°๑~ 29 ~๑°
Pov. Polska
W celach ochronnych zamknięto mnie w sali pełnej ciężkich i twardych przedmiotów z ogromnymi szybami, prezentującymi moją sylwetkę zwykłym podwładnym komuchów. Czułem się jak w poczekalni przed rozmową z władzą wyższa. Jakbym zaraz stanął przed sądem za każde mojego słowo wypowiedziane w tym pałacu. Czułem się tak za każdym razem, przekraczając ten diabelski dom. Wystarczyło zwykle wyparcie się, a sądzony już byłem przez pana tego domu. To była nasza wspólna, można już rzecz tradycyjna zabawa. Przetrzymywanie mnie tu sprawiło, że czułem się jak w swoim drugim domu. Rozkład sal, korytarzy, pokoi był mi znany. Z opaską założoną na oczy w tym miejscu dotarłbym do wyjścia.
Szczególnie moją osobą od pierwszych dni zgarnięcia przez ZSRR moich trenerów powojennych, komunista był wielce zafascynowany. Byłem dla niego czymś nowym. Nie mógłbym w tej sytuacji nazwać siebie żywym stworzeniem, wiedząc, jak traktował i traktuje mnie komuch. Byłem po prostu czymś, kawałkiem przedmiotu, kawałkiem mięsa do przeżucia. Fascynacja polskością była widoczna w nim już znacznie wcześniej. Najpierw tata, mama, brat i jeszcze jeden brat. Dlaczego miałby zostawić mnie samego na pastwę losu i nie wziąć pod swoje wielkie brudne łapska takie biedactwo jak ja? Samotny, bezbronny, słaby chłopiec. Jak przez mgłę czuje jakbym znów miał szesnaście lat, a on zapraszał mnie do pokoju, nazywając siebie przyjacielem, chwaląc jakim silnym i przystojnym mężczyzną będę. Kazać mi zmieniać ubrania.. Kazać siadać na jego kolanach.. ZSRR szczególnie polubił mnie. Najbardziej lubił moje włosy. Piękne długie, lekko kręcone bond piękności. Dodające mi uroku młodości i kobiecości. Uwielbiał je przeczesywać swoimi palcami, czasem ciągnąc, a przede wszystkim wąchając. Więc jaki był jego szok, gdy zobaczył, że ściekę je na krótko.. Jak wiele krzyków, nienawistnych słów poleciało w moją stronę. Wypierał się z mojej męskości. Twierdził, że to, czego włosy nie uczyniły uczyni skalpel..
- Ahh Polsko! Musisz zacząć wspominać, że wpadniesz, znacznie lepiej byśmy cię ugościli, a nie zamykając cię samotnego w tym pokoju. Wybacz za niegrzeczności Rosji, ostatnio jest dość niewychowanym pionkiem na planszy- W progu zawitał mężczyzna o dużej i szerokiej sylwetce. Krótko mignął mi w oczach, gdyż natychmiast przemieścił się w inną stronę, zamykając za sobą drzwi od pokoju pałacowego. Stukot o kafelki dawał mi jedynie znać o jego położeniu. Szybko przemieścił się naprzeciw mnie, przysuwając sobie ciężkie, pełne złotych ozdób krzesło, na którym zasiadł.- Oh Polsko... Ile to musi się wydarzyć, abyś przestał? Jak długo zamierzasz oszukiwać siebie i udawać, że to nie tylko ich problem, ale także twój.
Przymknąłem oczy, kierując głowę na bok. Nie byłem w stanie, a przede wszystkim nie miałam ochoty patrzeć na jego plugawą twarz wyszczerzoną uśmiechem z krzywymi demonicznymi zębami. Komunista wychwycił szybko moją zamkniętą postawę, wiedząc dobrze, że te słowa nie potrafią się przebić przez mój naturalny mechanizm obronny wykreowany po tylu latach męki, zawiści i bólu ze strony jego rąk. To zabawne, bo mój oprawca to najbliższą mi osoba, tak samo, jak ja dla niego. Nie ma na świecie dwóch takich osób, które lepiej znają swoje ruchy, kłamstwa, sposoby walki.
- Wiesz, że nie musisz tego robić? Brać na siebie odpowiedzialność innych. Czy kiedy kolwiek ktoś wziął cię i twoje problemy na siebie? Czy ktoś był wdzięczny za twoje wszystkie męki poświęcenia? Czy na prawdę historia takiego kraju, jak ty ma być pomijana wszędzie pomimo wpychania się w każdą dziurę wypełnioną problemami? Przyjemnie ci zajmować się problemami ludzi bez wszelkiej wdzięczności od nich prawda? Mały masochista~ - Wyśmiał mnie cicho chichocząc pod koniec wypowiedzi. Widząc jednak, że tylko jemu było do śmiechu w pomieszczeniu przerwał, przełykając głośno ślinę. Zerwał się po chwili z krzesła- Niemcy powinien być dla ciebie nikim. Jak wiele uczynił w życiu, jak wiele trudów przetrwał, aby być na tym samym poziomie, co ty? Wszystko miał podstawiane pod nos. Anglia zaopiekował się nim tak jak nie zrobił tego z tobą. Robisz to samo, co Brytol. Krzyk małego rozwydrzonego niemieckiego bachora jest słyszalny dla ciebie, ale nie ignorujesz go, a powinieneś. Ściągasz na siebie mój większy gniew, a wiesz jak bardzo nie lubię się na ciebie denerwować- Pogłaskał mnie po policzku, na co odpowiedziałem szybkim skinieniem na bok, próbując zignorować jego fałszywy dotyk. W miejscu styku jego skóry ze mną poczułem jakby do mojego wnętrza wpełzła masa brudnych robaków przez co wzdrygnąłem się całym ciałem.
- Robię to, co uznaje za słuszne- Odparłem spokojnym, ale drżącym głosem.
Zdumiony moją odpowiedzią, która nie dawała mu ani trochę satysfakcji odstąpił ode mnie na krok, aby następnie przejść się krótko po pomieszczeniu. Taka odpowiedź działała mu na nerwy, była na równi z brakiem żadnego słowa zwrotnego. Rozładował swoje napięcie, stukając butami o hałaśliwe kafelki, które w ten sposób wolały po pomoc.
- Ludzie nie są na tyle dobzi. Każdy jest potworem i ma w sobie trochę egoizmu- Parsknął jakby sam do siebie. Wizja oddania życia za kogoś i poświęcanie się dla innych była dla niego nie pojętą. Jak ktoś tak zwykły wolałby dać szczęście innym niż sprowadzić na siebie wszystkie te przyjemności i dobroci życia?- Niemcy cię nie wyciągnie spod moich rąk. Sam nie potrafi uporać się z dwójką nachodzących go moich dobrych przyjaciół, więc jakby miał przydać się tobie? Oh..- Zatrzymał się w miejscu na stałe, unosząc wysoko podbródek do góry.- Ah tak..~ - Jego kły wyłoniły się na powierzchnię. Uśmiechał się nienaturalnie nad ludzko, aby po chwili wybuchnąć głośnym śmiechem. Nie było końca jego wybuchu. Sztuczność jego zachowania kuła w oczy, a sam bawił się świetnie we własnym świecie.- Wcale nie obchodzą cię korzyści. Wcale nie obchodzi cię wyjście stąd. Wcale nie obchodzi cię NRD.. Darzysz czystym, nieskazitelnym uczuciem tego szwaba. Zakochałaś się jak głupawy nastolatek.
Zacisnąłem zęby, zagryzając między nimi moją wargę. Ręce pociły się we własnym uścisku, trzymając w sobie nerwy. Na płuca naciskały żebra jakby ktoś właśnie przycisnął mnie do ściany nie pozwalając na oddech. Czułem każdy przechodzący skurcz, a także płynącą krew, która zdezorientowana kręciła się w jednej żyle, zapominając o tym, co miała czynić dalej.
- Ah no tego jeszcze nie grali! Polska i Niemcy ha!- Powrócił do stukotu o kafelki.- Na prawdę ktoś tak wątły, porzucony i wyparty przez własną matkę? Zrodzony z ojca psychopaty i socjopaty, znęcającego się nad twoją rodziną jest dla ciebie atrakcyjny? Naprawdę uwielbiasz ból, jeśli jego oczy nie przypominając ci o tym, co się stało..- Prędko przywarł do mnie, łapiąc za włosy i ciągnąć nimi w górę wraz z moim martwym i zimnym wyrazem twarzy. Gorzki smak bólu czułem w moich ustach. Nie była to tylko myśl, ale też fakt, gdyż obgryzione wargi krwawiły. Łzy ciągnęły się w oczach jednak bardziej od tego wolałem okropny smak mojej własnej krwi.- Jak często, patrząc w te jego obrzydliwe oczy, kiedy cię rżnie jak kawałek przedmiotu, jak każdy inny facet, widzisz przed oczami wyobraźni obraz z tamtych lat, kiedy to RON był mordowany na twoich oczach przez Rzesze~? Jak wiele ci potrzeba, abyś do-
Ręce złączone w jedność napełniły się niespodziewanie silą. Wszystkie organy puściły się w wyścig o walkę, który z nich wykona szybciej swoje zadanie. Rękę wyrwałem od drugiej, zamachnąwszy się, wyciągając na przód moje pazury przeciąłem kawałek jego twarzy ostrymi małymi ostrzami. Ozdobiłem jego twarz trzema ranami, z których krew lała się strumykami. Mężczyzna wyrwał się i pociągnął w dół ciałem, chwytając się za obolałą twarz. Ryk gorszy niż ten ledwo dychającego wilka rozległ się po pałacu. Krzyk był gorszy niż ten podczas burzliwej cichej nocy leśnej. Skulony w sam w sobie czerwony demon przez domieszki swoich palców spoglądał na mnie ostatnim ledwo działającym dobrze okiem. Czerwień barwiła jego całą twarz, dłonie i ubranie. Kropelki skapywały na podłogę, rozpływając się i żarząc jak płomień. Jego oddech przyśpieszył i po głośnym jego krzyku jedynie bicie serca, które specjalnie pompowało krew, która następnie miałam ulecieć przez jego ranę, dawało znać o swoim życiu. Moja serce wydawało się natomiast zatrzymać, tak jak wcześniej każda część mnie pragnęła wygranie w wyścigu, tak teraz spokój i melancholia zawitała w moim wnętrzu.
- Ty mała dziwko!- Warknął, rzucając się na drżących nogach na mnie.- Synu matki suki i ojca kurwy!- Jego otwarta dłoń poplamiona krwią zetknęła się z moim policzkiem. Pozostawiła po sobie jedynie resztki krwi i piekący ból ostatecznie doprowadzając moje oczy do łez.
Wepchnął, a wręcz wdrapał swoje grube palce między kosmyki moich włosów, szarpiąc nimi, sprawiając znacznie mocniejszy ból niż po jego uderzeniu. Ból zapychał mój umysł, rozsadzając całkowicie moją czaszkę pomimo tego, że nie napotkałem żadnego mocniejszego uderzenia w tym kierunku. Nie łkałem, a łzy jakby same naturalnie wyciekały jak stary kran. Zepchnięty na kafelki pochylony nad jego nogami czułem jak tylko krew jego ranny ścieka na mnie, a on stał nade mną jakby specjalnie kazał mi chłonąć jego brudną wewnątrzą ciecz. Ukryty w cieniu jego postaci jedynie mały skrawek promieni wyrywał się zza drzwi chcąc chwycić swoją dłonią moje ciała i dać mi choć trochę ukojenia w postaci ciepła... W rzeczywistości drzwi od miniaturowego pałacyku otworzyły się, a męski głos, chcąc poinformować władze tego syfu, zatrzymał się jednak dostrzegając w jakiej stanie znajdujemy się oboje. Zrozpaczony, rozgniewany lub rozerwany pomiędzy każdą emocję czerwony demon pogardził mną jak ostatnim kawałkiem mięsa na swoim talerzu. Z twarzą wyszedł do swojego poddanego, nie ukazując, chociaż chwilę słabości. Wezwał swoje wszystkie ostatnie siły przed omdleniem z powodu utraty dużej ilości krwi i dopełznął do drzwi. Sługa długo nie czekał i podgarnął pod ramię starszego mężczyznę, pomagając mu dojść do siebie, pozwalając wyrzucić z siebie ostatnie tchnienie.
Leżałem w głębi swojego ciepła i myśli. Wyglądem, stanem byłem jak ten karaczan na zimnej podłodze w mokrej piwnicy. Serce uderzały o pierś jakby był to ostatni raz i chciało wykorzystać swoje ostatnie siły już przed śmiercią.. Głęboko przełknąłem ślinę, przymykając oczy. Chciałabym po prostu pozbyć się pamięci, pozbyć się możliwości odczuwania bólu, emocji. Chciałabym być nijaki dla każdego. Wolałbym być tępiony przez innych niż być ich promyczkiem nadziei. Skąd mam znać odpowiedź na pytanie, dlaczego taki jestem.. Dlaczego obchodzą mnie ci wszyscy tępi ludzie. Dlaczego tak wiele na siebie biorę. Ulegam pokusom, których się wzbraniam. Ulegam miłości, która jest źródłem nieszczęścia..
Pokój zadrżał. Drzwi kolejno uchylony się, a do środka ktoś wszedł. Cichy szok przyszedł przez jego twarz, słyszałem jego wdech, wydech, skupienie wzroku na mnie i uderzające myśli o jego głowę.
- Jest pan ranny..- Cicho szepnął chłopięcy głos z wrażliwością dziecięcą w głosie. Oczy otworzyły się szerzej, a usta przestały wydawać dźwięki. Podniosłem do góry parę oczów, aby dokarmić moje przypuszczenia w głowie. Blisko drzwi poruszającym się o małe kroczki stał maleńki chłopiec o oczach żółtych, czarnych potarganych włosach chłonących każdy promień i zmieniający go w ciemność. Ciągnął za sobą mały ogon w kolorowe plany i wzorki. Ubrany jak jeden z nich, lecz twarz jego była przeciwieństwem. Ubrania pasowały na mnie idealnie, lecz on nie pasował do nich. Odetchnąłem głęboko, uśmiechając się niekontrolowanie. Chciałem się śmiać w niebo głosy. Chciałem wybuchnąć ostatnią dawką dobrych emocji, które jeszcze mi dane było mieć.
Powoli podniosłem się do siadu. Oparłem polecamy o kanapę z tyłu i spojrzałem na germańskiego chłopczyka.
- Wszystko dobrze. Podejdź nie musisz się niczego obawiać..- Szepnąłem lekko zachrypniętym, zmęczonym głosem.
Natychmiast znał się pod moimi nogami. Łapiąc się kolan, przytulając mnie. Jego ogromne żółtawe ślepia wbijały się w moją twarz, wiercąc się przez każdą warstwę ochronną, docierając bez problemu do mojej każdej myśli. Z lekkim uśmiechem rzekł do mnie:
- Znasz mojego braciszka prawda?
Oparłem się na dłoni, a cały ciężar ciała przeciągnąłem do tyłu, opierając się o kanapę. Wdechy skupiły moją większą uwagę niż sama taka wielka osobistość, która zaszczyciła mnie bądź.. Wyślizgnęła się spod rąk ruskich nianiek. Chłopiec przypatrywał się mi, szukając we mnie przyjaciela, kolegę do nowych zabaw.. Szybko upomniałem swój umysł, przejeżdżając młodszą wersję kochanka w całej jego posturze.
Z opowieści Niemiec wydawał się małym, drobniutkim i chudym chłopczykiem pozbawionym własnego myślenia, otwartości. Miał być dzieckiem zawiniętym pod płaszczem komunisty. Zamknięty w bańce filozofii wspólnoty, indoktrynowany na nowego władze naszych wspaniałych niemieckich terenów.. Teraz wyglądał jak on.. Odsunięty od zmartwień tego świata. Jak najbardziej ukochany pod ramieniem z zasłoniętymi oczami, aby nigdy nie prześlizgnąć się do swojego naiwnego umysłu tego obrzydlistwa zwanym światem zewnętrznym. Był w wieku, w którym człowiek kreuje swoją wizję świata, zaczyna rozumieć skąd się biorą dzieci.
- Jesteś jego przyjacielem..?- Wysnuł po chwili mojego bezczynnego wpatrywania się w jego sylwetkę. Spłoszył się psychicznie moim dziwacznym zachowaniem jednak fizycznie stawał wciąż blisko mnie.
- Ja.. Ta..jestem.. Jestem jego chłopakiem- Odparłem dumnie, uśmiechając się do niego, chociaż na chwilę czule z miłością jak do własnego braciszka..- Tak.. Chłopakiem...
- Mój braciszek ma chłopaka! Tak bardzo chciałbym go teraz z tobą zobaczyć! Wyglądacie pewnie ze sobą ślicznie, bo ty jesteś śliczny.. Bardzo, bardzo śliczny- Zachichotał, padając mi do kolan. Jego dziecinna radość rozbrzmiała w moich uszach napełniając umysł szczęściem, a potem serce czystością.. Chociaż chwilę mogłem wrócić do tego, co miałem.. Do jedynego bogactwa, jakie dane mi było posiadać..
- Jesteście do siebie bardzo podobni.. On zapewne także by chciał teraz cię zobaczyć- Podzieliłem jego zachwyty, czochrając jego suche, śliskie kłębki włosów.- Wiele mi o tobie opowiadał.. Uwierz, że bardzo za tobą tęskni. Dniami i nocami myśli o tobie.. Wciąż dla niego wiele znaczysz.
- Wiem... Bardzo też chciałabym go zobaczyć.. Nikt nie musi mi przypominać, że wciąż o mnie nie zapomniał- Odetchnął cichutko.- Mam nadzieje, że też o niego dobrze dbasz jak wujek ZSRR o mnie.. Wujek mówi, że nie ma tu ze mną brata, ponieważ był już za duży na pomoc od niego. Obiecaj, że powiesz mu, że u mnie dobrze i też o nim pamiętam!
Krótko zawiesiłem wzrok. Tak, aby już po chwili w oczy wplątał się inny obraz niż dziecinna radość malowana na twarzy małego chłopca. Może to zdumienie połączone z zaciekawieniem i szokiem kierowanym względem postaci czerwonego władcy. Jego niewinność, czystość przemawiała przez jego fizyczną i psychiczną powłokę. Kłamstwo nie było mu znane. Zmydlone oczy były tymi najszczęśliwszymi, jakie było mi dane poznać w życiu. Żółtawe wiodące za każdym moim ruchem i zachowaniem.. Takie jak jego. Pełne szczęścia, rozkoszy. Pozbawione żalu, wątpliwości, strachu. Zapominają o troskach.. Zbyt dobrze zamydlone odpierającego od siebie złudzenie ogromnego i złego świata, który nas otaczał.
- Obiecuje- Rzuciłem bez większych zastanowień.
~~~~~~~
WIEM DŁUGO MUSIELIŚCIE CZEKAĆ ALE POSTARAM SIE W ŚWIĘTA NADROBIĆ 😭😭
Kremelka~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top