Rozdział #7
Wstałam było około dziewiątej. Postanowiłam zadzwonić do Maksa. Chłopak od razu odebrał telefon.
-Hej! To ja Lena.
-Cześć!
-Odwiedzisz mnie dziś?
-Oczywiście już wychodzę za dziesięć minut będę.
-Kocham Cię!
-Ja Ciebie też kocham.
Dokładnie dziesięć minut po rozmowie Max był u mnie.
Długo rozmawialiśmy. Wiemy o sobie dosłownie wszystko. Doktor mi powiedział, że popołudniu mogę wrócić do domu. Zaczęłam się pakować. Poszłam po wypis i już mogłam iść do domu. Chłopak mnie podprowadził pod blok.
Weszłam do klatki. Gdy byłam przy drzwiach bałam się wejść do mieszkania. Nie wiem w jakim stanie zobaczę ojca. Uchyliłam powoli drzwi. W domu było cicho. Odłożyłam rzeczy do mojego pokoju i postanowiłam pójść do salonu. Tam na kanapie znajdował się śpiący ojciec,a koło niego pusta butelka wódki. Nie chciałam go budzić więc po cichu opuściłam mieszkanie.
Zdzwoniłam do Maksa. Umówiłam się z nim w parku. Chłopak się spóźniał. Czekałam na niego już chyba z piętnaście minut. W oddali zauważyłam go. Pobiegłam do niego. Chłopak wręczył mi bukiet kwiatów. Pocałowałam go w policzek, a potem poszliśmy na spacer. W pewnym czasie chłopak stanął i zapytał się czy zostanę jego dziewczyną. Byłam zaskoczona tą propozycją, ale oczywiście się zgodziłam. Spacerowaliśmy tak dosyć długo. Gdy było już późno Max odprowadził mnie do domu i pożegnał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top