🐦Asahi Azumane x OC
Czerwonowłosa dziewczyna machała zwieszonymi ze sceny nogami, wlepiając jasnoniebieskie oczy w trzymany w dłoniach scenariusz. Przygryzła wargę i spojrzała z obojętnością na plamę po soku wiśniowym, widniejącą na jasnej miętowej koszulce, kontrastującej z czarnymi dżinsami.
Podniosła się z cichym jękiem i wyprostowała dumnie, trzymając przed sobą poplamiony kawą i pomazany kolorowymi zakreślaczami plik kartek.
— I niech się panu nie śni, panie doktorze, że może pan bezkarnie... — zamilkła, widząc jak drzwi do sali gimnastycznej otwierają się powoli, a do środka zagląda wysoki, brązowowłosy siatkarz.
— O! Asahi! — zawołała, a chłopak wzdrygnął się, nie spodziewając się nagłego krzyku. — Chodź, pomożesz mi!
— Eeee... — zaciął się trzecioklasista, nie wiedząc co powiedzieć.
— Chodź, chodź — powiedziała, podbiegając do niego i bez skrupułów łapiąc za rękę. Pociągnęła go w stronę sceny i wskoczyła na nią, nie przejmując się faktem, że tuż obok miała schodki.
— Ale ja...
— Słuchaj — zaczęła z życiem. — Musisz tylko wygłosić swoją rolę, żebym mogła ci odpowiedzieć, to nic wielkiego — uśmiechnęła się szeroko, mimo że chłopak nadal nie wyglądał na przekonanego.
— Wiesz...
— To tylko kilka linijek! — czerwonowłosa wyrzuciła ręce w górę.
— No dobra — mruknął, lekko się od niej odsuwając.
— Cudownie — rzuciła i wcisnęła mu scenariusz w dłonie. — Zakreślony tekst jest twój. Wystarczy, że przeczytasz.
Asahi zmarszczył brwi.
— Dlaczego nie zakreśliłaś swojego? — spytał, bo przecież tak byłoby logicznie. Dziewczyna przewróciła oczami.
— A kto, kurde, ustalał tę zasadę? — spytała z irytacją. — Mój scenariusz, mój zakreślacz. Co komu do tego, że wolę czarno na białym niż czarno na pomarańczowym?
Azumane zmieszał się lekko.
— No nic...
— No właśnie! — przytaknęła z uśmiechem, jakby to właśnie było najwspanialsze. — A teraz czytaj.
Chłopak przełknął ślinę i wlepił wzrok w kartkę. Dziewczyna zaplotła dłonie za plecami i kołysała się na piętach, czekając na jego kwestię.
— To nie moja wina, pani Tsubaki, że leczenie nie przyniosło skutków — powiedział niepewnie Asahi i zerknął na dziewczynę. Czerwonowłosa spojrzała na niego z nienawiścią i przez pierwszą chwilę Asahi przeraził się, nie wiedząc co zrobił nie tak. Po chwili jednak zdał sobie sprawę, że dziewczyna po prostu gra.
— Jest pan najlepszym lekarzem w kraju! — zawołała z oburzeniem. — Powinien pan brać odpowiedzialność za swoje czyny!
— Proszę się nie unosić. Cały personel zrobił co w jego mocy — mruknął Asahi, onieśmielony umiejętnościami aktorskimi czerwonowłosej.
— Co za brednie! — krzyknęła i zmarszczyła brwi. — Cholera.
Asahi zerknął w kartkę.
— Tego nie ma w scenariuszu.
— Nie, nie. Nie chodzi o cholerę. Facet ma gruźlicę — odparła. — A ja zapomniałam tekstu.
— O! Fumiko-san! — usłyszała i spojrzała na drzwi do sali.
— Hinata! — uśmiechnęła się, a rudowłosy rzucił się w jej stronę. — Macie trening?
— Tak — odparł za niego Asahi i oddał jej scenariusz. Dziewczyna przyjęła go z lekkim grymasem na garach, który zaraz zastąpił szeroki uśmiech na widok wbiegającego Nishinoyi.
— Fumiko-chaaaaan! — krzyknął, a ona zaśmiała się wesoło.
— To ja pójdę się przebrać — mruknął Asahi i szybkim krokiem opuścił salę, nie chcąc, by ktokolwiek z nich zwrócił na niego uwagę. Nie udało się. Ona zwróciła.
***
— Asahi — zaczęła, podchodząc do chłopaka. Nie bawiła się w żadne zwroty grzecznościowe. Szatyn podskoczył zaskoczony i zatrzasnął książkę od biologii, nad którą właśnie ślęczał.
— Fumiko-san — mruknął z zakłopotaniem. — Coś się stało?
— Mam sprawę — odparła i usiadła naprzeciwko niego, krzyżując nogi na ławce. Oparła splecione dłonie na stole i spojrzała na niego z powagą. — Pomożesz nam przy sztuce.
Asahi nie wiedział, czy było to pytanie, czy stwierdzenie, ale w żadnym wypadku nie było mu na rękę.
— Przykro mi, ale...
— Asahi — zaczęła, marszcząc czoło i wyginając usta w smutnym grymasie.
— Nie jestem aktorem — powiedział, mając nadzieję, że w ten sposób odwiedzie ją od tego pomysłu.
— I dobrze — powiedziała. — Potrzebujemy oświetleniowca. Będziesz tylko siedział za kulisami i naciskał przyciski.
Asahi spojrzał na nią prosząco, jednak była nieugięta.
— Zacznę krzyczeć jak się nie zgodzisz — powiedziała.
— Co?
— Jestem w stanie to zrobić — powiedziała, jakby jej nie uwierzył za pierwszym razem. — Słowo daję.
— Nie...
— Aaaaaaaaaaa! — dziewczyna zaczęła wydzierać się w niebogłosy.
— Boże, przestań proszę — powiedział chłopak desperacko, nachylając się nad stołem i zakrywając jej usta wielką dłonią. Kilka osób spojrzało na nich ze zdziwieniem, kilka z dezaprobatą, a kilka nawet ze współczuciem.
— Ał! — zawołał chłopak, zabierając rękę. Strzepnął ją i spojrzał na dziewczynę z niedowierzaniem. — Ugryzłaś mnie?
Czerwonowłosa wzruszyła ramionami, jakby to było oczywiste.
— To co, zgadzasz się?
Asahi przygryzł wnętrze policzka i spojrzał na delikatne ślady zębów na grzbiecie dłoni.
— No dobra...
— Tak! — wrzasnęła, ściągając na siebie spojrzenia innych uczniów w stołówce. — Dzisiaj po lekcjach, sala gimnastyczna.
— Yyyy....
— Masz być! — powiedziała, marszcząc gniewie brwi i celując w szatyna palcem. — Nie przyjmuję wymówek, chyba, że zdechnie ci kot.
— Nie mam kota — odparł Asahi.
— Cudownie — switowała, wstając. — W takim razie będziesz.
Asahi patrzył jak dziewczyna wychodzi ze stołówki niemal w podskokach. Spojrzał na zamkniętą książkę od biologii i westchnął ciężko. W co on się wpakował?
***
— Tym regulujesz jasność głównych reflektorów, a tym zmieniasz kolor bocznych — powiedział chłopak o krótkich tlenionych włosach, wskazując odpowiednie przyciski w skrzynce na ścianie i odsunął się. — Czaisz?
Asahi skinął głową i westchnął w duchu. Może to wcale nie będzie takie trudne?
— Świetnie — powiedział chłopak w fartuchu lekarskim i okularach i podał szatynowi egzemplarz scenariusza. — W środku masz napisane, co, jak i kiedy z tym światłem.
— Dobrze, dziękuję — powiedział Asahi, a chłopak skinął głową i odszedł w stronę sceny.
— Hejaaa, Asahi, jak idzie? — usłyszał i wzdygnął się. Za nim stała czerwonowłosa dziewczyna w czarnej bluzce i miętowych dżinsach.
— Co się stało z waszym oświetleniowcem? — zapytał.
— Został lekarzem — odparła, wskazując ręką, odchodzącego blondyna w kitlu.
— Więc co się stało z lekarzem? — spytał. Dziewczyna uśmiechnęła się.
— Został zawieszony — odparła. Zapadła cisza, w czasie której Fumiko przyglądała się z uwagą Asahiemu. — Przystojny jesteś, nadawałbyś się na aktora — powiedziała i odeszła. Asahi zamarł, po czym schował twarz w scenariusz, czując, że się rumieni.
***
— Nie stresujesz się? — zapytał zdziwiony Asahi, kiedy dziewczyna, umalowana, ubrana i gotowa do wyjścia na scenę, śpiewała pod nosem opening z jakiegoś anime. Spojrzała na jego ze zdziwieniem i uśmiechnęła się.
— No co ty! Stres jest dla leszczy — powiedziała.
— W takim razie ja jestem leszczem — westchnął chłopak.
— Bardzo fajnym leszczem — zapewniła, uśmiechając się do niego.
— Fumiko, zaraz koniec pierwszego aktu — powiedziała wysoka brunetka, wyglądając zza dodatkowej kurtyny. — Gotowa?
— Prawie — odparła. Dziewczyna skinęła głową i wróciła na miejsce.
Czerwonowłosa podeszła do szatyna, wspięła się na palce i pocałowała go w policzek.
— Buziak ma szczęście — wyjaśniła, nie zwracając uwagi na wściekły rumieniec na twarzy chłopaka. — Idę — powiedziała. — Jak nie pomylę tekstu, wygram ciasto truskawkowe.
Spojrzała na Asahiego z determinacją w oczach.
— A ja kocham ciasto truskawkowe — powiedziała i weszła na scenę.
Asahi gapił się na miejsce, w którym przed chwilą stała. Wykupiłby dla niej wszystkie ciasta truskawkowe w mieście, żeby tylko zrobiła to jeszcze raz.
Boże kochany, jak ja tego w ogóle napisać nie mogłam -,-
Masakra. Mam nadzieję, kochana, że nie jest tak tragicznie, jak mi się wydaje :/
~B
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top