Królewska wampirzyca
2018
Grube krople krwi powoli kapały z pociętej twarzy mężczyzny podwieszonego pod sufitem. Angelo wytarł ostrze sztyletu i zastanawiał się, co to za wampirzyca okazała się na tyle głupia, by niepokoić go bez zapowiedzi w jego własnym domu. Jeśli to nie było nic ważnego, ten sztylet posmakuje dziś również wampirzej krwi. Słyszał, jak schodzi po schodach, prowadzona przez Natalkę. Zaciekawiony czekał, aż stanie w drzwiach lochu.
Żył tak długo, że trudno go było czymś zaskoczyć, ale tej wampirzycy się udało. Znał ją, widywał przez okno, a potem w prasie i telewizji. To była Weronika Stein, pieprzona Weronika Stein, agentka Bezpieczeństwa Wewnętrznego, przyjaciółka króla, według niektórych plotek jego kochanka. Nie spodziewał się, że jeszcze kiedyś ją zobaczy. Jakiś rok temu wszelki słuch o niej zaginął. Obstawiał, że czymś podpadła albo wiedziała za dużo i została po cichu zlikwidowana. Ale nie, była tu, przyszła w mundurze i z bronią u pasa, zapukała i zażądała spotkania z nim. Niewątpliwie była wampirzycą, świadczył o tym zapach i lśniąca czerń tęczówek.
Poszukał wzrokiem klanowych insygniów, nie znalazł niczego poza znajomo wyglądającym sztyletem przy jej boku. Wcześniej należał do Igora, a to oznaczało, że wampir nie żyje. Nigdy nie oddałby ulubionego ostrza dobrowolnie.
Pochwycił proszące spojrzenie Natalki. Chciała zostać i słuchać, ale odesłał ją ruchem dłoni. To będzie poważna rozmowa i nie wiadomo jak się zakończy. Odwiedziła go wampirzyca, która najwyraźniej pracuje dla króla, co było nowością w wampirzym światku. Jeśli będzie chciała go zabić, może nie pójść jej tak łatwo... Nie odłożył swojego sztyletu, ale uśmiechnął się przyjaźnie, czekając, aż niewolnica sobie pójdzie.
– Nie chciałam przeszkadzać, ale pomyślałam, że przedstawię się osobiście, do pełni zostało trochę czasu... – zaczęła wampirzyca z delikatnym zakłopotaniem w głosie. Miała jeszcze mocno ludzkie odruchy, musiała zostać przemieniona niedawno. – Weronika, ale to pewnie już wiesz.
Przytaknął skinieniem głowy. Człowiek pod sufitem jęknął, otworzył zlepione krwią oczy. Miał jeszcze sporo siły, to był dopiero pierwszy dzień ich wspólnej zabawy. Poklepał go po żebrach, tak, jak ludzie czasem klepią psy.
– Angelo, Klan Cielo Blu. – Przedstawił się, kładąc nacisk na słowo „klan". Ona nie podała swojego.
– Tak, wiem... Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale jesteś całkiem sławny, w pewnych kręgach.
To go zmroziło. Sława zazwyczaj była czymś pozytywnym, ale wtedy, kiedy miało się nad nią kontrolę. Niekontrolowana mogła być śmiertelnie niebezpieczna.
– Mam nadzieję, że słyszałaś o mnie same dobre rzeczy – spróbował.
– Nie.
Jej odpowiedź była zaskakująco szczera. Nie patrzyła na niego, wbiła wzrok w udręczonego mężczyznę. Ciekawe, czy jakoś skomentuje jego obecność.
Miał tak wiele pytań... Czemu ktoś taki jak ona w ogóle został wampirem? Czy nie powinna chronić ludzi, a nie pić ich krew? Czy król wie? Spotkała już jakiś magów, a jeśli tak, to dlaczego jeszcze jej nie zabili?... Nie zadał żadnego z nich.
– Wcześniej byłam u Judyty, trochę porozmawiałyśmy. Widzisz, tak ogólnie nic się dla was nie zmienia, Porozumienie dalej obowiązuje. To, co jest pomiędzy mną i królem, to kwestia naszej własnej umowy. Jak widzisz, wracam do pracy. – Weronika postanowiła jednak coś wyjaśnić.
Mężczyzna znów jęknął.
– Pani Stein... Proszę, pomocy... – wyszeptał. Angelo zacisnął dłoń na jego ramieniu.
– Ciii... Nie przeszkadzaj, kiedy lepsi od ciebie rozmawiają – powiedział lodowato zimnym tonem. Człowiek zamknął się, ale wciąż błagalnie patrzył na Weronikę.
– No dobra, wiem, że to się może wydawać dziwne, ale wszyscy się do tego przyzwyczaimy. Rób swoje, ja będę robić swoje, i jeśli tylko nie wejdziesz mi w drogę w trakcie wykonywania obowiązków służbowych, będzie dobrze. Nie będę zajmować ci czasu, wpadnę jeszcze do Krzysztofa.
Nie groziła mu, nie próbowała zastraszyć. Nie czuł od niej niczego dziwnego, żadnego niebezpieczeństwa. Aurę trzymała bardzo blisko, tak, że na razie nie był w stanie określić, jaką mocą dysponuje. Zabiła Igora, musiała więc być co najmniej dobra. Jej oświadczenie było tylko zwykłym komunikatem bez ukrytych podtekstów: nic się nie zmienia, ale trzymaj się ode mnie z daleka. Czy w to wierzył? To się okaże z czasem, na razie ona w to wierzyła.
– Jasne, dobrze wiedzieć – odrzekł z pozorną beztroską. – Dziękuję, że chciałaś powiedzieć mi to twarzą w twarz. No i to, że najpierw odwiedziłaś Judytę, to naprawdę dobry ruch. Twój stwórca przekazał ci najważniejsze informacje.
– Tak, Rainer bardzo mi pomógł – odpowiedziała, wciąż nie patrząc na Angela.
Czuł się zlekceważony tym, że jakiś skatowany niewolnik jest dla niej bardziej interesujący. Nie miał czasu jednak pielęgnować urazy, bo oto dostał ważną informację: jej ojcem był Rainer, a więc należy do Klanu Szmaragdu. Ciekawe, bardzo ciekawe, biorąc pod uwagę to, że Rainer przemieniał tylko tych, którzy naprawdę tego chcieli i wiedzieli, na co się piszą. Jak to się miało do bycia na królewskiej służbie? Nie miał pojęcia, od polityki trzymał się z daleka.
– Rozpoznaję twój sztylet. Jego poprzedni właściciel rozstał się już z tym światem?
– Aa, no tak. Muszę gdzieś mieszkać, co nie? Jeśli znałeś Igora, to wiesz, że to był dobry wybór.
Miała rację. Żaden krakowski wampir nie będzie za nim płakać. Tylko jego wojownicy mogą się zmarnować, Weronika nie wyglądała na taką, którą bawi oglądanie ludzi zabijających się na arenie. Nawet teraz patrzyła na pociętego niewolnika wzrokiem pełnym dezaprobaty.
– Chętnie odkupię jego ludzi, jeśli nie będą ci potrzebni – zaproponował.
– To niemożliwe.
– Zapłacę dobrą cenę.
Pilnował, żeby w jego głosie nie zabrzmiały desperackie tony. Mógł teraz łatwo zdobyć Marka, taki wojownik był wart naprawdę dużych pieniędzy. Igor nigdy by się go nie pozbył.
– Powiedziałam, że to niemożliwe, a nie, że chcę więcej kasy – powiedziała głośniej niż wcześniej.
Popełnił błąd. Założył, że nadal myśli jak człowiek i odruchowo używa słów jak człowiek. A tu proszę, wyraziła się z precyzją rasowej wampirzycy. Dobrze, chce bezpośredniości, to ją dostanie.
– Dlaczego niemożliwe? Zabiłaś ich? – spytał, przysuwając się pół kroku. Aurę trzymał pod kontrolą, nie chciał jej straszyć.
– Gdzie tam, po prostu ich wyzwoliłam. Jeśli chcesz, żeby Marek dla ciebie pracował, musisz z nim pogadać. Chociaż wątpię, żeby się zgodził, ma tego wszystkiego serdecznie dość.
Pogadam z nim, żebyś wiedziała, że z nim pogadam... – pomyślał.
To była dobra wiadomość. Nawet jeśli chłopak nie zechce współpracować, to przynajmniej wypadnie z rozgrywek. Największy konkurent zniknął, co oznacza, że teraz teoretycznie Hubert był najlepszym wojownikiem krakowskiej areny.
Wampirzyca wciąż koncentrowała uwagę na człowieku wiszącym za jego plecami. Angelo poczuł nawet, że sięgnęła po magię, jakby planowała jej użyć, ale się rozmyśliła. Obejrzał się przez ramię. Niewolnik miał łzy w oczach i powtarzał bezgłośnie „Pomóż mi, pomóż mi..."
Wyglądał nędznie. Spętany tak, że nie mógł się ruszyć – ręce wykręcone do tyłu i związane z kostkami nóg w pozycji kołyski. Angelo podwiesił go na linie przeciągniętej pod pachami. Była gruba, ale i tak boleśnie wrzynała mu się w ciało.
– Och, nie patrz tak na niego. Dobrze, że zaczepił moją dziewczynkę, potrafiła się obronić i wezwać pomoc. Gdyby trafiło na inną, policja prowadziłaby już śledztwo w sprawie napaści albo i czegoś gorszego.
Wampir poczuł się w obowiązku wyjaśnić co nieco. Lepiej, żeby nie uznała go za niebezpiecznego zwyrodnialca. Jej deklaracje brzmiały ładnie, ale trzeba zachować ostrożność.
– W takim razie nie przeszkadzam, baw się dobrze. – Uśmiechnęła się szeroko.
Niemal fizycznie odczuł zmianę nastawienia. Wcześniej nie podobało jej się to, co robił w lochu, ledwo powstrzymywała się od komentarza. Teraz uwierzyła mu od razu i zaaprobowała jego metody. Oczywiście nie kłamał, to byłoby poniżej jego godności i wszelkich norm. Dobrze, że nie musiał tego tłumaczyć.
Czy powinien zaproponować jej dołączenie do zabawy? Nie, to byłoby za dużo jak na pierwszy raz. Nie znali się wystarczająco dobrze, mógł ją urazić.
Weronika oznajmiła jeszcze, że sama trafi do wyjścia i opuściła loch. Na razie nie wiedział, jak ma ją ocenić. Wydała mu się bardzo ludzka i bardzo wampirza jednocześnie. Wolałby, żeby ich relacje układały się poprawnie, ale co z tego wyjdzie? Czas pokaże...
Angelo porzucił te myśli, odwrócił się tyłem do wejścia i paskudnie uśmiechnął do swojej ludzkiej zabawki. Podniósł sztylet. Słabe światło lampy zalśniło na ostrzu. Tak, jak powiedziała Weronika, miał zamiar dobrze się bawić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top