🐦 Nishinoya Yū x reader

Byłaś zła. Może i kochałaś brata, ale jego zapominalstwo było momentami naprawdę irytujące. Może to i nic wielkiego, ale zapomnieć butów na obóz treningowy? Miał szczęście, że grali w Tokio, dosłownie kilkanaście minut drogi od waszego domu, a ty jako świetna młodsza siostra postanowiłaś pomóc bratu i przywieźć mu jego ukochane buty do siatkówki.

Weszłaś do budynku, w którym odbywał się wspólny obóz kilku japońskich drużyn. Chwilę pobłądziłaś zanim znalazłaś salę gimnastyczną, pełną siatkarzy. Aż zakręciło ci się w głowie od ilości mężczyzn w jednym miejscu.

Przebiegłaś wzrokiem salę i dostrzegłaś czerwone stroje Nekomy. Ruszyłaś w ich kierunku, uśmiechając się po drodze do kapitana. Kuroo zdziwił się lekko na twój widok, jednak odwzajemnił uśmiech i wrócił do rozmowy z białowłosym siatkarzem z innej drużyny, który swoją drogą wyglądał jak sowa.

Reader! — usłyszałaś głos brata i odwróciłaś się ze złośliwym uśmieszkiem.

— Mori, jesteś idiotą — powiedziałaś, podając mu materiałowy worek z butami. Chłopak podrapał się w tył głowy i przyjął go od ciebie.

— Dzięki, siostra, co ja bym bez ciebie zrobił? — zaśmiał się.

— Yaku! — usłyszeliście i oboje jak na zawołanie odwróciliście się do wysokiego srebrnowłosego siatkarza. Otworzyłaś usta. Chłopak był od ciebie wyższy o dobre pół metra.

— Czego chcesz, Lev? — zapytał twój brat, opierając dłonie na biodrach.

— Po pierwsze, przedstaw mnie proszę tej miłej pani — uśmiechnął się, patrząc na ciebie z góry. — A po drugie — tu zciszył głos do szeptu. — Ten typ z Karasuno znowu się na ciebie gapi.

Odwróciłaś się i dostrzegłaś niskiego szatyna z pomalowaną na blond grzywką. Wpatrywał się w was z mordem w oczach. Morisuke wzdrygnął się.

— Ten typ jest przerażający — westchnął.

— Tanakaaaaa! — wrzasnął nagle chłopak do stojącego niedaleko łysego siatkarza. Tamten odwrócił się, rzucając przyjacielowi pytające spojrzenie. — Nekoma jednak ma menadżerkę! — dodał, wskazując ręką w waszą stronę. Rozejrzaś się dookoła i wskazałaś na siebie palcem.

— Ale że niby ja? — zapytałaś zdziwiona.

— Mówiłem ci, że to twoje przeznaczenie, Yaku — zaśmiał się Kuroo, podchodząc do was. Spojrzałaś na niego z naburmuszoną miną i westchnęłaś ciężko.

— Może w przyszłym roku — mruknęłaś i pożegnałaś się z siatkarzami. Wyszłaś z sali gimnastycznej i odetchnęłaś z ulgą.

— Nishinoya Yū! Miło mi cię poznać! — usłyszałaś głośny głos i wzdrygnęłaś się. Odwróciłaś się i spojrzałaś na stojącego przed tobą chłopaka. Był niski, miał brązowe, postawione do góry włosy z rozjaśnioną grzywką i skłaniał się nisko, tak że nie mogłaś dostrzec jego twarzy. Kiedy spojrzał na ciebie, omal nie zachłysnęłaś się powietrzem. Był przystojny, bardzo przystojny, a w jego dużych ciemnych oczach szalały wesołe iskierki.

Reader — przedstawiłaś się z lekkim uśmiechem. — Mnie też miło.

Chłopak podszedł bliżej i spojrzał na ciebie z nadzieją.

— Jesteś menadżerką Nekomy? — zapytał. Pokręciłaś głową.

— Nie. Jestem tylko siostrą ich libero — uśmiechnęłaś się. Chłopak wyszczerzył zęby.

— Też jestem libero — powiedział z dumą, wskazując na siebie palcem. — Druga klasa, Liceum Karasuno! — wykrzyczał, a ty uśmiechnęłaś się jeszcze szerzej. Był bardzo radosny i żywiołowy. Mogłabyś go polubić.

— Klasa pierwsza, Nekoma — odparłaś i przeczesałaś włosy palcami. Chłopak uśmiechnął się do ciebie szeroko.

— Zostaniesz na meczu? — zapytał, a ty jęknęłaś w duchu. Miałaś zamiar wrócić do domu i zająć się swoimi sprawami, ale z drugiej strony głupio było ci odmówić libero.

— W sumie czemu nie? — uśmiechnęłaś się lekko i razem z nowo poznanym chłopakiem ruszyłaś na salę gimnastyczną.

***

Byłaś pod wrażeniem umiejętności Nishinoyi. Momentami był nawet lepszy do twojego brata, co naprawdę było imponujące. Obserwowałaś niskiego siatkarza z uwagą, mimowolnie porównując go z libero Nekomy. Przyłapałaś sie na tym, że podświadomie zaczęłaś kibicować drużynie przeciwników, w której był Nishinoya.

— Naprawdę świetnie grasz — powiedziałaś z uśmiechem, podchodząc do libero po skończonym meczu. — Jestem pod wrażeniem.

Chłopak wyszczerzył zęby i oparł dłonie na biodrach, unosząc dumnie głowę.

— Dziękuję! — zawołał. — Mamy teraz wolne. Może chciałabyś oprowadzić mnie po Tokio? — zapytał prosto z mostu, a ty oniemiałaś. To było tak... wymowne.

— Jasne — uśmiechnęłaś się.

***

Nie mogłaś powstrzymać śmiechu. Ludzie na ulicy patrzyli na ciebie jak na wariatkę, a ty ocierałaś łzy, śmiejąc się z żartu libero. Byliście już na piątym spacerze w ciągu całego obozu treningowego siatkarza. Nie mogłaś nadziwić się, jakim cudem jego trener mu na to pozwalał. A może nie pozwalał?

— Noya-san, przestań proszę — śmiałaś się, opierając lekko o ramię chłopaka.

— To jest prawda, Reader! Nie kłamię, słowo! — zawołał, szczerząc zęby i łapiąc cię za ramię, byś nie wpadła na przechodzącego obok was mężczyznę.

— Dzięki — powiedziałaś, ocierając oczy i uśmiechnęłaś się do chłopaka.

— Zawsze możesz na mnie liczyć — powiedział, wchodząc na teren szkoły, w której odbywał się obóz.

— Wiem — uśmiechnęłaś się ponownie, i zbliżyłaś usta do policzka chłopaka, by jak dnia poprzedniego złożyć na jego skórze delikatny pocałunek. Libero jednak miał inne plany. Kiedy twoje wargi były kilka centymetrów od jego twarzy, chłopak odwrócił głowę i cmoknął cię lekko w usta. Spojrzałaś na niego zszokowana, a szatyn uniósł dłonie w geście triumfu i zaczął biec w stronę wejścia do budynku.

— Trafiony, zatopiony! — krzyknął, a ty wybuchnęłaś śmiechem. — Do zobaczenia jutro, Reader-chan!

— Na razie, Noya! — odkrzyknęłaś i skierowałaś kroki w stronę domu, uśmiechając się do siebie.

Nozomi_Nakambura

Krótko, ale jest.

Przepraszam, że tyle mi to zajęło >.<

Jeśli czujesz niedosyt, kochana, to wiesz gdzie uderzać ;)

~Beth💙

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top