógł żyć tak jak tego chciał. Niestety jesteśmy prawdziwymi ludźmi, żywymi, a nie tymi papierowymi z książek. Skrywamy więcej niż nam się zdaje. Nie jesteśmy wprost idealnii. Prawda Polsko?
- Możesz się nade mną znęcać słownie, fizycznie, ale- Skończył ledwo swoje zdanie, a kolejny wybuch śmiechu ze strony naszego wspólnego i niechcianego gościa był przez nas słyszalny.
- Znowu wspaniały, waleczny odważny Polska! Przezwycięża każdy ból zadany, ściąga na siebie gniew, znosi wszystkie rany dzielnie, aby obronić innych przed nienawiścią wroga! Jak poetycko sprowadzać się jak zwykle do roli Boga..- Wyszczerzył swoje lśniące białawe kły, wpatrując się na zmianę w naszą dwójkę. Niespodziewanie chwycił za przypiętą obok swego rodzaju butelkę o małych rozmiarach. Wyrwał ją agresywnie z przyczepki na jego spodniach, aby wysoko ją unieść nad nami, sięgając całkowicie sufitu.- Wzięliśmy, więc toast za Polskę! Zawsze kraj, ale na zawsze nieznajdujący się na mapach! Powiedz mi Polsko, czy jest sens życia, będąc pustym, pozbawionym praw państwem?
Szybkim ruchem wrócił butelka do swoich ust i zachłannie zaczął połykać całą zawartość.
~~~~~~~~~~
Czas tak szybko leci że nawet nie zauważyłam że prawie dwa miesiące nie było rozdziału. No co wma mogę powiedzieć. To samo co zawsze 😭. Znacznie powodu tak długiego czekania.
Kremelka~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top