[Karmagisa]- Szarada
Cześć wszystkim!
Tak więc oto mój pierwszy shot tutaj. W mediach dałam piosenkę, która w pewien sposób pomogła mi utworzyć fabułę. Kiedy słuchałam jej w radiu powstawał zalążek tej akcji. Wreszcie nad nią przysiadłam, pozmieniałam i dodałam trochę. I tak oto powstała ta historia. Mam nadzieję, że nie zrobiłam jakiejś rażącej ilości błędów, bo nigdy nie napisałam tak długiego tekstu. Jeśli będą to powiedzcie, bo mi się już tekst zlewa od ciągłego czytania :"D
Dedykuję Ci tę pracę alexmeiko, aby wrócić Ci chodź trochę wiary w ludzkość ;)
To do następnego!
Nagisa westchnął i spojrzał na ostatnią ławkę, gdzie powinien siedzieć Karma, lecz znowu go nie było. Podobnie jak wczoraj, przedwczoraj... I tak od kilku dni nie widział jego czerwonej czupryny. Powoli zaczął się martwić. Nie ulegało wątpliwości, że często wagarował, ale nigdy nie przytrafiła mu się aż taka nieobecność. A co jeśli coś mu się stało? Albo jeśli Shiota przypadkiem uraził chłopaka?
- Nagisa, powiedz mi proszę, co widzisz takiego ciekawego za oknem – odezwał się Korosensei, a niebieskowłosy podskoczył zaskoczony na krześle.
- Em... Nic takiego... - odpowiedział niepewnie i zaśmiał się nerwowo.
- To czy w takim razie możesz skupić się na lekcji? – zapytał zirytowany nauczyciel-ośmiornica, zmieniając kolor na czerwony, oznaczający irytację.
- Tak! – powiedział Nagisa, starając się od teraz uważać na lekcji. Mimo iż patrzył, co Korosensei pisze na tablicy, nie rozumiał nic. Ciągle mimowolnie wracał do nieobecnego chłopaka. Przez ostatnie kilka miesięcy jego zachowanie uległo zmianie, zwłaszcza po ich pamiętnej wspólnej walce na treningach. Ale to nie była zwyczajna potyczka, tylko bitwa o dumę i reputację! Karma wiedząc, że Nagisa jest słabszy w walce wręcz, powiedział, że jeśli przegra to musi ubrać sukienkę, wejść do klasy i tak przesiedzieć jedną lekcję. No i ten nie chciał się zgodzić, dopóki Akabane nie zadeklarował, że zrobi to samo, jeśli nie zdoła wygrać. Słysząc to zapewnienie, zgodził się. Nie mógł zaprzepaścić takiej szansy! Jego przyjaciel w sukience! To by była zemsta za te wszystkie docinki, że powinien zostać dziewczyną. Shiotę niemożliwie denerwowały takie stwierdzenia, to samo mówiła jego matka i mimo sprzeciwów nieraz przebrała go w jakieś typowo kobiece stroje, nie darując nawet makijażu i fryzury! I tak przez jakiś czas musiał chodzić po domu, aby ją zadowolić.
Ale koniec końców przegrał. W sumie to było do przewidzenia, przecież czerwonowłosy był znacznie lepszy. Ile Nagisa wstydu się najadł przez tą jedną lekcję. Ale o dziwo jego przyjaciel ani razu nie skomentował jego dziewczęcego ubrania. Ani razu! Ale czuł na sobie cały czas wwiercające się w jego plecy spojrzenie złotych oczu.
Westchnął i dalej przepisywał bezmyślnie notatki z lekcji, co jakiś czas zerkając w okno. Od tamtej pory Karma był dla niebieskowłosego jeszcze większą zagadką. Może i ma duże umiejętności w walce, ale Shiota mimo to martwił się. Jakiś głosik w głowie szeptał mu różne scenariusze, o których wolał nawet nie myśleć. Co jeśli właśnie leży w jakiejś uliczce? Pobity, potrzebujący pomocy, lecz zbyt dumny, aby zadzwonić?
Zacisnął powieki i potrząsnął głową, pozbywając się złych wizji. Postanowił, że po lekcji pogada chwilę z Rio. Może ona coś wie.
Kiedy tylko rozległ się ostatni dziś dzwonek, Bitch-sensei pożegnała uczniów. Nagisa spakował się i wyszedł z budynku. Zauważył blondynkę na skraju polany z telefonem przy uchu. Chłopak podbiegł w jej stronę i zdołał usłyszeć końcówkę rozmowy.
- ...no niech ci będzie, Karma – westchnęła i rozłączyła się. Pokręciła głową z lekką irytacją.
- Em... Czy rozmawiałaś z Karmą? – zapytał z nadzieją niebieskooki.
- Tak, chciałam go zmusić, aby poszedł do szkoły – przybrała cierpiętniczy wyraz twarzy – Ale on uparty nie chce!
- A wiesz może gdzie jest?
- Hmm... Nie mówił mi tego, ale dzisiaj jest piątek, więc może... - urwała i spojrzała na godzinę – No nie! Wybacz, Nagisa, ale muszę iść! Nie mogę się spóźnić! To cześć! – pożegnała się i pobiegła w dół po schodach tak szybko, że aż wznosiły się za nią tumany kurzu.
- To cześć...? – odezwał się za nią chłopak, lecz był pewny, że tego nie usłyszała. Zastanowiła go jedna rzecz. Wspomniała, że dzisiaj jest piątek, ale co z tego?
- Hej, Nagisa! – nagle tuż obok niego pojawiła się Kayano – Masz czas? Może pójdziemy gdzieś? Niedaleko stąd otwarli niedawno kawiarnię i mają tam tak pysznie wyglądające ciasta! – rozmarzyła się zielonowłosa, patrząc błagalnym wzrokiem na Shiotę, lecz ten nie zwrócił na nią większej uwagi. Przypomniał sobie, że Karma kiedyś zabrał go do jakiejś kafejki właśnie w piątek. Kiedy kelnerka podeszła i zapytała, czy chce to co zwykle, skinął głową i poprosił o dwie porcje. Kiedy zniknęła z pola widzenia, wytłumaczył Nagisie, że jest tu co tydzień i zawsze zamawia to samo.
Wtedy po raz pierwszy spróbował kawałka truskawkowego ciasta, które Akabane tak ubóstwiał. Musiał przyznać, że bardzo mu smakowało.
- Mówię ci, Nagisa, że z tygodnia na tydzień smakuje lepiej! – zaśmiał się radośnie, a niebieskookiemu ścisnęło się serce na to wspomnienie. Kiedy wreszcie będzie mu dane ujrzeć przyjaciela? Tęsknił za nim bardzo.
- Wybacz, Kayano – popatrzył smutno na zaskoczoną dziewczynę – Ale muszę coś załatwić...
- Ah... No to może innym razem? – zaśmiała się do chłopaka, który cieszył się, że dziewczyna nie ma mu tego za złe. Zeszli wspólnie z góry i u jej podnóża pożegnali się. Nagisa ruszył w stronę kawiarni. W sumie to nie była jakoś daleko, więc postanowił się przejść na piechotę.
Przyglądał się zabieganym ludziom, którzy gdzieś się spieszyli. Tyle osób, a każdy z nich ma jakąś inną ważną dla niego sprawę, choć dla pozostałych mogłaby się wydawać błahostką. On przecież szedł za swoim przeczuciem, które inni mogliby wyśmiać. I ugania się za kimś pokroju Karmy. Zwykle ciężko znieść jego obecność, przez jego sadystyczną i prześmiewczą naturę, ale Nagisie to nie przeszkadzało zbytnio.
Wreszcie stanął przed budynkiem i spojrzał przez oszkloną ścianę. Od razu zauważył właściciela charakterystycznej czerwonej czupryny siedzącego samotnie na dosyć obszernej sofie. Właśnie odbierał swoje zamówienie. Znajdował się dokładnie w tym samym miejscu, które wspólnie zajęli tuż po incydencie z sukienką. Shiota sam nie wiedział, co dokładnie czuje. Mieszankę nie tylko gniewu, irytacji, ale i radości, ulgi. Ale tliły się w nim jeszcze jakieś dziwne nienazwane uczucia.
Wszedł do środka, przywitał się z obsługą i ruszył w stronę Karmy. Stanął obok niego i oparł dłonie na biodrach.
- O, Nagisa! Miło cię widzieć! – uśmiechnął się czerwonowłosy i włożył do buzi widelczyk z kawałkiem jego ulubionego ciasta. Zamknął oczy, delektując się – Mmm... Pyszne! A właściwie... To co tu robisz? – spytał tak po prostu, nie zwracając zbytnio uwagi na lekko zdenerwowaną minę Nagisy.
- Karma, czemu nie dawałeś żadnego znaku życia? – zapytał z wyrzutem Shiota, siadając na krześle naprzeciw Akabane. Zmierzył go uważnym wzrokiem – Czemu nie ma cię w ogóle w szkole?
- Wiesz – nastolatek poprawił się na sofie – Nie widziałem powodu aby iść do szkoły. Na razie mam znacznie ciekawsze zajęcia niż chodzenie tam. A zresztą po co miałem ci cokolwiek mówić? Aż tak się martwiłeś o mnie? – powiedział sarkastycznie z tym swoim złośliwym uśmieszkiem.
- A co jeśli powiem, że bałem się o ciebie? – odpowiedział pytaniem Nagisa. Widział wyraźnie szok na twarzy przyjaciela. Ten przez chwilę próbował coś powiedzieć. Otwierał i zamykał usta, lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Starał się nie patrzyć w zdeterminowane niebieskie oczy.
- Jak widzisz nic mi nie jest – odpowiedział po chwili, po czym wstał i podparł się rękami na stole, zbliżając się w ten sposób do Shioty – Są inne ciekawsze rzeczy niż siedzenie i słuchanie Korosensei'a. Ostatnio wyszły bardzo ciekawe mangi. Widziałem ze dwa tygodnie temu w czasopiśmie zapowiedzi, kiedy ostatnio odwiedziłem tę księgarnię – powiedział i uśmiechnął się tajemniczo – To do zobaczenia, Nagisa! – zostawił pieniądze na stole i po prostu ruszył w stronę wyjścia. Zaskoczony chłopak przez chwilę siedział w bezruchu, po czym wybiegł za nim na ulicę. Złapał czerwonowłosego za ramię i zatrzymał go. Obrócił go twarzą do siebie, aby móc spojrzeć w jego złote oczy.
- Karma! To nie jest powód! Powiedz mi co się dzieje! – potrząsnął przyjacielem, który spojrzał wściekłym wzrokiem na mniejszego od siebie.
- A co mam mówić?! Mam dość! Chodzenie do szkoły jest zbyt bolesne! – prawie krzyknął – To chciałeś wiedzieć? Jesteś zadowolony z odpowiedzi? – wyrwał się szybko i odszedł pospiesznym krokiem.
Nagisa zastygł w jednej pozycji i patrzył na plecy przyjaciela. Chciał coś powiedzieć, aby go zatrzymać, albo chociaż pobiec za nim. Wyciągnąć z niego prawdę, ale nie potrafił. Nie wiedział jak. Miał wrażenie, że zobaczył małą łzę, która zastygła w kąciku oka Karmy. Lecz nie był pewny, bo w tym momencie chłopak odwrócił się i poszedł w swoją stronę. Po chwili zniknął za pierwszym zakrętem, a on nadal stał w miejscu jak manekin niezdolny do żadnego ruchu.
***
W poniedziałek również Karma nie pojawił się na zajęciach. Nagisie nie dawały spokoju jego słowa. Dlaczego chodzenie do szkoły miałoby być bolesne? No może jak Karasuma-sensei uczył walki wręcz, co kończyło się gdzieniegdzie siniakami, ale szczerze wątpił, aby o to chodziło. Kto jak kto, ale czerwonowłosy akurat lubił tego typu zajęcia. W sobotę nie miał okazji zapytać się o jego słowa Rio, bo Kayano wyciągnęła go do tej kawiarni, do której próbowała zaprosić go dzień wcześniej. Nie chciał jej ranić, więc zgodził się.
- Nakamura, poczekaj proszę! – zatrzymał dziewczynę, biegnąc w jej stronę.
- Coś się stało? – zapytała, uśmiechając się serdecznie.
- Bo wiesz... W piątek spotkałem Karmę w jego ulubionej kawiarni. Próbowałem coś z niego wyciągnąć i w końcu powiedział, że dla niego chodzenie do szkoły jest bolesne... Nie wiesz może o co mu chodziło? – spytał, a blondynka zareagowała cichym parsknięciem.
- Znasz przecież Karmę, dla niego szkoła sama w sobie jest torturą, inaczej by tyle nie wagarował. Ale wiesz dobrze Nagisa – spojrzała w oczy chłopaka – że on lubi kombinować. Może mu za niedługo przejdzie, jak wreszcie kupi i załatwi to, o co mnie tak dręczył ostatnimi miesiącami – wzdycha.
- A czym cię tak dręczył? – spytał zdziwiony Shiota. Nie przypominał sobie, aby Karma gadał na okrągło o jakiejś rzeczy. Zwykle jeśli ma być premiera jakiejś gry, filmu, bądź mangi to właśnie Nagisa był tym, który dowiadywał się o tym jako jeden z pierwszych.
- Nie wiem dokładnie. Nie zawsze rozumiałam, o czym do mnie mówił. Wiem, że ma coś do tej księgarni, bardzo sobie ją upodobał z tego co zauważyłam – nagle rozległ się dźwięk telefonu. Rio wyciągnęła urządzenie z plecaka i spojrzała przepraszająco na chłopaka – Wybacz, muszę odebrać.
- J-jasne, nie ma problemu – odpowiedział lekko zdezorientowany niebieskooki.
Kiedy wrócił do domu przywitał się z matką. Spędził z nią trochę czasu, zjedli wspólnie posiłek. Potem poszedł w pokoju pod pozorem odrobienia zadania domowego. Musiał pomyśleć. Zrobił szybko wszystkie zadane ćwiczenia i położył się na łóżku. Patrzył się w biały sufit.
Myśli zajmowały mu słowa Karmy: „Chodzenie do szkoły jest zbyt bolesne!". Nie rozumiał, o co mogło chodzić. Nie dawało mu to spokoju. Chciał się z nim ponownie spotkać. Czy Nakamura i on sam nie wspominali o jakiejś księgarni? Tylko że w której miałby kupować te mangi? Przecie w mieście są dziesiątki takich sklepów! Od którego...
- A co jeśli chodziło mu o tę księgarnię? – podniósł się do pozycji siedzącej. Kilka miesięcy temu poszli do jednej. Była ona dla Nagisy dosyć ważna. To właśnie tam przeglądał czasopismo... I tam rozpoczęła się ich przyjaźń po tym, jak Karma zagadał do kogoś tak przeciętnego jak on. Później poszli razem na premierę filmu, na który oboje czekali i tak zaczęli coraz częściej ze sobą rozmawiać. Coś chłopakowi podpowiadało, że to o to miejsce chodziło czerwonowłosemu. Teraz nabrały większego znaczenia jego słowa. Nie bez powodu powiedział, że był tam prawie dwa tygodnie temu. Jest tam stałym bywalcem. Przypomniał sobie ich wspólną wizytę tam. Akabane wspominał na odchodnym, że najczęściej odwiedza to miejsce we wtorki, co dwa tygodnie, bo dostaje kieszonkowe od rodziców i może sobie zaszaleć.
Niebieskowłosy położył się spać z myślą, że jutro czeka go poważna rozmowa z przyjacielem. Nie mógł tym razem pozwolić mu tak po prostu odejść bez wyjaśnień!
***
Kiedy tylko zabrzmiał ostatni dzwonek, Nagisa spakował pospiesznie rzeczy do torby i wyleciał z sali. Zdziwiło to resztę klasy, ale nie próbowali go zatrzymać. Najwidoczniej miał jakiś powód i chcieli to uszanować.
Tymczasem chłopak szybkim krokiem zmierzał do księgarni. Miał nadzieję, że się nie pomylił. Kiedy znalazł się przed odpowiednim budynkiem, najpierw przez dłuższą chwilę wyglądał czerwonych włosów przez szyby, lecz nie znalazł ich. Czyżby jednak go tu nie było?
Niepewnym krokiem wszedł do środka. Od razu w jego nozdrza uderzył intensywna woń książek, przyjemny dla Nagisy zapach nowości. Rozejrzał się. Nagle między półkami mignął mu na ułamek sekundy czerwony kolor. Pospiesznym krokiem wszedł między równo ułożone tomiska kolorowych książek. Stanął na rozstaju alejek. Po lewej stronie zauważył chłopaka z czapką w krwistym kolorze. Wydawał się zaczytany w lekturze, którą trzymał w rękach. Niebieskowłosy westchnął zrezygnowany. Czyli zapewne się pomylił.
- ...to było. Eh... Przecież powinny gdzieś tu być! – zastanawiał się znajomy głos. Shiota rozejrzał się i po prawej stronie równoległą alejką szedł nie kto inny jak Karma.
- Tu jesteś Karma – powiedział nagle ożywiony Nagisa i podbiegł do przyjaciela. Chwycił go za ramię, chcąc zatrzymać czerwonowłosego – Poczekaj.
- Nagisa? – Akabane zdziwił się, widząc tutaj Shiotę. Co prawda przyszedł tu z nadzieją, że się pojawi, ale z drugiej strony zastanawiał się po co to wszystko zaczynał. Czy nie lepiej by było jakby sobie darował? Tak, aby wszystko wróciło do normy... Tyle że nic nie może wrócić do poprzedniego stanu. Nie przeżyłby następnych paru miesięcy! To zbyt boli.
Ale to że on tu jest znaczy, że słucha uważnie. I to bardzo. Zaczyna łączyć już wątki? Czy po prostu za nim podąża, z punktu do punktu, nie myśląc po co to wszystko? Ale to zawsze jakaś nadzieja, prawda?
- Karma, proszę – zaczął niebieskowłosy, patrząc błagalnie w złote tęczówki. Ścisnął mocno jego jasną bluzkę na wysokości serca, zadzierając głowę do góry, aby być choć odrobinę wyższym – Powiedz mi o co chodzi! Cały czas boję się, że coś ci się stało. Porozmawiajmy. Chcę wiedzieć, co cię dręczy... Może uda mi się jakoś pomóc?
- Aż tak ci źle, kiedy nie ma mnie w szkole? – Akabane wyglądał na lekko rozbawionego, ale tak naprawdę bardzo wzruszyły go słowa chłopaka. Lecz mimo nie chciał powiedzieć o co chodzi. Jeśli chodzi o Nagisę, czuł się bardzo niepewnie, jakby stąpał po cienkim lodzie. Chciał przekroczyć granicę, równocześnie bojąc się, co by czekało go później. Ten strach kazał mu milczeć.
- Tak – odpowiedział niebieskowłosy.
Nie, nie! Krzyczał w myślach Karma. Przestań! Nie mógł słuchać już dłużej swojego „przyjaciela". Ale widok jego proszących niebieskich oczu...
- Dobra, niech ci będzie – uległ czerwonowłosy – Wpadnę jutro – westchnął przymykając cierpiętniczo oczy i poczuł nagły uścisk. Zaskoczony spojrzał w dół. To Nagisa przytulił się do niego mocno. Nie patrzył na Karmę, miał zaciśnięte powieki.
Nie rób mi tego! Była to pierwsza myśl, jak pojawiła się w głowie Akabane. Wiedział, że będzie tego później gorzko żałował, ale teraz na chwilę skorzysta z okazji. Aby choć na chwilę poczuć coś innego prócz goryczy.
- Aż tak to było dla ciebie ważne? – spytał cicho złotooki, obejmując rękami „przyjaciela". Nagisa tylko skinął głową i schował lekko zarumienioną twarz przed wzrokiem Karmy.
Zgodnie ze swoimi słowami następnego dnia czerwonowłosy pojawił się w szkole. Shiota odetchnął z ulgą widząc go.
- Widzę, że wreszcie postanowiłeś wrócić, Karmo – powiedział Korosensei, uśmiechając się szeroko.
- Ktoś w końcu musi cię zabić, prawda? – odparł Akabane, patrząc złośliwie na nauczyciela. Niebieskowłosy zaśmiał się cicho pod nosem. Może wróci wszystko do normy?
Lecz za szybko dopuścił do siebie te pozytywne myśli. Przez cały dzień widać było, że Karma unikał go jak ognia. Trzymał się najbliżej Rio i cały czas o czymś zawzięcie dyskutowali. Kiedy tylko spróbował się zbliżyć, oni od razu milkli i posyłali „niewinne" uśmiechy. Czyżby znowu coś kombinowali?
Tuż przed lekcją wychowania fizycznego Nagisa przebrał się szybko i wyszedł z szatni. Wszyscy chłopcy siedzieli w szatni, prócz Karmy. Więc postanowił go poszukać.
- ...dość – rozległ się znajomy głos. Shiota po cichu podbiegł do ściany i wyjrzał zza niej. Wiedział, że nie powinno się podsłuchiwać, ale to było od niego silniejsze. Może wreszcie się czegoś dowie.
Zobaczył dwie postacie. Widocznie przygnębionego Akabane i Nakamurę, która pocieszająco położyła dłoń na jego ramieniu. Poczuł dziwne ukłucie w klatce, widząc ich razem, ale postanowił je zignorować.
- Może daj wreszcie sobie spokój z tym spokój? Jeśli nie chcesz tego powiedzieć w twarz, to może po prostu spróbuj zapomnieć? – zapytała troskliwym głosem Rio.
- Nie. Jeszcze nie.
- Dlaczego? Proszę cię, Karma! Nie mogę patrzyć jak cierpisz! – blondyna podniosła lekko głos.
- Nie potrafię tak po prostu zapomnieć! – prawie krzyknął chłopak, zrzucając jej dłoń z ramienia – Jeśli nie będzie chciał mnie znać, zrozumiem to. Ale również boję się poznać odpowiedzi. Dlatego milczę!
- I cierpisz przez to jeszcze bardziej – dziewczyna nie odpuszczała. Potrząsnęła swoim przyjacielem.
- Wiem! – odepchnął ją delikatnie – Gdyby to było takie proste – spuścił głowę, a Nagisie ścisnęło się serce. Kto go tak skrzywdził? Nakamura musi wiedzieć, co dręczy Akabane, ale widocznie nie chce tego zdradzić. Sam wyciągnie to z Karmy, choćby i miał za nim cały czas gonić.
- Nagisa! Tu jesteś. Zajęcia już się zaczęły – zawołała Kayano, biegnąc w stronę chłopaka. Po raz ostatni spojrzał na zaniepokojoną dwójkę i ruszył w stronę zielonowłosej. Miał nadzieję, że nie wyda się, ze podsłuchiwał.
Na zajęciach okazało się, że Karmy nie ma. Musiał znowu zwiać z lekcji. Karasuma-sensei wyglądał na wściekłego z tego powodu, gdyż ćwiczyli nowy atak. Te zajęcia były dla Nagisy wyjątkowo bolesne, gdyż nie potrafił się skupić i cały czas popełniał błędy. Jego myśli ciągle błądziły do czerwnowłosego, pierwszy raz widział takie przygnębienie na jego zwykle złośliwej twarzy.
Kolejna nieuwaga i Maehara przewrócił Shiotę na plecy, który lekko uderzył głową w podłoże.
- Ałć – jęknął i usiadł na ziemi, jednocześnie przecierając bolącą potylicę.
- Nic ci się nie stało?! – spytał zmartwiony chłopak. Nauczyciel podszedł do nich, jednocześnie każąc wszystkim wracać do ćwiczeń, gdyż już mieli zamiar pędzić w stronę rannego.
- Wszystko w porządku? – upewnił się Karasuma-sensei.
- Tak, ale trochę źle się czuję – odpowiedział Nagisa. Nie było to w sumie kłamstwem. Zaczęła go dosyć mocno głowa boleć.
- Usiądź sobie do końca lekcji. A ty zajmij się nim – nakazał szatynowi. Ten skinął głową i zaprowadził obolałego chłopaka do szatni.
- Co jest, Nagisa? Byłeś taki nieswój dzisiaj. Wszystko w porządku? – zapytał Maehara, przyglądając się uważnie siedzącemu.
- Tak, tak. Spokojnie, po prostu dzisiaj nie czuję się najlepiej – zapewnił niebieskowłosy, uśmiechając się sztucznie. Do końca lekcji rozmawiali na jakieś niezobowiązujące tematy.
Kiedy Shiota po dzwonku przebrał się, już chciał iść do ulubionej kawiarni Karmy, lecz zatrzymała go Kayano. Chciała spędzić z nim trochę czasu. Tak długo prosiła, aż wreszcie zgodził się.
I tak oto skończył w parku, siedząc na ławce i jedząc lody. Przez cały czas zastanawiał się, dlaczego nie sprzeciwił się jej. Przecież musiał wyciągnąć prawdę z Karmy! Wreszcie udało mu się wymigać od dalszego spotkania bólem głowy. Skorzystał z okazji, kiedy zielonowłosa zapytała go, czy nic mu się nie stało po upadku.
Dziewczyna uparła się, że odprowadzi go na przystanek. Nie miał zbytniego wyboru. Wsiadł do autobusu i pożegnał się z Kaede. To nie było tak, że nie lubił jej i chciał od niej uciec, ale czasami czuł się przytłoczony jej obecnością, a poza tym nadal miał przed oczami obraz przygnębionego Karmy.
Nie wiedział, gdzie podążyć. Po drodze mijał kawiarenkę, w której niedawno się spotkali, więc wysiadł na przystanku tuż za nią. Ku jego rozczarowaniu przez szybę nigdzie nie zauważył czerwonej czupryny. Może właśnie stąd wyszedł?
Westchnął i rozejrzał się.
Nagle zobaczył go. Miał opuszczoną głowę i lekko zaciśnięte zęby. Lewą ręką miął koszulę tuż pod kołnierzykiem. Akurat wyszedł z budynku po drugiej stronie ulicy. Właśnie w tym momencie przypomniało mu się, że kiedyś Akabane zabrał go tam. To salon gier, który czasami odwiedza podczas wagarów.
- Karma! Poczekaj! – krzyknął Shiota. Nie mógł pozwolić mu uciec! Popatrzył na mimochodem czy nic nie jedzie i ruszył.
Czerwonowłosy widocznie zaskoczony zatrzymał się i rozejrzał się za źródłem głosu. Zobaczył Nagisę, który ledwo co spojrzał na ulicę i biegł w jego stronę. Nagle zza zakrętu pojawił się pojazd.
Akabane miał wrażenie, że krew odpłynęła mu z twarzy. Czy ten głupek w ogóle pomyślał, zanim zaczął tutaj pędzić?! Jego ciało praktycznie samo ruszyło, kiedy w niecałą sekundę zrozumiał, że wpadnie prosto pod koła. Słyszał cichy okrzyk niektórych ludzi, którzy zauważyli zagrożenia dla nastolatka.
- Nagisa! Uważaj! – krzyknął, a niebieskowłosy właśnie zauważył nadjeżdżający samochód i zamarł w miejscu z przerażeniem w oczach.
Karma prychnął i przyspieszył, biegnąc najszybciej jak potrafił. Adrenalina aż w nim buzowała i dudniła w uszach. Serce waliło mu jak oszalałe, każąc pędzić na ratunek, a oddech niemożliwie przyspieszył. Widział zbliżające się auto. Nie wiedział, że to możliwe, ale zaczął biec jeszcze szybciej.
Akurat teraz musiał się zatrzymać?! Wyciągnął rękę i złapał z całych sił drobną dłoń zastygłego chłopaka. Pociągnął go za sobą. Musiał mocno szarpnąć, wytracając trochę prędkość, aby ten się obrócił i pobiegł za nim. Dobrze, że był tak wysportowany, bo inaczej mógłby nie zdążyć. Wolał nie myśleć nad konsekwencjami chociaż półsekundowego spóźnienia.
Auto minęło ich o sekundy drąc się na nich klaksonem, a oni zatrzymali się bezpiecznie na chodniku cali zdyszani. Czerwonowłosy oparł się na lekko zgiętych kolanach i oddychał ciężko. Drżał na całym ciele. Przecież oboje mogli skończyć pod kołami tego samochodu! Cała ta sytuacja go przeraziła. Gdyby nie zdążył...
- Co ty sobie myślisz?! Tak ci śpieszno pod koła?! – właściciel nieszczęsnego samochodu zatrzymał się i wysiadł – Masz szczęście, że ten chłopak ci pomógł!
- Hę?! – Karma popatrzył na niego szaleńczym wzrokiem – Możesz powtórzyć mi to prosto w twarz? Twierdzisz, że to jego wina? Nie widziałeś znaku, że można tu jechać dwadzieścia kilometrów na godzinę? – zaczął powoli zbliżać się do mężczyzny, który z każdym krokiem tracił pewność siebie – A ty? Ile jechałeś? Czterdzieści? Myślisz, że bez powodu stoi tam ten pieprzony znak? Ma on zapewnić bezpieczeństwo chodzącym i kupującym tu ludziom! – warknął tuż przed twarzą nieszczęśnika. Wyglądał, jakby zaraz miał zejść na zawał – A teraz ładnie przeproś tego chłopaka i odjedź stąd, bo nie ręczę za siebie – zagroził szeptem.
- T-tak. T-to moja wina. Przepraszam! – mężczyzna posłusznie zgiął się w pół w stronę Nagisy, którego otaczali gapie i wypytywali, czy wszystko z nim dobrze, po czym szybko wsiadł do samochodu i zniknął jak najszybciej.
Wszystko w Akabane aż buzowało od adrenaliny i wściekłości. Ledwo się powstrzymał przed wyżyciem na tym debilnym kierowcy.
- A teraz pozwólcie, że go zabiorę – powiedział i chwycił za rękę osaczonego „przyjaciela". Przechodnie odsunęli się posłusznie, jakby zobaczyli diabła, a nie nastolatka.
Czerwonowłosy szedł szybko, ciągnąć za sobą Shiotę. Zaprowadził ich do pustej uliczki. Kiedy cień budynków zakrył ich, puścił drobną dłoń i odwrócił się plecami do niższego chłopaka.
- K-Karma... - zaczął Nagisa, obejmując się rękami. Chciał coś powiedzieć, lecz zamilkł, widząc wściekłe spojrzenie złotych oczu, w których gdzieniegdzie pojawił się pomarańczowy blask. Nie oznaczało to nic dobrego.
- Możesz mi wyjaśnić, coś ty sobie myślał? – spytał Akabane, ledwo panując nad sobą. Miał ochotę wydrzeć się na niego. Przez te kilka sekund myślał, że go straci. Ten samochód jechał zbyt szybko, aby skończyło się tylko na stłuczeniach. Nie tylko kierowca powinien uważać! Może to bezpieczna uliczka, ale mogą zdarzyć się wyjątki jak dzisiaj.
- Przepraszam... - niebieskowłosy przytulił się mocniej, aby choć trochę uspokoić drżenie całego ciała – Po prostu... On tak nagle się pojawił!
- Nagle?! – podniósł głos, a jego oczy pociemniały z ledwo tłumionego gniewu – Przecież wystarczyło, że na spokojnie byś się rozejrzał! A nie biegł na oślep przez ulicę! – brał głębokie oddechy, aby się uspokoić. Widział, że Shiota wzdrygnął się pod wpływem jego słów, co ostudziło go trochę. Nie miał zamiaru go zranić...
- W-wybacz, ale szukałem cię... I jak cię zobaczyłem, to tak się ucieszyłem... - praktycznie wyszeptał, starając się unikać spojrzenia złotych tęczówek. Bał się, co mógłby w nich zobaczyć.
Na te słowa Karma na chwilę skamieniał, patrząc zaszokowany na niego. Nie był w stanie spojrzeć w jego niebieskie oczy, które uparcie wpatrywały się w chodnik. Westchnął i pogratulował sobie w myślach. Przecież właśnie go do siebie skutecznie zniechęca.
- Nagisa, przepraszam – podszedł do Shioty i zrobił to, co pierwsze przyszło mu do głowy. Przytulił go i zaczął gładzić go błękitnych włosach – Po prostu wystraszyłeś mnie. Nie powinienem na tobie odreagowywać – Chłopak najwyraźniej nie miał nic przeciwko, gdyż wtulił swoją głowę w klatkę piersiową czerwonowłosego.
- T-to moja wina. Nie przepraszaj. Powinienem był uważać – odsunął się od Karmy, który spochmurniał. Czemu nie mogli tak dłużej zostać? Teraz czuł ziejącą pustkę w sercu. Taki bliski, a taki nieosiągalny.
- Ale dlaczego? – Akabane nie dawało to spokoju. Przecież jego „przyjaciel" nie należy do nierozważnych osób! A to co właśnie zrobił było głupie i lekkomyślne.
- Ja wiem, że nie powinienem, ale podsłuchałem kawałek twojej rozmowy z Nakamurą... – zaciął się na chwilę, jakby bojąc się kolejnego wybuchu złości. Wziął głęboki oddech – Chcę ci pomóc! Nie rozumiesz, że się martwię o ciebie? Praktycznie za każdym razem wyobrażałem sobie ciebie rannego, leżącego gdzieś... – ostatnie praktyczne wyszeptał – Czy w jakiś sposób mogę ci pomóc? Proszę... Nie mogę patrzeć jak cierpisz.
Karma wpatrywał się w „przyjaciela" przed sobą. Już to słyszał od Nakamury. Chciał się już tego ciężaru pozbyć, a po jego zachowaniu widział jakąś szansę. Niewielką bo niewielką, ale dawała nadzieję. Starał się jej trzymać, inaczej zapewne już dawno by oszalał.
- Chcesz mi pomóc? Dobrze. Powiem ci wszystko – zaczął Akabane i zauważył, że niebieskie tęczówki spoglądają uważnie na niego – ale nie teraz. Nie tutaj. Kiedyś zaprowadziłem cię w pewne miejsce blisko wodospadu. Lubię tam zastanawiać nad tym problemem. Myślę, że to najlepsze miejsce na tę rozmowę. Będę czekał tam na ciebie do zachodu słońca. A teraz muszę iść. Do jutra, Nagisa.
- Będziesz jutro w szkole?
- Nie, ale nie musisz się o mnie martwić. Obiecuję, że jak wyjdę z domu to od razu tam pójdę i będę na ciebie czekać – uśmiechnął się i przeczesał niebieskie włosy. Wiele z nich wyszło z kitek.
- Ej! – pisnął Shiota, lecz nie zdążył zareagować, bo Karma poszedł już i zniknął mu z oczu. Rozejrzał się wokół, lecz nigdzie go nie widział. Położył dłonie na zniszczonej fryzurze i westchnął- Zrobiłeś to specjalnie! – rzucił z wyrzutem, starając się poprawić choć trochę swoje włosy. Z westchnieniem wrócił do domu.
***
Karma leżał wygodnie na kamieniu. Jego wzrok padł na malutki wodospad. Cichy szum wody uspokajał go. To miejsce było wspaniałe. Zapomniał tutaj o swoich problemach, z którymi bał się zmierzyć. Aż mu się chciało z siebie samego śmiać. Niby taki nieustraszony i silny, a tutaj taka jedna rzecz... Dzisiaj wreszcie pozbędzie się tego co mu ciąży na sercu.
Przymknął oczy i cieszył się z promieni słońca, które padały mu na jego twarz. Nie wycofa się teraz. Miał już mocne postanowienie. Będzie wreszcie wolny. Możliwe, że skończy że złamanym sercem, ale przynajmniej będzie miał pewność.
Czekał cierpliwie, lecz słońce już powoli zanikało za wysokimi koronami drzew, co wzbudziło niewielki niepokój. Starał się ignorować to uczucie. Lecz ciągle w jego głowie pojawiała się myśl, że jednak się nie pojawi. Miał nadzieję, że przyjdzie. Zaczął się zastanawiać czy może jego „przyjaciel" nie zgubił się przypadkiem. Wstał, chcąc popatrzeć za chłopakiem.
Nagle usłyszał cichy chrzest liści pod czymś ciężarem. Obrócił się w stronę źródła dźwięku i ujrzał właściciela niebieskiej czupryny. Ubrany był w czarne dresowe spodnie, jasną bluzkę i ciemne buty trekkingowe.
- Wreszcie jesteś. Już myślałem, że postanowiłeś się zgubić – wyszczerzył złośliwie zęby w stronę nowo przybyłego.
- Karma! Po prostu trochę zapomniałem drogi, nie żartuj sobie nawet ze mnie! – powiedział oburzony Nagisa.
- Nie miałem zamiaru – Akabane nagle spoważniał. Wpatrywał się w chłopaka – Z pewnością chcesz aby ci wszystko wyjaśnić. Usiądźmy może tutaj – wskazał na wielką skałę, na której usiadł. Poklepał kamień obok siebie.
- Powiedz mi – poprosił Shiota, zajmując miejsce obok chłopaka. Uważnie go obserwował. Widział, że jest zdenerwowany. Oddychał nierównomiernie, nerwowo poruszał palcami, miał problem ze spojrzeniem prosto w oczy.
- Doskonale pamiętam dzień, kiedy miałeś na sobie tę sukienkę... Spokojnie! – wypalił Karma, widząc, że Nagisa chce już komentować – Nie mam zamiaru żartować. Kim bym był gdybym drażnił cię w tak ważnej chwili. Nie przerywaj mi na razie – urwał na chwilę, po czym kontynuował – Od tamtego dnia nie umiałem na ciebie normalnie spojrzeć – Shiota ledwo powstrzymał się przed prychnięciem, ile on się wtedy wstydu najadł! Nic dziwnego, że Akabane widział go w innym świetle! – Niedługo po tym pokazałem ci to miejsce, uznałem, że to idealne miejsce na słowa, które tyle w sobie trzymałem. Pamiętam dokładnie, jak stwierdziłeś, że nie potrzebne mi miejsce do myślenia. Cóż myliłeś i to bardzo – złote tęczówki spojrzały na małą chmurę nad nimi wręcz z nostalgią, a twarz Nagisy stężała. Przypomniał sobie to. Nie miał wtedy zamiaru obrazić go! To miała być tylko przyjacielska zaczepka! A wtedy nie wydawał się jakiś obrażony... – Ale zaśmiałem się z tobą i przyznałem rację. Udawałem. Tak naprawdę to zabolało i to bardzo. Podobnie jak wyjścia z tobą – te słowa były jak potężny cios w brzuch. Shiota ledwo powstrzymał się przed zgięciem. Im dłużej słuchał słów, tym coraz bardziej zdawał sobie sprawę, że to jego wina. To on ranił Karmę, lecz nie wiedział jeszcze co takiego zrobił. Przecież te kilka słów chyba nie męczyły go przez tak długi czas! – Ale musiałem, chciałem sprawdzić... Ja przyznaję się, że ostatnimi czasy sprawdzałem cię. Dlatego nie przychodziłem do szkoły. To był prawdziwy powód. Chciałem sprawdzić jak zareagujesz. Jak słuchałeś mnie przez ostatnie miesiące. Nie bez powodu pokazałem i wspominałem ci o tych kilku miejscach.
- N-no i czego się dowiedziałeś...? Czemu testowałeś naszą przyjaźń? – Nagisa starał się zachęcić przyjaciela do mówienia. Nawet spokojnie przyjął to, że Akabane testował go. Tak naprawdę to mógł się tego domyślić. Ale chciał znać powód.
- Przyjaźń... Tak? – spytał jakby siebie i zaśmiał się, ale jakoś tak dziwnie. Jakby... smutno, z wymuszeniem. Zbity z tropu Shiota rozejrzał się, szukając czegoś, co mogło go rozbawić – Wiesz, testowałem naszą „przyjaźń" – wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo – gdyż chciałem wiedzieć jakie mam szanse. Kiedy widziałem jak Kayano cały czas do ciebie zagaduje i wyciąga cię gdzieś, czułem zazdrość. Wiem, że jestem niegodny nawet bycia twoim przyjacielem, ale to nie znaczy, że nie mam uczuć! – podniósł delikatnie głos i wstał gwałtownie, zaskakując Nagisę – Ja... Chcę czegoś więcej! Bycie twoim przyjacielem to za mało! – prawie wykrzyczał pod wpływem emocji.
Niższego chłopaka zamurowało. Patrzył na swojego... przyjaciela? Czy może go tak nazwać? Nie wiedział jak zareagować w tej sytuacji. Miał mieszane uczucia. Sam nie wiedział, czy jakby odpowiedział mu wyznaniem na wyznanie, to byłoby to kłamstwo, czy może prawda. Ale z drugiej strony...
- Karma, ale to nie jest kolejny z twoich żartów? – zapytał Nagisa niepewnie. Nieraz Karma robił mu żarty, ale nigdy jeszcze aż tak bardzo się nie starał. Kiedyś pędził przez pół miasta na złamanie karku, bo ten napisał, że właśnie złamał nogę i nie jest w stanie się nawet ruszyć. A potem spotkał go całego, zdrowego i lekko rozbawionego.
W złotych oczach pojawiły się łzy. Nie uwierzył mu! Tak bardzo się starał, tylko po to aby usłyszeć, że zrobił sobie żart?! Ale ile razy zrobił mu na złość, ile razy wystawiał na próbę jego cierpliwość? Karma wraca. Wróciła w najmniej oczekiwanym momencie tak, żeby bolało jak najbardziej. A do tej pory czuł się bezkarny. Aż do teraz.
- Nie – odpowiedział i po prostu odwrócił się na pięcie, chcąc stąd jak najdalej uciec. Po raz pierwszy otworzył swoje serce, a teraz jest ono w kawałkach. Zaryzykował i teraz zostało doszczętnie zniszczone. Ale więcej razy nie pokaże go nikomu. To za bardzo boli!
Nim zdążył wykonać drugi krok, drobna dłoń złapała go za łokieć.
Shiota czuł wielkie wyrzuty sumienia, za późno zdał sobie sprawę, co powiedział. Łzy w oczach Karmy... Miał nadzieję, że nigdy więcej nie będzie musiał na nie patrzeć. Zranił go, mimo iż nie zasłużył na to. Można wręcz odnieść wrażenie, że wyśmiał uczucia czerwonowłosego.
- Proszę, nie odchodź – wtulił się mocno w plecy Akabane, nie chcąc go puścić. Czuł, że jego mięśnie napięły się – Jesteś dla mnie bardzo ważny! Nie wiem, czy jestem w stanie odwzajemnić twoje uczucia, ale naprawdę mi na tobie zależy. Proszę, nie opuszczaj mnie – Nadal trzymał mocno chłopaka, który przez moment ani drgnął.
- Chyba nie byłbym w stanie tego zrobić – prychnął w końcu Karma i odwrócił się przodem do Nagisy – Zrobię wszystko, abyś się we mnie zakochał, księżniczko – pochylił się głowę i napotkał zaskoczone błękitne tęczówki. Zgarnął mu włosy z czoła i złożył na nim delikatny pocałunek – Poczekam na ciebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top